Nauczyciele się odcinają

Niewielu nauczycieli wybiera się na wybory. Co kogo pytam, to słyszę, że nie ma sensu. Na pewno mój sondaż nie jest miarodajny, ale budzi niepokój. Jeśli nauczyciele nie widzą sensu w wyborach, to kto ma widzieć?

Trochę to wina kampanii wyborczej. Na każdym kroku słyszę, że trzeba wybierać swoich. Czytam na ulotce jednego z kandydatów, że poglądy polityczne nie są ważne, liczy się, aby kandydat być swój. Taki sposób rozumowania zniechęca i mnie. Co ma bowiem zrobić taki wyborca, który wśród kandydatów nie widzi żadnego swojego człowieka? Żadna partia nie moja, żaden kandydat nie mój – czyli co? Jak swoich nie ma, to należy nie głosować? Czy Łódź to wioska, żeby wybierać swoich?

Do mojej szkoły dodarła wieść, że będzie remont. Nie byle jaki, tylko kapitalny. Nie od razu, ale jest bliżej niż dalej. Trzy pokolenia czekały na ten remont, marzyliśmy o nim, prosiliśmy i błagaliśmy, ale żadna władza nie dawała się ubłagać. A tu proszę. Tuż przed wyborami obietnica spełnienia marzeń. Wystarczy tylko tak wybrać, aby wygrali ci, co obiecują. Ciekawe, ilu szkołom tak obiecali?