Kurs na wychowanie

Dyrektorzy zachęcają pracowników, aby szkolili się w zakresie wychowywania. Nauczyciele bowiem powinni być dobrymi wychowawcami. Do tej pory obowiązki opiekuna klasy ograniczały się do sporządzania dokumentacji, dbania o dziennik i usprawiedliwiania nieobecności uczniów. Niestety, okazało się, że to nie wystarczy. Od wychowawcy wymaga się więcej.

W ostatnich kilkunastu latach szkoły zaniedbywały wychowywanie, nastawiając się nieomal całkowicie na edukowanie. Dobry wychowawca poświęcał więc godzinę wychowawczą na realizację swojego przedmiotu. Lepszy bowiem angielski czy polski albo jeszcze lepiej matematyka niż ględzenie o byciu dobrym i szlachetnym. Wysoki poziom nauczania miał gwarantować, niejako przy okazji, iż dzieci będą też dobrze wychowane. Uważano bowiem, że osoby pilne, ambitne i zdolne nie sprawiają problemów wychowawczych, a skoro tak, to nie trzeba ich wychowywać. Tylko placówki, w których nie udało się podnieść poziomu nauczania, musiały zajmować się wychowywaniem uczniów.

Wielu nauczycieli, szczególnie pracujących w dobrych szkołach, otwarcie twierdziło, że nie są tu od wychowywania, tylko od nauczania. Niejeden belfer przyznawał się, iż nie ma bladego pojęcia o wychowywaniu, więc nawet się za to nie bierze. W zamian doskonale uczy. Te głosy chyba dotarły do decydentów oświatowych, bowiem w szkołach mamy nagonkę na nauczycieli, którzy nie wywiązują się z obowiązków wychowawcy. Lekcje wychowawcze będą monitorowane, wyznaczone cele – ewaluowane, a nauczyciele, którzy wymigują się od obowiązków wychowawcy, będą musieli pójść na kurs. Instytucje, które prowadzą kursy dla nauczycieli, zacierają ręce. Otrzymały bowiem kolejny wielki tort do podziału. Tylko skąd wziąć fachowców, którzy potrafią nauczyć wychowywania?