Kogo wypuścić, kogo zostawić

Niedługo koniec nauki w klasach maturalnych. Nie wszyscy uczniowie powinni ukończyć szkołę, ale zapewne ją ukończą. Człowiek za każdym razem się lituje, chociaż nie powinien. Zawsze myśli się, że szkoda byłoby marnować komuś życia, jakby powtarzanie klasy było wyrokiem skazującym.

Część uczniów już w pierwszej klasie liceum zasługuje na wywalenie na zbity pysk. Zwykle sami się o to proszą. Prawdopodobnie zasługiwali na powtórzenie klasy już w gimnazjum, a może i w szkole podstawowej, jednak za każdym razem jakoś im się upiekło. Przyzwyczaili się więc, że zawsze spadają na cztery łapy i idą bez szwanku dalej. Teraz wypuszczam kilkoro kompletnych nieuków, a przecież powinni zostać i powtórzyć przynajmniej rok.

Rok to za mało. Szkoła też nie wystarczy. Niektórzy powinni nawet powtórzyć życie, ponownie się urodzić i zacząć wszystko od nowa. A jednak nikt nie chce ich trzymać dłużej, niż musi. Nieomal każdy nauczyciel wypycha ich, byle dalej, byle szybciej. Repetowanie wyszło z mody. Gdy trafia się czasem surowy nauczyciel i każe uczniowi powtórzyć klasę, ma przeciwko sobie nie tylko rodziców dziecka, ale także kolegów z pracy (będą musieli zajmować się uczniem rok dłużej) oraz dyrekcję (skargi na szkołę popłyną do kuratorium).

Wypuszczamy więc wszystkich, bo tak się teraz robi. Maturę zdadzą nawet najgorsi, miejsce na studiach też się dla każdego znajdzie. Wielu porobi nawet magisterskie dyplomy. Czemu nie, skoro tak dobrze idzie, a wysiłku w naukę nie wkłada się żadnego, to szkoda zatrzymać się na etapie licencjatu.  Już mi się zdarzyło rozmawiać z byłymi uczniami, których nie chciałem wypuścić z liceum, tacy słabi byli, a teraz kariery na uczelniach robią. Wyobraźmy sobie, że tego i owego bym nie promował. Jakże wielki uszczerbek poniosłaby polska nauka.