Zmierzyć prezydenta
Prezydent wyróżnił jedną z nauczycielek mojego liceum, zapraszając ją na wigilię. Na poniedziałkowym spotkaniu niezwykłych ludzi było w sumie ok. 80 osób, w tym łódzki taksówkarz, którego hobby jest łapanie przestępców. Podobno jednego z nich gonił w skarpetkach, gdyż po drodze zgubił buty. W każdym razie nie darował draniowi. Odkąd ów taksówkarz zaczął uprawiać swoje hobby, w Łodzi zrobiło się bezpieczniej. My Batmana już mamy.
Gdyby koleżanka sama nie opowiadała, gdzie była i u kogo, nikt by się o tym nie dowiedział. Tak to już jest w szkole, że jak nauczyciel sam się nie pochwali, to nie może liczyć, iż ludzie dowiedzą się o jego sukcesach. Dyrekcja milczała, nauczyciele nie gratulowali, uczniowie też nie podziwiali, więc koleżanka musiała sama opowiedzieć, że była w Warszawie u samego prezydenta. Ludzie od razu doskoczyli do wyróżnionej i zaczęli pytać, czy naprawdę jest on tak mały. Zasłużona udała, że nie słyszy, i zaczęła opowiadać, jak było u prezydenta. Nie zdążyła powiedzieć pięciu zdań, gdy znowu ktoś zapytał, czy on jest taki mały. Koleżanka zbyła milczeniem ten afront i kontynuowała opowieść. A jednak ludzi najbardziej interesowała wielkość prezydenta, dlatego nie przestawali pytać. W końcu nauczycielka zaspokoiła ciekawość tłumu: „Jest mniejszy ode mnie. O, sięga mi gdzieś dotąd, dokładnie tu.” Wtedy ludzie zaczęli gratulować dziewczynie sukcesu. Każdy podchodził, wpatrywał się w miejsce, do którego sięgał prezydent, podziwiał i gratulować. Zrobiło się naprawdę miło.
Kiedyś i mnie się trafiło gościć u wielkiego polityka. Jak zwykle, w szkole nikt o tym nie wiedział. Ale jak się pochwaliłem, to ludzie zaczęli pytać podobnie: „Czy on jest naprawdę taki łysy? A czy aż tak gruby? A czy ma włosy w nosie? Czy chrząka, beka i pociąga nosem?”. Dokładnie to ludzi interesowało i nic więcej. Koleżanka zasłynęła w całej szkole, ponieważ zmierzyła wysokość prezydenta. A z jakiego powodu była na tej uroczystości, diabli raczą wiedzieć. Na pewno to coś ważnego i wspaniałego, jednak wysokości prezydenta nic nie przebije. A miejsce na ciele pedagogicznym, do którego sięga Kaczyński, na pewno zostanie sfotografowane i opisane w Kronice Szkoły. Zmierzyć prezydenta – to naprawdę coś wielkiego. Teraz naszej drogiej koleżance już nikt nie podskoczy. Szczerze gratuluję!
Komentarze
Drogi Gospodarzu, czy dobrze Ciebie zrozumiałam? – wizyta u Prezydenta. A nauczycieli nie interesowało „dlaczego” ale czy jest kurdupel? Może miało być śmieszne ale jest smutne. Nie napisałeś, za co nauczycielka-koleżanka była na tej wizycie. Ja też nie wiem, ale dla jasności sytuacji chciałabym wiedzieć. Może po prostu zasłużyła?
Pamiętaj, że wielkość polityka zależy od czasów w jakich żyjemy.
Wesołych Świąt, bo smutno jest smutno:)
Dobre. Bardzo dobre.
Przypomina mi historię z formularzami, które dyrektorzy niektórych szkół dają na koniec roku szkolnego. Nauczyciele muszą w nich napisać co robili przez cały rok szkolny, bo dyrektor musi mieć czarno na białym czy zasługują na dodatek motywacyjny w przyszłym roku szkolnym.
Natomiast każde potknięcie jest szeroko komentowane i pamiętane.
Podobnie w opisanym przypadku. Nie jest ważne to, czym koleżanka sobie na spotkanie z prezydentem zasłużyła. Nie jest ważne co się tam wydarzyło. Ważne jest, aby zaspokoić niezdrową ciekawość i się z prezydenta ponabijać. Nie za nieudolność, czy wetowanie ustaw. Za wzrost kochani, za wzrost !
nie wiem czy dobrze znalazłem, ale to tu piszą o łodzianach u Prezydenta
http://www.cityoflodz.pl/index.php?id=17955
taksiarz jest nie do pobicia
zaza,
oczywiście, że koleżanka zasłużyła na wizytę u prezydenta. Zasłużyła też na to, aby oficjalnie w szkole ogłoszono, gdzie była i za co. Honory jej się należały, a ona musiała się dopominać o zainteresowanie. I to jest przykre.
Pozdrawiam i dziękuję za życzenia
DCH
PS: Miałem wyjaśniać, ale link Bękarta mnie wyręczył. Dziękuję.
Panie Dariuszu, jest pan polonistą. Proszę mi wyjaśnić, kiedy wyraz „wigilia” piszemy małą, a kiedy wielką literą?
Życzę wesołych świąt. Ela
Elu,
wydaje mi się, że dzień przed Bożym Narodzeniem, tj. 24 grudnia, nazywa się Wigilią (wielka litera), natomiast posiłek, spotkanie przy stole, imprezę pracowniczą czy szkolną nazywamy wigilią (małą literą). A słownik ortograficzny tak to definiuje:
http://so.pwn.pl/lista.php?co=wigilia
pozdrawiam
DCH
Dziękuję.
Wigilia to chyba w ogole „przeddzien” czegos waznego. Troche juz chyba przestarzale to okreslenie, ale taka fraza np. „w wigilie bitwy pod Grunwaldem rycerze modlili sie bez przerwy.” dobrze oddaje sens.
No i konkurencyjny link 😉
http://sjp.pwn.pl/lista.php?co=wigilia
@zaza
„Drogi Gospodarzu, czy dobrze Ciebie zrozumiałam?”
Niestety tak kochanie, znowu źle zrozumiałaś, ale daruję ci, bo widzę, że masz jakąś słabość do kurdupli, a każda z nas ma jakieś coś tam… Tylko po co zaraz o tym na blogu? Ludzie to jednak czytają… A ten cytat na końcu, to gdzie znalazłaś, w szkolnej bibliotece wyszukałaś, czy gdzieś na wyprzedaży?
@Bękart
Cześć Fat Bastard, jak się czujesz, ile masz wzrostu, nie zostałeś sam na święta? Wyszukasz dla mnie też coś fajnego?
„Kiedyś i mnie się trafiło gościć u wielkiego polityka”.
Rozumiem, że Pan Dariusz był na wizycie u Oleksego?
Panie Dariuszu, jest pan polonistą. Proszę mi wyjaśnić, gdzie dokładnie znajduje się TO miejsce na ciele pedagogicznym, do którego sięga nasz prezydent i czy to jest to, co mi się wydaje, czy to drugie, i czy nie boi się pan osobników w czarnych kominiarkach i takich samych kurtkach z trzyliterowymi napisami na plecach, którzy MOGLIBY zasiąść z panem do wspólnej wieczerzy jeszcze dziś wieczorem…?
Jeszcze raz zacytuję niepowtarzalną panią Elę:
„Panie Dariuszu, jest pan przecież polonistą.”
Luta,
chodzi o miejsce, które statut naszej szkoły każe uczennicom stosownie zasłaniać. W tej kwestii nie ma nic do rzeczy bycie polonistą.
Pozdrawiam świątecznie
DCH
Inny jest nasz stosunek do władzy symbolizowanej przez LWA,
a inny gdy tym symbolem jest …pchła
Kochani!
Nie wiem co jest przyczyną opisanej w felietonie sytuacji.
Też byłam u Pana Prezydenta gosciem, ale psa z kulawą nogą obchodziło z jakiej okazji mnie zaproszono.
Uczestniczę w wielu projektach edukacyjnych – lokalnych i krajowych. Spotykam sie z komentarzem: że też jeszce ci się chce! [ 40 lat pracy belferskiej! ]. A zawsze z tych okazji promuję i reprezentuję moją szkołę! Podkreślam, że jestem z tej właśnie placówki!
Na moje propozycje uczestniczenia w akcjach, programach, projektach pytają: a co ja z tego bedę miał? lub odpowiadają: a daj mi spokój!
Już przestałam o czymkolwiek podobnym mówić moim przełożonym i koleżeństwu.
A taka nadzieja była w tych, ktorym jeszcze czegoś się chce ponad kłujące
18 h!.
Nadzieja [ ponoć matka głupich ] byla w nauczycielach dyplomowanych.. Ehhhh…
Podyskutujmy o DYPLOMOWANYCH – jak funkcjonują?
Kochanieńka! Powinnaś zejść ze sceny i to czym prędzej. Nie męczyć się, nie denerwować, a przede wszystkim nie chcieć robić więcej niż inni. Usiąść wygodnie w fotelu, a nie codziennie szklanką o ścianę rzucać i chcieć wychodzić.
Belfer 40. „Uczestniczę w wielu projektach edukacyjnych – lokalnych i krajowych. ”
Poproszę o namiary na te projekty.
Jakie widzisz przyczyny braku aktywności koleżeństwa ? Czy sposób DYPLOMOWANIA okazał się porażką ?
Może naprawianie oświaty należy zacząć od „naprawiania” dyrektorów ? OBOWIĄZKOWE szkolenia, ćwiczenia, warsztaty i egzaminy z zakresu: mediacji, negocjacji, komunikacji werbalnej i niewerbalnej, wystąpień publicznych, zarządzania (ludźmi, konfliktami, tłumem).
Do ync
>Może naprawianie oświaty należy zacząć od ?naprawiania? dyrektorów ? OBOWIĄZKOWE szkolenia, ćwiczenia, warsztaty i egzaminy z zakresu: mediacji, negocjacji, komunikacji werbalnej i niewerbalnej, wystąpień publicznych, zarządzania (ludźmi, konfliktami, tłumem).<
Zacząć trzeba, owszem, od dyrektorów i innych zarządzających oświatą, ale nie od szkoleń tylko od zmiany mechanizmów ich doboru, oceny oraz wyciągania z nich wniosków.Żadne szkolenia nie pomogą by dyrektor dzialal wbrew swoim realnym(!) interesom jeśli nawet takie dzialanie ze szkoleń wynika…;-)
Kiedyś w ZSZ handlowych szkolono m.in.z kultury obslugi klienta i takich tam bzdetów.Dziś nawet bez takich szkoleń ekspedienci są w 99% uprzejmi, baaardzo uprzejmi!!!;-)
do ync:
projekty rządowe na stronach np. Ministerstawa Nauki, MSWiA, Fundacji Nauki Polskiej, a lokalne w zależności od potrzeb lokalnego środowiska pod szyldem dobrze działajacej orgaznizacji pozarządowej.
Uczestniczę w KE na kolejne stopnie awanu – stąd moje refleksje nt. n-li dyplomowanych/”mistrzów w zawodzie”. Bo potem obserwuję ich w tzw. życiu – jako koleżanka i metodyk/wykladowca.
A w stosunku do dyrektorów placówek: zarządzanie feudalne przeważa nad sztuką zarządzania zasobami ludzkimi – szczególnymi, jakimi są nauczyciele!
do Luty:
jakie są kryteria „zejścia ze sceny” oświatowej?
Szanowny Gospodarzu,
dziękuję za prowadzony Blog. Wszystkim, wszystkiego co najlepsze w 2010 i kolejnych latach!
Do belfer40
>A w stosunku do dyrektorów placówek: zarządzanie feudalne przeważa nad sztuką zarządzania zasobami ludzkimi – szczególnymi, jakimi są nauczyciele!<
A nie widzisz związku między takimi a nie innymi metodami zarządzania „zasobami ludzkimi” w oświacie a jakością (marną) nauczycieli, o której piszesz??? To sposób zarządzania(nie tylko dyrektorów, ale i dyrektorami przez MEN, kuratoria, OP) ksztaltuje pracowników!!!;-)
@belfer40
Kochana, to nie ja to wymyśliłam. To nasz nieodżałowany i ukochany papież Polak Jan Paweł II. To jego ulubiony kawałek jakże popularnej i lubianej w swoim czasie grupy Perfect, który zaczynał się od słów: „Kiedy wiesz już kiedy ze sceny zejść niepokonanym…”. I On dokładnie tak odszedł. Takie właśnie są kryteria. Słuchaj kochana i ucz się, nawet w twoim tak zwanym”podeszłym wieku”.
Luta pisze:
„To jego ulubiony kawałek jakże popularnej i lubianej w swoim czasie grupy Perfect, który zaczynał się od słów: ?Kiedy wiesz już kiedy ze sceny zejść niepokonanym??.
Tekst piosenki „Niepokonani” grupy Perfect z 1990 roku brzmi „trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść niepokonanym(…)”
(www.teksty.org) Zastanawia mnie ton Pani wypowiedzi. To złość czy niechęć?
Czy ten tekst tak prosto można odnieść do nauczycieli? Ja mam jeszcze trochę do 50-tki a już „nimom chęci do roboty” (Skaldowie) a moja 57 -letnia koleżanka z pracy jest bardzo aktywna, świetnie sobie radzi, ostatnio prowadziła kilka bardzo udanych mediacji szkolnych. Absolutnie nie uważam, że powinna „zejść ze sceny”. To bardzo indywidualna sprawa. Myślę, że i Pani, Luto będzie wolała o tym zdecydować sama, kiedy nadejdzie czas.
Szanowny belfrze40,
Doceniam Twoje osiągnięcia, lecz czy nie uważasz, ze n-le zaangażowani, wyróżniający się itp. zasługują na coś więcej niż spotkanie z prezydentem, premierem, ministrem (dla których to tylko rutyna)?
Jest XXI wiek, środek Europy, kapitalizm. Czas poświęcania się tylko dla idei minął, poza tym trzeba opłacić rachunki, obuć i wyedukować własne dzieci, a nawet kupić sobie książki i gazety (zbytek?).
Jeśli ktoś pracuje lepiej i więcej niż inni- powinien zarabiać adekwatnie. Proste. Nie wymagajmy zaharowywania się w szkole za 1200 zł.
Jeżeli będziemy godzić się jedynie na poklepywanie po plecach i pochwały słowne notabli- nigdy nie doczekamy godnej płacy.