Alarm przeciwpożarowy

Mieliśmy ostatnio kilka pożarów w Łodzi. Nic dziwnego, że dyrekcja zaplanowała nam ćwiczenia przeciwpożarowe. Jak to zwykle bywa w takich wypadkach, wieść o planowanej ewakuacji zaczęła być przekazana z ust do ust, więc w końcu dowiedziała się o niej cała szkoła. Ponieważ na zewnątrz było zimno, prawie wszyscy pobiegli po kurtki. Gdy dyrekcja zobaczyła, jak uczniowie walą do szatni, ubierają się i w kurtkach idą na lekcje, wpadła w panikę. Jak my będziemy wyglądali przed strażą pożarną, gdy ewakuujemy się z budynku ciepło ubrani? Wiadomo będzie, że wszyscy wiedzieli o próbie i się do niej przygotowali. A próba zapowiedziana to żadna próba.

Przyznaję się, że powiedziałem niektórym uczniom o planowanych ćwiczeniach. Uznałem, że skoro ja wiem (przyszedłem na lekcję w kurtce), to oni też mają prawo wiedzieć. Jak by to wyglądało, gdyby nauczyciel był ciepło ubrany, a jego uczniowie trzęśliby się z zimna? Musiałem powiedzieć. Zapewne inni nauczyciele kierowali się podobnymi pobudkami, gdyż w końcu w szkole nie było osoby, która nie wiedziałaby o alarmie.

Dyrektor alarm odwołał. Część młodzieży podobno pobiegła na boisko, mimo że nie było dzwonka. Ludzie byli pewni, że będzie alarm, więc pobiegli. Szef był zły na nas, że poinformowaliśmy uczniów. Także uczniowie otrzymali reprymendę za to, że poszli po kurtki. Ja jednak nie czuję się winny. Jeśli ktoś mnie po przyjacielsku uprzedza o alarmie, to musi się liczyć, że ja uprzedzę po przyjacielsku osoby, do których czuję sympatię. Podobnie zachowali się inni ludzie, dlatego o ćwiczeniach wiedzieli wszyscy. Jeśli rzecz ma być utrzymana w tajemnicy, nie należy o niej powiadamiać nikogo. Niech wie o alarmie tylko dyrekcja i straż pożarna, a wtedy jest nadzieja, że zostaniemy zaskoczeni. Ja ze strachu przed nagłym alarmem postanowiłem ubierać się cieplej (na tzw. cebulkę). Inaczej przeziębienie gotowe. A jak człowiek zacznie chorować i pójdzie na zwolnienie, to dyrekcja też będzie zła. I jak tu zadowolić przełożonych?