Strach przed matematyką

Blady strach padł na moich uczniów z powodu matematyki. Przestali uczyć się języka polskiego, mimo że wyniki z tego właśnie przedmiotu decydują o przyjęciu na studia, o których marzą. Nikt nie wybiera się na kierunki ścisłe, a jednak to lektury zostały rzucone w kąt, a nie książki do matematyki. Także na dokształcanie się w sztuce pisania wypracowań nie ma czasu, ponieważ trzeba go poświęcić na poznanie królowej nauk. Zadałem pracę stylistyczną do napisania i usłyszałem jęk zawodu.

Nadmierne poświęcanie czasu na matematykę jest bardzo ryzykowne (można słabo zdać maturę z polskiego). Oczywiście lekceważenie matematyki też jest ryzykowne (można matury nie zdać w ogóle). Młodzi lubią przesadzać, dlatego przydałoby się czuwać trochę nad tym, co robią. Uczniowie klas prawniczych, w których uczę języka polskiego, to bardzo zdolni ludzie. Od lat nieomal w komplecie dostają się na prawo. Na Uniwersytecie Łódzkim stanowią najliczniejszą mniejszość. XXI LO jest tam siłą. Obecna klasa jest podobnie zdolna jak poprzednie roczniki. Zdaję sobie sprawę, że jak się wezmą do nauki jakiegoś przedmiotu, to opanują go na medal i na egzaminie maturalnym osiągną świetne wyniki. W związku z ich wielkim zainteresowaniem matematyką zaczynam się obawiać, czy tegoroczna klasa prawnicza nie wybierze się w całości studiować na politechnice. Skoro uczniowie przyswoją sobie doskonale matematykę, a przedmioty humanistyczne, w tym język polski, zaniedbają, to otworzą się przed nimi drzwi wszystkich kierunków ścisłych, natomiast inne zamkną się z hukiem. Czy moi podopieczni też przewidują taki scenariusz wypadków, czy też nie myślą o skutkach swoich wyborów?

Mam wrażenie, że nauczyciele matematyki odbijają sobie lata niebytu ich przedmiotu i straszą uczniów wymaganiami nie z tej ziemi. Tymczasem należałoby grać w otwarte karty i szczerze powiedzieć, jaki będzie poziom matury z tego przedmiotu. Im młodzież zdolniejsza, tym łatwiej popada w lęki i frustracje. Słabszych uczniów można straszyć, gdyż są odporni na takie ataki, natomiast zdolniejszych nie ma co wpędzać w stany lękowe. Jak się będą czuć młodzi ludzie, gdy najlepiej uda im się zdać egzamin z matematyki, a z reszty przedmiotów będzie mizeria? Czy naprawdę będą wtedy zadowoleni? Nie chcę wchodzić w kompetencje matematyków, więc nie będę tłumaczył, co trzeba opanować z tego przedmiotu. W każdym razie liczę, że koledzy jasno i wyraźnie powiedzą swoim uczniom, czy na maturze z matematyki będzie naprawdę aż Mont Everest czy raczej zaledwie Łysa Góra.