Wynagrodzenie demoralizujące

System wynagradzania nauczycieli jest demoralizujący, jednak bronimy go, ponieważ dotychczasowe propozycje zmian są jeszcze gorsze. Proponuje się bowiem wprowadzenie motywacji przez zastraszanie, np. możliwością natychmiastowego wyrzucenia ze szkoły. Zlikwidowanie nielicznych już przywilejów, jakie posiada nasza grupa zawodowa, wcale nie przełoży się na większą motywację do pracy. Naprawdę zastraszanie nauczycieli nie spowoduje, że zwiększą się wyniki ich pracy. Pod batem można zbierać marchewkę na polu, ale nie uczyć i wychowywać.

Zmiany wynagradzania są jednak pilnie potrzebne. Objaśnię to na swoim przykładzie i moich kolegów. W naszym liceum ok. 50 proc. nauczycieli to dyplomowani, czyli najwyższy szczebel w hierarchii. Osoby te sięgnęły sufitu, więc dalej już nie awansują. Choćby były najbardziej uczciwymi i pracowitymi osobami, bez motywacji stracą zapał i po pewnym czasie zaczną gorzej pracować. Dyrekcja dysponuje skromnym budżetem na dodatki motywacyjne (miesięcznie 100 zł brutto na etat). Na rękę jest jej zatem, aby wysilał się co trzeci pracownik, wtedy przyzna mu 300 zł brutto dodatku, a pozostałym nic. Jeszcze lepiej by było, gdyby wysilał się co czwarty pracownik lub co piąty. Jeśli wszyscy będą dobrzy, wtedy dyrekcja będzie miała twardy orzech do zgryzienia, jak motywować nieprzyzwoicie małą premią (100 zł brutto na etat to 70 zł do ręki). „Na szczęście” obecny system motywacji nauczycieli powoduje, że nawet największy pracoholik i idealista po pewnym czasie straci zapał. Jeśli za szczególne zaangażowanie można zarobić niewiele więcej niż za pracę od do, to po co się wysilać. Gdy sporo nauczycieli się nie wysila, wtedy dyrekcja może motywować pozostałych pracowników. Wszystkich nie może, bo nie ma na to środków. Pozostaje tylko straszenie, zwalnianie i przyjmowanie nowych. Tak dalej być nie może.

Propozycji interesujących jest kilka. Jak wiadomo, dyplomowanym nauczycielem zostaje się w wieku ok. 35-40 lat (mnie się to udało, gdy skończyłem 38 lat), zatem do emerytury pozostaje jeszcze 25-30 lat pracy. I to bez szans na jakikolwiek awans. Niektórzy sądzą, że powinno się wprowadzić kolejne stopnie, np. starszego dyplomowanego (w wieku 40-45 lat), eksperta (ok. 45-50 lat), starszego eksperta (ok. 50-55 lat) itd. aż do emerytury. Kto zechce, zawsze może ubiegać się o kolejny awans, a to oznacza podwyżkę. Zatem za każdym razem wyższe zarobki będą zależały tylko od naszej aktywności. Zawsze też można będzie na jakiś czas spocząć na laurach, a po pewnym czasie ponownie zwiększyć aktywność zawodową. Wszystko w rękach samych nauczycieli.

Druga propozycja jest inna. Należy pozostawić w obecnym kształcie istniejący system awansu, a znacząco zwiększyć pulę środków na premie. Jednak trzeba też stworzyć przejrzysty system oceniania pracy nauczycieli, gdyż obecny jest do niczego. Dyrekcje przyznają dodatki motywacyjne według własnego widzimisię, często z przyzwyczajenia tym samym osobom. Dlatego trzeba by narzucić dyrektorom klucz oceny nauczyciela, np. 20 proc. oceny to opinia uczniów, 15 proc. – opinia innych nauczycieli, 15 proc. – opinia dyrektora, 20 proc. – wyniki z egzaminów zewnętrznych, 10 proc. – osiągnięcia uczniów w konkursach i olimpiadach, 10 proc. – sukcesy wychowawcze, 10 proc. – wysoka frekwencja w pracy. Dyrekcja byłaby zobowiązana dokumentować, w jaki sposób ocenia swoich pracowników (ile punktów zdobyli i za co), aby nie dochodziło w szkołach do nepotyzmu. Wszyscy, którzy uzyskują wysoką ocenę pracy, otrzymywaliby premię, np. od 10 do 50 proc. zasadniczej pensji. Ocena pracy np. dwa razy w roku.

Nie ma co ukrywać, że obecny system wynagradzania nauczycieli zachęca do nieróbstwa. Jestem przeciwnikiem straszenia, ponieważ nie wierzę, że w ten sposób wymusi się solidną pracę. Musi istnieć pozytywny, przejrzysty, niezależny od widzimisię dyrekcji system premiowania solidnych pracowników. Uśmiech dyrektora i grożenie palcem, ewentualnie odwoływanie się do etosu pracy i mówienie, że nauczyciel musi się poświęcać, działają, owszem, ale bardzo krótko. A pracujemy 40 lat, więc bez motywacji się nie obędzie. Szczególnie potrzebne jest motywowanie pracowników dyplomowanych, którzy już nie mogą ubiegać się o żaden awans, czyli ludzi w wieku od ok. 35 lat do ok. 65 (to aż 30 lat pracy bez szans na awans i zwiększenie dochodów).