Wynagrodzenie demoralizujące
System wynagradzania nauczycieli jest demoralizujący, jednak bronimy go, ponieważ dotychczasowe propozycje zmian są jeszcze gorsze. Proponuje się bowiem wprowadzenie motywacji przez zastraszanie, np. możliwością natychmiastowego wyrzucenia ze szkoły. Zlikwidowanie nielicznych już przywilejów, jakie posiada nasza grupa zawodowa, wcale nie przełoży się na większą motywację do pracy. Naprawdę zastraszanie nauczycieli nie spowoduje, że zwiększą się wyniki ich pracy. Pod batem można zbierać marchewkę na polu, ale nie uczyć i wychowywać.
Zmiany wynagradzania są jednak pilnie potrzebne. Objaśnię to na swoim przykładzie i moich kolegów. W naszym liceum ok. 50 proc. nauczycieli to dyplomowani, czyli najwyższy szczebel w hierarchii. Osoby te sięgnęły sufitu, więc dalej już nie awansują. Choćby były najbardziej uczciwymi i pracowitymi osobami, bez motywacji stracą zapał i po pewnym czasie zaczną gorzej pracować. Dyrekcja dysponuje skromnym budżetem na dodatki motywacyjne (miesięcznie 100 zł brutto na etat). Na rękę jest jej zatem, aby wysilał się co trzeci pracownik, wtedy przyzna mu 300 zł brutto dodatku, a pozostałym nic. Jeszcze lepiej by było, gdyby wysilał się co czwarty pracownik lub co piąty. Jeśli wszyscy będą dobrzy, wtedy dyrekcja będzie miała twardy orzech do zgryzienia, jak motywować nieprzyzwoicie małą premią (100 zł brutto na etat to 70 zł do ręki). „Na szczęście” obecny system motywacji nauczycieli powoduje, że nawet największy pracoholik i idealista po pewnym czasie straci zapał. Jeśli za szczególne zaangażowanie można zarobić niewiele więcej niż za pracę od do, to po co się wysilać. Gdy sporo nauczycieli się nie wysila, wtedy dyrekcja może motywować pozostałych pracowników. Wszystkich nie może, bo nie ma na to środków. Pozostaje tylko straszenie, zwalnianie i przyjmowanie nowych. Tak dalej być nie może.
Propozycji interesujących jest kilka. Jak wiadomo, dyplomowanym nauczycielem zostaje się w wieku ok. 35-40 lat (mnie się to udało, gdy skończyłem 38 lat), zatem do emerytury pozostaje jeszcze 25-30 lat pracy. I to bez szans na jakikolwiek awans. Niektórzy sądzą, że powinno się wprowadzić kolejne stopnie, np. starszego dyplomowanego (w wieku 40-45 lat), eksperta (ok. 45-50 lat), starszego eksperta (ok. 50-55 lat) itd. aż do emerytury. Kto zechce, zawsze może ubiegać się o kolejny awans, a to oznacza podwyżkę. Zatem za każdym razem wyższe zarobki będą zależały tylko od naszej aktywności. Zawsze też można będzie na jakiś czas spocząć na laurach, a po pewnym czasie ponownie zwiększyć aktywność zawodową. Wszystko w rękach samych nauczycieli.
Druga propozycja jest inna. Należy pozostawić w obecnym kształcie istniejący system awansu, a znacząco zwiększyć pulę środków na premie. Jednak trzeba też stworzyć przejrzysty system oceniania pracy nauczycieli, gdyż obecny jest do niczego. Dyrekcje przyznają dodatki motywacyjne według własnego widzimisię, często z przyzwyczajenia tym samym osobom. Dlatego trzeba by narzucić dyrektorom klucz oceny nauczyciela, np. 20 proc. oceny to opinia uczniów, 15 proc. – opinia innych nauczycieli, 15 proc. – opinia dyrektora, 20 proc. – wyniki z egzaminów zewnętrznych, 10 proc. – osiągnięcia uczniów w konkursach i olimpiadach, 10 proc. – sukcesy wychowawcze, 10 proc. – wysoka frekwencja w pracy. Dyrekcja byłaby zobowiązana dokumentować, w jaki sposób ocenia swoich pracowników (ile punktów zdobyli i za co), aby nie dochodziło w szkołach do nepotyzmu. Wszyscy, którzy uzyskują wysoką ocenę pracy, otrzymywaliby premię, np. od 10 do 50 proc. zasadniczej pensji. Ocena pracy np. dwa razy w roku.
Nie ma co ukrywać, że obecny system wynagradzania nauczycieli zachęca do nieróbstwa. Jestem przeciwnikiem straszenia, ponieważ nie wierzę, że w ten sposób wymusi się solidną pracę. Musi istnieć pozytywny, przejrzysty, niezależny od widzimisię dyrekcji system premiowania solidnych pracowników. Uśmiech dyrektora i grożenie palcem, ewentualnie odwoływanie się do etosu pracy i mówienie, że nauczyciel musi się poświęcać, działają, owszem, ale bardzo krótko. A pracujemy 40 lat, więc bez motywacji się nie obędzie. Szczególnie potrzebne jest motywowanie pracowników dyplomowanych, którzy już nie mogą ubiegać się o żaden awans, czyli ludzi w wieku od ok. 35 lat do ok. 65 (to aż 30 lat pracy bez szans na awans i zwiększenie dochodów).
Komentarze
Zlikwidowanie nielicznych już przywilejów, jakie posiada nasza grupa zawodowa,
Moja grupa zawodowa nie posiada żadnych przywilejów.
Czy to sprawiedliwe?
To czego się Pan domaga, to się nazywa za wysługę lat i żadna tytułomania nie jest potrzebna.
Tylko ośmiesza nauczycieli.Eksperta Grzyba proponuję po sześćdziesiątce.
Postulat uważam za słuszny,tyle że nie ma na niego pieniędzy.
Jakoś Pan się nie zająknął o fakcie, że mimo kryzysu, nauczyciele jako jedyna grupa zawodowa dostaną podwyżki.
A jeszcze brzmią mi w uszach Pańskie surmy na wiosnę.
Jakieś odszczekanie by się przydało, mimo że to mniej niż miało być.
Normalnie jest wtedy, kiedy „pensję” płaci klient, a nie państwo (proszę porównać państwową „służbę zdrowia” i prywatną weterynarię – zazdroszczę mojemu psu). W moim mieście, facet, który 20 lat temu handlował na miejskim bazarze ze „szczęk”, obecnie wybudował Galerię Cuprum, o pow. 70 tys. m2. Nikt mu nie gwarantował żadnych szczebli awansów, ale harował po 16 godz. dziennie. Dlaczego nie domagacie się prywatnej edukacji? Bo jesteście wygodni i boicie się walki o klienta.
A ja proponuję żeby opisał Pan na czym polega wspinanie się po kolejnych stopniach przez nauczyciela… Z tego co mi wiadomo (studentem filologii jestem), to chodzi głównie o papierkową robotę a nie o faktyczną pracę z uczniem.
Panie Mirosławie,
dlaczego tylko edukacja ma być prywatna? Idźmy na całość. Niech wojsko też będzie prywatne oraz drogi, ulice i chodniki. Niech wszystko zostanie sprywatyzowane, skoro to takie cudowne rozwiązanie. Niech prywatna będzie policja, wszystkie biblioteki oraz drzewa w miejskim parku, slońce, księżyc i gwiazdy. Wszystko niech będzie prywatne, a każdy, kto chce korzystać, niech za wszystko płaci.
Do miłego zobaczenia w sprywatyzowanym świecie.
Pozdrawiam
DCH
Nuwanda, potwiedzam twoją opnie o systemie awansu nauczycieli.
jestem swiezo upieczonym nauczycielem dyplomowanym. Awans nie ma nic wspolnego z rozwojem kompetencji nauczycielskich. Zmudne zbieranie i segregowanie papierow zabiera mnostwo czasu, ktory powinnismy poswiecac uczniom. zamiast czytac nowe lektury, chodzic na ciekawe wyklady i szkolenia przez ostatnie miesiace zmuszony bylem pograzyc sie w biurokratycznej robocie. Dodam, ze wszystko odbywalo sie w koncu roku szkolnego, w czasie szczegolnie waznym dla moich uczniow. Zamiast poswiecic im wiecej uwagi zajety bylem swoim awansem.
Szanowny Gospodarzu,
Nie zgadzam się z Mirosławem, co do prywatyzacji edukacji.
Sprowadzenie sprawy ad absurdum natomiast, kończy dyskusję.
Moim zdaniem myśląc o przyszłości szkoły w Polsce, należy korzystać z doświadczeń gospodarki rynkowej.W sferze zarządzania chociażby.
Nie widzę powodu również, dla którego uczeń uczęszczający do niepublicznej szkoły, jest dyskryminowany finansowo przez państwo.Jego rodzice płacą takie same podatki jak wszyscy.
Uważam że niepubliczna edukacja, jeśli jest przez państwo certyfikowana, powinna by w równym stopniu wspomagana co publiczna.
Pieniądze powinny iść za uczniem jako zasada.
Można dyskutować w jakim stopniu,czy dotacje Państwa powinny obejmować infrastrukturę szkolną,czy tylko wynagrodzenie nauczycieli itd.
Wiele jest spraw do rozstrzygnięcia.
W jednym trzeba jednak przyznać rację Mirosławowi S.
„Bo jesteście wygodni i boicie się walki o klienta.”
Ja bym to ujął że jesteście nieformowalni.
Dla was zmiana, to więcej pieniędzy i niech zostanie po staremu.
Uważacie że nos jest dla tabakiery.
Oczywiście uogólniam na potrzeby dyskusji.
Szanowny Parkerze,
nauczyciele to bardzo zróżnicowana grupa zawodowa. Mówienie o tym, że mamy jednakowe poglądy na edukację, jest nieporozumieniem. Twierdzenie, że jacyś jesteśmy, np. że nie chce nam się walczyć o klienta, to nonsens. Gdy patrzę na kolegów w moim miejscu pracy, to widzę, że jedna czwarta nie walczy, gdyż zadowala się tym, co ma. Natomiast reszta pędzi od kursu do kursu, od jednej szkoły prywatnej do kolejnej społecznej. Znaczna część nauczycieli robi w branży prywatnej i oprócz tego w publicznej. W każdym razie problem edukacji jest równie skomplikowany, jak zróżnicowane są poglądy nauczycieli. Nauczyciele to nie górnicy, że chodzi nam wszystkim o to samo. Bardzo bym chciał, aby nauczyciele szli jednym frontem, ponieważ wtedy łatwiej byłoby coś osiągnąć. Ale tak nie jest.
Jak ktoś przypisuje nauczycielom jednakowe poglądy, to od razu widzę, że nas w ogóle nie zna.
Pozdrawiam
DCH
@ Gospodarz
Szanowny Panie,
no właśnie, idźmy na całość. Przesadził Pan tylko z tymi drzewami w parku, no i policja musi być państwowa. Co do reszty – zgoda. Wszyscy na pewno na tym zyskamy. Rząd będzie odpowiedzialny wówczas tylko za sprawne sądownictwo, administrację i przestrzeganie prawa, bo do tego jest nam przede wszystkim ono potrzebne. Jak wiemy, nawet z tego nie potrafi się wywiązać. Dlaczegóż to moje dziecko ma być kształcone wg widzimisię zmieniających się co rusz ministrów i programów. Jak będzie konkurencja wśród szkół, to wybiorę dla mojego dziecka taką, jaka wg mnie będzie dla niego najlepsza i poślę go do szkoły wówczas, kiedy ja będę tego chciał, a nie minister. On mojego dziecka na oczy nie widzi, a za mnie decyduje, co jest dla tego dziecka najlepsze. Dobry nauczyciel w prywatnej szkole zarobi trzy razy tyle co obecnie, średni może dwa razy tyle. Dla słabych nie będzie miejsca, bo nikt ich nie zatrudni. Przecież obecnie nie istnieje bezpłatna edukacja – nauczyciele, kuratorzy, departamenty i ministrowie, biorą przecież pensje. A przepraszam, jak się Panu wydaje – skąd rząd je bierze? Nie wspomniałem tu o biurach, samochodach, meblach, komputerach itd , czyli wyposażeniu tych instytucji. Przecież my za to wszystko płacimy.
Socjalizm, to ustrój, który dzielnie walczy z problemami nie znanymi w innych ustrojach (Kisiel).
Pozdrawiam
Szanowny Gospodarzu.
Właśnie po to czytam Pana blog żeby Was poznać.
Piszę zaś po to, żebyście nas poznali.
Wiele czytałem komentarzy które budziły nadzieje że głęboka reforma oświaty jest możliwa z nauczycielami a nie przeciw nim.
Niestety, nie jest to postawa dominująca.
Odnosząc się do poglądów nauczycieli miałem na myśli ZNP i napisałem że celowo uogólniam.
Uważam że to środowisko nauczycielskie blokuje niezbędne reformy.
Nie rząd,rodzice czy uczniowie.
Opór materii jest po waszej stronie.
Jeszcze jedna myśl mi umknęła.
Nie daj Boże żeby nauczyciele szli jednym frontem.
Dziś to front ZNP pewnie byłby.
Pamiętam jeszcze Front Jedności Narodu.
askesis pisze:
2009-09-06 o godz. 18:05
Awans nie ma nic wspolnego z rozwojem kompetencji nauczycielskich. Zmudne zbieranie i segregowanie papierow zabiera mnostwo czasu, ktory powinnismy poswiecac uczniom. zamiast czytac nowe lektury, chodzic na ciekawe wyklady i szkolenia przez ostatnie miesiace zmuszony bylem pograzyc sie w biurokratycznej robocie.
Jak zwykle nic nie rozumiem- „dyplomowanie” robiłam w ciągu jednego roku szkolnego, kilka lat temu,gdy w modzie była opasła teczka dokumentujące działalność nauczyciela. Moja nie była z tych najbardziej opasłych, ale też złożenie jej zajęło mi dwa weekendy- wystarczyło uporządkować odkładane w ciągu roku świstki(nic strasznego ,choć wcześniej nie miałam w zwyczaju dokumentować tego,co robię,a wszelkie papiery zwykle gubię) i napisać trochę komentarza. Kosztowało mnie to tak niewiele wysiłku,że specjalnie nie zdenerwowałam się,gdy w pierwszym podejściu teczkę odrzucono do poprawki( jak większości dyplomującej się wówczas grupy). Nie było żmudnym wysiłkiem (choć przyznaję absurdalnym nieco zajęciem) przełożenie papierów zgodnie z sugestią ekspertów. Wydaje mi się,że jeśli robisz coś sensownego,nie powinno być dramatem pokazanie tego.
Choć uważam,że zasady awansu są dalekie od doskonałości, nie wydaje mi się ,żeby rzetelnie pracująca osoba miała kłopot ze sprostaniem stawianym wymaganiom. Problem oczywiście z tymi, którzy niewiele robiąc, osiągają to samo:) Ale to tak samo jak z tymi,którzy po prostu pracują ,bo widzą w tym sens ,a wynagradzani są tak samo ,jak ci, ktgórzy się nie wysilają,bo po co. Jak zauważył Gospodarz- jesteśmy różni-myślę,że tak zróznicowani,jak społeczeństwo,którego jesteśmy reprezentacją( My z niego wszyscy:)
jestem w trakcie stażu na mianowanego – Nuwanda i askesis mają rację, taki awans to skupianie się na segregatorze i papierkach, jutro jadę na kolejne niewiele – poza papierkiem do kolekcji – wnoszące szkolenie. Obecnie nic mnie nie motywuje. W mojej obecnej szkole są stalinowskie metody pracy – terror, co zrobisz gdzie pójdziesz – gmina mała 🙂 Straszny ze mnie konformista, nie wiem jak długo wytrzymam, bo czuję się źle – uwłaczają mi takie warunki pracy.
Nie we wszystkim się zgadzam z Gospodarzem, ale wart uwagi wydaje się sposób rozdawania dodatków i motywowania – w moim przypadku mam go w… – wolę być wcześniej w domu i mieć więcej czasu dla rodziny niż wygłupiać się dla paru złotych.
Matematyka filozoficzna Pana Dariusza Chętkowskiego sprawdziłaby się wtedy, kiedy realny okazałby się socjalizm idealistyczny, czyli nigdy. A jako, że jego wywód nosi znamiona Nowego Wspaniałego Świata na wyciągnięcie ręki, wydaje się słuszna tym, którzy do zawodu trafili przypadkiem, nieobeznani z zasadami nauczycielskiego zarobkowania, przez co są sfrustrowani m.in. ich wysokością. Motywowanie poprzez rozbudzanie chciwości pedagogów nie jest najlepszym sposobem zachęcania do lepszej pracy. Proszę zwrócić uwagę, że paralelnie do wprowadzenia stopni awansu zawodowego, gwałtownie obniżał się poziom umiejętności uczniów w skali kraju, mierzony raczej obiektywnymi kryteriami.
Spomiędzy wierszy powyższej notki może wyzierać inna prawda. Czyżby Pan Dariusz odczuwał pierwsze oznaki wypalenia zawodowego lub zwyczajnie popadł w wyjaławiającą rutynę zawodową i brakuje mu bodźców?
Ja też kiedyś myślałam, że jak rynek decyduje, to wybiera lepsze produkty (w naszym przypadku szkołę). Niestety, rynek wybiera gorsze ale tańsze. Tańsze mleko, mięso, chleb itd. wyparły lepsze, ale i droższe. W wielu regionach kraju już się nie kupi lepszych produktów, bo nie ma na nie zbytu. Wiele małych przetwórni padło, powstały molochy. Kury zamiast na podwórku, żyją w klatkach.
Wszyscy znawcy i reformatorzy szkoły!
Możecie wylać dziecko z kąpielą!
To w szkole społecznej dyrektorka kopiowała testy – bo test po ostatniej klasie to obecnie miernik jakości szkoły.
Prywatny właściciel przede wszystkim chce zarobić. Jeżeli może kosztem jakości – zrobi to.
”20 proc. – wyniki z egzaminów zewnętrznych, 10 proc. – osiągnięcia uczniów w konkursach i olimpiadach” Uczę muzyki w małym mieście. Żadnych egzaminów ani konkursów tu nie ma. Czasem jakiś wokalny konkurs, ustawiony zresztą. Poza tym jeśli chodzi o opinie przedmówców na temat prywatyzacji, uważam, że jeszcze do tego nie dojrzeliśmy. Rodzice często wolą dobre oceny od wysokich wymagań. Do czego to prowadzi? Co do celów i skutków awansu oraz całej tej biurokracji zgadzam się. To jedno wielkie dno. Pozdrawiam.
Ani rząd ani tym bardziej samorządy nie zamierzają wykładać więcej środków na oswiatę.Nie ma takiej woli politycznej i nie będzie,jeśli obecnie działające partie będą o tym decydować. Wszelkie więc pomysły mające zmotywować nauczycieli do pracy nie mają szansy powodzenia.Już teraz nauczyciel ,który dobrze wykonuje pracę w ramach 40-godzinnego czasu pracy powinien zarabiać tak,aby nie wstydzić się pokazać swojego paska z wypłatą .Nauczyciel dobrze pracuje,jeśli ocena dyrektora jest pozytywna.Tego się powinniśmy trzymać.Mamy przecież system,w którym dyrektor powinien okresowo oceniać nauczyciela i złych nauczycieli po dwukrotnej negatywnej ocenie zwolniać. Dla pozostalych ,wyróżniających się ,wybitnych nauczycieli na premie musiałyby się znaleźć dodatkowe środki. Jeśli rząd,związki i samorządy wyobrażają sobie ,że w ramach istniejących środków można wymysleć motywujący nauczycieli system ,to jest śmieszne.Wyglądałoby to tak,że w ramach tych samych środków jeden z nauczycieli dostaje na pokaz premię 1000 zl, na którą zrzuca się 10 innych nauczycieli otrzymujących do tej pory po stówce motywacyjnego.Co się zmieni dla tych ok.90% nauczycieli.Nic,klepię tę samą biedę co przedtem .W ramach tych środków,które są,dyskusja o motywowaniu nauczycieli jest niepoważna.Zaproponowany przez Gospodarza pomysł oceny nauczycieli będzie rodził różne patologie. „Zabawnie” bedzie np.wyglądać ocena nauczyciela z dużym stażem ,a i z małym też , dokonana przez wicedyrektora ,który sam ma stażu 3 lata i przez dyrektora,który nigdy w szkole nie pracował i nie ma wykształcenia pedagogicznego,ale został powołany na to stanowisko przez samorząd.Ile lat po powołaniu na stanowiska dyrektorskie musieliby się uczyć je sprawować,aby ich oceny były rzetelne? Przykłady można mnożyć.
Zamiost awansu zwinkszyć stażowe. Ten awans to i tak pic na wodę. Po kilku latach pracy to trudno powiedzieć w czym jest lepszy dyplomowany od kontraktowego, a różnica w pensji dość spora.
Papirologii w awansie już prowie ni mo. Kumpyla robiła mianowanie i wszystkich papiórów miała w 4 koszulkach. Dyplom, łopinia łopiekuna, łopinia dyrektora i sprawozdanie na 10 stron, winc jok ktoś opowioda o biurokracji to abo kłamie abo nie zno przepisów.
Zamiost prywatyzować szkolnictwo lepiej je skumercjolizować. Bon łoświatowy zamiost dawoć gminom łoddawoć bezpośrednio w ręce rodziców. Niech łoni decydujo kogo zatrudniać, nie derektor, który jest kuzynem wójta i ma trzech śwagrów w szkole, a bratanica czeko na etat to się panią Jadzię wykopyrtnie.
parkerze,
nauczyciele nie dostoli w tym roku podwyżki. Telewizjo kłamie.
Krzysiek Majda
Nie wiem jak po Twojemu jest masz rację, ale masz.
Telewizji mało oglądam, ale czytałem że z obiecanych na przyszły rok 10% rząd ma dać 7%
Jak jest w tym roku, a jak miało być, nie wiem.
Na miejscu rządu nie dał bym nic.
Powiązał bym podwyżki z rezygnacją z przywilejów których tak mało zostało.
Na edukację składa się całe społeczeństwo i nie widzę powodu żeby nauczyciele mieli inne prawa od osób wykonujących tę samą pracę, a nie objętych Kartą Nauczyciela.
Koniec z przywilejami górników,milicjantów,wojskowych,związkowców i innych grup zawodowych.
Za pracę należy się płaca, a nie przywileje.
Jak są przywileje to brakuje na płacę, bo przywileje drogo kosztują.
Żeby budżet dał jednym, to wcześniej musi zabrać drugim.
Warto żeby wreszcie wprowadzić lekcje ekonomi w szkołach.
Nie tylko dla uczniów
Troszkę się zdenerwowałem czytając wypisy, zatem kilka uwwg.
Szanowny Gospotarzu! Samorządy mogą różnicować płace. To one decyduja o dodatkach, nagrodach a nawet mogą podnieść płacę zasadniczą. Zatem niech doceniają, nie ma przeszkód.
Parkerze! Uczeń w szkole prywatnej nie jest dyskryminowany finansowo. Szkoła prywatna uzyskuje subwencję oświatową. Wymiar subwencji taki sam jak w szkole publicznej.
Agat.tas! Wystarczy jedna ocena negatywna i stosunek pracy nauczyciela wygasa. Nauczycielowi pozostaje odwołać się do sądu pracy.
Krzysiku Majdo! Nie trzeba składać teczek na stopień nauczyciela mianowanego, natomiast na dyplomowanego tak.
Pozdrawiam wszystkich i życzę wielu miłych chwil w nowym roku szkolnym.
Do parker
O jakich ty przywilejach mówisz???Na calym(!) świecie nauczyciele maja pensum na poziomie 18-27 godzin(to ostatnie w nauczaniu elementarnym) bo do lekcji się trzeba przygotowywać, klasówki sprawdzać etc.Na całym świecie mogą i mogli przechodzić na emeryturę wcześniej bo szkoła nie biuro, a dzieci spuszczone na moment z oka mogą sobie i innym krzywdę, nauczyciel od pewnego wieku (roznego u rożnych ludzi) nie nawiąże już kontaktu z uczniami, 65 letnia nauczycielka WF nie zrobi raczej skoku przez kozla;-)…..Szkoła nie jest biurem ani salą wykładową, a uczeń nie jest segregatorem.Na dodatek w Polsce opieka medyczna jest o wiele gorsza niż w krajach rozwinietych i raczej się pogarsza niż poprawia
Kolega, pracownik firmy prywatnej- komórka służbowa, nielimitowany urlop na dokształcanie, możliwość korzystania z firmowego sprzętu do spraw osobistych, bonusy w postaci dwukrotnie dłuższych wyjazdów służbowych finansowanych przez firmę (kilka dni na sprawy firmy, kilka na zwiedzanie i atrakcje), koleżanka ma premie, telefon służbowy, szkolenia organizowane przez firmę, pracownicy pobliskiego supermarketu mają dodatkowy pakiet zdrowotny, ubrania służbowe+ pranie, zniżki na zakupy… Przepraszam, czy to nie są przypadkiem przywileje, za które wszyscy płacimy w wyższych cenach produktów/usług? Przykłady można mnożyć.
Szkoła prywatna? Trzykrotnie wyższe zarobki? Owszem, znam takową, miesiąc nauki 600 złotych. Zapewne każdego Kowalskiego na taką szkołę stać. Warunki dla nauczycieli świetne, zdyscyplinowani, uprzejmi uczniowie, gnający do nauki. Z takiej placówki nie chce się wychodzić.
Jeżeli takie szkoły mają istnieć- proszę bardzo. Warstwa średnia i biedota zadowoli się ewentualnym nauczaniem w wykonaniu rodziców. Ewentualnie ucieszą się banki, które będą oferować wieloletnie pożyczki na sfinansowanie podstawowej edukacji.
Znam też szkoły, w których nauczyciele otrzymują takie samo wynagrodzenie, zaś poziom dyktowany przez rodziców już nawet nie jest zły, jest tragiczny. Jeżeli uzmysłowi się i to, że za tak żałosne efekty rodzice płacą ciężkie pieniądze- to nie tragizm, to nie żałość- to kabaret.
W sumie, to radość sama w takiej szkole pracować. Z góry honoruje się idiotyczne pomysły rodziców warchołów, wiedząc, że nie poniesie się odpowiedzialności za skandalicznie niski poziom nauczania- w końcu realizowało się wizję rodziców, czego sami wymagali.
Tyle że… zaraz, mamy zatrzęsienie uczelni prywatnych, ile z nich rzeczywiście zasługuje na dobre imię? Czy dlatego, że prywatne, to całkowicie odcięły się od problemów państwowych jednostek? Zakwitł wysoki poziom, świetne efekty, a pracodawcy cieszą się niezmiernie mając rzesze fachowców do zatrudnienia?
Co do wynagrodzenia- trudno w takim ‚przedsiębiorstwie’ jak szkoła wymyślić sensowne rozwiązania, zdecydowanie brakuje drabiny, po której można piąć się w górę. Jedyne rozwiązanie widzę w dodatkach motywacyjnych. Koleżanki w firmie pracowały dwa miesiące na maksymalnych obrotach. Otrzymały kilkunastoprocentowe premie na okres kilku miesięcy. Rzecz powinna wyglądać podobnie i w wypadku dodatków. Z tym że najważniejszym kryterium powinna być wartość dodana. Konkursy? Tzw. elitarne szkoły mają olimpijczyków na pęczki. Pytanie brzmi czy to zasługa szkoły, czy też domu, który odpowiednio przygotował mentalność dziecka i dał odpowiednie podstawy. W niektórych znanych mi szkołach sukcesem jest to, że uczeń z patologicznej rodziny przestaje wagarować, nie wdaje się w bójki i zalicza pały. Co jest ważniejsze, co zostanie lepiej wykazane w wartości dodanej- zmiana degenerata w słabego ucznia, czy też świetny uczeń, który staje się olimpijczykiem? Co wymaga większego wysiłku i starań? Co da więcej korzyści społeczeństwu? Tylko wartość dodana, gdyż ta najbardziej uwzględnia wkład i wysiłek nauczycieli włożony w danego ucznia. Konkursy? Pstryknę palcami i mam kilku chętnych. Namówić dzieciaka zrodzonego z rodziców degeneratów do pracy ze mną- to już sztuka. Efekt jest bardziej spektakularny w wypadku pierwszym, bardziej istotny jednak w drugim.
Oczywiście nie zmieni to faktu, że samorządy wolą wydać na pokaz fajerwerków, fontanny czy pomnik, niż na dodatki dla nauczycieli. Pytanie brzmi, czy wraz ze sprywatyzowaniem szkoły coś się zmieni? Jedna ze szkół społecznych chwaliła się tym, że nauczyciele zgodzili się w niej pracować za pół darmo, gdyż „dzieci są najważniejsze, a potem własne korzyści”. Powiem tak, gdy rzecz dotyczy szkoły prywatnej, to „najważniejsza jest moja korzyść, jak cię nie stać, to twoje dziecko mnie nie interesuje, gdyż jestem na tym stratna”. Czegoś takiego jednak nie oczekuje nikt, kto woła o prywatną edukację.
Późno już, czas spać.
Ja myślę, że każdy powinien w 18 urodziny otrzymywać szczęki albo talon na założenie sklepu. Jak ktoś będzie chciał zostać inżynierem to zawsze może emigrować. Z przedstawicieli nauk teoretycznych, to chyba tylko Roger Penrose znalazłby zatrudnienie.
1
Robię właśnie „awans” na mianowanego i uważam, że jest to jedna wielka bzdura. Czy ktoś widział urzędnika, pracownika banku czy innego „umysłowego”, który przychodzi do domu po pracy , siada za klawiaturą i pisze co dziś robił w pracy, dokumentuje, zbiera kwity i potwierdzenia ma każdą pierdołę? A my właśnie się tak „awansujemy”.
Moja znajoma pracuje w ZUSie i bez gromadzenia teczek przeszła już trzy stopnie awansu i zarabia 2x tyle co ja + premia.
2
Jeśli ktoś uważa, że zarabiamy bardzo dobrze (i to jeszcze pewnie za nic) zapraszam na lekcję z moją ulubioną 3E gimnazjum. Zobaczy wtedy za co biorę pieniądze. (Choć w ich przypadku są to i tak prawdopodobnie pieniądze wyrzucone w błoto.)
3
Jestem za większą konkurencją w edukacji – na zasadzie dobrzy zostają a słabi odchodzą, ale co do prywatyzacji to bym się zastanowił. Czy słyszał ktoś o kraju na świecie, w którym sprywatyzowano szkoły? Jakie ten kraj ma wyniki kształcenia? A orędowników prywatyzacji wszystkiego odsyłam do lektury na temat casusu prywatyzacji sieci wodociągów w Wenezueli (czy też Boliwii, bo dokładnie nie pomnę).
4
A tak a propos, panie Mirosławie S, a dlaczego niby policja to ma być państwowa? Prywatne agencje ochrony budzą w Panu jakiś wewnętrzny sprzeciw? A czy pomyślał Pan, czy będzie Pana stać na prywatną szkołę dla swoich dzieci? A czy Pan nie ukończył przypadkiem szkoły, a może i studiów, państwowych? To może czas już spłacić dług społeczeństwu, co?
Pozdrawiam,
tom
A … jeszcze jedno mnie się nasunęło.
Czytam w GW, Rz i innych dziennikach, że nauczyciel ma pensję zasadniczą + „kilkanaście dodatków”. Czy ktoś może mnie oświecić co to są za dodatki, bo ja mam 2, a chciałbym więcej.
Najważniejsze przy ocenie pracy nauczyciela to moim zdaniem wypracować narzędzia (kryteria, procedury) oceniania, by ocena nie zależała od osoby oceniającej (dyrektora) tylko była całkowicie ‚w rękach’ nauczyciela.
S-21
Każdemu się wydaje że jego praca jest wyjątkowa.
Górnikowi,bo się naraża i pod ziemią pracuje,rolnikowi bo na ziemi i ceny w skupie za niskie, żołnierzowi,bo służy, policjantowi bo w stresie,przedsiębiorcy bo własne pieniądze ryzykuje itd.
Uważam że każdy sam decyduje o tym jaki zawód wybiera.
Na wybór, wpływa wiele czynników i nie miejsce tu, żeby je omawiać.
Uważam że po to ludzie pieniądze wymyślili, żeby w nich wyrażać wartość towarów i pracy.
Uważam że nauczyciele powinni być wysoko wynagradzani, bo to bardzo ciężka praca.
Tyle że na zasadach ogólnych.
Nie chcę się wypowiadać na temat pensum.Wiadomo, że do lekcji trzeba się przygotować,sprawdziany sprawdzić itp
Moim zdaniem to wszystko powinno być robione w miejscu pracy.
Dom jest od mieszkania a nie od zajmowania się sprawami zawodowymi.
Do szkoły nauczyciel powinien przychodzić na 8 godzin i tyle.
Ile z tego czasu powinien poświecić na pracę dydaktyczną? To by się okazało.
„nauczyciel od pewnego wieku (roznego u rożnych ludzi) nie nawiąże już kontaktu z uczniami, 65 letnia nauczycielka WF nie zrobi raczej skoku przez kozla;-)”
No właśnie,różnego u różnych ludzi.Od tego są komisje lekarskie które powinny o tym decydować, a nie na wszelki wypadek wszyscy na wcześniejszą emeryturę.
Co do skoku przez kozła, to moim zdaniem nie musi skakać, żeby prowadzić ciekawe lekcje wf.
Z drugiej strony wiele osób po 65 skoczy.
Zatrudnianie nauczycieli na ogólnych zasadach pozwoliło by na podniesienie zarobków, podniesienie prestiżu zawodu,skończenie w końcu z negatywną selekcją do zawodu.
Konkurencja między szkołami też moim zdaniem wpłynęła by pozytywnie na podniesienie poziomu edukacji.
Ps.Nauczyciel dopiero w pewnym wieku może nawiązać kontakt z uczniami.
Wydaje mi się że w tym zdaniu jest tyle samo prawdy co w Pańskim.
beaa pisze
„Niestety, rynek wybiera gorsze ale tańsze. Tańsze mleko, mięso, chleb itd. wyparły lepsze, ale i droższe.”
Skąd ta pewność?
Tak się dzieje we wczesnej fazie kapitalizmu – Ilość.
Wraz z rozwojem i bogaceniem społeczeństwa ludzie bardziej skłaniają się ku Jakości
Dlatego Bon edukacyjny jest ciekawym pomysłem na konkurencję pomiędzy placówkami.
Z wpisów tego forum sądzę, że jest koniecznością aby rozruszać skostniały i „kastowy” system wynagradzania i motywacji w edukacji
W końcu klient będzie beneficjentem a nie petentem.
W szkole mojej siostry jest 1( słownie jeden) komputer i pokój nauczycielski( kanciapa z 6 krzesłami- więcej nie wejdzie)- ciekawe jak w takich warunkach wygladałoby to siedzenie w szkole po 8 godzin i przygotowywanie sie do pracy na dzień nastepny.
asik
W tych warunkach szkoła nie powinna funkcjonować.
Co to za argument przeciw reformie
Miś Yogi
Bon edukacyjny jest już sprawdzony w wielu państwach i wszystkie, które go wprowadziły albo już się wycofały, albo kombinują jakby się wycofać. To nie działa i przekonywanie pani Hall, że jednak działać będzie nie pomoże.
Patrzmy na innych i uczmy się od tych, którzy mają sukcesy. Że będziemy kopiować czyjeś pomysły? Jak dobre to ja nie widzę przeszkód.
Pozdrawiam,
tom
W dzisiejszej GW (nr 211/09 s.21-22) jest rozmowa z dr. M. Herbstem:
„(…) z bonami wiąże się raczej zagrożenie misji wyrównywania szans dzieci z różnych środowisk.
(…) Takie zjawisko obserwujemy np w Chile, które jest krajem o największym doświadczeniu we wdrażaniu systemu bonowego w skali całego systemu edukacji.
Wyniki badań pokazują, że bony nie spowodowały tam ani znacznej poprawy, ani pogorszenia przeciętnych osiągnięć uczniów.
Spowodowały za to odpływ dzieci o wysokim statusie społeczno-ekonomicznym do szkół prywatnych, przy drastycznym obniżeniu poziomu w szkołach publicznych.(…)”
Krzysiek Majda
,,Zamiost awansu zwinkszyć stażowe. Ten awans to i tak pic na wodę. Po kilku latach pracy to trudno powiedzieć w czym jest lepszy dyplomowany od kontraktowego, a różnica w pensji dość spora.
Papirologii w awansie już prowie ni mo. Kumpyla robiła mianowanie i wszystkich papiórów miała w 4 koszulkach. Dyplom, łopinia łopiekuna, łopinia dyrektora i sprawozdanie na 10 stron, winc jok ktoś opowioda o biurokracji to abo kłamie abo nie zno przepisów.”
Jasne. Tylko wiele zależy od widzimisie dyrekcji. U mnie w czerwcu opócz tych papierków zażadał dyro opasłą teczkę do swojego gabinetu. Nie pomogły moje zapytania i stwierdzenia, że nie ma takiego przepisu. Usłyszałem tylko, że chce tak udokumentowywać sie przed kuratorium”
Więc przepisy sobie dyrekcja sobie. A jak coś się nie podoba to won ze szkoły. Tak więc jest to druga strona medalu.
Osobiście proponuję motywować NAJLEPSZYCH – źli nauczyciele nie powinni byc pozbawiani dodatku a po prostu zwalniani. Nie widzę powodu dla którego ponad 1/5 nauczycieli ma się „motywować” – uważam że ten dodatek powinien być nagrodą dla tych którzy cos osiągnęli i pobudzać innych by wspięli sie na jeszcze wyższy poziom.
Przejrzyste reguły awansu – rzecz pierwszoplanowa. Podoba mi sie pomysł uwzględnienia oceny uczniów choć chyba dopiero w liceum…
@tom Dodatki są gdzieś w aktach prawnych – kiedys się do nich dokopałem z czystej ciekawości i chyba faktycznie było ich kilkanaście ale o ile pamietam raczej nie przysługiwały zależnie od woli a od warunków.
Pomysł z nauczycielem o porządnej pensji pracującym 40h w szkole bardzo mi sie podoba. Prywatyzacja znacznie mniej.
Autor pisze: „Choćby były najbardziej uczciwymi i pracowitymi osobami, bez motywacji stracą zapał i po pewnym czasie zaczną gorzej pracować.”
Czyli za pensję to już nauczyciel nie jest zmotywowany do pracy? Jak nie dołożą tej stówki średnio to on bez motywacji bidak? Nie wzleci?
„Dom jest od mieszkania a nie od zajmowania się sprawami zawodowymi.
Do szkoły nauczyciel powinien przychodzić na 8 godzin i tyle.
Ile z tego czasu powinien poświecić na pracę dydaktyczną? To by się okazało.”
TAK! Zawsze po powtarzam. Po osiem godzin dziennie w szkole – i nikt nie będzie mi wypominał, ile to ja pracuję. A pracuję po 10 godzin siedem dni w tygodniu, gdyż mam szczęście uczyć języka polskiego.
TAK! Ze zróżnicowaniem oczywiście ilości godzin dydaktycznych. Kto ma więcej przygotowywani i poprawiania – mniej godzin. Kto ma mniej przygotowywania i poprawiania – więcej godzin i obowiązków. Logiczne? Jasne, ale nie dla ministerstwa…