Tanie piwo dla uczniów

Oglądam ulotkę jednego z hipermarketów, zatytułowaną „Szkoła niskich cen”, i szukam czegoś, co przydałoby się mnie i dziecku do szkoły. Mamy sierpień, więc czas przygotować pociechę do nauki, a siebie samego do pracy. Co też interesującego zaoferuje hipermarket?

Na pierwszych stronach biurka, foteliki, lampki do czytania – wszystko to mam, więc szukam dalej. Na następnych stronach interesujący dział pt. „Modnie do szkoły”, zaraz potem fotki plecaków i tornistrów, dalej laptopy i drukarki, za nimi to, co niezbędne w szkole – piwo.

Ktoś może pomyśleć, że oferowanie piwa w ulotce zawierającej artykuły szkolne to pomyłka. Nic bardziej mylnego. Specjaliści od handlu dobrze znają najnowsze trendy albo też wyczuwają, co niedługo będzie na topie. Widzę więc, że w tym roku nie będzie wypadało chodzić do szkoły bez baterii piwa. Jeśli nawet ktoś jeszcze nie czuje tego trendu, to niech się szybko przestawi, bo zacznie trącić myszką. Ja sam, niestety omszały i staroświecki belfer, od razu nie pojąłem, że tu chodzi o kreowanie nowego wizerunku ucznia. Już miałem zawiadamiać prokuraturę, ale w końcu dotarło do mnie, że świat się zmienia i piwo w uczniowskim plecaku to norma.

Martwi mnie jednak coś innego. Otóż w ulotce widnieje fotka zestawu piwa złożonego aż z dziewięciu puszek. Sprawdziłem – taka porcja waży 5 kg, czyli sporo. Jeśli poważnie potraktujemy zalecenia rzecznika praw dziecka, aby ciężar plecaka nie przekraczał dziesięciu procent wagi ucznia, to znaczy, że poza piwem nic się już do tego plecaka nie zmieści (pusty plecak też coś waży).

Szykuje nam się zatem ciekawy rok szkolny. Jeśli hipermarket, który wypuścił opisywaną przeze mnie ulotkę, wypromuje piwo jako niezbędnik uczniów, to będę musiał inaczej odzywać się do dzieci na lekcjach. A zatem zamiast mówić: „wyciągnijcie zeszyty i zapiszcie temat lekcji”, trzeba będzie powiedzieć: „wyjmijcie piwo z plecaków i pociągnijcie sobie do woli”.

Dodam, że oferowany zestaw piwa nadaje się idealnie do szkoły. Składa się bowiem z dziewięciu sztuk, a tyle maksimum lekcji (łącznie z kołem zainteresowań) mają zwykle uczniowie – czyli po jednej puszce na każdą godzinę zajęć. Po prostu ideał. Jak powiedziałby poeta: „Spłukuję gardło haustem piwa i zabieram się do czytania klasyków”. Życie jest piękne.