Ile zarobią na rekrutacji?

Nie jestem przeciwny opłatom za rekrutację, ale Uniwersytet Łódzki przesadza w wyciąganiu pieniędzy od młodzieży. Każe sobie płacić 55 złotych za każdy kierunek, na który wpisze się kandydat na studia. Takie opłaty miałyby sens, gdyby przyszli studenci znali wyniki matur. Tymczasem muszą wybierać w ciemno. Wyniki matur będą znane najwcześniej 30 czerwca, a zapisy zaczynają się 1 czerwca w samo południe. Z tego powodu młodzi ludzie muszą zapisywać się na wszelki wypadek na wiele kierunków, ponieważ nie wiedzą, co będą mieć na świadectwie maturalnym. Nowa matura jest tak nieprzewidywalna, że nikt nie ma pewności, jak zdał.

Uważam, że takie praktyki, jakie stosuje UŁ, powinny być zabronione. A że można rekrutować inaczej, dowodzi zachowanie Politechniki Łódzkiej. Na tej uczelni płaci się raz – 85 złotych – i można wybierać dowolną liczbę kierunków (zob. tekst). Brawo!

A oto jedno z częściej powtarzanych pytań, jakie otrzymuje Uniwersytet Łódzki:

„Pytanie 18. Czy wymagana kwota jest pobierana za każdy kierunek nawet jeśli wybrane są kierunki na tym samym wydziale.

Odpowiedź: Opłatę rekrutacyjną należy uiścić za każdy wybrany kierunek niezależnie od tego, czy są to kierunki studiów prowadzone przez ten sam, czy też przez różne wydziały.”

Minister nauki i szkolnictwa wyższego ustalił maksymalną opłatę na 85 złotych (na pewne kierunki wynosi więcej, np. architekturę lub wychowanie fizyczne, gdyż trzeba zdać egzamin wstępny, więc to kosztuje), co uzasadniane jest realnymi kosztami, jakie ponoszą uczelnie podczas rekrutacji. Wychodzi jednak na to, że Politechnika Łódzka rekrutuje po kosztach, natomiast Uniwersytet Łódzki nieźle sobie dorabia na młodych ludziach. A przecież wszyscy powinni mieć równy dostęp do edukacji, tymczasem niezamożni wybiorą na UŁ jak najmniej kierunków, aby rodziców nie narażać na koszty, a lepiej wyposażeni w kasę tyle, ile dusza zapragnie. Bogaci mają większe szanse, że trafią na właściwy kierunek, tj. odpowiedni do wyników matury, i zostaną przyjęci.

Uważam, że rekrutacja powinna być prowadzona dwuetapowo. Etap pierwszy realizowany byłby przed ogłoszeniem wyników matur i nie wiązałby się z żadnymi kosztami ze strony kandydatów. Etap drugi następowałby po dostarczeniu świadectwa maturalnego i wiązałby się z obowiązkiem wniesienia opłaty za rekrutację. Znając wyniki własnej matury, młodzież miałaby szansę wycofać się z pewnych kierunków i pozostać tylko przy tych, na które ma szanse się dostać. Wymuszanie od młodych ludzi, aby wybierali w ciemno i płacili za każdy kierunek to bandytyzm. Najpierw należy ogłosić wyniki matur, a potem pobierać opłatę za rekrutację.