Czy jesteśmy gotowi?

Jeśli związki zawodowe nas nie uratują, trzeba będzie zmienić styl pracy. Nie można pracować w takim samym stylu, gdy ma się do przepracowania tylko 25 lat albo aż 40. Czym innym jest bieg sprintera i długodystansowca. Obecnie liczni nauczyciele zachowują się jak sprinterzy. Dają z siebie wszystko w pierwszych latach pracy, wysilają się ponad miarę, aż nagle padają ze zmęczenia bądź przeżywają tzw. wypalenie zawodowe. Nie przewidzieli, że do pracy chodzi się wiele lat i zdrowia musi wystarczyć aż do emerytury. Bez odpowiedniego planowania łatwo o wypalenie zawodowe. Nieraz widziałem, jak najwięksi zapaleńcy stawali się okropnymi wypaleńcami. A przecież wystarczyło się oszczędzać.

Bardzo bym chciał mieć te same przywileje, co moi starsi koledzy – czyli emeryturę w sile wieku biologicznego. Niestety, muszę też brać pod uwagę inny los, czyli konieczność przepracowania o wiele dłuższego okresu, niż zakładałem. Swoje siły rozłożyłem na 25 lat aktywności zawodowej (plus kilka lat, gdybym okazał się silny jak byk albo też trafił mi się stołek dyrektorski na stare lata). Teraz jednak trzeba brać pod uwagę sytuację, że będę musiał swoje siły witalne rozłożyć na nieporównywalnie dłuższy odcinek czasu. Nie będę mógł zatem tak samo pracować. Muszę mieć struny głosowe sprawne przez 40 lat, a nie 25, także umysł musi być w formie bardzo długo. Tak samo oczy i uszy. Muszę widzieć i słyszeć w całym okresie mojej pracy, inaczej uczniowie mnie zniszczą. Trudno się bowiem spodziewać, że nowe pokolenia będą szanować seniorów i ich ułomności.

Jeśli przywileje emerytalne zostaną zlikwidowane, musimy natychmiast ustalić – w porozumieniu z psychologami i lekarzami – na jakich obrotach mamy pracować, aby zachować formę i dobre zdrowie do starości. Nauczyciele, którzy nie liczą się ze swoim zdrowiem, tylko tyrają dla dobra uczniów, niech się opamiętają. Co będą sobą reprezentować dla następnych pokoleń? Społeczeństwo domaga się, abyśmy pracowali przez pół wieku i to w dobrej formie. Trzeba będzie zmienić bieg, przerzucić czwórkę na trójkę i jechać zdecydowanie wolniej.