Kto załatwi nauczycieli?

Nauczyciele rozglądają się za cudotwórcą, który załatwi nam lepszą płacę i pracę. Czy będzie nim Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego, czy Stefan Kubowicz, szef oświatowej „Solidarności”, a może Lech Kaczyński, prezydent Polski? Może któryś z posłów coś dla nauczycieli załatwi? A może ulitują się nad nami senatorowie? A może biskupi? Pilnie potrzebny bohater, który nas osłoni i ochroni.

Trwa rozliczanie wszystkich, którzy nie ocalają nauczycieli. Rozliczany jest Broniarz, rozliczany Kubowicz. Za chwilę będziemy rozliczać różnych posłów i senatorów, a potem samego prezydenta, prymasa i Matkę Boską Częstochowską. Katarzynę Hall i Donalda Tuska już rozliczyliśmy i spisaliśmy na straty.

Gdy tak będziemy rozliczać innych za to, że nam nie załatwili lepszego życia, nawet nie zauważymy, jak nas ktoś załatwi. Podejrzewam, że od tego całego rozliczania Broniarzowi,  Kubowiczowi, różnym posłom i senatorom, a także samemu prezydentowi już się odechciało wysilać. Robią swoje, ale pewnie nic ponad siły. Takie tam od do. Wątpię, aby zdecydowali się dawać z siebie wszystko, a nawet więcej. Bo też ile można wysilać się dla tych, którzy tylko wymagają, żądają i oczekują. Nawet najwierniejszemu i najbardziej wytrwałemu sympatykowi nauczycieli bokiem już wychodzi to ciągłe narzekanie nauczycieli, że ten czy tamten miał załatwić, ale nie załatwił, np. wcześniejszych emerytur czy olbrzymich podwyżek pensji.

Nie ma się co łudzić, że ktoś nam coś załatwi. Guzik nam załatwi i już. A jak będziemy tylko ludzi rozliczać za to, że czegoś nie zrobili, to sami się załatwimy i to na szaro. Gdy więc już nie będzie Karty Nauczyciela i nie będziemy mieć już żadnego przywileju zawodowego, to wtedy miejmy pretensję do siebie. Zamiast wspierać osoby ze związków zawodowych czy innych ludzi, którzy z nauczycielami sympatyzują, my każdego rozliczamy, że zrobił za mało. Sprawa z emeryturami czy podwyżkami jest bardzo trudna – rozliczanie i ciągłe pretensje wobec działaczy związkowych to nic innego jak kopanie dołka pod samym sobą i podpiłowywanie gałęzi, na której wszyscy siedzimy. Załatwiamy się sami, że aż przykro patrzeć.