W nagrodę za dobrą naukę

Skończył się rok szkolny, więc trzeba dzieci nagrodzić za dobrą naukę. Jeśli rodzice są pomysłowi, nie ma problemu. Gorzej, jeśli nagroda ogranicza się do wręczenia określonej sumy pieniędzy. Niech dziecko samo wymyśli, na co je chce wydać. Niech zrealizuje marzenia.

Nie chcę generalizować, gdyż co dziecko, to inne marzenia. Jednak nie można zaprzeczyć temu, że sporo niepełnoletnich osób marzy, iż w końcu zażyje narkotyki. Dzieci chcą sprawdzić, jak to jest być na haju. Tyle się w szkołach mówi o tych strasznych narkotykach, że mimo woli wywołuje się zainteresowanie nimi. Pamiętam zresztą jak moja koleżanka – osoba po pięćdziesiątce – po kilku lekcjach, które przeprowadziła o narkomanii, nie wytrzymała i nabrała ochoty na to, przed czym tak usilnie przestrzegała. To normalny odruch mieć ochotę na zakazany owoc.

Przed wakacjami mieliśmy obowiązek przeprowadzić z uczniami lekcje ostrzegające przed narkotykami, alkoholem, seksem i innymi niebezpieczeństwami, jakie czyhają na dzieci w wolne dni. Jeśli jakiś wychowawca za bardzo się rozpędził w ostrzeżeniach, mógł mimo woli wywołać zainteresowanie. Uczniowie mogli pomyśleć, że są już w tym wieku, kiedy to zwykle bierze się narkotyki, pije alkohol i uprawia seks. Potem starzy dali pieniądze na wakacje i zasugerowali, aby spełnić marzenia. O czym zatem marzę? A o czym powinienem marzyć? O czym marzy większość ludzi w moim wieku? A przed czym ostrzegał wychowawca? A co robią koledzy? Na co wydają swoje pieniądze?

W nagrodę za dobrą naukę zabieram córkę na Suwalszczyznę. Dziecko ma trzy lata, więc ze mną pojedzie. Czy za parę lat będę musiał po prostu dać jej pieniądze i marzyć, aby nie wydała ich na narkotyki? Pamiętam, jak Tomasz Piątek, autor m.in. „Heroiny”, powiedział moim uczniom (byłem na spotkaniu z autorem), że w Polsce jest śmiesznie prosta droga do narkotyków. O szczegółach nie będę pisał, aby nie zachęcić.