Certyfikat czy cyrograf?

Kurs doskonalenia zawodowego czy uzyskania kwalifikacji może być traktowany jako przychód pracownika i obłożony podatkiem. Próbuję się rozeznać w przepisach, ale już włosy stają mi dęba. Jeżeli pracodawca skieruje pracownika na kurs i za niego w całości bądź częściowo zapłaci, to co ma do tego urząd skarbowy? Otóż ma. Pracownik zapłaci podatek od przychodu, chyba że instytucja szkoląca ma akredytację MEN. A więc tu jest pies pogrzebany. Teraz wszystkie instytucje szkolące, bez względu na zakres szkolenia (identycznym przepisom podlega kurs komputerowy i kurs obsługi maszyn budowlanych), są zmuszone zabiegać o akredytację MEN. Inaczej nikt nie będzie się u nich szkolił, bo kto chce płacić podatek od kursu. Jednak wiele instytucji takich akredytacji nie ma, a ja przy wyborze kursu nigdy nie sprawdzałem, czy firma ma akredytację MEN czy też nie.

Mam parę certyfikatów, ale teraz mogą one okazać się cyrografami, za które przyjdzie mi płacić daninę państwu. Liczę tylko na to, że prawo nadal nie działa w Polsce wstecz (urzędy skarbowe otrzymały stosowne instrukcje w końcówce grudnia), chociaż, z drugiej strony, nic nie słyszałem o nowelizacji ustawy o podatku dochodowym, więc może ten przepis jest stary, tylko nie był egzekwowany. Wszystko możliwe.

Osobom planującym szkolenie się radzę zasięgnąć informacji w stosownym urzędzie skarbowym. W moim na razie zapoznają się z przepisami, więc muszę jeszcze trochę poczekać na wydanie opinii. Nie będę się rozpisywał o tym, jak bardzo korupcjogenne jest wymuszanie na instytucjach szkolących akredytacji MEN. Mam nadzieję, że niepotrzebnie się martwię, bowiem ustawodawca miał czyste intencje. A jednak diabelskie myśli mnie nie opuszczają. Chyba sam Mefistofeles maczał w tym palce.