Godni niepowodzenia

Podobno nauczyciele mają tak wysokie poczucie własnej godności, że nie wyobrażają sobie, aby mogli strajkować. Niegodny ich profesji wydaje im się nawet protest w formie marszu ulicami Warszawy. W ogóle wychodzenie na ulice jest niegodne, zaś przerywanie lekcji w ramach walki o wyższe płace to już całkowity brak godności. Takimi oto bzdurami próbuje się nas przekonać, abyśmy siedzieli cicho i z założonymi rękami. Zdaniem polityków godna nauczycieli jest tylko bezczynność i czekanie na mannę z nieba.

Doprawdy nie mam nic przeciwko temu, aby obecne pokolenie nauczycieli przeszło do historii jako najbardziej niegodziwa grupa zawodowa, byleby tylko skończyła się pauperyzacja tego zawodu. Jeżeli ktokolwiek wymaga poświęcenia od jakiejś grupy zawodowej, niech sam stanie się członkiem tej grupy i zacznie się wzorcowo poświęcać. Mówienie innym grupom zawodowym, co jest dla nich godne, a co nie jest godne, to hipokryzja. Chodźcie uczyć, a wtedy pogadamy o godności nauczycieli.

Uczę literatury, zwracając uwagę na bohaterów niepowodzenia. Godna takiego literackiego bohatera jest walka, a następnie oddanie życia w słusznej sprawie. Takiej godności pewnie się oczekuje od nauczycieli – aby ginęli w imię szlachetności swej profesji. Nie zamierzam poświęcać swojego życia, nie zamierzam polec w sali lekcyjnej, ani też nie zamierzam dręczyć się w czterech ścianach własnego mieszkania. Nie dam sobie wmówić, że nauczyciel to tak szlachetny zawód, że godzien jest tylko poświęcenia i niepowodzenia. Godnie i szlachetnie będziemy maszerować w Warszawie, a jeśli trzeba będzie, to nie uchybimy nauczycielskiej godności, rzucając, co trzeba, w kogo trzeba. Kupą, koleżanki i koledzy, kupą, niech im nasza nauczycielska godność śmierdzi i bokami wychodzi!