Sprytni i sprytniejsi
Jak nie można przeskoczyć nad poprzeczką, to trzeba skoczyć pod nią i też będzie dobrze. Przeczytałem na stronie „Głosu Nauczycielskiego”, że nauczyciele i literaturoznawcy (ciekawe jacy?) oraz Polska Izba Książki zaapelowali do MEN, aby nowe pozycje z kanonu lektur szkolnych nie pojawiały się na maturze. W ten sposób uda się obejść głupie prawo, bowiem oficjalnie lista lektur będzie nowa (wg zmian wprowadzonych przez dwóch poprzednich ministrów), natomiast nieoficjalnie będziemy pracować po staremu. Podobno ministerstwo i CKE są przychylnie nastawione do tej prośby.
Ja o nic takiego nie proszę! Jeśli kanon jest gów…, za przeproszeniem, a jest, to zmieńmy kanon, a nie kombinujmy. Zdaję sobie sprawę, że wspomniana prośba to tylko rąbek tajemnicy. Przecież tak się w szkołach pracuje. Spisane wymagania i standardy są jakieś tam, zwykle bez większego sensu, natomiast i tak najważniejsze są ustne ustalenia, na co należy przede wszystkim zwracać uwagę, co będzie, a czego raczej nie będzie. Np. każdy belfer wie, że omawianie literatury staropolskiej to strata czasu, bo przecież żaden utwór z tego okresu na maturę się nie nadaje, no chyba że będziemy chcieli udowodnić, iż młodzież jest debilna. Lepiej więc ze starszych epok zrobić coś z literatury powszechnej, a omawianie polskiej zacząć od Mickiewicza. No ale to tylko ustne ustalenia, standardy są inne.
Dla kogo są pisemne regulaminy? Dla kogo standardy wymagań? Dla kogo jest kanon? Dlaczego spisujemy zasady, których nie chcemy potem przestrzegać? Robimy to chyba tylko po to, aby dokumenty ładnie wyglądały, aby było na co popatrzeć. Na piśmie to my mamy edukację niesamowicie wypasioną, ale realnie to obowiązuje system specjalnych uników, np. tej lektury nie omawiamy, bo jej nie będzie na maturze, a po tamtej epoce to się tylko prześlizgniemy, bo też nie będzie jej na maturze. Skąd to wiadomo? Z wewnętrznych ustaleń między nami. A może byśmy tak poszli krok dalej i od razu ustalili, że na maturze nie będzie 99 procent tych wszystkich anachronicznych dzieł, a jedynie… niech minister Hall poda, co zna i lubi, a my się dostosujemy.
Komentarze
Takie tradycyjne polskie „mniej więcej”… Wy mniej więcej przygotwujecie do matury, my się mniej więcej uczymy. Ale Polacy lubią się bić w pierś i krzyczeć że są świetnie wykształconym narodem, śmiać się z Amerykanów. Tylko że to czego w szkole uczy się teoretycznie a czego praktycznie to dwie różne rzeczy. Nawet jak się już czegoś naucza to i tak pewnie połowa ściągnie na teście – potem szybko zapomni i będzie się chwalić, jakie to wymagania były w szkole…
DO MKMK: a mi się wydaje, że ludzie w Polsce ściągają właśnie dlatego, że są takie wymagania (rodem z kosmosu). Gdyby materiał był ciekawy, na matematyce uczylibyśmy się, jak nie stracić w banku i jak dobrze inwestować, w kanonie lektur książki dla młodzieży, a nie dla ludzi sprzed kilku epok, to z pewnością – chociażby nawet materiału byłoby kolosalnie dużo – nikomu naet nie chciałoby się ściągać, bo każdy miałby ochotę dowiedzieć się ciekawych i PRZYDATNYCH rzeczy, przeczytać fajną książkę i pogadać o niej jak o książce, a nie słuchać na lekcji, co powinien w tej książce zauważyć.
Poczekam na taki program nauczania. Mam nadzieję, że ukaże się chociaż dzień przed moim końcem.
Matematyka to nie bankowość, ma przede wszystkim nauczyć pewnych zasad wnioskowania, które leżą u podstaw całej nauki (jak ktoś powiedział są tej nauki krwiobiegiem). Można zawrzeć w szkolnym kursie informacje o procencie składanym, jako przykład zastosowania matematyki w finansach, ale jedynie jako przykład.
Na tej zasadzie na geografii powinniśmy się uczyć jak jeździć autobusem po mieście, na biologii jak podlewać kwiatki i zakładać gumki, na religii jak klęczeć, a na wf-ie jak z piwem w ręku gapić się w telewizor, wszystko to jest niewątpliwie bardziej praktyczne i powszednie niż morena czołowa, mejoza, doświadczenie mistyczne i siatkówka…
A książki dla młodzieży powinny się znaleźć w programie, ale nie powinny go dominować. Pomijam, że nie jest dziś jasne, co to jest naprawdę książka dla młodzieży. Osobiście w liceum czytałem dużo poważniejsze i trudniejsze rzeczy niż teraz, bo pracując nie mam niestety czasu/siły na bardziej wymagającą lekturę, więc częściej sięgam po coś popularnego.
Rzeczywiście wielu rzeczy z mniej mnie interesujących przedmiotów w liceum czy na studiach już nie pamiętam, ale z perspektywy cieszę się, że były w programie, bo przynajmniej mam o nich jakieś mgliste pojęcie. Obcinanie i trywializowanie programów prowadzi tylko do ogłupiania uczniów…
„ja” -> jeśli do kanonu lektur wrzucić lekkei łatwe i przyjemne książki dla młodzieży, które z regóły niosą marne przesłanie, to społeczeńswo wyrośnie nam jeszcze głupsze niż jest teraz. Nie mówię, że to co jest teraz jest dobre, ale Polska nie po to ma historię i tradycje, żeby przez niektórych wygodnictwo o niej zapomniano. Wszak Amerykanie nawet przyjeżdżając do nas i słuchając o naszych dziejach bardzo nam zazdroszczą tak bogatej hstorii i tradycji. A „fajna książka” po to jest fajna, żeby mogła przyciagnąć bez umieszczania jej wśród obowiązkowych pozycji. I jeszcze o „zauważaniu” jak szkoła szkołą, nauczyciel zawsze wiedział więcej od ucznia. Pozwolenie więc uczniowi na interpretacyjny „freestyle”, bez jakiegokolwiek nakreślenia obszaru poszukiwań, doprowadzi do chaosu. I wszystkie matury będą na 100%, bo opinie każdy swoją może mieć… 😛
JA,
zgadzam się, że odgórne i potwornie wysokie wymagania to bzdura, chodzi mi jednak o to, że cały czas mówi się o szkole teoretycznie. Teoretycznie uczniowie umieją wszystko (jakaś prawie nikomu do szczęscia nie potrzebna mitoza czy mejoza już gdzieś wspomniana), teoretycznie religia uwrażliwia młodzież, a informatyka uczy radzenia sobie z komputerem w przyszłości. W rzeczywistości uczniowie wiedzą 1/4 tego co mają w papierach, mitoza z mejozą pieprzy im się całe życie, religia jest godziną na drwiny z księdza, a na informatyce ogląda się z nudy dziewczyny w internecie. Mówiąc czysto teoretycznie wciągamy absurdalne wnioski. Pozdrawiam
mkmk: Uważaj co piszesz. Gdyby Twoje komórki nie przeprowadzały niestrudzenie ‚prawie nikomu do niczego niepotrzebnej’ mitozy 24h na dobę, to myślę, że w niedługim czasie zostałaby z Ciebie kupka prochu. 🙂 Nie lekceważ swoich dzielnych komórek mówiąc, że robią coś bez sensu, bo się jeszcze zbuntują… Pozdrawiam.
rzeczywiście nieprecyzyjnie się wyraziłem. Oczywiście miałem na myśli wiedzę o tej mitozie, która w naszej szkole potrzebna jest mniejszości:) Pozdrawiam
Chcemy zmian, czujemy, że w polskiej szkole dzieje się nie tak, ale jednocześnie panicznie boimy się jakąkolwiek zmianę wprowadzić. A faktem zbadanym jest, że nadal cienko z zastosowaniem wiedzy w praktyce. Ja się mogę tylko wypowiadać odnośnie kanonu; konieczne jest jego zmodyfikowanie, a przede wszystkim odświeżenie interpretacji. A książka dla młodzieży nie zawsze równa się popularna i bez wartości. Tylko że ci, którzy nad tym kanonem sprawują pieczę, najczęściej nie bardzo sie orientują we współczesnym życiu literackim i jego wytworach. Słyszeli o „Brombie i innych” na przykład? Założę się, że nie. A to świetny tekst dla podstawówki jest:) Najczęściej nieomawiany jednak, bo i nauczycielka nie bardzo się orientuje;>
Obiema rękami podpisuję sie pod hlmi, zwłaszcza jeśli chodzi o matematykę. Wkurzają mnie strasznie stwierdzenia mkmk, ale cóż to nie mój blog.
m – tyczka,
cieszę się, że nie podzielasz moich poglądów.
m – tyczka,
a gdyby to był Twój blog, to co? Wyrzucałabyś komentarze które nie są po Twojej linii ideologicznej?
Gratuluje poglądów na wolność słowa 🙂
Moja linia, czy nie moja, mam prawo się wypowiadać kto mnie wkurza. Myślę, że nie tylko mnie. Jedyna nadzieja tylko w tym, że z wiekiem poglądy się zmieniają.
Ale w dalszym ciągu nie odpowiedziałaś na pytanie. Bo to, że masz prawo się nie zgadzać, czy nawet wkurzać, jest dla mnie oczywiste. Nieoczywiste jest tylko narzucanie (albo próba narzucenia) swoich poglądów jako jedynych słusznych. Przecież po to, do licha, są te komentarze, żeby wyrażać swoje zdanie! Nie oczekuj, że zawsze wszyscy będą się tylko z Tobą zgadzać.
Jadyna nadzieja w tym, że z wiekiem przybywa ludziom kultury.