Strachy na nauczycieli

Szykuje się strajk nauczycieli (29 maja), więc teraz jest pora, aby belfrów kimś lub czymś przestraszyć. Jestem trochę strachliwy, więc za każdym razem, gdy słyszę coś mocniejszego, cały drżę. Najpierw speszyła mnie wiadomość, że Solidarność do strajku nie przystąpi. Dobrze, że siedziałem na krześle, bo byłbym się osunął bezwładnie na ziemię. A tak tylko lekko zwiotczałem. Potem trochę życia we mnie wstąpiło, gdy radio podało, że koledzy z Solidarności nie będą przeszkadzać. Tak to się teraz nazywa łamistrajków – pracownicy, którzy nie przeszkadzają.

Lepszego stracha zmajstrował Roman Giertych, ogłaszając, że rodzice będą przeciwko nauczycielom, którzy zastrajkują. Nic nie mówił, że zostaną uformowane bojówki rodziców, których zadaniem będzie pacyfikowanie szkół ogarniętych strajkiem, ale między wierszami taką groźbę można było wyczytać. Nogi się pode mną ugięły, gdy o tym usłyszałem. Ostatnio widziałem ojca pewnej uczennicy, nawet mi się ukłonił, mimo że ważył dwieście kilogramów, a ja zaledwie jedną trzecią. Na samą myśl, że bojówki rodzicielskie mogłyby się składać z takich ojców, odechciało mi się strajkować. Liczę tylko, że w niektórych szkołach pracują krzepcy nauczyciele, więc pacyfikacja nie pójdzie Giertychowi tak sprawnie, jak sądzi. Może się okazać, że rodzice to za mało. Patrząc na mnie, można by mniemać, że wystarczy, ale jak spojrzeć na naszych weufistów, to jednak za mało. Chłopy to jak dęby. Jak minister nie wierzy, to zdjęcia mogę podesłać. Pomyślałem o kolegach i już się nie boję.

Zostało jeszcze kilkanaście dni, więc parę razy pewnie jeszcze się przestraszę. Na pewno pomysłów ministrowi i jego zastępcom nie zabraknie, aby nas zniechęcić do strajku. Boję się, nie będę ukrywał, że nie. Ja się boję, ponieważ nie mam żadnego doświadczenia, a koledzy się boją, ponieważ już strajkowali, więc wiedzą, czym to pachnie. Odwagi nam trzeba i zdecydowania, ale to towar deficytowy, nie wszystkim dostępny. Może być krucho. Ale nie musi.