Co się z nami dzieje?

Przeprowadza się w Polsce sporo badań wśród nauczycieli. Wynika z nich, że lubimy przemoc, borykamy się z problemami alkoholowymi, głosimy poglądy antysemickie, rasistowskie, jesteśmy ksenofobami, erotomanami gawędziarzami, szowinistycznymi męskimi świniami albo nienawidzącymi mężczyzn cynicznymi kobietami. W prasie można nieomal każdego dnia znaleźć informacje o tym, że nauczyciele spotwornieli. Strach dziecko posłać do szkoły i oddać w ręce tych strasznych psychopatów. Coraz poważniejsi ludzie zajmują się całkiem na serio analizowaniem moralności pracowników oświaty. Wczoraj chociażby opublikowane zostały badania doktora Jacka Pyżalskiego, z których wynika, że z nauczycielami jest więcej niż źle. To są chodzące mutanty, tylko patrzeć, jak zaatakują swoich uczniów.

Nie podważam jakości tych ani innych badań. Wiem dobrze, że tak jest. Nauczyciele mają takie właśnie fatalne poglądy i jeszcze gorszy sposób bycia. Nie wszyscy, oczywiście, ale wielu. Ja sam też bywam potworem i wypowiadam ewidentne bzdury, a młodzież tego słucha. Wiem jednak, że gdyby tego typu badania przeprowadzono wśród adwokatów, górników, hydraulików, inżynierów, kolejarzy, księgowych, księży, posłów, rybaków czy w każdej innej grupie zawodowej, wyniki byłyby podobne. Zastanawiam się więc, jakim prawem żąda się od nauczycieli postaw, których nie żąda się w ogóle od siebie i od swoich bliskich. Dlaczego jest tak wielkie przyzwolenie społeczne wobec wszelkiego chamstwa, a nie ma przyzwolenia, gdy chamstwo zdarzy się nauczycielowi? Co w tym złego, że nauczyciel jest typowym Polakiem? A typowy Polak, wiadomo, za całe zło obwinia Żydów, głosi, że pedał to pedał, za kołnierz nie wylewa, chwali się, ile wypił i kiedy mu się urwał film itd. Uczeń przychodzi do szkoły, patrzy na swoich nauczycieli, typowych Polaków, i czuje się, jakby ojca albo matki słuchał, takie to wszystko podobne.

Zanim zapytamy, co się dzieje z nauczycielami, najpierw zapytajmy, co się dzieje z nami wszystkimi, bo przecież nauczyciele nie biorą się z księżyca. Prawie każdy Polak ma w rodzinie jakiegoś nauczyciela. Więc ci potworni psychopaci uczący w szkołach to są po prostu nasi wujkowie, ciocie, bliżsi lub dalsi krewni, czyli swojacy.