Głupi trzydziestoletni

Zbliżam się powoli do czterdziestki, więc coraz większą sympatią darzę słowa Edwarda Dahlberga, amerykańskiego eseisty: „Kto chciałby być równie głupi jak wtedy, gdy miał trzydzieści lat?” Gdy miałem lat osiemnaście, nie musiałem pocieszać się słowami mistrzów, gdyż uważałem, że sam jestem najmądrzejszy ze wszystkich. Martwiło mnie i dziwiło jedynie to, że nie dla każdego moja mądrość jest oczywista. Wkurzałem się, że niektórzy mieli mnie nawet za głupca. Dziś wiem, że mogli mieć rację. Do trzydziestki człowiek bywa strasznie głupi.

Obecnie przychodzi do mnie wielu maturzystów, przekonanych o swej genialności, i pyta się, dlaczego nie wystawiam im na koniec roku oceny najwyższej, tzn. celującej, a taką wysoką notę postawiłem osobom zdecydowanie gorszym. Wściekli geniusze podają mi nazwiska kolegów, mówią o ich ewidentnych wadach, tłumaczą, że jestem niesprawiedliwy, bo miernoty oceniłem celująco, a ich nie. Takie argumenty uznaję za wyraz niedojrzałości, czyli głupoty. Nie cierpię, jak mi ktoś tłumaczy, że jest lepszy od koleżanki, a ma ocenę taką samą lub gorszą. Oczywiście rozumiem, że młodego geniusza drażni fakt, iż nauczyciel postrzega kogoś innego za osobą lepszą. Przyznam się, że oczernianie kolegów ma na mnie jakiś tam wpływ. Oceny wprawdzie skarżącemu nigdy nie podnoszę, ale zaczynam uważniej przyglądać się osobie, na którą naskarżono. Może rzeczywiście ściąga, może naprawdę przynosi plagiaty, może w istocie nie przychodzi na najtrudniejsze lekcje. Jad niechęci został zapuszczony i zaczyna pustoszyć mój organizm.

Niestety, głupota innych osób działa na człowieka niszcząco. Własna głupota jest przyjemniejsza, bo przecież nigdy jej nie zauważamy. Dopiero po latach zgodzimy się, że jako młodsi byliśmy po prostu strasznie głupi. Jest mi bardzo miło, że dołączę za jakiś czas do mądrych czterdziestolatków i opuszczę grono głupich trzydziestolatków. Mam nadzieję, że żaden pięćdziesięciolatek nie napisał czegoś w stylu: „Kto chciałby być równie głupi jak wtedy, gdy miał czterdzieści lat?” A niedojrzałym licealistom radzę, aby też zaczęli myśleć o sobie jako o dwudziestolatkach. Naprawdę za parę lat będzie wam wstyd, gdy wspomnicie, że w klasie maturalnej skarżyliście na swoich kolegów jak małe dzieci z przedszkola.