Medal KEN tylko dla księży

Trwa narodowa dyskusja, czy ksiądz prałat Henryk Jankowski powinien otrzymać medal Komisji Edukacji Narodowej. Głos zabrał nawet Krzysztof Skiba, który poważnie, jakby kij od szczotki połknął, wyjaśnił, że jest za. Ja tam się przyzwyczaiłem, że Skibę trzeba rozumieć odwrotnie, bo to przecież znany prześmiewca, więc usłyszałem to, co sam chciałem, czyli że jednak nie. Nie dawać! W każdym razie, jak za wyrocznię ma służyć mistrz ironii, to nabrałem ochoty, aby sięgnąć po Gombrowicza i jego słowami zapytać: „Przeciwko komu chce Giertych uhonorować księdza Jankowskiego?” No właśnie, przeciwko komu zostanie albo nie zostanie przyznany ten medal?

Jesienią byliśmy świadkami, że minister edukacji wykreślił wszystkich kandydatów, których do medalu rekomendował Związek Nauczycielstwa Polskiego. Był to precedens, więc ludzie psioczyli na Giertycha. Niektórzy mogą więc teraz zrozumieć, że medal dla księdza prałata to ciąg dalszy tamtego wydarzenia. A zatem byłoby to uhonorowanie przeciwko ZNP. Nie wiem, czy ten związek ma coś przeciwko księdzu, na pewno ma coś przeciwko temu, że nienauczyciele dostają edukacyjne medale, a nauczyciele nie. Chociaż jeśli chce Giertych obrażać nauczycieli, to są duże lepsze osoby, których można by uhonorować medalem KEN na pośmiewisko stanu belferskiego. Medal dla księdza Jankowskiego raczej nie obraża, a jedynie przypomina wszystkim pominiętym z powodu niewłaściwych korzeni światopoglądowych, że katolickość kandydata jest najlepszą rękojmią dla ministra edukacji. Dyrektorom radzę więc wystawiać do medalu jedynie kandydatury księży oraz członków chóru kościelnego, ewentualnie osoby posiadające zaświadczenia o odbyciu pielgrzymki do Częstochowy, a sukces murowany. Przecież im więcej Giertychowskich medali, tym szkoła lepsza.

W tradycyjnym dniu przyznawania medali i nagród dla nauczycieli, czyli 14 października, medal KEN jest uznawany za najgorszy, ponieważ nie wiąże się z żadną gratyfikacją finansową, a przecież zwykle dostają go ludzie naprawdę zasłużeni. Warto pamiętać, że nauczyciele oczekują nagrody pieniężnej, bo przecież w tym zawodzie premie są groszowe albo żadne. Ci, co dostali nagrodę prezydenta miasta, biorą do kieszeni jakieś 5-7 tysięcy złotych, a nagrodzeni przez samego ministra nic. Nawet dyrektor szkoły daje uścisk dłoni, kwiatek i jakiś tysiąc. A minister nic, jeszcze za podróż do stolicy trzeba zapłacić z własnego budżetu. Więc może rzeczywiście powinna być to nagroda tylko dla księży. Szczególnie prałat Jankowski wydaje mi się finansowo przygotowany do zniesienia ciężaru tego honoru. Uważam, że zaraz po uroczystości wręczenia medalu minister edukacji powinien ogłosić, że medal KEN od dnia dzisiejszego będzie tylko dla księży. I po strachu, mam na myśli kolejny 14 października.