Epigoni ks. Isakowicza

Autor książki „Księża wobec bezpieki” wywołał zupełnie inną reakcję, niż się spodziewał. Otóż wielu przedstawicieli różnych zawodów, świadomych jego wielkiego sukcesu, zaczęło intensywnie tropić błędy swoich kolegów po fachu. Nie chodzi mi o donosy księży na księży, lekarzy na lekarzy czy nauczycieli na nauczycieli, bo to było zawsze. Chodzi mi o pisanie dzieł, z których można się będzie dowiedzieć, kto w danym zawodzie zachował honor i godność, a kto splamił się różnymi niecnymi praktykami, począwszy od współpracy z bezpieką, a skończywszy na odświeżaniu przeterminowanych wędlin. W całej Polsce mnóstwo ludzi zbiera materiały przeciwko osobom wykonującym ten sam zawód: piekarz pisze o piekarzach, żołnierz o żołnierzach, sprzedawca mrożonek o sprzedawcach mrożonek, a agent ubezpieczeniowy o agentach ubezpieczeniowych. Wydawnictwa przeżywają prawdziwy potop ofert ze strony autorów, chcących zająć miejsce należące do ks. Isakowicza. Ludzie chcą czytać takie rzeczy, więc wydawnictwa będą drukować na potęgę. W końcu na książkach można będzie zarabiać – Bogu dzięki, że ludzie chcą w ogóle czytać książki.

Piszę o tym po lekturze maszynopisu poświęconego „łajdactwom wśród dziennikarzy”. Oczywiście autor – na razie nie podam jego nazwiska, bo to przyjaciel – też jest dziennikarzem, więc dobrze wie, kto w tym środowisku śmierdzi, a kto pachnie. Zaskoczyło mnie tylko, że człowiek ten ma ambicje daleko większe niż Isakowicz. Otóż porywa się nie tylko na występki polskich dziennikarzy, ale walczy z niecnotą, nie patrząc na narodowość czy miejsce zamieszkania. I właśnie chciałbym przedstawić przykład włoski, bo to mniej ryzykowne (Blogi od prądu podobno odłączają). Kilka dni temu na Onecie można było przeczytać tekst Małgorzaty Bączyk pt. „Spowiedź po włosku” (drukował to wcześniej „Przegląd”), jak to włoski dziennikarz Riccardo Bocca wyspowiadał się z fikcyjnych grzechów w 24 kościołach w największych miastach Półwyspu Apenińskiego: Rzymie, Mediolanie, Turynie, Neapolu i Palermo. Potem wszystko opisał w reportażu, który ukazał się na łamach poczytnego tygodnika „l’Espresso”. Publikacja wywołała prawdziwe oburzenie Włochów, ponieważ okazało się, że księża nie umieją ani spowiadać, ani nie wiedzą, co to grzech, a już rady udzielane wiernemu były naprawdę fatalne pod względem moralnym. Bocca oczywiście zyskał sławę, pieniądze itd.

Cóż w tym złego? Niby nic, pomysł świetny, tzn. kontrowersyjny, typowa prowokacja dziennikarska. A jednak to już było. Typowy plagiat. Otóż w maszynopisie mojego przyjaciela mogłem przeczytać, że 14 lat temu to samo i to na jeszcze większą skalę zrobił Pino Nicotri, też Włoch. W 1993 roku wyspowiadał się on 49 księżom z fikcyjnych grzechów, napisał reportaż o swych dokonaniach i opublikował go w tej samej poczytnej gazecie. W tym samym roku opublikował książkę pt. „Tangenti in confessionale. Come i preti rispondono a corrotti e corruttori”, co można przetłumaczyć jako: „Spotkania przy konfesjonale. Jak księża odpowiadają zepsutym i skorumpowanym”. Można tę pozycję kupić bez problemu przez Internet w cenie ok. 10 euro. A zatem ktoś tu robi czytelników w balona. Albo „l’Espresso” publikuje co kilkanaście lat ten sam reportaż, tylko pod innym nazwiskiem, albo Bocca tworzy plagiat, licząc, że nikt tego nie odkryje, albo? no i to właśnie bada mój przyjaciel, dziennikarz, który zna dziennikarskie szwindle jak mało kto. Jeszcze kilka miesięcy i możemy spodziewać się kolejnej sensacji. Być może większość artykułów w prasie to po prostu przeróbki tekstów pisanych wiele lat temu. Może są dziennikarze, którzy uprawiają swój zawód rewitalizując stare teksty. Może się okazać, że pewne czasopisma drukują tylko rewitalizowane teksty, a żadnych aktualności w nich nie ma. Teraz nie dziwię się, dlaczego tak długo czekam na tom pewnego czasopisma z USA (rocznik 1923). Jak mi powiedział bibliotekarz, ktoś ten wolumin wypożyczył i szybko nie odda. Nic nie szkodzi – pomyślałem. Przeczytam te artykuły po polsku w najnowszej prasie. A mój przyjaciel-tropiciel będzie miał przynajmniej materiał na książkę pt. „Dziennikarze umoczeni plagiatami” (tytuł roboczy).