Komórka jest moją słabością
Długo się przed tym broniłem, ale w końcu straciłem niewinność. Odebrałem telefon na lekcji i gadałem na oczach uczniów. Nie będę wyjaśniał, jak ważne miałem powody, ponieważ tylko winni się tłumaczą. Nie czuję się winny, tylko jest mi nieswojo. Gdy zrobię coś pierwszy raz, zawsze czuję niepokój. Później mi przechodzi, więc mogę to robić bez opamiętania. Znam siebie bardzo dobrze. Dziś ściska mnie w dołku ze wstydu, jednak jutro rano już mi przejdzie. Tego właśnie dziś boję się najbardziej. Będę na lekcjach dzwonił w ważnych sprawach, czyli kiedy mi tylko przyjdzie na to ochota. Będę też odbierał niezwykle ważne telefony, czyli wszystkie. Czuję, że się zmieniam.
Uczniowie, widząc moją głupią minę, bo dziś jeszcze mi wstyd, zaczęli mnie pocieszać. To prawda! Musiałem! Są sprawy ważniejsze niż temat lekcji. Nie samym regulaminem nauczyciel żyje. Mała przerwa w zajęciach nikomu nigdy nie zaszkodziła. Poza tym nie ja pierwszy i nie ja ostatni. W dzisiejszym dniu – jak się dowiedziałem – dołączyłem do nieprzeliczonego grona osób (nauczycieli i uczniów), które podczas lekcji dzwonią, rozmawiają przez komórki, wysyłają smsy, grają w gry, a nawet oglądają strony internetowe. Hulaj dusza, piekła nie ma. Jest za to komórka.
Prawdę mówiąc, dziś też uświadomiłem sobie, że nie posiadam najlepszego aparatu. To bardziej boli niż wyrzuty sumienia. Sumienie przechodzi samo, a świadomość nie! Trzeba dać jej nową komórkę, bo mnie zadręczy. Dopóki dzwoniłem poza oczami uczniów, było mi wszystko jedno. Teraz jednak nie wypada mieć sprzętu z epoki kamienia łupanego. Czas kupić coś nowego – inaczej dzieciaki przestaną mnie szanować. Jak już mam rozmawiać na lekcjach, to jakąś megaodlotową komórką, tak aby wszystkim szczęka opadła. Polonista nie może być gorszy od… niestety, musi być bez nazwisk, bo aż tylu nie dam rady wymienić. Całej szkoły nie znam. Od wszystkich po prostu. Czas iść na zakupy.
Zanim to zrobię, zasięgnę języka. O pomyłkę łatwo. Szmelc sam w ręce wchodzi i udaje boski towar. Muszą mi ludzie podpowiedzieć. No i mam teraz o czym pogadać z moimi uczniami! A ostatnio coś zaczęło się między nami psuć. Nie czułem bluesa, nie wiedziałem, o czym należy mówić. Pół lekcji zlatuje nam jak z bicza strzelił. Resztę, jak już nie ma o czym gadać, poświęcam na Mickiewicza. Dziś „Dziady”, niedługo „Pan Tadeusz”. Wprowadzam nowe metody nauczania. Zamieniamy Wielką Improwizację na krótkiego sms-a, natomiast piękno Soplicowa oddajemy kilkoma polifonicznymi dzwonkami. „Panie profesorze, chyba komórka panu dzwoni!” – krzyczy do mnie dyżurny, bo wie, że takie jest jego zadanie. Niech pilnuje, abym usłyszał i odebrał. A hałas na lekcji jest niemiłosierny. „Ciszej – krzyczy drugi dyżurny – bo profesor rozmawia przez telefon!” Nareszcie cisza na lekcji, czyli jest tak, jak prosił dyrektor. Po prostu ani mru, mru.
Komentarze
Witam czytuje Pana blog , jest super. Naprawde fajny z pana człowiek. Fanka
Przypomniało mi się, jak kiedyś mój wykładowca odebrał na zajęciach telefon, to oczywiście była bardzo ważna sprawa 😉 , mniej więcej tej treści: „Co? Aha! No dobra, jak skończę zajęcia, to przyjadę to naprawić. … Ale czemu? … Pyka? … To nie ruszaj tego!” Do studentów, zakrawając słuchawkę: „Mama dzwoni, dajcie mi 5 min.” I wyszedł. A my w śmiech. Potem, jak wrócił, lekko zmieszany: „Nie chce ktoś kupić komórki, bo ja chyba nie polubię tego urządzenia?” Tego typu sytuacja nie powtórzyła się już nigdy więcej.
sądze ze tak nie moze być.
lekcja jest od uczenia, a nie od gadania przez komórkę.
staroświeckie ?????
tak może, ale nauczyciel musi wiedzieć gdzie jest granica
bycia kul, spoko itp.
nauczyciela nie sznuje się za to że ma spoko komórkę, świetnie – wręcz czadowo się ubiera, ma slang podobny do tego którym posługują się między sobą uczniowie itp.
szanuje się go za to jaką ma wiedzę i w jaki sposób potrafi ją przekazać i w jaki sposób te trudniejsze tematy potrafi wytłumaczyc – tak że nie są już
tą przysłowiową „magią”.
potrafi jak to się mówi „staroświecką ” metodę nauczania utwierdzić w dzisiejszej rzeczywistości, w świecie który się zmienia z dnia , na dzień, gdzie nowe „zabawki” ledwo co powstałe zatępuje się nowymi – itd.
to nie jest łatwe, ale myśle że do osiągnięcia.
więc nie dziwmy się, że są nauczycielom zakładane kosze na głowe, że nauczyciele są czasami kompletnie olewani na lekcji.
jeżeli tak postępujemy jak jest w tym artykule to nie powinno być zdziwienia, gdy telewizja pokazuje sytuacje jak uczeń potrafi „obchodzić” się z nauczycielem :).
poprostu sami do tego doprowadzamy.
(do tego komentarza krytyka miło widziana 🙂 – chodzi o inny punkt widzenia, o inne spojrzenie )
Zaskoczyl mnie Pan!!!!!!! To chyba zart!! Uczniowie moga dzwonic podczas lekcji!!!
Nie mieszkam w Polsce.Moj syn chodzi do sredniej szkoly,w ktorej wejscie z wlaczonym telefonem jest karane!!!!!
Dzwonic moga ewentualnie tylko na przerwach,nie wspominajac o nauczycielach.Ci ostatni musza swiecic dobrym przykladem!!
Czyz wydzwnianie wszedzie,gdzie sie da nie stalo sie powszechna plaga???
Juz w wielu miejscach,jak dobre restauracje,kina itp., pojawily sie nalepki z prosba o wylaczenie komorek.
Zamiast brac udzial w tej telefonomanii,najwyzsza pora uczyc mlodych kultury.
Kret.
Prosze, daj spokoj, nie widzisz jak sie Pan Chetkowski meczy ? Zejdz z czlowieka, albo zaoferuj mu prace, do ktorej sie nadaje. Od czasu swej inicjacji na blogu, o niczym innym nie pisze tylko o tym, ze siedzi w tej szkole, jak Piekarski na mekach. Zagladam czasem w nadziei, ze moze juz jest lepiej, ale nie – furt to samo. Szkola i jego cierpienia. Naprawde, zal czlowieka.
Kompletnie się z Kretem nie zgadzam. I tu nastąpi spodziewana krytyka. Przyznaję, mi też nie podoba się gadanie przez telefon na lekcjach, ale bądźmy szczerzy: czy tylko nauczyciele tak robią? To uczniowie wysyłają pod łaką esemesy i puszczają sygnały żeby sprawdzić, czy sąsiad z ławki ma wyłączony dźwięk. Więc nie można winy zrzucać na biednych, wystarczająco przeciążonych odpowiedzialnością pedagogów. Jeśli już, to wina leży ewidentnie po środku. A kosze na głowach? Że niby słuszne? Krecie, gdzie ty żyjesz? Chyba na prawdę w Polsce, bo gdziekolwiek indziej taki uczeń dawno miałby na głowie kuratora i psychologa. W szkole też obowiązuje takie coś, co niektórzy nazywają poszanowaniem drugiej osoby. Chociażby była nie wiem jak wredna i jędzowata. Nawet nauczyciel jest człowiekiem (zauważył ktoś?) i ma prawo do zachowania poczucia godności, a ze śmietnikiem na globusie jest to niejako utrudnione. Do komórek powinniśmy się przyzwyczaić. Postęp cywilizacyjny jest nieunikniony, wszystkie jego nieszczęsne następstwa też. I dajmy żyć biednym, mającym o dziwo jakieś życie prywatne, nauczycielom.
Gratuluje pomysłu na bloga, miło jest poczytać zapiski nie tylko nas-uczniów, ale i tej „drugiej strony” 😉 🙂
Mój komentarz jednak nie będzie odnosił się do tematu komórek – chciałbym spytać Pana o opinię nt. nowego rozporządzenia w sprawie matur (chodzi o rozgraniczeniem poziomów). Pańska opinia jako doświadczonego nauczyciela licealnego może być cenna dla tegorocznych maturzystów (takich jak ja 😉 )
Pozdrawiam gorąco!
Oj, coś mi się zdaje, że się Panu udalo kogoś wpuścić w malinki… 🙂
Ale z Kretem się zgadzam na 100%
kret chyba się trochę za bardzo spieniłeś.. jest trochę metafory w tych artykułach, myślę, że nawet nie trochę… więc pewne kwestie warto brać pół żartem, pół serio 😉
P.S także czytam regularnie tego bloga i jestem pełen podziwu za światopogląd jaki reprezentuje jego właściciel 😉 tak trzymać! takich ludzi właśnie potrzeba
To zabawne uczucie czytać coś po czasie, ale jeśli Anna nie „załapała” ironii, to co się Romanowi dziwić.