Uczniowie nie są głupi
Uczniowie mojej szkoły chcą zmienić statut. Nakłonili więc kadrę, aby usiadła z nimi przy jednym stole i porozmawiała. Miałem przyjemność brać udział w tej debacie. Niezwykły jest już sam fakt dyskutowania. Można przecież, co czynią też dorośli, robić swoje, nie oglądając się na prawa i obowiązki. Tym razem jednak młodzież chciała zmienić przepisy, ponieważ uznaje je za złe.
Uczniom nie podoba się ograniczenie ich praw w kwestii ubioru, fryzury i ogólnie pojętego wyglądu. Chcą mieć prawo do chodzenia na wysokich obcasach, na szpilkach. Wyjaśniliśmy nastolatkom, że to dla ich dobra (każdy zakaz jest dla czyjegoś dobra, prawda?), ponieważ wysoki obcas źle wpływa na sylwetkę, osłabia kręgosłup, niszczy mięśnie. Uczniowie odpowiedzieli – to było piękne i mądre – że skoro tak dbamy o ich zdrowie, to powinniśmy wymienić krzesła (są odpowiednie tylko dla osób o wzroście do 160 cm) i zakazać noszenia ciężkich tornistrów. Wysoki obcas mniej szkodzi niż niewłaściwe krzesło oraz przeładowana torba.
Potem rozmowa dotyczyła zakazu tatuowania oraz noszenia dredów. Młodzież stwierdziła, że tatuaż i dredy nie kojarzą się dziś negatywnie. Może tak było w latach 90., gdy powstał statut. Obecnie o wiele gorzej kojarzy się łysa głowa (w mojej szkole można się ścinać na łyso) niż dredy. Zaś tatuaże już dawno temu przekroczyły granice środowisk przestępczych. Młodzież chce mieć prawo nadążać za zmieniającym się światem, tymczasem anachroniczny statut tego zabrania.
Nie wiem, czy nastąpią zmiany w statucie. O wszystkim tak naprawdę decyduje szef, a nauczyciele mogą tylko opiniować. Ja w każdym razie oddałem głos za zmianami. Nie za wszystkimi zmianami, ale za gotowością do zmian. Uważam bowiem, że statut trzeba zmieniać. Nie należy go wywracać do góry nogami, wystarczy zmienić najbardziej sporne punkty. Nie wiem, co na to szef, ale obawiam się, że uważa obecny statut za ideał. W końcu to jego dziecko.
Ze swoich doświadczeń uczniowskich pamiętam, że też nie podobały mi się szkolne zakazy. Nikomu się nie podobały, ale udawaliśmy, że się do nich stosujemy. Na przykład nie można było chodzić wtedy w glanach, więc chodziło się w długich spodniach spuszczanych na buty. W szkole nikt mi pod nogawki nie zaglądał, chociaż nauczyciele podejrzewali, że są tam glany. Tak właśnie łamaliśmy przepisy, czyli nie rzucaliśmy się w oczy, a nauczyciele udawali, że nie widzą, co robimy. Uczniowie mojej szkoły, domagając się zmian, bardzo rzucili się w oczy (szczególnie ci, którzy przyszli na debatę). Jeśli do zmian nie dojdzie, będą jak na widelcu. Statut się nie zmieni, a my będziemy patrzyli, co na to uczniowie. Będą chodzić w szkolnych papuciach czy założą szpilki? W razie czego pójdzie kara za karą. I niech mnie ktoś przekona, że będąc dzieckiem warto dyskutować z dorosłymi.
Komentarze
„Uczniowie odpowiedzieli – to było piękne i mądre – że skoro tak dbamy o ich zdrowie, to powinniśmy wymienić krzesła (są odpowiednie tylko dla osób o wzroście do 160 cm) i zakazać noszenia ciężkich tornistrów. ”
Czy ja wiem, czy piękne i mądre? Na pewne rzeczy mamy wpływ (bądź pieniądze), na inne nie. Zakaz chodzenia w szpilkach jest z tych, które nie wymagają wielu nakładów, a już ze strony szkoły żadnych. A pożytek będzie. Zakazanie noszenia ciężkich toreb nie jest ani w gestii, ani w interesie szkoły. Być może trzeba było jako argument podać niewypłacalność szkoły w przypadku złamania nogi na szpilkach albo troskę o podłogi szkolne, którym szpilki niewątpliwie by nie służyły, wówczas może ten argument by lepiej dotarł do uczniów. Uczniowie słusznie uważają argument zdrowotny za podszyty fałszem. Doskonale wiedzą bowiem, że nie o nich chodzi, a o to, kto trzyma władzę. A dyskutować o zmianach zawsze warto.
Szanowny Panie Profesorze!
Ośmielam się twierdzić, że to bardzo, bardzo ciekawy wpis i ciekawe zagadnienie, wychodzące poza ramy szkolne.
Czego szkoła powinna uczyć, dzięki otwarciu na zmiany:
a/ łamania przepisów umożliwiającego wzajemne udawanie, że łamane nie są, co zapewnia społeczne „nie rzucanie się w oczy” – czyli zaspokajać normę amoralności.
b/ uzgadniania z zainteresowanymi przepisów, wprowadzających patologie do norm społecznych – czyli kształtować anormalność normatywu.
c/ uzgadniania consensusu co do norm i zasad, pozwalających zmieniać przepisy tak, aby służyły wszystkim chroniąc każdego i nie krzywdząc nikogo – czyli edukacji społecznej w rozwoju cywilizacyjnym.
d/ inne opcje (jest ich wiele…)
Dylemat stricte akademicki, bo dawno rozwiązany, ale jak widać nie wszędzie to dotarło, więc szykuje się ciekawa dyskusja w przerwach pomiędzy zajęciami feryjnymi i karnawałowymi, której – spod katedry życzę wszystkim.
Kochany Gospodarzu, a co z uczniami, co chodzą tak krzywo, że narażają się na uczniowskie (i nauczycielskie) docinki? Czy aby na pewno dla nich domowe kapcie? Co na to ortopeda?
Uczniowie mają rację, ale…
Największą kontrowersję budzą zwykle uczennice w strojach zbyt seksownych, wyciętych, kusych, naprawdę to odpowiednich dla „strażniczek lasu” przy naszych drogach. Czy odpowiednie zapisy dotyczące PRZYZWOITEGO stroju powinny obowiązywać? Sądzę, że tak.
Gospodarzu, gratuluję. Pierwsze próby uruchomienia SZSZID ? Śmiało, odważnie i oficjalnie – do dzieła !
Jakie sposoby negocjacji przyjęliście ? Czy udało się już zdefiniować i spisać w punktach przedmioty konfliktu ? Czy ustalono już warunki brzegowe ? Czy są już powołani negocjatorzy, zwolennicy, przeciwnicy, mediatorzy ?
A co to jest przyzwoity strój??? Za czasów Marii Konopnickiej czy Gabrieli Zapolskiej pokazanie łydki było bardziej erotycznym gestem niż dziś biustu…;-) Czasy się zmieniają, obyczaje się zmieniają, moda się zmienia…
Jak przewidywałem, dyskusja rozwija się sensownie i na temat – i o modzie i o seksie, jak to w szkole i w Pokoju.
Ale jakoś staroświecko, z duchem czasu trzeba, proszę Koleżeństwa-
proponuję warunki brzegowe:
# szpilki /za korki/, wymiana taka, ale tylko białe z oplotem, ew. złote paseczki – do wysokości zbiegu odnóży, z ekspozycją od 17:00 (tea&drinks time)
# tatuuu – /za podanie kanapek z wkładką na maturze/, tylko loco rowek dolny tylny (może przechodzić w 3d) i przedni górny z ekspozycją wyprostną i okołozgięciową + listwa LED w kolorze blue w dni pochmurne
# dread not dead filcowane olejem rycynowym + moherberetka na lekcjach etyki i kate(ch)etyki /za zdrowaśkę z plusem na świadectwie/
# shisha ganja w kotłowni na dużej przerwie, rabaty przed polakiem i wychowawczą /za streaming wypracowań w necie/
# a co dla koleżanek z Grona w ramach parytetu? – może strippers corner przy dystrybutorze frytek – /w zamian za niepytanie przy porannych wskazaniach alko > 0,9?/
No i oczywiście dealing support, grający na każdej przerwie przed bramą /w ramach przystosowania do życia ekonomicznego absolwenta/, z wyjątkiem dni śnieżnych.
Ech, cóż za pole do negocjacji, aż wracać w szkolne progi się chce spod katedry.
Oczywiście że czasy się zmieniają. Ale we wszystkim trzeba zachować umiar! Moda modą ale porządek musi być. I tego należy uczyć od najmłodszych lat!
Przepraszam, ze wchodze na nieznane mi tereny i niezupelnie na temat, ale bardzo prosze mi wyjasnic, dlaczego te tornistry i torby sa jeszcze ciezkie. W zamierzchlych czasach musialem nosic podrecznik i zeszyt do kazdego przedmiotu. Dzis chyba nie jest to konieczne? Komputery, prezentacje, itd. powinny wyeliminowac noszenie podrecznikow w ogole. Trzeba je miec w domu do odrobienia lekcji i przygotwania sie do roznego rodzaju sprawdzianow, ale po co to nosic kazdy dzien?
Ja sie nie nasmiewam, ani nie zartuje, tylko jestem naprawde zaskoczony.
Dziekuje za ewentualne wyjasnienia.
Eltoro
„Czego szkoła powinna uczyć, dzięki otwarciu na zmiany”
Dorzucam: powinna uczyć SPOSOBÓW rozmawiania, różnienia się, prowadzenia sporów, definiowania i rozwiązywania konfliktów. Tylko, że najpierw nauczyciele muszą chcieć UCZYĆ SIĘ WZAJEMNIE tych czynności.
Nauczyciele nie potrafią prowadzić ze sobą dialogu, spierać się, wchodzić w konflikt i rozwiązywać go. Jesteśmy wszyscy tego świadkami i uczestnikami: jako uczniowie, rodzice, krewni lub znajomi nauczycieli oraz sami nauczyciele i dyrektorzy szkół.
Przykład opisał Gospodarz. Jest to kolejny przykład tradycyjnej bezradności – nawet w tak renomowanym liceum.
Spodziewam się, że ktoś odpisze: JA potrafię prowadzić dialog, JA prowadzę dialog.
Polecam dogłębną analizę tego zdania, gdyż zawiera w sobie sprzeczność.
Trzeba rozmawiać i to bez uprzedzeń. Bez dialogu nie utrzyma się tych nielicznych iskierek społecznego zaangażowania, jakie błyskają słabo wśród młodzieży. Ale też argumenty mają być nie mentorskie i podręcznikowe, ale przemyślane i zgodne z logiką. Szpilki? Absolutnie! Obuwie ma trzymać stopę w szkole. Nie chodzi o zdrowy kręgosłup – o to niech się starają rodzice. Chodzi o to, że w szkole jest tłoczno, dzieciaki biegają, są schody, o wypadek nietrudno. a potem szkoła musi bulić. Nie i koniec! Argument z niszczeniem podłogi też mocny. W szkole mojego syna dzieci, nawet najmłodsze, chodzą w wsuwanych kapciach. Jakim prawem? Ciągle ktoś spada ze schodów, ślizga się. Gdzie rozsądne zapisy? Dredy? Czemu nie? Przeładowany tornister? Jestem absolutną przeciwniczką obarczania pleców dziatek. Niech każdy nauczyciel wpadnie na pomysł, jak zmniejszyć ciężar. Szufladki imienne w klasie? Noszenie podręczników na zmianę, żeby był np. jeden na dwie osoby? Rozrywanie ćwiczeniówek na części? Tatuaże? zamiast nakazów, zakazów może lekcja wychowawcza na temat nieodwracalności niektórych życiowych decyzji? Tatuaż jest na zawsze, a skąd mogę wiedzieć, że za rok mi się nie znudzi? Że tatuaż wydrapany na brzuchu będzie wyglądał obrzydliwie, kiedy zajdę w ciążę, po której zostanie mi nieestetyczny wór? Że tatuaż na zmarszczkach, usiany plamami wątrobowymi wygląda paskudnie? A osób zaangażowanych w sprawy ogółu nie wolno trzymać na widelcu. Należy je podziwiać i stawiać za przykład.
@ ync
a propos dialogu, zdaje się że zapomniałeś o pewnym warunku koniecznym.
Wyznaczenia pola wspólnych interesów szanownych dialogujących stron.
Dialog jest tam, gdzie żadna ze stron nie jest w stanie osiągnąć sama tego, co mogłaby w porozumieniu.
To jest warunek sine qua non, który w systemach tego co nasz typu, nie zachodzi z definicji.
A jaki Ty masz interes w dialogu n/t szpilek, prania w domu, tatuaży na d… czy gandzi na dużej przerwie?
Niektórzy nauczyciele podejmują temat w interesie konformizmu i przymusu bycia lubianym, ale przecież nie Ty?
Zdaje się, że wykonujesz programowo odlot od rzeczywistości, chcąc kosmicznych metod w produkcji kapsli.
Szanuję to i podziwiam, to najbardziej szlachetny sposób na odlot, niestety w tym społeczeństwie – równie jak inne niezdrowy.
Ech, Gąbrowicz – gębowicz, mondry chłopak był z niego, tylko mało kumaty społecznie.
🙂
Z wyrazami podziwu., ync, bez ironii.
A jeśli jest tak, że dyrektor ma pewną koncepcję charakteru szkoły, gdzie stonowany ubiór uczniów, sztandar lub hymn są wartościami wyróżniającymi, a statut nikogo nie krzywdzi, a jedynie ujmuje charakter placówki w ramy prawne – czy należy go zmieniać w zależności od widzimisię tych, czy innych grup nacisku? Podobną sytuację mamy ze zmianą Konstytucji – tu każda partia chciałaby skroić ją pod swoją ideologię, i to co 2-3 lata.
Uważam, że nikomu w Polsce nic by się nie stało, gdyby jednym z podstawowych kryteriów „na wejściu” do szkoły średniej była konieczność akceptacji jej wewnętrznych przepisów (jak to jest w szkołach brytyjskich) – w tym stonowany ubiór.
Jak ktoś nie chce się zgodzić z tym, co dana szkoła proponuje, i uważa, że najważniejszy dla niego jest wygląd zewnętrzny na lekcjach, to niech poszuka szkoły, która uznaje za ubiór podstawowy szpilki, dredy na głowie, gołe brzuchy, manicure, pedicure itp.
Niechże polska szkoła wstanie wreszcie z kolan i zacznie nadawać prawidłowy ton polskiemu życiu społecznemu – póki co, to na razie, dyskusje i debaty w tym kraju zubożają i dewaluują życie społeczne.
Uczeń dziecko , młody człowiek nie potrzebuje partnera do negocjacji tylko autorytetu do naśladowania . Do czego prowadzą rządy zorganizowanie przez dzieci i zanik autorytetów lub zastąpienie ich autorytetami niewłaściwymi poznaliśmy w Lord of the Flies powieści znanego noblisty.
Dzieci rządzą po swojemu. Po swojemu nie znaczy że właściwie Budowanie norm społecznych i prawidłowych postaw spoczywa na dorosłych, Dziećmi nie ma się co wyręczać .
@Werbalista
Jakie komputery? Mi też się marzy, żeby w każdej sali był komputer, przynajmniej jeden na dwóch uczniów, z odpowiednim oprogramowaniem, a ja żebym prowadził zajęcia na tablicy interaktywnej. Takie rzeczy to jednak tylko na filmach.
Niestety, całe te gigantyczne fundusze idą na pięciotysięczne pensje dla nauczycieli… (śmieję się histerycznie).
Czasy mojej matury są daleko, daleko z tyłu, lecz zaciekawił mnie tytuł (no i tematyka) tegoż wpisu.
Lecz ledwo przeczytałem pierwsze linijki tekstu – załamka totalna.
Wprawdzie w mojej budzie (niestety męskiej) też temat akceptowalnej długości włosów był zawsze na „tapecie” , lecz walka o wejście do szkoły z niestandardową czupryną była przez 99% z nas traktowana jako rodzaj zabawy lub raczej sportu gdzie sędzią liniowym był nasz ukochany woźny, a nadrzędną instancją – dyrektor.
Nigdy – przenigdy nie był to problem , czy sprawa nr 1.
A tu czytam – główne problemy to obcasy , i tatuaże.
Totalna porażka (nawet nie wiem czy młodzieży , czy pedagogów)
pozdrawiam .
Nie wiem, jak jest obecnie, ale swego czasu nie można było przyjąć kandydata na którąkolwiek z aplikacji prawniczych, jeśli miał w widocznym miejscu na ciele tatuaż. Tak się to kojarzyło z grupami przestępczymi. Sądzę, że przynajmniej w klasach prawniczych byłby to argument całkiem istotny.
@ silversun
Dziekuje bardzo za odpowiedz. Ni eo to mi jednak chodzilo; jeden komputer na dwoch uczniow, albo – jeszcze gorzej – kazdy z komputerem? To koszmar! Nie zostalo by czasu na nic innego, tylko obsuge techniczna komputerow uczniow. Nie, chodzilo mi o rodzaj przezentacji na lekcji z pomoca jednego (jedynego) komputera i rzutnika, obslugiwanego przez nauczyciela. To nie takie drogie – wydatek rzedu tysiaca zlotych, moze mniej, jesli wezmie sie pod uwage sprzet uzywany. Wyeliminowaloby to koniecznosc noszenia podrecznikow, a uczniowie mogliby dalej robic po staremu notatki. Poza tym, mozna oczywiscie takie lekcje nagrac i umiescic w sieci. Pewno byloby to niesprawiedliwe w stosunku do uczniow, ktorzy do sieci nie maja dostepu, ale zycie w ogole jest niesprawiedliwe.
Ja myslalem tylko o tych ciezkich tornistrach i teczkach, ktore ja musialem dwigac w dziecinstwie. Ale na komputer na ucznia lub dwoch – to nie ma co liczyc, nigdzie na swiecie tego nie ma i to nie ze wzgledow finansowych, tylko ze wzgledow na nieprawdopodobne koszty i problemy zwiazane z obsluga takiego systemu. Skora mi cierpnie na mysl, ze musialbym poprowadzic jakiekolwiek zajecia z uczestnikami, ktorzy maja firmowe komputery. Prywatnie – prosze bardzo, jako firmowe (szkolne) – w zadnym przypadku.
Dialog i dyskusja…o Boże!
Najpierw chyba trzeba odrobić lekcje.
Panowie, rozwiązywanie dylematu zbyt ciężkich bagaży szkolnych za pomocą gadżetów elektrycznych, to jak pomysł na depilację, zastępującą nawyk mycia d… mydłem.
Nie o ciężar czy sposób funkcjonowania narzędzi chodzi, ale o koncepcję celu i sensu pobytu we szkole.
Po obu stronach katedry.
Jak znam życie, w naszej Polsce nieszczęsnej z takiej dyskusji wyniknie tylko jeden wniosek – ministerstwo kupi (za pieniądze UE) od znajomych 200 000 tanich pecetów, aby uczniowie nosili je ze sobą zamiast ciężkich książek i zeszytów.
Oczywiście – w siatkach a nie tornistrach, przecież to sprzęt sieciowy.
Opamiętajmy się. W szkole polskiej są potrzebne szczotka i mydło do wyszorowania sobie zapyziałej mentalności a nie tablice multimedialne (co za głuupotttta, nie zdzierżę!).
Uff. Pozdrawiam spod multimedialnie oświetlonej reklamą katedry.
Komputery w szkole, na każdej lekcji? A może tak powrót do tradycyjnych metod nauczania?
http://wyborcza.pl/1,75478,8963686,Czytanie__Reaktywacja_.html
Przy okazji możemy też wrócić do tradycyjnego sposobu ubierania się do szkoły…
Ale jestem konserwatywna 🙂
Eltoro
Wystarczy sprawdzić strategie i metody: SZID, warunków brzegowych, wyboru, wygrana-wygrana, itp. Proszę mnie zaprosić.
Krócej: zamiast gadać – spróbować.
Z wyrazami szacunku – ync
@ ync-u drogi,
zwracam uwagę, że to Ty promujesz niestrudzenie swe idee, w tym dialog, stąd dziwi niechęć do gadania.
Ale, gdybyś słuchał co ja gadam, to zauważyłbyś, że dyskretnie zwracam Twą uwagę na to, że skutek działania wynika na tyle z wartości narzędzia na ile zostało trafnie dobrane do przyczyn sytuacji.
Wystarczy sprawdzić, w jakich społecznościach i przy jakich wartościach sprawdzają się metody wykorzystywane przez SZID, aby zrozumieć dramat św. Antoniego.
To a propos wartości doboru metod do sytuacji.
Z wieloma pozdrowieniami – zasyłam 😉
Eltoro
Mam większą chęć do gadania niż pisania. Metodę SZID można sprawdzać poprzez gadanie lub w praktyce. Głosuję za tym drugim. Jeśli szkoła Gospodarza zaprosi mnie, to będzie okazja do weryfikacji.
W wielkim uproszczeniu:
– w szkole ważniejsze jest JAK od CO
– ważniejszy jest proces dochodzenia do wyniku niż sam wynik (jak w matematyce)
– ważniejsze jest jak oni będą prowadzić i rozwiązywać spór o ubiór i tatuaż od tego, jak uczniowie będą wyglądać
– sposób prowadzenia dialogu jest ważniejszy od przedmiotu dialogu i jego rezultatu
Dlaczego ? Bo to jest szkoła – miejsce nauki, nauczania, uczenia, uczenia się, ćwiczenia, trenowania, dojrzewania, próbowania. Później może nie być takiej okazji albo będzie za późno.
Uczenie i wychowanie to nie jest coś co robi się uczniom, lecz coś, co robi się z uczniami. No chyba, że jest się miłośnikiem edukacji XIX-wiecznej.
Pzdrw. – ync.
Niech mi gospodarz blogu wybaczy, ale nie mogłem się powstrzymać ;).
W ramach nowego otwarcia i szczerego dialogu:
– Basiu, więcej się po tobie spodziewałem, ledwie dostatecznie z tego prostego sprawdzianu!
– Ależ panie profesorze, to pośrednio pana wina!
– Basiu, a skąd taka śmiała opinia?
– Panie profesorze, jak mogłam skupić się na pytaniach, gdy przede mną siedziała Anka z takim słodkim prawie obnażonym tyłeczkiem?
P.S.
Taki dialog raczej się nie zdarzy, ponieważ jeśli Basia będzie średnio rozgarnięta, to się pewnie do zapatrzenia nie przyzna, a jeśli będzie rozgarnięta, to tym bardziej tego nie zrobi, by nie wywołać jakiejś reakcji mogącej spowodować zniknięcie tego, hm, widoku.
A co do tematu dyskusji, to jest to odwieczna walka formy i treści. Za formą jakieś treści się kryją, to pewne, ale można zadać pytanie, czy to treść winna wynikać z formy i czy właśnie w zderzeniu z tym powyższy felieton nie powstał.
Eltoro
Doprecyzuję:
Sposób uczenia i uczenia się jest ważniejszy od treści nauki. Bo to, czego nauczysz się, ma prawo i może wylecieć z głowy. Ale sposób zdobywania wiedzy, utrwalania jej i stosowania – zostanie. Dlatego coraz częściej słyszy się postulaty:
– nauczycielu – ucz jak uczyć się
– rozwijaj mózg, a nie wiedzę
– ćwicz umiejętności, a nie pamięć
– gromadź doświadczenia, a nie fakty
Szkoła wpycha człowiekowi fakty, a za chwilę świat pyta go nie o to co wie, lecz o to co robił, co potrafi robić i co chciałby robić.
Czy znów świat ucieknie nam, a my zostaniemy na uboczu – bardzo mądrzy i szlachetni ? Odpowiedź za około 20 – 50 lat. Do zobaczenia.
@ ync,
jak wszystko, co wynika z naszych „norm” społecznych i wytworów systemowych, szkoła jest jedynie miejscem obrządku.
Rzeczywiście, nie chodzi tu o żaden wynik, ale obrządek, w którym obie strony udają, że robią to, do czego w cywilizacji służy szkoła, nie troszcząc się o sens jaki czynom nadaje ich skutek.
Uczniowie przymusowi nie widzą w tym społeczeństwie związku pomiędzy osiągnięciami życiowymi a poziomem edukacji (słusznie).
Nauczyciele przymusowi nie widzą możliwości zarobku w inny sposób niż płatny pobyt w budynkach szkolnych (też słusznie).
Opiewając wagę jakości procesu, całkowicie zapominasz (lub nie wiesz), że sposób w jaki dochodzimy do czegoś zależy od tego czy w ogóle idziemy.
A o tym decyduje cel, wynikający z uwarunkowań systemowych, jak przepływ prądu od układu potencjałów i napięć.
SZID radzę zaimplementować w wiejskiej szkole w Łomżyńskiem czy Skarżysku, a potem możemy pogadać.
🙂
Życzę Ci jak najszybszych doświadczeń i wniosków, bo życie płynie i nie wraca, a złudzenia co do ludzkiej natury warto jak najszybciej zastępować wiedzą.
Ech, jak to mówią vita docet, verba mamić 🙂
Eltoro
Zgadzam się w pełni z tym co napisałeś. Dorzucam: praca nauczycieli i uczniów kojarzy się z pańszczyzną.
Dziękuję za życzenia. Też sobie tego życzę.
Pierwsze doświadczenia już są. I tu mała anegdota. Nauczyciel wkurzony jakimś drobnym przewinieniem uczniów, pyta z wyrzutem: co wy robicie ?! mówiłam, że jaka zasada was obowiązuje ?!! Odpowiada chłopiec: ZSZID.
> Nie wiem, czy nastąpią zmiany w statucie. O wszystkim tak naprawdę
> decyduje szef, a nauczyciele mogą tylko opiniować.
Akurat statut uchwala rada pedagogiczna, w której „szef” ma tylko jeden głos.