Komunistyczne święto
Wpadłem wczoraj do Teatru Muzycznego w Łodzi, aby posłuchać piosenek Bułata Okudżawy. Organizatorzy uświadomili nam, że 7 listopada przypada ważne święto komunistyczne i uczcimy to, przypominając sobie twórczość komunisty. Szczęka wszystkim opadła z wrażenia – jakie święto i jaki komunista?
Chwilę trwało, zanim do ludzi dotarło, że trafiliśmy tu w rocznicę rewolucji październikowej, a owym komunistą, do tego z ojca komunisty i matki komunistki, jest sam Okudżawa. Wprawdzie był z niego przyzwoity komunista i wybitny, tylko czy komunista może być przyzwoity i wybitny? A niech to!
Średnia wieku publiczności była zdecydowanie emerytalna, więc tę uwagę oraz następne o PRL przyjmowano z rozrzewnieniem. To były czasy, wiadomo, że złe i straszne, a przecież mi żal. Rozejrzałem się po sali i dostrzegłem emerytowaną koleżankę ze szkoły. Pogadaliśmy o pracy, o tym, czego nam jeszcze żal, a czego jednak nie żal; i na tym się skończyło, chociaż Okudżawa zachęcał, aby spożyć kroplę czegoś mocniejszego. Bez tego trudno znieść potwarz, strach i obmowę. No właśnie, Rosjanie wiedzą.
A jeśli chodzi o komunistyczne święto i komunistycznego artystę, to przypomniało mi się, jak kilkanaście lat temu zachciało mi się pójść do synagogi. Jest w Łodzi takie miejsce, to można skorzystać, jak ktoś ma taką zachciankę. Ja miałem. Pech chciał, że parę osób przyuważyło, jak tam wchodzę, i swoje stwierdziło. Nie tłumaczyłem się wtedy, nie tłumaczę się i teraz. Robię, co chcę, bawię się, z kim chcę, świętuję albo nie świętuję – i zamierzam tak czynić, dopóki Ziemia kręci się, dopóki jest tak czy siak. A poza tym nieźle śpiewali (info o koncercie tutaj).
Komentarze
@Gospodarz
Przecież 7 listopada to dla niepodległości Polski ważniejsza data niż 11 listopada i przyjazd Piłsudskiego do Warszawy. Nie dlatego, że Lenin chciał dla Polski dobrze, bo nie chciał, ale dlatego, że wymiksował Rosję ze zwycięskiej już koalicji i nie mogła konsumować zwycięstwa, za które przez 3,5 roku wojny zapłaciła milionami trupów. W efekcie w obozie zwycięzców nie było ani jednego zaborcy Polski. Gdyby nie Lenin, to Rosja, jako rekompensatę za wojenne straty, wzięłaby sobie i wszystkie ziemie polskie z pozostałych zaborów i sporo innych. I ŻADEN Paderewski by nam Polski nie wygrał na fortepianie 😉
Chciałabym, żeby samorządy nie mówiły o zwolnieniach, tylko, że dajemy nauczycielom nowe szanse i propozycje.
To mówiłam ja, Beata Szydło.
Nie wiem skąd belfer wie, czy Lenin chciał dla Polski dobrze czy źle, może zna jakieś wynurzenia tegoż, nieznane innym ale faktu, że bolszewicka Rosja, jako pierwsza zrzekła się praw do ziem zagarniętych w wyniku rozbiorów nie kwestionują chyba nawet najbardziej antyradziecko nastawieni historycy. W każdym razie np Piłsudski mniej się obawiał bolszewików niż białych. Interesowało go odbicie ziem Ukrainy,a nie doprowadzenie do upadku władzy bolszewików. W decydującym momencie nie udzielił wsparcia siłom Ukraińskiej Republiki Ludowej pod wodzą Petlury i szybko zawarł z bolszewikami pokój w Brześciu, czyli de facto wspólnie z Rosją dokonał rozbioru Ukrainy
@Mad Marx
Świadczy o tym późniejsza polityka – choćby rok 1920. Rosja bolszewicka w pierwszej deklaracji (słowa są tańsze nawet od kartofli!), ale potem, gdzie się udało, przywróciła granice imperium Romanowów, a chciała więcej. Piłsudski nie obawiał się mniej bolszewików niż białych w roku 1918, tylko wiedział, że biała Rosja to cenniejszy niż Polska (ze względu na potencjał choćby!) sojusznik Zachodu, a czerwona Rosja to będzie długo europejski i światowy parias. Dlatego wolał na Kremlu czerwonych … 😉
@Mad Max
W Brześciu to pokój zawarli Rosja w osobie tow..Trockiego z kajzerem. A Piłsudski z bolszewikami zawarł pokój w Rydze 😉