Próbna matura z prywatną firmą
Próbną maturę w publicznych szkołach organizuje prywatna firma Operon (to już od wtorku – zob. info). Organizuje nie po raz pierwszy, lecz kolejny. A wszystko przez to, że instytucje powołane do przeprowadzania egzaminów, czyli Centralna i Okręgowe Komisje Egzaminacyjne, nie mają tego w swoich obowiązkach. To co mają?
Jeśli ktoś chce pozyskać ekspertów z ww. instytucji do prywatnych projektów, typu wydawanie publikacji, prowadzenie szkoleń, płatnych ekstra, wtedy nie ma problemu. Natomiast do pracy na rzecz publicznej oświaty się nie da, gdyż CKE i OKE takiej współpracy nie mają w swoich obowiązkach. A przecież w przypadku próbnej matury chodzi tylko o przygotowanie testów. Całą resztę wykonają nauczyciele.
Jak to się dzieje, że prywatna firma z ochotą podejmuje się zadania i dla całej Polski przygotowuje i rozsyła specjalnie opracowane materiały, a instytucja publiczna powołana do zarządzania egzaminami tego uczynić nie może?
Rozumiem, że pracownicy CKE i OKE mają ręce pełne roboty. Każdy musi dorobić do gołej pensji – to proste jak drut. Ale nie przesadzajmy z tłumaczeniem, że przygotowanie testów do próbnej matury nie należy do obowiązków. Przecież próbny egzamin nie należy do niczyich obowiązków, ani nauczycieli, ani dyrektorów szkół, ani woźnej czy sekretarki. A jednak każdy poczuwa się do wykonania tej pracy, gdyż byłoby hańbą odmówić młodzieży. Jeśli chodzi o pracowników CKE i OKE, to mają oni dodatkowy powód, aby brać czynny udział w próbnej maturze. Tak często pieprzą testy do właściwej matury, że właśnie dla nich przygotowywanie próbnych materiałów powinno być psim obowiązkiem.
Komentarze
Tytułem komentarza: http://torun.gazeta.pl/torun/1,48723,12843518,Dialog_polegl_na_maturze__Nauczyciele_sa_wsciekli.html i jeszcze http://torun.gazeta.pl/torun/1,48723,12846951,Dialog_przeprasza_nauczycieli__A_co_z_pieniedzmi_.html
Cóż takie życie, zdarza się – jak irytująco często powtarza ostatnio moja córka.
Nie jest prawdą, że OKE nie przygotowują arkuszy. One je dostarczają szkołom w formie elektronicznej, przerzucając na nie cały aspekt techniczny i finansowy (czyli skopiowanie arkuszy dla wszystkich uczniów, a także nagranie odpowiedniej ilości płyt do odsłuchu).
W tej sytuacji trudno się dziwić, że szkoły korzystają z oferty Operonu, który dostarcza wszystko gotowe lub obciążają tymi kosztami rodziców (w zeszłym roku liceum syna zbierało w tym celu po 20 złotych)
Zarzucanie OKE i CKE „pieprzenia matury” i niezauważanie tego, że matury z Operonu ideałami nie są, to chyba przejaw dużej niekompetencji zawodowej?
OPERON jako wydawnictwo jest żywo zainteresowane publikacją matriałów egzaminacyjnych, pracują przy nich nauczyciele wyszkoleni przez OKE (nie za friko).CKE i regionalne wydają co jakiś czas materiały z lat poprzednich i te, które nie weszły do obiegu, można też ściągnąć z internetu.Pozostaje pytanie o cenę i kto ma ją zapłacić w warunkach gdy próbna matura nie jest obowiązkowa.
@Marcin Mały
czy napisał, e matury z Operonu są ideałami? Co ma do tego kompetencja zawodowa? Panu Chętkowskiemu zarzucanie niekompetencji zawodowej zakrawa o bezczelnosć.
Szanowni Państwo – to jest jednak oburzające! Dotyczy określonej instytucji oraz intencji ludzi w tej instytucji pracujących. Fakt, że żyjemy w epoce cynizmu, nie tłumaczy niczego. Zwłaszcza cynizmu OKE i Centrali.
Intencje są takie, że obecnie szkoli się PZE i egzaminatorów za pieniądze Unii (odgrzewane kotlety, za to zgodnie z logiką znanego toastu zdrowie Wasze w gardła nasze), natomiast próbna matura jest prywatną sprawą Pytlasińskiego i prywatnego wydawnictwa, które może i dużo straci, ale za to istnieje w świadomości ucznia, rodzica i nauczyciela jako firma pewna, przewidywalna, a i merytorycznie nawet do zaakceptowania.
Fakt ów nie może czmychnąć nam sprzed nosa, bo wyjdziemy na jelenia na rykowisku. Jednego, ale za to wielkiego. Jaką wobec powyższego renomą oświeci nas CKE z przybudówkami?
Piszę to jako jeden z funkcjonariuszy systemu egzaminowania i czuję. Zgagę.
Drogi Blogerze, pisząc, iż w przygotowaniu próbnego egzaminu „chodzi TYLKO o przygotowanie testów” (wyróżnienie moje), udowadniasz ponad wszelką wątpliwość, że nie masz najbladszego na tej ziemi pojęcia, o co w przygotowaniu arkusza egzaminacyjnego chodzi, bowiem takie „TYLKO” to praca na dobrych kilka miesięcy, jeżeli nie chce się wyprodukować gniota takiego, jak wydaje z siebie Operon. Poza tym: po co kolejny próbny egzamin, skoro na stronach internetowych CKE i OKE zalegają publikowane bez sensu arkusze z poprzednich lat, w tym arkusze z poprzednich edycji matur? Wąpię, czy wszyscy maturzyści skwapliwie wykonali już wszystkie egzaminy od 2005 r. Wreszcie, skoro to „TYLKO” przygotowanie testu, to można żywić przekonanie, że Autor wyprodukuje własny pomiędzy kawą poranną a pierwszą lekcją. W końcu sprawdzanie poziomu opanowania wiedzy przez uczniów to jego psi obowiązek.
Jak nie wiadomo o co chodzi, to o pieniądze niestety. Operon ma lwi udział na rynku podręczników w Polsce, więc – jak pisze basiaa – ma także interes w tych próbnych maturach swojego pomysłu. Tylko co to za matura opracowana nie przez odpowiednie ministerstwo, a przez drukarza? Moim zdaniem to jest gigantyczny gang urzędniczo-zecerski, okradający rodziców; w normalnym kraju cały ten Operon wraz z ministerstwem kiwałby już dawno pod celą, wtryniał czarny chleb i żłopał czarną kawę opętany samotnością, myślą swą szukając szczęścia, szczęścia, które jest wolnością.
A tak w ogóle, to cała ta matura psu na budę. Rok nauki zmarnowany przez próbne egzaminy constans – szkoła średnia de facto dwuletnia. Dawniej zawodówki byly trzyletnie.
ależ komisje też robią. Wysyłają te elektroniczne wersje i transkrypcje, coby nauczyciel sam sobie nagrał. A mogliby prościej? Wysłaliby na przykład emaila z zaleceniem: ‚Jeśli chcecie, zróbcie sobie matury próbne’. To byłby dopiero wysiłek i zaangażowanie warte wydawanych na CKE pieniędzy.
Dorabiają sobie z unijnej kasy, a i pensje pewnie mają wcale nie takie gołe. Wystarczy popatrzeć na stronie CKE (http://www.bip.cke.edu.pl/?app=przetargi), ile kasy idzie na zespoły przygotowujące „pilotaż nowych egzaminów maturalnych”. Paru profesorów i innych osób związanych z CKE i OKE dostanie spore przelewy za stworzenie nowej nowej (starej?) matury.
To, co się dzieje to zwyczajna spychologia, inaczej nie da się tego określić i nie zauważa tego tutaj chyba tylko pan Maciej Mały (czyżby związany z CKE?).
Ministerstwo Edukacji Narodowej już dawno powinno zmienić nazwę na Ministerstwo Narodowej Niekompetencji, a panie Hall i Szumilas zaprzeczają obiegowym opiniom o wyższości nauk ścisłych nad humanistycznymi, bo osób tak nieprzygotowanych do pełnienia odpowiedzialnych funkcji dawno chyba na szczytach władzy nie było.
Pierwsza nadrabiała butą (słynne „konsultacje” z nauczycielami, na których nie można było nawet pisnąć), druga wybrała taktykę chowania się do kąta i jak tylko może unika kontaktu z mediami, unikając tym samym odpowiedzi na wiele niewygodnych pytań.
A pierwsze, które się nasuwa jest oczywiste – jak można było wdrożyć reformę, która nie wiadomo do czego ma tak naprawdę prowadzić? Bo jeśli przyjmiemy, że celem jest zdanie przez abiturienta egzaminu, to siłą rzeczy warto wiedzieć jaki ten egzamin będzie? A tego chyba nawet nie wie pani minister!
Kpina i hańba!
Od nauczycieli wymaga się coraz więcej, dokłada coraz więcej papierkowej roboty, a tymczasem pracownicy ministerstwa wraz z przyległościami wdrażają na chybcika reformę, która jest sztuką dla sztuki, bo zapewne chodziło o to, by wykorzystać unijne fundusze (inaczej kasa by przepadła).
I tak oto powstał gdzieś w ministerialnych gabinetach gniot pod szumną nazwą „reforma programowa”, za przygotowanie tego bubla ktoś dostał ciężkie unijne pieniądze, a teraz belfry (w domyśle głupie) niech się martwią i wdrażają. Góra tymczasem będzie jeszcze przez jakiś czas konsumować owoce swojej sprawności intelektualnej – szkoląc na nikomu niepotrzebnych wątpliwej wartości kursach , czy wydając (oczywiście za unijną kasę) jakieś ulotki, biuletyny i tym podobne „cenne” materiały, które nawet na rozpałkę w kominku się nie nadają.
Zastanawiam się tylko jak długo jeszcze powinniśmy to jako grupa zawodowa znosić? Jak długo powinni tolerować taką postawę rodzice? Przecież ich dzieci „robią” za króliki doświadczalne kolejnej głupiej i nieprzemyślanej reformy. My tymczasem siedzimy cicho, nie odzywamy się, pewnie z obawy o utratę pracy, i na tym właśnie prą do przodu nasze „elity” u władzy.
Smutne to i straszne zarazem…
Słowo pieprzą jest za delikatne. Zadania z fizyki mają jedno rozwiązanie, więc jak popełniają szkolny błąd podając błędne rozwiązanie powinni się przyznać i naprawić zadanie. Od lat mam ubaw z zadaniem z bryly sztywnej z 2008. Przepisuja bezmyslnie zle rozwiazania i potrafia sie kłócić.
z egzaminami gimnazjalnymi jest dokładnie tak samo.
Nie rozumiem tych skarg, przyznam. To znaczy rozumiem zdziwienie i wkurzenie, że z jednej strony mamy ciało za coś niby odpowiedzialne, a w rzeczywistości nieodpowiedzialne, ale to sprawa głosowania na odpowiednich polityków, na pewno ci z PO, PiS czy PSL czy SLD nic tu nie zmienią.
Ale nie rozumiem, dlaczego szanowny gospodarz skarży się zamiast przeprowadzić taki egzamin swoim uczniom samemu. Za trudne? To temat na osobny wpis na blogu i osobną dyskusję.
I żeby nie było, że nie wiem o czym piszę, bo nie jestem nauczycielem – zrządzeniem losu (bo akurat nie było komu, w sensie nauczycieli) w rozpaczy dotarł do mnie znajomy dyrektor pewnej szkoły i postawiony pod ścianą podjąłem się przygotowania klasy do matury. Jak najbardziej zrobiłem im maturę próbną, SAMODZIELNIE, taką bez „zmiłuj się”, poszła im fatalnie (na rzeczywistej już po otwarciu tematów prawie gwizdali, że taka łatwa, ale ja nie o tym).
Więc rozumiem niekompetencję organów państwa, ale widzę, że ta niekompetencja udzieliła się już szkołom. Chyba czas otworzyć własną, przecież nie oddam moich własnych potomków w ręce ludzi, którzy nie będą ich potrafili nauczyć samodzielności.
Coś mi tu nie pasuje… A, już wiem – dlaczego tylko dwie próbne matury? Powinny być co miesiąc i to od pierwszej klasy podstawówki.
Oróbny egzamin gimnazjalny był za to ciekawy. Temat rozprawki niewiele ma wspólnego z podstawa programową. Teksty obligatoryjne czy fakultatywne, mimo iż przeanalizowane przez uczniów nie dają podstawy do napisania wypracowania na temat.
1. Nie wolno w gimnazjum uczyć epokowo (nowa podstawa – zalecenia)
– temat pracy: Dlaczego wspólcześni pisarze sięgają po mity, legendy i baśnie? itd.
2. OKE rozsyłając jedynie płytki (Kryzys panie!), nawet nie było łaskawe podać wspólnego terminu egzaminu.
– kiedy jedne szkoły kończyły (9-00) inne miały zacząc (12-00) i pytania już były w sieci….
3. Niestety arkusze Operonowe są dużo prostsze od tych z OKE.
4 PS: ciekaw jestem wyników rozprawek ww waszych szkołach. Podzielicie się spostrzeżeniami. Chciałbym też poznać (podręznik, program, w którym znalazło się przynajmniej 8 tekstów na których uczniowie mogli się opierać).
A co wynika z tej forumowej rozmowy? Wpisy świadczą o bardzo merytorycznym podejściu nauczycieli do egzaminu gimnazjalnego i maturalnego. Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, co jest złego w systemie – paradoksem jest to, że nikt nas nie słucha, ba, nawet nikt z nami nie rozmawia. System sobie, ideologie Men-owskie sobie, a my biedacy zastanawiamy się jak przygotować uczniów do matury w 2015 r. Ręce opadają zwyczajnie w jak chorym systemie funkcjonujemy… Osławioną nowa podstawą programową nie przejmowałbym się, gdyż, jak sądzę, matura będzie tak skonstruowana, żeby udowodnić – przede wszystkim sceptycznym nauczycielom – że reforma jest sukcesem i zwyczajnie powiodła się! Wystarczy wprowadzić tzw. klucz holistyczny, żeby „rozwalić” system sprawdzania prac z j. polskiego (takowy funkcjonuje w gimnazjum i ci, którzy pracują w zespołach egzaminacyjnych, doskonale wiedzą, jak jest dziurawy i niesprawiedliwy dla uczniów w wygodny dla egzaminatorów…). Napisałem „rozwalić” system, gdyż uważam, że ten, który funkcjonuje nie jest zły – należałoby do poprawić. Co do szkoleń – w Lublinie startuje program weryfikujący (monitorujący) wprowadzanie nowej podstawy i sprawdzający sposoby, w jaki nauczyciele pracują z uczniami w nowych realiach. Akademicy lubelscy, zdaje się na czele z prof. Żurkiem (autorem „nowej” podstawy z polskiego), będą sprawdzać, co robimy źle – udzielą nam rad za pieniądze z Unii i „ludzkiego kapitału”, żebyśmy wiedzieli, na czym polega coś, z czym sami nie mają kontaktu. Cyrk!
Cieszcie się państwo, że macie tylko jednego Operona. Dziedzina testowania jest gdzie indziej całym wielkim przemysłem. Strona Wikipedii dobrze to sumuje, dzieląc przedsiębiorstwa na osobne kategorie.
http://en.wikipedia.org/wiki/Test_preparation
Z bardziej znanych wydawców („third parties”) brakowało mi tylko Schaum’s Outlines, ale to być może dlatego, są częścią McGraw-Hill.
Ciekawi mnie, co Gospodarz i Czytelnicy sądzą o Operonowych arkuszach, a zwłaszcza o temacie „kobiet upadłych”…
Pytania i odpowiedzi do znalezienia m.in. tutaj:
http://www.edulandia.pl/matura/1,117925,12892948,Probna_matura_z_Operonem_2012___jezyk_polski__poziom.html
@ w czym problem?
Tylko że testy w USA są opracowywane w dużo bardziej skomplikowany sposób niż Polsce. Np. nowe zadania w teście GRE są sprawdzane poprzez umieszczanie ich w rzeczywistych egzaminach zdawanych przez ludzi na całym świecie. Zdający nie wiedzą, które pytania będą się liczyły do wyniku, a które nie. Śmiem wątpić, czy Operon ma chęci i pieniądze na takie działania.
Po zajrzeniu do arkusza nie mogę się oprzeć wrażeniu, że dobry, ważny i ciekawy tekst Beylina został wykorzystany dość powierzchownie, a pytania nie zostały porządnie przemyślane. Niby dotykają różnych kwestii, ale raczej się po nich ślizgają, nie wymagają myślenia. Gdyby to do tego tekstu należało napisać wypracowanie, uczniowie mieliby temat do zastanowienia się, polemiki. A tak – charakteryzują prostytutki…
Już zadanie 1 pokazuje, że autorzy chyba słabo znają się na układaniu testów. Prawidłowa odpowiedź – D – jest przecież formalnie i treściowo z innego poziomu niż trzy pozostałe. Jako jedyna ma trzy wyrazy zamiast dwóch, jest ujęta w proste słowa i odnosi się bezpośrednio do artykułu, a nie do terminów literackich. Jeśli zamiarem autorów było przyciągnięcie uwagi maturzystów odpowiedziami A, B, C w nadziei, że nabiorą się oni na mądre terminy znane z lekcji, to mogą się srodze przeliczyć. Ciekawe, jak będzie wyglądała rozwiązywalność tego zadania.
Zadanie 1.
Tytuł ?Pochwała myślącego lenia? jest
A. metaforycznym zwrotem.
B. rozbudowaną apostrofą.
C. hiperbolicznym opisem.
D. główną myślą artykułu.
P, temat kobiet upadłych na maturze – jak najbardziej, nie można udawać, iz ich nie ma. Nie można stale wałkować podobnych wątków, tonudne i dla ucznia, i dla nauczyciela.Dawno temu zgłosiłem podobny temat do szkolnego zestawu prezentacji i zostałem zrąbany przez OKE, a póżniej przez dyrektora „zawiodłeś moje zaufanie”, powiedział,
Myślę, że ten arkusz do łatwych nie należał, można też sporo dyskutować na temat klucza.Ale jedno jest pewne: to była tylko próba i oby dla maturzystów stanowiła doping do nauki. Oczywiście, żę polonista może sporządzić swój arkusz i zanim puści go w obieg w swojej budzie, może przetestować go,np. podczas korków. Na poziomie rozszerzonym świetnie nadają się opowiadania Marka Nowakowskiego, są krótkie mają dynamiczną współczesną dynamikę
Oczywiście, współczesną tematykę.
p. 22 listopada o godz. 12:02
Masowa testomania to porażka systemu edukacji a generalniej świadectwo zwycięstwa dążenia nie do najlepszych a do najtańszych rozwiązań w każdej sferze życia społecznego. Szczegółowe rozwiązania, czyli technologie to rzecz całkowicie wtórna.
@ Ino
Nie twierdzę, że temat jest zły. Nie można bać się „trudnych” tematów. Ale według mnie on nie nadaje się na egzamin, tylko na lekcję. Bo to na lekcji można z młodzieżą porozmawiać o ówczesnej sytuacji, pozycji kobiet w społeczeństwie, ich zależności, braku edukacji itp. – o tym, dlaczego Rzecki mówi, że „w samej Warszawie są ich tysiące”, o tym, dlaczego Wokulski uważa, że Izabela „chce się sprzedać za majątek”. A tak to po prostu opiszą Mariannę i Sonię na dwie strony minimum – i cześć. A w domu, gdy ktoś zapyta, o czym pisali maturę, odpowiedzą: o dziwkach.
Nie ma co się czepiać testów stworzonych przez autorów Operonu, gdyż zwyczajnie są one słabe, niedopracowane, z błędami strukturalnymi… można wymieniać w nieskończoność. Zeszyty maturalne Operonu to swoiste kuriozum wydawnicze.
P, musimy pamiętać, że maturę zdają nie tylko uczniowie ze szkół dziennych, lecz również ludzie posiadający już dawno dowód osobisty, którzy z różnych przyczyn nie mają wystarczajacego czasu na naukę. Oni moga kupić prezentację, lecz wypracowanie maturalne muszą napisać sami. Takie tematy są dla nich swoistymi kołami ratunkowymi. I co najważniejsze, pozwalają dac im zadowolenie, że mogli sami coś napisać. Piszę te słowa również z perspektywy pracy z ludzmi dorosłymi, dla których zdawanie matury „po latach” jest silnym przeżyciem. Wiem, że można dyskutować, czy temat maturalny może być kołem ratunkowym, ale analizując wiele z nich, trzeba powiedzieć, iz pełniły taka rolę, np. kłótnia u Borynów.
Zgadzam się z krytyką pod adresem CKE i OKE.
Egzaminy w żłobkach też zaraz będą bo na tym zarabia się kasę. Żenujące, że niektóre firmy prywatne przy okazji pseudo-egzaminów zbijają kapitał na publicznych środkach.
Potęga smaku.
Już miałem, Gospodarzu, odnieść się do Twych uwag, gdy przeczytałem ostatnie zdanie felietonu. Używanie takiego słownictwa nie uchodzi poloniście i nauczycielowi. Czy swoich uczniów w sławnym XXI LO w Łodzi też karmisz takim językiem? Można jeszcze lepiej, zapewniam np.: „te ……. z CKE i OKE znów …………. maturę. Mam nadzieję, że ten wybryk był spowodowany zmęczeniem wynikającym ze sprawdzania próbnej matury „Operonu”.
matura Operonu -test był rzeczywiście niedopracowany , wypracowanie takie sobie – ale przypominam sobie ,że w ubiegłym roku CKE też się nie wysiliła ,ponieważ wykorzystała arkusze maturalne Stentora i w większości szkół były one znane .Poza tym jak się uczepią jednej lektury to przez trzy lata „Lalka ” na różne sposoby ,kiedyś było podobnie z „Chłopami”
Łodzianinie, poetyka bloga to równiez ekspresja piszącego, która prowokuje uwagi dotyczace problematyki jego wpisów. Ale merytoryczne uwagi, a nie wskazywanie, co uchodzi a co nie i zadawanie pytań trącących kokieterią, czego nam, mężczyznom, nie wypada czynić. Sumując, myślę, że nie tylko ja czekam na to, do czego Ty chciałeś się odnieść w kwestii „Próbna matura z prywatną firmą”. I na marginesie: mitem jest twierdzenie, że nauczyciele są ludżmi pełnymi cnót, o czym może zaświadczyć,np. moja teściowa.
To niezły absurd…