Papież oświaty
Przemysław Czarnek zdaje sobie sprawę, jak straszną ma gębę – w sensie Gombrowiczowskim – dlatego woła do nauczycieli, aby się go nie bać. Nie lękajcie się – mówi – będę postępował zgodnie z prawem. Będę rozmawiał i słuchał. Brzmi dobrze?
Na pewno słowa te brzmiały dobrze, gdy wypowiadał je papież w czasach totalitarnych. Wtedy było się czego bać, a dziś? Czarnek chyba nie zdaje sobie sprawy, jak ohydnie te słowa brzmią w jego ustach. Ma się wrażenie, jakby wypowiadał je klaun. Czy w ogóle jest powód, aby się bać ministra edukacji i nauki? Czy ktokolwiek jest w strachu z powodu ministra? Komu to mogło przyjść do głowy? Lękać się?
Papieskie słowa mają swój kontekst. Ten kontekst nadaje im wielki sens. Gdy wypowiada je minister, minister z fatalną gębą, tylko minister, bo przecież nie papież oświaty, to mamy do czynienia z parodią wielkich słów. Cytowanie Jana Pawła II w kontekście relacji ministra ze środowiskiem to przejaw megalomanii. Okropnego zadufania. Panie Ministrze, nikt się Pana nie boi. Nie lękamy się i nie zamierzamy. Jeśli już chcemy nazwać to, co czujemy, to raczej mówmy o zażenowaniu, a nie o strachu. Gęba do góry!
Komentarze
Brawo. Cała prawda. W kolekcji pisowskich bufonów to niezły okaz.
@Gospodarz ‚
Świetny wpis i to pomimo kompletnego braku ironii.
@Ewa Locke
Gratuluję brata. Mało który nauczyciel, włącznie z licealnymi, zwłaszcza jeśli pracuje poza ośrodkiem akademickimi, jest w stanie ogarnąć zadania z olimpiad na poziomie nieodżałowanie gimnazjalnym. Zaglądam na om.edu.pl. Widzę zadanie: „W skrzyni znajduje się 2017 kul. Na każdej kuli napisana jest dokładnie jedna liczba całkowita. Losujemy ze zwracaniem dwie kule ze skrzyni i dodajemy napisane na nich liczby. Udowodnić, że prawdopodobieństwo otrzymania parzystej sumy jest większe niż 1/2.”.
Jaka jest rola nauczyciela w takim zadaniu? Na pewno może nauczyć, jak wygląda dowód matematyczny. Może podsunąć podręczniki, zbiory zadań z kombinatoryką, postrachem – jeśli dobrze pamiętam – ostatniej klasy liceum. I to chyba wszystko. Uczeń sam powinien znaleźć drogę. Na przykład domyślić się, że w zadaniu liczbę 2017 można zamienić dowolną liczbą nieparzystą. Jedynka to chyba byłaby przesada, tak proste zrobiłoby się zadanie, ale trójka ma swój urok. Tylko trzy kule to tylko 9 możliwości, można zrobić na piechotę. Potem zauważy, że wartości liczb na kulach nie mają znaczenia, tylko ich parzystość. Potem może uporządkować kule wg parzystości, najpierw parzyste, potem nieparzyste – i dla 3 kul możliwości jest tylko 4, dla 5 tylko 6 i tak dalej, całkiem sporo da się już zrobić na piechotę. Porównać, wyciągnąć wnioski, uogólnić. To już jeden ze schematów. Potem domyślić się, że liczba losowań z dwiema liczbami parzystymi to P*P, z dwiema nieparzystymi to N*N, a losowań mieszanych jest 2*P*N. Tu i chyba tylko tu przyda się wiedza o tych licealnych kombinacjach, wariacjach i permutacjach. Uczeń teraz powinien zauważyć, że teza jego zadania równoważna jest nierówności algebraicznej P*P + N*N > 2*P*N (choć nie musi znać pojęcia „nierówność algebraiczna”). Każdy piątkowy licealista (ale nie gimnazjalista) powinien to przekształcić do (P-N)*(P-N) >0 i że wystarczy wykazać, że P nie równa się N, co jest łatwe, skoro ich suma wynosi 2017, czyli jest nieparzysta, zaś obie te liczby są całkowite.
Uff! Rozwiązałem zadanie w pamięci. Demencja, która z pewnością postępuje, dopiero czai się na horyzoncie, ale jeszcze nie wzięła mnie pod swe skrzydło. Gdyby to zadanie dać na maturze rozszerzonej, skończyłoby się tzw. masakrą (w sensie młodzieżowym). Już zadania na dowodzenie dla większości licealistów są nie do przejścia. Tu zaś mamy dowód oraz rozumowanie, które przynajmniej w kilku miejscach wymaga wyjścia poza szkolne schematy. Ja tu piszę o maturze, ale przecież zadanie było postawione gimnazjalistom.
Umiejętności wychodzenia poza schematy nauczyć się nie da i żaden nauczyciel tu nie pomoże; można tylko rozszerzyć zakres, liczbę tych schematów, które uczeń opanował. By móc zauważyć – tam gdzie inni widzą tylko ścianę – tunel, za którym znajduje się rzeczywista droga do rozwiązania problemu.
Tak więc potrzeba nauczycieli, to sprawa jasna, ale i talentu uczniowskiego. Prestiżowe liceum to mniej więcej takie miejsce, które przyciąga jednych i drugich. Przynajmniej w teorii. Bo uczeń zdolny wybiórczo, np. polonistycznie lub matematycznie, za to ekstremalnie, może mieć za małą średnią na poprzednim etapie nauczania. Bo dlaczego miałby poświęcać czas na naukę tego, co go nie interesuje lub czego nie rozumie lub nie czuje?
Taka troche dziwiszowa facjata .
Tutaj akurat „dłużej klasztora niż przeora” pasuje idealnie.
Czarnek, wyrok TK, epidemia spychana na drugi plan, kiedy ten koszmar się skończy?
@Płynna niezreczywistość
>Umiejętności wychodzenia poza schematy nauczyć się nie da i żaden nauczyciel tu nie pomoże; można tylko rozszerzyć zakres, liczbę tych schematów, które uczeń opanował. <
Znowu "Nie znam się, ale się wypowiem!" … 😉 Ależ da się , nie tylko w matematyce. Istnieje cała masa postępowań heurystycznych (prowadzących do pomysłu na rozwiązanie nieschematycznego czy niestandardowego problemu). Wyedukuj się – na początek (ale tylko na początek!) polecam znaną powszechnie w środowisku matematyków olimpijskich starą książkę "Jak to rozwiązać" G.Polya … 😉 Co więcej – rozwiązywanie zadań niestandardowych przez ucznia też rozwija umiejętność rozwiązywania kolejnych!
@Płynna niezreczywistość
>Bo uczeń zdolny wybiórczo, np. polonistycznie lub matematycznie, za to ekstremalnie, może mieć za małą średnią na poprzednim etapie nauczania. <
SP nie ma poprzedniego etapu nauczania. A do dobrego(w jego specjalności!) można się zakwalifikować via konkursy kuratoryjne (jak już pisałem – 1000 -2000 laureatów z jednego(!) przedmiotu rocznie czy ollimpiady matematyczną, informatyczną i j.angielskiego juniorów … Właśnie dla takich, uzdolnionych kierunkowo(!) one są!!!
@Płynna nierzeczywistość
errata
Oczywiście „… do dobrego(w jego specjalności!) LICEUM można … „
Do Belferxxx mam poglebiajace sie wrezenie, ze zwraca sie pan z niepotrzebna agresja do Plynnej Rzeczywistosci. Sama nie czulam sie kompetentna, aby zajac stanowisko w sporze. Matematycznie wyksztalcona czesc mojej rodziny uwaznie przeczytala wasze posty. Przetoczyla sie dyskusja, ktorej tu nie zrelacjonuje, bo trwaloby to zbyt dlugo. Zaznaczam tylko, ze nie padly dyskredytujace slowa. Brat korzystal z prac Polya, wiec wie, o czm pan mowi. Mazna pokazywac, jakie sa sposoby rozwiazania niestandardowych zadan, ale to nie wystarczy.Prosil o przekazanie slow, ktorych autorem jest Krzysztof Maurin: “ Matematyka jest darem-podarkiem, wymagajacym pamieci i ustawicznego cwiczenia, przypominania(…)
@Ewa Locke
1.Nazwa „Płynna nierzeczywistość” odzwierciedla po pierwsze pewne zaszłości po drugie oderwanie od (szkolnej i nie tylko)rzeczywistości na rzecz prymitywnej propagandy 🙁 Na dodatek ten osobnik nie uczy i nie uczył w szkole tylko ją sobie, jak mały Kazio, wyobraża … 🙁
2.Oczywiście każdą umiejętność, również rozwiązywanie problemów niestandardowych, trzeba ćwiczyć na odpowiednio(!) dobranych problemach.
3. Mówimy o wybitnie uzdolnionych – oni też muszą ćwiczyć i o tym, słusznie, mówi prof.Maurin. Skądinąd prowadzona przez niego na Wydziale Fizyki UW analiza matematyczna była …. o wiele ogólniejsza (i przez to abstrakcyjna!) niż na … Wydziale Matematyki(i Mechaniki) tejże uczelni … 😉
@Ewa Locke
Talent to jedno , praca drugie, a cicerone trzecie. Ta sama grupa ludzi osiąga przeciętne wyniki z jednym trenerem, i wznosi się na wyżyny swoich możliwości, ocierając się o geniusz czy artyzm, vide Bayern Monachium: z Kovacem marazm, jak na swój potencjał i najlepsi na świecie w zaledwie kilka miesięcy po zmianie menedżera na Flicka. Z kiepskim nauczycielem wychodzenie poza schematy jest wręcz zabronione (klucz oceniania, w piłce prymat taktyki), z wybitnym schematyczność jest naganna: w matematyce trywialna. W wielu sytuacjach to bardzo poważny zarzut i epitet boleśniejszy od tych najbardziej wulgarnych 🙂
To o czym pisze @ płynna rzeczywistość jest dobre dla przeciętnego ucznia, który chce dobrze napisać egzamin maturalny.
Natomiast spór o umiejętność wykształcenia zdolności heurystycznych dotyczy problemu wielopłaszczyznowego: znakomitej większości odkryć naukowych dokonują zawodowi pracownicy nauki. Istotnej części przypadkowo lub w przebłysku, powiedzmy natchnienia, przypływu geniuszu. Profesor Wolszczan powinien otrzymać Nobla za swoje odkrycie, ale wcześniej odkryła go SB i…po Noblu.
Naukowcy dokonują zwykle jednego istotnego odkrycia, awansują i wtedy z racji piastowanego stanowiska z urzędu mają zagwarantowany procentowy udział w odkryciach podległych im zespołów naukowych. W matematyce jest inaczej. Może istnieć nawet kilkaset istotnie różnych rozwiązań tego samego problemu, które stymulują rozwój i powstawanie nowych metod i nowych gałęzi matematyki. Dlatego kształcenie heurystyczne ma w matematyce taką wspaniałą historię. Temat rzeka. 🙂
Plynna Rzeczywistosc.Dziekuje bardzo za mile slowa. Jesli chodzi o matematyke, rzecz jasna, nie moge sie wypowiedziec,gdzie znajduje sie prog, poza ktorym uczen juz sam musi znalezc droge. Swego czasu bralam udzial w warsztatach literackich, bron Boze nie dlatego, ze ktos mi kazal:) Byly to spotkania mlodych ludzi, “ razonych mania psucia papieru”, cytujac jednego z nich:) Na mniej lub bardziej nieformalnych spotkaniach pojawial sie tez niedoswiadczony wowczas autor, ktory pozniej stal sie znany na calym swiecie, nawet w miejscach o najbardziej egzotycznych nazwach. Grupa byla z potencjalem i na tyle inteligentna, aby chlodno przyjmowac rewelacje typu: nie czytam ksiazek, aby nie psuc sobie oryginalnego stylu i niepowtarzalnych pomyslow:) Moim zdaniem, nie da sie nauczyc, jak wpasc na nieschematyczne koncepty i niebanalne rozwiazania. Ale wartoscia dodana jest interakcja, wymiana mysli, cos jak burza mozgow, zaczyna iskrzyc, czy tez “splywa aven” i pomysly sie pojawiaja. Moze nie w tej chwili, moze potrzebna jest inkubacja, ale wreszcie cos sie zaczyna dziac. Jako nauczyciele wszyscy na tym blogu, lacznie z gospodarzem, walczymy o blysk zainterosowania w oczach ucznia.Nie wiem, jaka jest kwestia sporna. Chcemy, aby uczen bez predyspozycji mial satysfakcje z poprawnie zrobionego zadania.Chcemy, aby zdolny rozwinal skrzydla i znalazl droge do rozwiazania niestardardowych problemow. I aby pewnego dnia nas przerosl.
@Ewa Locke
O Polyi słyszałem, podręcznika na oczy nie widziałem.
Z matematyką jest jak z Gombrowiczem. Tu jest ciekawy wywiad z Markiem Kondratem https://www.onet.pl/film/onetfilm/marek-kondrat-czym-teraz-zajmuje-sie-aktor-wywiad/r5gx5ql,681c1dfa , który powołuje się na Trans-Atlantyk, więc pewnie wie, o co tam chodzi i była to dla niego ważna lektura, w przeciwieństwie do podręcznika z logarytmami. Ja zaś za Trans-Atlantyk zabrałem się specjalnie jako osoba dorosła, wiele lat po ukończeniu szkoły, żeby sprawdzić, czy już dojrzałem. Podobno coś tam jest o polskiej kulturze. I o sporach jej dotyczących. I nawet jakaś pochwała (?) homoseksualizmu. Niczego takiego nie dostrzegłem. Z wielu poziomów, na których operuje Gombrowicz, także w Ferdydurke, te najwyższe są mi po prostu niedostępne, chociaż Dzienniki zdawały się być otwartą księgą, w których napisał z grubsza to samo, ale normalnym, niekodowanym artystycznie językiem i to była nawet ciekawa lektura. Gospodarz na pewno dostrzega to w wypracowaniach swoich uczniów, przepaść w różnicy stopni zrozumienia tych samych lektur (i otaczającej nas rzeczywistości) przez uczniów tego samego rocznika, tej samej klasy. Ja to widziałem po swoich dzieciach.
Akurat wczoraj zeszło w rozmowie rodzinnej na Gombrowicza, bo oddawałem egzemplarz pożyczonej dla syna Ferdydurke. Brat mój ma potężną bibliotekę i lubi czytać, ale on też Gombrowicza nie rozumie i nie trawi. Mam jeszcze drugiego brata i tu jest dokładnie to samo. No i wracam do matematyki. Z nią jest jak z Gombrowiczem. Niektórzy mają to w genach i potrzebują tylko bodźca, środowiska, by ten talent się ujawnił. Innym być może neurony matematyczne / polonistyczne też się kiedyś kiedyś odpowiednio połączą, ale później, gdy już opuszczą szkołę i w pewnym sensie jest już pozamiatane.
Inne porównanie można zrobić ze słuchem. Ze słuchem absolutnym trzeba się urodzić, ma go może jeden procent zawodowych muzyków. Pozostali mają dobrze wyćwiczony słuch interwałowy, podobno dostępny większości ludzi, to tylko kwestia tysięcy godzin ćwiczeń.
Nic dodac:) Moj syn ostatnio powiedzial: nauka jest fascynujaca, potega, magia. O czym ja, do licha w szkole myslalem. A, prawda, o dziewczynach:) Co do Gombrowicza. Mialam ucznia urzeczonego Ferdydurke.Uczen wybitny z przedmiotow scislych Pozniej chalupniczym sposobem wybudowal schron przeciwatomowy i drastycznie ograniczl kontakty spoleczne.Na dzisiejsze czasy, jak znalazl:) Byc moze ow mlodzian rozpoznal w tworczosci Gombrowicza stan umyslu, bedacego w fundamentalnej kontrze z kultura, spoleczenstwem i nacechowanego podejrzliwoscia wobec wszelkich podanych prawd. Byc moze cos podobnego i mnie pociagnelo w Gombrowiczu. Ale schronow przeciwatomowych nie budowalam:)
@Ewa Locke @płynna rzeczywistość
Kiedy jakikolwiek człowiek, również uczeń, dowodzi nowego dla siebie twierdzenia, to musi dokonać odkrycia. Z faktu, że ktoś już wcześniej taki problem rozwiązał, nie ujmuje heurystyce ucznia, a satysfakcja emocjonalna jest porównywalna. Jest nawet takie powiedzenie wśród matematyków:’jeżeli sądzisz, że odkryłeś coś nowego, wymyśliłeś jakiś nowy wzór, algorytm lub twierdzenie w matematyce elementarnej, to poczytaj najpierw Eulera: on na pewno zrobił to wcześniej” 🙂
Dlatego mogę być dumny z własnego algorytmu: nie tylko Euler nie zrobił tego przede mną, a dwie ministerki -matematyczki z wykształcenia formalnego nie dopuściły do programów szkolnych. Jak twierdzi @ płynna rzeczywistość: słusznie. I to jest dla mnie najzabawniejsze 🙂
Naprawdę to powiedział? No ja pierniczę, ten megaloman już chyba kompletnie odleciał. A ja biedny myślałem, że nikt nie przebije w bufonadzie i narcyzmie Gowina i Jakiego. A jednak!
@Krzysztof Cywiński
Ta jedna ministerka – matematyczka na pewno nie była tylko formalnie. Miałem z nią dwa semestry z rachunku prawdopodobieństwa i statystyki. Była wtedy młodą doktorantką. Dzięki Niej dopiero zacząłem tę dziedzinę matematyki pojmować, bo w liceum nasz matematyk był z tego „cienki”.
Też zdarzało mi się w czasie studiów, że dzieliłem się z kolegą swymi pomysłami a on za kilka dni powiada mi, że to nazywa się „zasada taka to a taka” lub „prawo tego czy owego”.
Mój komentarz na to – ” o k…a – znowu ktoś mnie ubiegł!” Nazywaliśmy to „dramatem spóźnionego odkrywcy”.
„Wiedzieć, czego się nie wie to połowa wiedzy” – szukałem w internecie autora tego powiedzenia ale okazało się, że jestem nim sam ! Chociaż raz nikt mnie nie wyprzedził !
@kaesjot
Chyba nie o tej matematyczce myślisz… 😉 Matematyczek-ministerek było 3 sztuki. Probabilistyka to dr.Łybacka (pewnie o nią Ci chodzi), pozostałe 2, o których pisze KC, to paniusie Hall (żona swojego męża i odkrywczyni, z „dr hab.”Marciniakiem , nowej matematyki – maturalnej mianowicie 😉 ], trzecią była gminna urzędniczka Szumilas … 😉
@belferxxx
Gratuluję intuicji. 🙂
Ale z p. prof. Łybacką też się spotkałem – w sejmowej restauracji. Na poszerzonym spotkaniu zgłaszałem dwie poprawki do ustawy o szkolnictwie wyższym w zakresie kształcenia nauczycieli. Byłem pod wrażeniem: przez godzinę kilkadziesiąt, może nawet 100 smsów. Nie wiem jak można efektywnie funkcjonować w taki sposób – chyba tylko b. powierzchownie. 🙂
@kaesjot
10/10
Dystans do własnych poczynań, uśmiech i autoironia pozwalają zachować dobre samopoczucie. Jak zauważīł Ghandi: „Cokolwiek zrobisz w swoim życiu, nie ma to wielkiego znaczenia. Ale ważne jest, żebyś to zrobił” 🙂
Do Krzysztofa Cywinskiego. Slyszalam o genialnych nauczycielach matematyki, dary Boze dla uczniow. Pytanie, ilu ich jest. Wydaje mi sie, ze jak z wszystkimi darami, nie jest ich duzo. Widzialam szkoly, w ktorych istotnie, uczniowie szli za nauczycielem i konkretna osobowosc pryciagala zdolnych. Ale tez i byla sytuacja, ze wybitna osobowosc znikala ze szkoly, a sestem reagowal na ten fakt z opoznieniem, czyli jeszcze nastepne dwa, czy trzy lata “produkowal” olimpijczykow. Mozna to jednak wytlumaczyc tym, ze znakomity nauczyciel, zanim odszedl, zdazyl w pewien sposob wychowac sobie nastepcow. Edukacja to temat rzeka. Przytocze znany fragment dialogu ze “ Skrzypka na dachu”: “ Ty masz racje i ty masz racje. – Jak to, przeciez obaj nie moga miec racji. – I ty tez masz racje.”
Ludzie, wiecej optymizmu. Ledwie pan Czarnek zaczal urzedowanie, a juz odniosl sukces wychowawczy.Mlodziez zamiast tkwic przed komputerem, zazywa ruchu na swiezym powietrzu:)
@Ewa Locke
1.>Slyszalam o genialnych nauczycielach matematyki, dary Boze dla uczniow. Pytanie, ilu ich jest. Wydaje mi sie, ze jak z wszystkimi darami, nie jest ich duzo.< To nie dotyczy tylko nauczycieli matematyki – również fizyki, informatyki czy chemii – razem(!) ich w Polsce jest GÓRA koło setki. To b.cenne dobro i dlatego trzeba nim odpowiednio gospodarować – tylko dla wybitnych uczniów(tak robią np. Chińczycy – nie tylko z Chin, ale choćby z Singapuru czy Tajwanu). 2.Szkoła przez 2-3 lata po odejściu wybitnego nauczyciela "produkuje" olimpijczyków bo : a)są klasy które on zaczął uczyć – przekazał im to i owo – materiały, sposób podejścia, pewne dążenia.b) coś tam po nauczycielu w "kulturze szkoły" zostało na trochę.c) jego b.uczniowie przez jakiś czas, bezpłatnie lub płatnie, przekazują to czego się nauczyli młodszym kolegom.
belferxxx 26 października 2020 21:56
„A po Szumilas szumi las …” – tak nauczyciele oceniali „efekty” jej ministrowania.