Papież oświaty

Przemysław Czarnek zdaje sobie sprawę, jak straszną ma gębę – w sensie Gombrowiczowskim – dlatego woła do nauczycieli, aby się go nie bać. Nie lękajcie się – mówi – będę postępował zgodnie z prawem. Będę rozmawiał i słuchał. Brzmi dobrze?

Na pewno słowa te brzmiały dobrze, gdy wypowiadał je papież w czasach totalitarnych. Wtedy było się czego bać, a dziś? Czarnek chyba nie zdaje sobie sprawy, jak ohydnie te słowa brzmią w jego ustach. Ma się wrażenie, jakby wypowiadał je klaun. Czy w ogóle jest powód, aby się bać ministra edukacji i nauki? Czy ktokolwiek jest w strachu z powodu ministra? Komu to mogło przyjść do głowy? Lękać się?

Papieskie słowa mają swój kontekst. Ten kontekst nadaje im wielki sens. Gdy wypowiada je minister, minister z fatalną gębą, tylko minister, bo przecież nie papież oświaty, to mamy do czynienia z parodią wielkich słów. Cytowanie Jana Pawła II w kontekście relacji ministra ze środowiskiem to przejaw megalomanii. Okropnego zadufania. Panie Ministrze, nikt się Pana nie boi. Nie lękamy się i nie zamierzamy. Jeśli już chcemy nazwać to, co czujemy, to raczej mówmy o zażenowaniu, a nie o strachu. Gęba do góry!