Co po jednostkach, gdy liczą się średnie?
Wizytówką szkoły są średnie, a osiągnięcia jednostek, nawet najwybitniejszych, schodzą na dalszy plan. „Gazeta Wyborcza” opublikowała dzisiaj średnie wyniki matur z poszczególnych przedmiotów (zobacz). Nazwisk nie ma tam żadnych, wszędzie są średnie. Na punkcie średnich wszyscy mają bzika:
„Wyniki poszczególnych szkół ujawniła na prośbę „Gazety” Okręgowa Komisja Egzaminacyjna. – Mnóstwo osób o nie pytało. Dla uczniów i rodziców to ważna informacja – mówi Danuta Zakrzewska, dyrektorka OKE.”
W każdej szkole trafiają się osoby, które zaniżają średnie. W tym roku jedna z koleżanek w mojej szkole zbuntowała się i ogłosiła, że jej klasa nie może być przechowalnią dla uczniów, których nikt nie chce. Co z tego, że obecność mniej zdolnych dzieci to duże wyzwanie dla wychowawcy, skoro dyrekcja będzie oceniać nauczyciela za średnie wyniki, a nie za pracę z indywiduami? Nic dziwnego, że bardziej opłaca się pozbyć trudnego ucznia, niż pozostawić i ryzykować, że zaniży średnią. Niektórzy wychowawcy są na tyle zaradni, że umiejętnie wypychają niepożądany element ze swojej klasy. Zadaniem dyrekcji jest wypchnąć ten element poza placówkę. Niech martwią się inni.
Kto ma dobre serce, musi mieć twardą dupę. A zatem litościwi wychowawcy, ci, którzy wspierają mniej zdolnych uczniów, muszą liczyć się z sytuacją, że średnia klasy, a zatem także szkoły, będzie niższa. Za sukcesy wychowawcze nie ma nagrody, w tej dziedzinie nie ogłasza się średnich. W dobie niżu demograficznego, gdy każda informacja o szkole przekłada się na być albo nie być placówki, nie ma miejsca na sentymenty. Dla średnich z egzaminów nauczyciele muszą zaprzedać duszę diabłu, inaczej działają na szkodę szkoły, w której pracują. W dzisiejszych czasach dobro uczniów, szczególnie trudnych uczniów, nie ma większego znaczenia. C’est la vie!
Komentarze
,,Kto ma dobre serce, musi mieć twarda dupę” Jest to prawda. Mój zespół szkół przyjmuje mlodzież odrzuconą mniej lub bardziej słusznie przez inne placówki oświatowe lub przez nie wyrzucaną z hukiem. Mamy wiele problemów wychowawczych, wyniki naszych uczniów lokują się w dolnej strefie stanów średnich albo niżej,co sprawia,że w ekstraklasie oświatowej nie gramy. Jednakże ktoś musi uczyć taką młodzież, więc nie zgadzam się ze słowami Gospodarza, kończącymi Jego wpis,chociaż niekiedy zazdroszczę Jemu pracy w renomowanym liceum.
Z przekąsem dodam, że jednostki liczą się wtedy kiedy można się pochwalić olimpijczykami 🙁
Zgadzam się Ino, że pracować i to cięzko trzeba również z uczniami, którzy nigdy nie osiągną wyżyn intelektualnych ….
pozdrawiam wakacynie wszystkich, którzy czytają i komentują forum
No właśnie. Brak:
– jasno określonych celów edukacji
– jasnej definicji efektów edukacji
– modelu ucznia i absolwenta
Dlatego pozostaje posługiwanie się średnią.
Dlaczego nauczyciele nie chcą sami sformułować celów edukacji ? Chcą ?
A mnie uczono, że celem kształcenia jest zapoznanie i wpojenie w uczniów podstaw usystematyzowanej wiedzy. Możliwie obiektywnej i zgodnej z nauką. A tu się okazuje,żę nie ma „modelu” ucznia? No to modelem ucznia jest miś pluszowy, ma głowkę, rączki, nóżki i tors. Może mieć akumulatorek i jeszcze się drzeć. Oświata ci to jeszcze czy kraina czarów?
Mnie – jako wychowawcy – jakoś tzw. sukces wychowawczy nie kojarzy się z określoną średnią ocen…
tomek
Jeśli dobrze rozumiem, jesteś za utrzymaniem i rozwijaniem tradycyjnego, sprawdzonego modelu edukacji. Nasuwają się oczywiste pytania dotyczące takiej propozycji:
– do kogo skierowany jest taki model kształcenia ?
– jakie i czyje potrzeby zaspokaja ?
– jakie są jego skutki pozytywne, negatywne, uboczne ?
– w jakim stopniu zaspokaja potrzeby ucznia, człowieka, rodziny, społeczeństwa obywatelskiego, państwa, pracowników, pracodawców, gospodarki ?
– w jakim stopniu sprzyja odtwarzaniu, a w jakim tworzeniu rzeczywistości społecznej ?
– jak sprawdził się tradycyjny model w XIX i w XX wieku
– jakie są jego perspektywy w XXI i XXII wieku ?
– czy i jak powinien być modyfikowany ?
Kto zgłasza się do odpowiedzi ?
Z wyrazami szacunku – ync.
A dlaczego nie można publikować wskaźnika poprawy podczas pobytu w szkole jako podstawy, tzn. robi się uczniowi test po przyjściu do szkoły, po opuszczeniu szkoły i bierze jakąś różnicę? To się nawet jakoś nazywa, ale mi uleciało… Ostatnio faktycznie jest jakaś durna moda te średnie z matur (i nie tylko). A ogóle, może warto badać jeszcze kilka innych czynników jak np. zadowolenie ucznia ze szkoły czy zdolność ucznia do pracy zespołowej?
Generalnie wszyscy idą na łatwiznę: dziennikarze, bo nie muszę zrozumieć bardziej zawiłych metod oceny, nauczyciele, bo łatwiej pracować z uczniem zdolnym, dyrekcje, bo fajnie się chwalić olimpijczykami. Tylko uczniowie mają przesrane, bo jednak większość z nich to NIE są olimpijczycy.
ync
„Ideały są w książkach, po ziemi chodzą ludzie.”
Nawet jeśli stworzysz modele, może się okazać jak wyżej.
„No właśnie. Brak:
– jasno określonych celów edukacji
– jasnej definicji efektów edukacji
– modelu ucznia i absolwenta
Dlatego pozostaje posługiwanie się średnią.
Dlaczego nauczyciele nie chcą sami sformułować celów edukacji ? Chcą ?”
Popieram, (tylko moze bez modelu ucznia) nie ma celow, nauczyciele kraza po omacku, terroryzujac mniej niz srednie dzieci. Potem takie powyrzucane dla sredniej wyrostki zakladaja dresy i odreagowuja lata frustracji, braku akceptacji, ponizania (takiego jak zmuszanie do repety). Wyrodnieja, kradna i rabuja. I to jest efekt polskiej edukacji, ktorej celem jest
„zapoznanie i wpojenie w uczniów podstaw usystematyzowanej wiedzy. Możliwie obiektywnej i zgodnej z nauką.”
He, he, zreszta te cele to utopia wymyslona chyba razem z socjalizmem, kiedy wierzono, ze wszyscy jestesmy rowni.
Nie jestesmy rowni i dzieci tez nie sa, dlatego celem edukacji powinno byc przede wszystkim ksztaltowanie charakterow. Jakich? A w jakim spoleczenstwie chcemy zyc? To takie sobie musimy wychowac.
Po co nam naszpikowany wiedza lekarz, kiedy on sie na drze drze, bo jest niezrownowazony? Albo bierze lapowe za miejsce w sanatorium, nawet kiedy juz pacjent zmarl od tego czekania.
Po co nam naukowiec, ktory z chytrym usmiechem mowi, ze jemu nie na reke reforma szkolnictwa wyzszego, bo teraz ma dobrze, szef jest kolega, no on tez kogos w ciula robi (nas, spoleczenstwo) ale i jego robia, to on wszystko tez ma gdzies.
Wszyscy jestesmy zdemoralizowani, dobrze sie czujemy, kiedy panstwo, spoleczenstwo w ciula robimy. „Oni” tez nas w ciula robia wiec sie rewanzujemy. Rabiac wszystkich wokol w ciula czujemy sie pewniej, mamy kontrole, nie jestesmy ostatnimi frajerami. Nie wierzymy, ze nasze postawy moga cos zmienic.
I zeby taki obraz spoleczenstwa stal sie daleka, smutna przeszloscia w nastepnych pokoleniach, nalezy przedefiniowac cele edukacji. Jesli tego nie zrobimy powiekszymy armie dresow, ktore, dzisiaj, w szkole zanizajac srednia, sa z niej wydalani na zbity pysk. Wychowamy sobie lekarzy lapowkarzy itd. A potem pojdziemy sie pomodlic, to moze Bozia cos poradzi, ze nam umierajacego nie chca przyjac na leczenie, bo lapowka za niska (watek autentyczny). Tak Bog jest wszeczmocny i wsystko zrobi za nas. A my tylko zwiekszmy godziny lekcji religii w szkolach, bo teraz to nie wiem czy nie za malo. Bog sie pewnie gniewa ze tak malo religii, dlatego tyle nieszczesc naszej Ojczyznie zsyla. Bog pewnie pewnie te ludzkie charaktery krzywi, zebysmy sobie wzajem wilkami byli. Za kare, ze za malo lekcji religii.
Tak, wycofuję postulat modelu ucznia-absolwenta. Myślę, że byłby niepotrzebny, a nawet szkodliwy. Właściwie od lat istnieje taki niepisany model, który „rządzi” polską szkołą: uczeń piątkowy i wzorowy. Istnienie i działanie tego modelu jest jedną z przyczyn złego działania szkoły i zjawiska wykluczenia społecznego wśród uczniów.
tsubaki
Twoja diagnoza = moja diagnoza = … . Wielu ludzi myśli bardzo podobnie jak ty, niektórzy wręcz identycznie. Taka diagnoza jest zarazem przygnębiająca i budująca. Budująca, bo pokazuje gdzie jesteśmy i dokąd powinniśmy ruszyć. Rozmawiam z kilkoma ekspertami od oświaty na ten temat. Wszyscy zgadzają się co do diagnozy i pożądanego kierunku zmian. Niestety, kłopot jest tym ruszeniem. Najczęściej spotykam się z dwoma poglądami:
– oświata jest wielką i ociężałą instytucją, więc nie da się wprowadzić szybkich i radykalnych zmian. Trzeba liczyć tylko na powolną ewolucję. Należy mieć nadzieję, że ewolucja będzie w kierunku pozytywnym.
– dać sobie spokój z oświatą publiczną i rozwijać szkoły niepubliczne i edukację domową. W domyśle: oświata publiczna dla plebsu, niepubliczna dla elit różnego autoramentu.
Nie zgadzam się z tymi poglądami. Szukam ludzi, którzy widzą realną możliwość zmian w oświacie publicznej, poprzez wyzwolenie potencjału drzemiącego w głowach olbrzymiej masy nauczycieli. „Moje” poglądy, pomysły, projekty wzbudziły jakieś zainteresowanie wśród ekspertów: coś tam opublikowali, rozmawiają, zapraszają … . Ale to jeszcze za mało.
SZKOŁA SZACUNKU I DIALOGU to bardzo prosty projekt.
Szczegóły do uzgodnienia.
tsubaki
Kontynuując twoją świetną diagnozę:
szkoła, o jakiej piszesz, powiela i utrwala takie zjawiska i zachowania:
– jakoś to będzie
– bierność obywatelską
– wykluczenie społeczne (coraz straszniejsze, co pokazują kolejne wybory, wakacje, … )
– nieufność
– agresję
tsubaki
„Nie jestesmy rowni i dzieci tez nie sa, dlatego celem edukacji powinno byc przede wszystkim ksztaltowanie charakterow. Jakich? A w jakim spoleczenstwie chcemy zyc? To takie sobie musimy wychowac”
To są najważniejsze, najmądrzejsze i najpiękniejsze słowa, jakie przeczytałem na tym blogu.
„dać sobie spokój z oświatą publiczną i rozwijać szkoły niepubliczne i edukację domową. W domyśle: oświata publiczna dla plebsu, niepubliczna dla elit różnego autoramentu.”
Tego to by nawet elity nie chcialy. Jak pozwolimy publicznym szkolom na brak rozwoju, to fala dresiarstwa i tak wleje sie do tych strzezonych, elitarnych osiedli i wezmie sobie to czego jej brakuje. Wazne elity uswiadamiac, ze spoleczenstwo to zywy organizm polaczany naczyniami. Dysfunkcyjny jeden organ zakluca prace innych. Nie da rady sie oddzielic, schowac w dobrych dzielnicach.
Mam nadzieje, ze eksperci wybiora wariant pierwszy:
„- oświata jest wielką i ociężałą instytucją, więc nie da się wprowadzić szybkich i radykalnych zmian. Trzeba liczyć tylko na powolną ewolucję. Należy mieć nadzieję, że ewolucja będzie w kierunku pozytywnym.”
Mysle, ze szybkie zmiany nalezy podjac, tylko czekanie na efekty bedzie mozolnym i niewdziecznym zadaniem. Starsi Polacy maja fobie na punkcie „ksztaltowania czlowieka”. Kojarzy sie im to z ksztaltowaniem czlowieka socjalistycznego. Boja sie jakiejkolwiek ingerencji w tak delikatnej sprawie jak „rzezbienie charakterow”.
No XXI na słabych uczniów nie powinno narzekać. Do Was idą najlepsi, a wychodzą na maturze gorzej niż inne szkoły. Wielkie brawa np. do II. Wynik z języka polskiego z podstawy porównywalny z wynikiem XXI LO, a na wejściu o wiele słabsza młodzież. W II średnia punktacja przyjętych to 99 punktów, a w XXI 142 punkty. Wielkie brawa dla II LO za taką piękną pracę z o wiele słabszą młodzieżą.
No XXI na słabych uczniów nie powinno narzekać. Do Was idą najlepsi, a wychodzą na maturze gorzej niż inne szkoły. Uznanie dla np. II LO. Wynik z języka polskiego z podstawy porównywalny z wynikiem XXI LO, a na wejściu o wiele słabsza młodzież. W II średnia punktacja przyjętych to 99 punktów, a w XXI 142 punkty. Wielkie brawa dla II LO za taką piękną pracę z o wiele słabszą młodzieżą.
Każdy człowiek jest inny, każdy ma inne możliwości. Takie odkrycie jest przed polską oświatą.