Naczelna Rada Lekarska rzuca Tuskowi kłody pod nogi

Lekarzom nie spodobały się słowa premiera, że nie wyobraża sobie przymuszania dzieci do edukacji zdrowotnej, w tym także wiedzy o zdrowiu seksualnym. Tusk zgodził się, iż jest to sprawa rodziców. Ludzie muszą mieć wybór.

Naczelna Rada Lekarska wydała więc oświadczenie, że nowy przedmiot musi być obowiązkowy, gdyż „jego rola i znaczenie są wartościami nie do przecenienia w budowaniu zdrowego i silnego społeczeństwa”. W politycznym sporze o edukację zdrowotną lekarze dolali więc oliwy do ognia. 

Barbara Nowacka, która wymyśliła ten przedmiot jako obowiązkowy, zyskała potężnego sprzymierzeńca, czyli fachowców od zdrowia. Oni przecież wiedzą najlepiej. Lekarze jednak nie wzięli pod uwagę, iż sprzeciw najpierw ministra obrony, a potem premiera wobec pomysłu Nowackiej wziął się z obawy przed porażką w wyborach prezydenckich (czyli wygraną PiS), natomiast ze zdrowiem nie ma nic wspólnego.

Lekarze mogli wstrzymać się z wydaniem oświadczenia, aż przeminie wrzawa w sprawie edukacji zdrowotnej. Mogli też wypowiedzieć się w mniej zdecydowany i przez to konfliktowy sposób, a nie stawiać sprawę na ostrzu noża. Zresztą premiera nie trzeba przekonywać, tylko rodziców, których premier nie chce zrazić. To do rodziców powinni zwrócić się lekarze. Zamiast jednak szerzyć wiedzę w społeczeństwie, postanowili wysmarować oświadczenie i uderzyć nim w Tuska. Klasyczny strzał w plecy (szczegóły tutaj).