Nauczyciele mogą uczyć, jak chcą

Barbara Nowacka zapewniła, że nauczyciele mają pełną autonomię i mogą uczyć przedmiotu zgodnie z własnym uznaniem. Oczywiście w ramach podstawy programowej.

Ministra edukacji powiedziała te słowa podczas konferencji „Jak uczyć najnowszej historii Polski? Dylematy” (szczegóły tutaj). Nauczyciele mogą uczyć po swojemu. Ich widzimisię jest ograniczone. Muszą bowiem uczyć zgodnie z zasadami współczesnej pedagogiki, czyli nie rózgą i kijem. Nie mogą łamać prawa. Nie wolno im też uprawiać polityki. Poza tym są wolni.

Ta wolność w stosowaniu metod, które nauczyciel uznaje za słuszne, jest stale naruszana w szkole. Przeżyłem kilku dyrektorów i nie przypominam sobie, aby któryś szanował prawo nauczycieli do wolności. Zwykle oczekiwali, że pracownicy będą tak uczyć, jak dyrektor lubi. Otwarcie informowali, że podczas hospitacji sprawdzą wskazaną metodę. Jeden lubił dramę, inny cenił tylko projekty, kolejny pracę w grupach.

Trzymam więc ministrę za słowo, że mogę uczyć tak, jak chcę. Ja najbardziej lubię wejść do sali, usiąść z tyłu i patrzeć, jak uczniowie realizują temat z listy, którą podałem wcześniej. Nie wtrącam się do tego, co robią, tylko obserwuję. W skrajnych przypadkach interweniuję, uzupełniam, prostuję, wyjaśniam. Rzadko stosuję tę metodę, gdyż dyrektorzy sugerowali inne metody jako lepsze. Ale jeszcze do niej wrócę – kto mi zabroni?