Kordian z grubej rury

Nawet jeśli ktoś nie chciał słuchać „Kordiana”, to musiał. W piątek w mojej szkole zorganizowano publiczne czytanie tego dramatu Słowackiego. Nagle głośniki tak mocno huknęły wielką poezją, że nauczyciele musieli przerwać lekcje i słuchać. Wszystkich zamurowało. 

Normalnie w szkole podczas przerw z głośników płynie muzyka, którą lubią uczniowie. Nauczyciele nie przepadają za takimi dźwiękami, dlatego każą ściszyć. Nawet ciężkiego rocka trzeba słuchać po cichu. Co innego jednak Słowacki. Potencjometr ustawiono na maksimum, aby nikt nie uronił ani jednej głoski. Jeszcze mi w głowie huczy ta poezja, w nocy prawie nie spałem.

Oczywiście Słowacki jest wielki, natomiast rock, blues, rap, pop oraz wszystko, co puszczają uczniowie, do pięt wieszczowi nie dorasta. Dlatego poezja ma prawo być bardzo głośna, a wszystko inne dopuszczalne jest w szkole tylko szeptem. „Ktoś mi przez ucho do mózgu sztylet wbija! Jezus! Maryja!”. Uczniowie przekonali się, że poezja nie kłamie.