Szkoła się trzęsie

Podczas dzisiejszej lekcji polskiego nagle zaczął padać w sali śnieg. Takie miałem wrażenie, natomiast w rzeczywistości z sufitu gwałtownie opadały małe płatki białej farby. Budynek się trząsł, gdyż na boisku zaczęły się poważne roboty budowlane. Odruchowo schowałem się pod nadprożem. Cała klasa chciała stanąć tam razem ze mną, wszyscy się jednak nie zmieścili.

Uczyłem się kiedyś w budynku szkolnym, w którym doszło do katastrofy budowalnej. Sala z piętra pierwszego spadła na parter. Nikomu nic się nie stało, gdyż akurat w tej części budynku nikogo nie było. Pracowałem też kiedyś w szkole, w której nie wolno było biegać, tańczyć, skakać, a jak ktoś to zrobił, czuć było wibracje z podłogi. Uczniowie bardzo lubili te wibracje, więc często je wywoływali. W końcu budynek zamknięto.

Po takich przeżyciach wykształcił się u mnie odruch chowania się w bezpiecznym miejscu. Robię to bezrefleksyjnie i poza wszelką kontrolę. Gdy budynek zaczyna się trząść, ciało wykonuje skok, a potem umysł analizuje sytuację. No więc dzisiaj podczas omawiania literatury romantycznej uczniowie byli świadkami najpierw burzy śnieżnej, a potem skoku nauczyciela pod nadproże. Dziwni to byli romantycy, natomiast ja zachowałem się normalnie.