Edukacja seksualna może być obowiązkowa. Co na to rodzice?

Trwają prace nad podstawą programową nowego przedmiotu: edukacji zdrowotnej. Jego częścią ma być edukacja seksualna. Eksperci zastanawiają się, czy przedmiot powinien być obowiązkowy. Jeśli tak, wtedy obowiązkowe będą też treści dotyczące aktywności seksualnej. Niektórym rodzicom może się to nie spodobać.

Edukacja zdrowotna ma wejść do szkół za rok (1 września 2025). Zastąpi ona przedmiot wdż (wychowanie do życia w rodzinie), który nie jest obowiązkowy. Zmieni się nie tylko nazwa, ale przede wszystkim treść przedmiotu. W wdż właściwie nie było nic o seksie (kilka uwag, co będzie po ślubie), natomiast w edukacji zdrowotnej ma znaleźć się cały dział poświęcony aktywności seksualnej. Jest duże prawdopodobieństwo, że przedmiot będzie obowiązkowy. 

Planuje się jedną godzinę w tygodniu w klasach 4-8 szkoły podstawowej, podobnie w szkole ponadpodstawowej. To całkiem sporo. Łącznie dałoby to 150 godzin w szkole podstawowej (30 godzin w każdym roku), 120 w 4-letnim liceum (150 godzin w 5-letnim technikum). Będzie więc wystarczająco dużo czasu, aby o aktywności seksualnej powiedzieć wszystko, co trzeba.

Podobno rozważa się, aby w roku, kiedy są egzaminy (w ósmej klasie podstawówki oraz w ostatniej klasie liceum, technikum i szkoły branżowej), tego przedmiotu nie było. Żeby uczniowie nie myśleli wtedy o seksie, tylko zajęli się wyłącznie nauką. To zapewne ukłon w stronę rodziców, których niepokoi nowy przedmiot.