Konsultacje społeczne w sprawie zera na maturze
MEN chce przedłużyć na kolejne dwa lata zasadę, że zero z przedmiotu dodatkowego na maturze też zalicza. Maturzysta ma obowiązek wybrać jeden przedmiot na poziomie rozszerzonym i pojawić się na egzaminie, natomiast wynik nie będzie miał znaczenia. Barbara Nowacka konsultuje tę propozycję ze społeczeństwem. Co my na to?
Próg zaliczenia 30 proc. obowiązuje tylko na maturze ustnej (język polski i obcy) oraz na trzech obowiązkowych egzaminach na poziomie podstawowym: na języku polskim, obcym i matematyce. Aby otrzymać świadectwo maturalne, należy z ww. egzaminów uzyskać wynik co najmniej 30 proc. Do egzaminu z przedmiotu dodatkowego wystarczy podejść.
Gdy tworzono nową formułę matury, zwaną 2023, straszono młodzież wysokimi wymaganiami. Przede wszystkim miał zostać wprowadzony próg również na egzaminie z przedmiotu dodatkowego, zdawanego na poziomie rozszerzonym. Nigdy jednak tej zapowiedzi nie zrealizowano.
Najpierw zwolniono z tego obowiązku dwa pierwsze roczniki, zdające maturę w roku 2023 i 2024. Teraz MEN chce tym przywilejem objąć kolejne dwa roczniki (matura 2025 i 2026). Podejrzewam, że władze oświatowe nigdy nie zdecydują się na wprowadzenie progu na poziomie rozszerzonym. Byłoby uczciwe to ogłosić.
Niepotrzebnie młodsze roczniki, czyli obecni pierwszo- i drugoklasiści, uczą się w niepewności. Zasady, jakie będą obowiązywać na maturze, powinny być znane człowiekowi od pierwszego dnia nauki w szkole średniej. No ale do takiej uczciwości jeszcze w Polsce nie dojrzeliśmy.
Szczegóły o konsultacjach społecznych w sprawie zmian na maturze tutaj.
Komentarze
Szanowny Gospodarzu,
Czy Pana zdaniem matura w obecnej postaci ma jakiś sens? Kiedyś-tam dawała jakiś cenzus wykształcenia. Dziś – raczej nie.
To może jest to egzamin wstępny na studia? Ale jeśli tak, to czemu służą lekcje j. polskiego, czy historii dla kierujących się w kierunku STEM, czy fizyki i chemii dla humanistów? Skutek jest taki, że studenci (i absolwenci) politechnik nie potrafią pisać po polsku (po angielsku zresztą też nie, i nie chodzi mi o znajomość słówek), a absolwenci np. prawa nie potrafią liczyć. Przykładów można mnożyć.
Czy licea *ogólnokształcące* (z nazwy) nie przestały być (m.in. przez sposób realizacji matur) ogólnokształcące? Proszę zapytać studentów STEM co to za jeden Raskolnikow, albo o co chodzi w „Jądrze ciemności” (chociaż „Czas apokalipsy” pewnie znają). Albo medyka, jaki jest związek pomiędzy temperaturą i wilgotnością powietrza.
Czy taki system, z jakim mamy do czynienia dziś, nie produkuje przypadkiem „mędrców jednej księgi”?
@Gospodarz
Puszcza Pan takie…
belferxxx
30 lipca 2024
21:13
@Graff5/Dehnel/Kieszonkowy katonek bis
Na atomówkę żadne zakupy czołgów i samolotów ani wspieranie banderowców nie pomoże…
(dziękuję, trochę usunąłem – gospodarz)
@m^2
Znam uczniów klas mat-fiz wygrywających olimpiady „humanistyczne” polski, języki, historia etc. O uczniu klasy „humanistycznej”&quasi , który by wygrał olimpiadę z grupy STEM jakoś cicho… 😉 Uczniowie dobrzy w grupie STEM uczą się polskiego, bo to JĘZYK komunikacji z otoczeniem, w którym dobrze umieć swoje myśli precyzyjnie wypowiadać. Że dziś, po ćwierć wieku od „reformy” Handkego, to głównie przedmiot poświęcony wkuwaniu historyczno-literackiego żargonu typu „synkretyzm” oraz TRESCI obowiązkowych lektur, to nie ich wina. BTW znam najwybitniejszych w Polsce licealnych matematyków, informatyków, fizyków, chemików. Oni akurat „Zbrodnię i karę” czytają i wiedzą, ko to był Raskolnikow. Za to „humaniści” na ogół nie wiedzą, co to jest próbka losowa, niepewność statystyczna, choć się tego również w naukach „humanistycznych” i społecznych używa, o ile nie jest to wyłącznie lanie wody…. 😉 Podobnie jak NIC nie wiedzą o bazach danych choćby … 🙁
@belferxxx
31 LIPCA 2024
8:56
A ja akurat znam i takich humanistów, którzy stosują pojęcie np. istotności statystycznej. Kolega mojej córki z liceum (mat-chem) był laureatami olimpiady chyba z historii. Bywa zatem różnie. Tyle, że zawsze będą jakieś dziwolągi odstające od typowych wartości. Pytanie co to znaczy „typowy”.
Przy tym, mnie nie chodzi o czyjąś winę. Syn mojego kolegi kończąc najlepsze (albo drugie najlepsze) liceum w Łodzi, LO I, z chemii na maturze 100%, z matematyki – 98%, twierdził, że BRYKI dotyczące lektur czytały tylko kujony (a książek nikt). Na moje grzeczne pytanie, a dlaczego, odpowiedział szczerze zdumiony: „A po co? To mi się na medycynie nie przyda”.
Matura w obecnej postaci wzmacnia taką polaryzację (specjalizację?). Jako staremu piernikowi wydaje mi się, że to niewłaściwe.
W „dawnych”, moich czasach trzeba było osiągnąć ponad 50%, aby zdać maturę. Potem (teraz). 30%. A słychać, że 0% też promuje
@Gospodarz
Proste pytanie: czy zna Pan kogoś, komu w tym roku wyzerowano maturę z polskiego, a kto wg Pana zasługuje na możliwość wstępu na studia wyższe nie mniej niż jego koleżanki i koledzy, którzy maturę zdawali 2-3 lata temu i zaliczyli ją na równie okrągłe zero? Nie proszę o wyrok bezwzględny (czy ktoś zasługuje…) tylko względny (czy ktoś zasługuje mniej/tak samo/bardziej…). Takie proste pytanie, o równość szans i prawa człowieka, a zębów trzeba ministrze to tego orzeszka twardych jak stal.
Problemem nie w wysokości progu zdawalności matury. Problem w warunkach rekrutacji na studia wyższe, na co ministerstwo edukacji nie ma żadnego wpływu. Gdyby nie było ustawowego progu 30% z matury *podstawowej*, to na wielu kierunkach wielu uczelni z chęcią zrezygnowano by nawet z tego progu, tak mało Polki i Polacy dzieci byli narodzili.
A stąd wniosek, trywialny, że społeczeństwo to naczynia połączone. Tak radykalna zmiana zasad, jak wprowadzenie reguły, że aby móc kontynuować naukę po szkołach średnich w szkołach inne niż policealne, należy po prostu zapisać się na jakikolwiek egzamin rozszerzony, w zasadzie całkowicie dezorganizuje system szkolnictwa wyższego. Jestem pewien, że nawet UW i PW zaprotestowałyby głośno, cóż dopiero moja ukochana, prywatna szkoła gotowania żab na gazie.
Próg, jego wysokość nie ma znaczenia. Z loku ptaka liczy się tylko, jaki odsetek rocznika uzyskuje prawo do dalszej edukacji. Tudzież, czy któreś roczniki nie są dyskryminowane. Albowiem, zaiste i doprawdy, czy szkoły wyższe mają organizować osobne miejsca dla maturzystów starej daty (zero zdaje) i nowej (zero nie zdaje)?
Można też zadać pytanie filozoficzne: czym różni się maturzysta, który z chemii zgadł jedną odpowiedź na pytanie zamknięte od tego, który nie trafił z żadną. Szczęściem? Naprawdę to zwykłe szczęście w losowaniu odpowiedzi ma decydować o przyjęciach na studia? Czyż nie dlatego wyzerowano aż 20% matur z języka polskiego, że zmieniono zasady oceniania, a w dodatku w tym egzaminie nigdy (?) nie było pytań zamkniętych, które można zgadnąć niczym życie w piosence Perfectu? Zanim więc zdecydujemy się na podjęcie tak bardzo radykalnego kroku legutkowego, odpowiedzmy sobie na pytanie, jak przekonstruować egzamin maturalny, by dostosować go do tej zmiany?
Z czego więc się śmiejecie? Z siebie się śmiejecie!
@m^2
„matura (…) kiedyś-tam dawała jakiś cenzus wykształcenia. Dziś – raczej nie.”
Proszę Pani lub Pana. Wtedy, kiedy „matura dawała jakiś cenzus wykształcenia”, standardem był analfabetyzm i nieumiejętność liczenia powyżej stu, a jedynym źródłem informacji o świecie dla większości społeczeństwa był ksiądz, rabin lub pop. Dziś nawet ta młodzież, która matury nie zdaje, ma umiejętności, które 100 lat temu były po prostu niesłychane.
Cokolwiek więc się w konstrukcji matury zmieni, zmiana ta polegać będzie na tym, by z lotu ptaka nic się nie zmieniło. Rachunek zgłoszeń podczas rekrutacji na studia musi się zgadzać. Tym bardziej, że już są znane wyniki rekrutacji tegorocznej. Spadki na znane politechniki, jak PW, są rzędu 10% rdr.
Jakimś półsalomonowym wyjściem byłoby przyznanie prawa do, powiedzmy, dwukrotnego bezpłatnego podejścia do matury rozszerzonej dla osób, które pisały ją dawno temu i uzyskały okrągłe zero.
Zagadka: czy na Politechnikę Świętokrzyską można dostać się, mając z wszystkich rozszerzeń zero?
https://tu.kielce.pl/start/dolacz-do-nas/punkty/
@PR
Niedługo SWGnG w Kielcach i generalnie „krainie scyzoryków” będą DOPŁACAĆ studentom za przywilej dopisania ich na listę … 😉 Prawdziwe uczelnie techniczne są w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu, Łodzi, a na niektórych wydziałach – Rzeszowie, Gdańsku, Szczecinie, Opolu….
@m^2
Ja pisałem, że ludzie z klas wyspecjalizowanych w STEM (więc również biol-chem!) potrafią OBOK tego być wybitni w „humanistyce”. W drugą stronę to nie idzie. Więc Lem, podobnie jak Boy-Żeleński byli lekarzami I humanistami. Dość wybitny fizyk i rektor UW prof.Białkowski był poza tym poetą. Nie słyszałem o „humaniście” polskim, który dla sportu był już nie żeby wybitnym, ale fizykiem, matematykiem, chemikiem itd. W DRUGĄ STRONĘ to nie idzie …. 😉
@Płynna rzeczywistość
31 LIPCA 2024
11:45
Przypuśćmy, że ma Pan rację i ludzie są dziś bystrzejsi. Skoro maturę zdaje np. 70-80% osób w wieku ~19 lat (kiedyś – kilka procent), to tym bardziej nie stanowi to żadnego cenzusu. To po co to jest?
Zwracam uwagę, że nie postuluję (co zdaje się Pan sugerować) wyższości czasów przeszłych. Ależ w żadnym razie. Tyle tylko, że sądzę, że idea matury jest dostosowana do czasów sprzed wielu lat. Może, w miejsce dzisiejszej matury, należałoby zaproponować egzamin OGÓLNOKSZTAŁCĄCY (czyli z wielu przedmiotów, z różnymi wagami, ale z określonym minimum), albo jeszcze lepiej ich serię na koniec każdej klasy?
A może mała i duża matura? Mała – jak teraz – dla wszystkich i na niskim poziomie, dla uczelni, których jest za dużo, a nie można ich zbyt szybko likwidować. Duża – promująca na topowe kierunki na topowych uczelniach. // 30% – jeśli mało się wymaga, to mało nowe pokolenie się uczy. // 0% – trudna do zrozumienia decyzja sprzed lat (zero procent i zdajesz). // Słowo „matura” trzeba zmienić, bo naprawdę to nie jest matura. Dojrzałość – jak rozumiana? Jako czysty pragmatyzm (podany wyżej przykład osoby, która się nic nie czyta, bo przyszłemu medykowi znajomość literatury nie pomaga w niczym). // Jest wśród uczniów przekonanie, że polskiego nie trzeba się uczyć (dlatego wiele osób próbuje zdawać polski rozszerzony). Mówią „matura z michałka”. // Spory polityczne o lektury, których nikt nie czyta. Spory o maturę z polskiego, którego mało kto się uczy i dla którego to przedmiotu nie ma szacunku (ani uczniów, ani rodziców, ani (zbyt często) dyrekcji. // Szkoda uczniów, ale oni naprawdę nie czytają i polski traktują jak muzykę, plastykę, wf i religię (oczywiście czapki z głów, dla prawdziwych humanistów, nie zawsze z klas humanistycznych).
m^2
Maturę zdaje 70-80% spośród tych, którzy do niej przystępują. Cała populacja to ok. 360 tys., do matury przystąpiło zaś „245 966 tegorocznych absolwentów
szkół ponadpodstawowych”. Maturę otrzymuje więc 50-60% rocznika i to jest dobry wynik, jeśli zważy się, że matura to przepustka do dalszej edukacji.
Nie wiem, czy ludzie są dziś bystrzejsi (badania nad testami inteligencji sugerują, że owszem, przynajmniej w zakresie inteligencji mierzonej tymi testami). To świat jest inny. Każdy ma smartfon, większość ma komputer, więc każdy młody potrafi czytać, obsłużyć kalkulator, przeglądarkę, instagram, obsłużyć konto w banku, pogadać z kolegą, przesłać zdjęcie zadań z kartkówki, zidentyfikować nieznaną muzykę, zainstalować grę, zapytać chatgpt o zadanie z biologii, odczytać prognozę pogody, przetłumaczyć instrukcję obsługi z języka obcego, nastawić budzik, by dzwonił w poniedziałki o 6 a we wtorki o 8, wywołać menu programu itp. itd. Ile umiejętności, których nie uczy szkoła?
Kiedyś szkoła była jedynym (oprócz księdza, rabina i popa) źródłem wiedzy o świecie poza własną wsią czy miasteczkiem. Dziś niewykluczone, że szkoła tylko uzupełnia i porządkuje wiedzę, którą człowiek zdobywa gdzie indziej.
@Gospodarz
To na dziś chyba ważniejszy PROBLEM polskiej edukacji … 😉 No ale skoro kasa poszła na czołgi, samoloty i inny złom dla WP i sąsiadów, no to tak MUSI być 🙁
https://www.facebook.com/photo/?fbid=893753696118163&set=a.658486499644885
Bzdurą jest chwalenie się jak wielu ” przeskoczyło poprzeczkę” nie wspominając jak wysoko jest ona zawieszona.
Jak widać jest ona coraz niżej – już stojaki nie są potrzebne, bo w wielu przypadkach leży ona na ziemii . . .
@PR
Co z tego, że ktoś DUŻO WIE skoro niewiele albo nawet NIC NIE POTRAFI ZROBIĆ.
Wiele razy na ten temat pisałem ale tylko nieliczni spośród komentujących to rozumieją.
To z kim tu dyskutować?
@aek
„Mała matura” to dziś jest E8 … 😉
@PR
>Każdy ma smartfon, większość ma komputer, więc każdy młody potrafi czytać, obsłużyć kalkulator, przeglądarkę, instagram, obsłużyć konto w banku, pogadać z kolegą, przesłać zdjęcie zadań z kartkówki, zidentyfikować nieznaną muzykę, zainstalować grę, zapytać chatgpt o zadanie z biologii, odczytać prognozę pogody, przetłumaczyć instrukcję obsługi z języka obcego, <
Serio KAŻDY? 😉 Nawet kalkulator ambitniejszy od tego dla gospodyń domowych i zdecydowanej większości maturzystów w Polandii niewielu… Choć teoretycznie ma w smartfonie, ale to NIC nie znaczy 😉
@lela
Myli Pan wiedzę z umiejętnościami. Ten sam absolwent liceum, który potrafi kupić bilet przez internet, z dużym prawdopodobieństwem ośmieszyłby się w w programie typu „Matura to bzdura”. I ja z tym, tak ogólnie, nie mam problemu, że ktoś czegoś nie wie. Dramat jest wtedy, gdy nie ma umiejętności. Np, wyszukiwania informacji, szacowania ich wiarygodności, łączenia w związki przyczynowo-skutkowe, czy też rzeczy, wydawałoby się – banalnej: czytania ze zrozumieniem tekstów na poziomie haseł w Wikipedii, a także map, schematów, instrukcji obsługi, wykresów, rozkładów jazdy (!), haseł w encyklopedii, słowniku itp.
Dramat drugi jest wtedy, gdy ze szkoły wychodzi jednostka aspołeczna.
@PR
Dyskutowanie z Tobą to ” syzyfowa praca”