Homilia wylatuje z podstawy programowej
Ruszyły prekonsultacje w sprawie okrojenia podstaw programowych wielu przedmiotów. Eksperci chcą, aby z języka polskiego wyleciała homilia. Stracą uczniowie, którzy planują studia w seminarium duchownym. Pójdą tam nieprzygotowani.
W części „Kształcenie literackie i kulturowe” podstawy programowej czytamy, że od ucznia technikum i liceum wymaga się, aby znał się na homiliach. Potrafił odróżnić arcydzieło od kiczu. Umiał ocenić tekst pod względem etycznym. Co to jest homilia zob. tutaj.
Tego jako polonista musiałem uczyć, mimo że nie bardzo się na tym znałem. Nawet po głowie chodziło mi, aby zapisać się na studia podyplomowe z teologii. Bez przygotowania teologicznego czułem się na lekcjach swojego przedmiotu jak bez ręki. Uzupełniałem wiedzę w ramach samokształcenia, czasem prosiłem księży o pomoc.
Jednak to wszystko tylko półśrodki. Gdyby Czarnek dalej był ministrem edukacji, nauczyciel języka polskiego musiałby być magistrem teologii. Z polskiego wystarczyłby mu licencjat.
PS Okrojone podstawy zaczną obowiązywać od 1 września 2024. W tym roku szkolnym trzeba więc o homilii uczyć. Info o prekonsultacjach tutaj.
Komentarze
Boże, jak żyć bez homilii. Jacy Polacy wyjdą ze szkół bez tej znajomości! Aż strach pomyśleć jak przyszłość czeka ten Naród! Z uniwersytetami w czwartej setce rankingów a teraz bez homilii!
Jak ktoś chce być księdzem to niech się zapisze na korepetycje z religii.
U mnie czytanie Starego Testamentu, Pisma Świętego czy Dziejów Apostolskich wzbudziło tyle wątpliwości i pytań na które ksiądz na religii nie potrafił mi odpowiedzieć to mając 13 lat zostałem niewierzącym i niepraktykującym.
Pierwsze słyszę o nauce o kazaniach w szkole. Nie używam pretensjonalnej w państwie pańszczyźnianych chlopów i szaraczkowej szlachty”homilii”, bo jako ministrant byłem wychowany na pięknym słowiańskim „kazaniu”. Poza tym każda niepotrzebna nowomowa mnie irytuje, np. w ostatnich latach – idiotyczny, wręcz natrętnie modny i ochoczo używany wyraz „finalny”/”finalnie”, który nie wypełnił żadnego pustego miejsca, a to, które zajął, było już zajęte przez wiele wyrazów bliskoznacznych, od wyrazu „ostateczny” poczynając. Państwowa szkoła uczy więc o kazaniach?! To czemu ona się „szkoła” nazywa, a nie „duchowne seminarium stopnia podstawowego”?
Obejrzałem materiał „EDUKACJA W POLSCE WYMAGA ZMIAN SYSTEMOWYCH”, który polecał KtośKtoś, a który pojawił się na kanale symetrystów – sierot po PiS. Zresztą, to ciekawy projekt biznesowy – pod jedną marką zebrać kilku znanych jutuberów – i to wszystko, co o tym materiale zapamiętać.
Autor to zdaje się fizyk z wykształcenia, jutuber-popularyzator nauki z zawodu. To ciekawe doświadczenie, posłuchać fizyka, który z definicji zna się na wszystkim, opowiadającego o tym, co w szkole źle się dzieje i jak to naprawić.
Zaczyna się od omówienia badania PISA (czyt. piza (?)). Świat stacza się w dramatycznym tempie (wcale nie), a Polska to już szczególnie (też nie). Wszystko przez smartfony w szkołach (wątpię) i szatańskie pomysły w rodzaju zakazu zadań domowych (wyjątkowo powierzchownie potraktowany temat). Zdania są oznajmiające i kategoryczne. Od naukowca spodziewałbym się chociaż raz na minutę zapachu perfum „być może”, „nie wiadomo”, „przypuszcza się”, „inna grupa badaczy uważa, że” a także niemieszania tez podpartych badaniami naukowymi z własnymi opiniami opartymi na doświadczeniu własnym jako ucznia i ojca ucznia. Nie wiadomo, jak wykonano przegląd literatury i czy aby nie wybrano jej „pod tezę” tak po prostu, czyli „na Smoleńsk”. Reasumując, nie usłyszałem tam niczego, co by mnie zaskoczyło, skłoniło do refleksji, nie przekonał mnie żaden argument, jeśli miał uzasadnić tezę, z którą się wcześniej nie zgadzałem.
Cóż, takie są prawa rynku. Słuchacz (widz) oczekuje tez prostych, które jego dotychczasowy światopogląd wzmocnią a nie potrząsną („Zawsze o tym wiedziałem – jestem genialny!”). Kto by oglądał gościa, który zamiast twardo stwierdzić „zadania domowe to wspaniała sprawa”, roztrząsałby tak oczywistą sprawę ze wszystkich możliwych punktów widzenia?
Skoro już reasumowałem, to kończąc, stwierdzić muszę, że niezwykłym doświadczeniem jest widzieć ścisłowca (fizyka), który pitoli niczym rasowy społ-humowiec. Różne można stąd wnioski wysuwać. A to, że może on takie same banialuki wciska nam, gdy mówi o naukach ścisłych, tylko my tego nie dostrzegamy, bo one nie wpływają, jak szkolna edukacja, na nasze doświadczenie życiowe? A może jest tak, że społ-humy wcale nie są głupsze od ścisłowców, a tylko materia, którą badają, sprawniej umyka ludzkiemu poznaniu? Jakieś inne pomysły?
studniowka,
definicja podana w linku Gospodarza mowi:
‚[Homilia] często jest błędnie uznawana za synonim kazania.
Jej celem jest objaśnianie wybranego na dany dzień fragmentu Pisma Świętego…’
Kazanie: ‚gatunek literatury stosowanej, przemowa wygłaszana zwykle przez osobę duchowną wyznania chrześcijańskiego, która ma za zadanie nauczanie i przekazanie treści religijnych’…’odmianą kazania jest homilia zawierająca wyjaśnienie fragmentu tekstu biblijnego, często błędnie uważana za synonim tego terminu.’
Czyli kazda homilia jest kazaniem, nie kazde kazanie homilia.
Mnie tam wszystko jedno ale wisz, rozumisz….tyle definicje.
@studniówka
Za to na matematyce parę drobiazgów przesunięto na poziom rozszerzony i to wszystko. Na przykład tylko rozszerzeńcy będą „znajdować punkty wspólne prostej i okręgu oraz prostej i paraboli będącej wykresem funkcji kwadratowej” – pozwoliłbym sobie stwierdzić, że gościu, który wprowadził to do programu matematyki podstawowej jest durniem, który nigdy nie pracował w liceum w klasie humanistycznej, ale daruję sobie. Matematyki najwyraźniej uczymy prześwietnie, żadne zmiany w podstawie, poza ortografią (!), nie są potrzebne.
Następnie obejrzałem podstawy z fizyki. No ja nie mogę. Przyszli reżyserzy, wirtuozi skrzypiec, księgowe, przedszkolanki już nie będą musiały rozwiązywać drgań wymuszonych i słabo tłumionych ani nawet opisywać tranzystora jako trójelektrodowego, półprzewodnikowego elementu wzmacniającego sygnały elektryczne. Jakiś postęp tu widać.
Homilia homilią ale nowo wybrana władza przeznaczyła w budżecie 600 mln (sic!) na IPN. Pięciokrotnie więcej niż na PAN. Nóż się w kieszeni otwiera…..
Cieszy iz na tym blogu napastliwość jednych blogowiczow na drugich nie stała wydumanym obowiązkiem blogowych hunwejbinów. Czy innych wesołków.
PS. Pozdrowionka, Pombocku! Rowerujemy wciaz w miejscu i ani cala do przodu?
act
12 LUTEGO 2024
21:45
Dziekuję za wyjaśnienie, ale żyję życiem, nie – tym, co na papierze. Jak się zadomowiła „homilia”, kompletnie zniknęło „kazanie”. Widocznie autorzy przedobrzyli z naukową
klasyfikacją religijnego nauczania o niczym.
Zawsze myślałem, że homilia to kazanie wygłaszane przez biskupa. W telewizji przecież nigdy nie ma kazań, zawsze są homilie. Tymczasem „Należy pamiętać o różnicy między homilią a kazaniem. Homilia to przepowiadanie, będące integralną częścią liturgii, natomiast kazanie jest przepowiadaniem poza liturgią, w czasie nabożeństw.” (Wskazania Konferencji Episkopatu Polski dotyczące homilii mszalnej).
act
12 LUTEGO 2024
21:45
Actku, skoro jesteś…
We wrześniu zadzwoniła do mnie żona mojego tak samo starego przyjaciela, jak ja byłem jego starym przyjacielem.
– Tosiu nie żyje.
– A jobsz twoju!!!
– Oglądałam film, a on popijał. W pewnej chwili wziął butelkę i poszedł do siebie. A ja sobie oglądałam. Film się skończył, zaglądam do jego pokoju: leży na podłodze, obok – pusta butelka – tego dnia już chyba druga, jak nie trzecia. Dotykam go – zimny. Kiedy trzy leczenia nic nie dały, powiedział, że nie ma innego wyjścia, zapije się na śmierć.
Mieliśmy z Tosiem pod koniec września rowerować do Łeby na słynne wydmy.
Orteq
12 LUTEGO 2024
23:39
Ortesiu, tyle się zimą/niezimą najeździłem w miejscu na stacjonarnym, że teraz, jak już od paru. tygodni kwitnie leszczyna, to ja tylko do przodu. Za wiele bym po operacji zastawki, covidzie i naświetlaniach prostaty nie nawojował zwykłym rowerem, więc kupiłem bardzo udanego elektryka i po tych 70 km furt w przód – jestem do przodu, tak mi dopomóż
bóg Rongo i bogini Amaterasu. Wiosna, panie Zielonka. Pruję dziś do lasu, może się żagiew zimowa trafi, ucho bzowe albo i parę kilo boczniaków.
studniowka, 2:02
milcze i wspolczuje.
Pooglądałam sobie tę propozycję zmian z polskiego dla LO i T. Z zakresu podstawowego wylatuje „Konrad Wallenrod”, a zostają „Lament świętokrzyski”, „Kazania sejmowe” (wprawdzie we fragmentach). „Odprawa posłów greckich” wprawdzie wyleciała z podstawowego, ale została w rozszerzonym. „Ferdydurke” mamy tylko we fragmentach, za to zostają „”Gloria victis” i „Potop”. Niektóre zmiany są dziwne. Dlaczego z rozszerzonego usunięto Borgesa (na pół godziny czytania, a dziesięć godzin myślenia), a dodano „Madame” Libery? Po co wszystkim uczniom ten nieszczęsny Skarga?
Nie bardzo mi się to podoba. Jako praktykująca polonistka (acz w żadnym razie nie nauczycielka) i matka dziecka w LO uważam, że należałoby radykalnie usunąć zdecydowaną większość wszystkiego, co w literaturze polskiej mieliśmy przed romantyzmem (zachowałabym „Bogurodzicę”, „Rozmową mistrza Polikarpa ze śmiercią”, „Treny” we fragmentach, kilka fraszek, kilka utworów Sępa-Szarzyńskiego i ewentualnie ze 2-3 Jana Andrzeja Morsztyna, ze 2 utwory Krasickiego i na tym koniec. Polska literatura przed romantyzmem naprawdę nie była aż taka wybitna. Wystarczy sobie porównać z francuską czy angielską. Moim zdaniem dobrze byłoby powiedzieć uczniom, co też się w tej literaturze działo, ale nie zmuszać ich do czytania Marcina Słoty czy jakże wybitnego „pierwszego polskiego dramatu”…
@Płynn a rzeczywistość
Z matematyką jest problem innego rodzaju. Poprzednicy z nadania Zalewskiej zmasakrowali podstawę programową z matematyki w szkole podstawowej wyrzucając z niej co się da i to, czego, wydawało się, wyrzucić się nie da.
Do szkoły średniej przesunięto np.: -funkcje jako takie, co skutkowało dużymi problemami w nauce fizyki, chemii, czy nawet biologii w szkole średniej, – układy równań, – dużą część geometrii. Duża część podstawy programowej z zakresu geometrii jest realizowana po egzaminie, ale początkowo egzamin odbywał się w kwietniu, po przesunięciu go o co najmniej miesiąc, w wielu szkołach w ogóle się tego materiału nie realizuje.
Skutki tej reformy to skokowe zapotrzebowanie na korepetycje w klasie pierwszej szkoły średniej. I to jest zupełnie nowe zjawisko, spowodowane bezpośrednio przez nieprzemyślaną i na chybcika przeprowadzoną reformę. Wyrzucenie rozwiązywania układów równań, a wcześniej przez poprzedników, rozwiązywania zwykłych nierówności i wzorów skróconego mnożenia, spowodowała gwałtowne obniżenie sprawności rachunkowej młodych ludzi.
Autor podstawy programowej wprowadził do niej przeprowadzanie dowodów – bardzo rzadko uczniowie przychodzący do szkoły średniej po trafią cokolwiek udowodnić, wygląda na to, że albo to nie jest najlepszy wiek na wprowadzanie tego typu zadań, zwłaszcza przy ogromnym spadku umiejętności rachunkowych, braki pojęcia funkcji, czyli brak jakichkolwiek wykresów funkcji na matematyce! Dramat po prostu.
To wszystko przy znacznym poszerzeniu podstawy programowej z matematyki na poziomie podstawowym – może i dobrze, bo przynajmniej obecną maturę na tym poziomie można szanować, po matura dla ginmazjalistów na poziomie podstawowym były na żenująco niskim poziomie, a zdawalność ok, 80% chluby nie przynosi.
Zresztą w podstawie programowej z matematyki dla szkoły średniej też są niezłe „kwiatki” , jak np. wzór a^3 + b^3 jest na poziomie rozszerzonym, analogiczny wzór a^3 – b^3 na poziomie podstawowym, po prostu jakieś kopiuj- wklej coś nie tak ktoś klepnął i tak już zostało, a dalej, zgodnie z pisowską logiką i nieprzyznawaniem się do błędów, już zostało.
Reasumując, w przedmiotach ścisłych raczej powinno się część treści przenieść z powrotem do szkoły podstawowej, zwłaszcza w matematyce, gdzie jest dużo czasu na ćwiczenie obliczeń procentowych, dodawania i odejmowanie ułamków, wzory skróconego mnożenia, układy równań, szkicowanie podstawowych wykresów, twierdzenia Pitagorasa, Talesa, trójkąty przystające i podobne, to nie aż tak dużo, a czasu w szkole podstawowej na to całkiem sporo.
Obecnie w ogóle nie ma szans na tzw. korelację międzyprzedmiotową, zawsze były z tym problemy, ale obecnie to jest właściwie nie do zasypania.
Czy Gospodarz lubi teatr? Ma prawo jazdy kat. B?
Teraz portal Wp.pl ustalił, ile dokładnie na swoim stanowisku zarobił Jan Maria Tomaszewski. Kuzyn prezesa PiS był doradcą ds. teatru w TVP bez konkursu, stanowisko objął tuż po przejęciu Telewizji Polskiej przez Jacka Kurskiego. (…) Łączna kwota zarobków Tomaszewskiego w ciągu ośmiu lat wynosi 2 198 410,97 zł brutto. (…) Jako doradca zarządu miał do dyspozycji samochód służbowy: volkswagen passat, bez kierowcy służbowego. Otrzyma odprawę „przewidzianą przepisami prawa”. (onet.pl)
W sumie za takie pieniądze każdy by polubił teatr, ewentualnie sam stałby się niezłym aktorem na wiadomej scenie. Po ośmiu latach to on może już naprawdę znać się na tym teatrze. Kto, gdzie, co, z kim.
Okazuje się, że część szkół już podniosła opłaty. Ta, w której uczy pani Aleksandra, pobiera od rodziców czesne wyższe o 300 zł już od stycznia. (…) I dodaje, że o nadwyrężenie ich budżetu się nie martwi, bo wielu z nich pobiera od stycznia świadczenie 800+, które amortyzuje im wzrost czesnego.
@Płynna Rzeczywistość
Gdyby nie Pan, nawet nie wiedziałbym, że zorganizowano jakieś prekonsultacje. Potrwają 7 dni – stąd wnioskuję, że wszystko już postanowiono, strona społeczna ma szansę wskazać jakieś genialne rozwiązania, których przyjęcie rozważymy: „MEN-PiS bis”. Dla SP w matematyce nawet używany przeze mnie w publicznych wystąpieniach przykład zamieścili 🙂
Zebrała się grupa podróżników wybierająca się w podróż i dyskutują czy podróżować pieszo czy rowerem a może motocyklem lub qwadem, drogą polną czy na przełaj. Inni optują są samochodem osobowym czy SUW-em ale nie mogą się dogadać jakiej ma być marki – popularnej czy luksusowej.
Są zwolennicy busów, lecz jedni chcą minibusów a inni wielkich autobusów,
Kłócą się jakimi drogami się poruszać – lokalnymi
krajowymi, szybkiego ruchu albo autostradami.
Nikt natomiast nie podjął wątku DOKĄD zamierzają dojechać czyli określić CELU PODRÓŻY.
Pobierznie przeczytalem podstawy programowe dla niektorych przedmiotow szkolnych. Biedni uczniowie, musza sie tak wiele nauczyc, tak wiele przeczytac, ze az glowa boli. Jesli uczniowie w Polsce rzeczywiscie zdobywaja wiedze z tego wszystkiego, czego wymagaja podstawy programowe, to chyba sa najmadrzejszymi, a w kazdym razie najbardziej obciazonymi zajeciami szkolnymi i poza szkolnymi, uczniami na calym swiecie.
@Róża
Przypominam o konkursie: w lutym nagroda wzrosła z trzech do 9 000 PLN, za wskazanie, innej niż moja, publikacji, w której pokazuję, jak rozwiązywać równania liniowe i przekształcać wzory. Jest to przyrzeczenie publiczne, z którego muszę się pod rygorem prawa wywiązać. Publikacja omawia dwa twierdzenia mojego autorstwa:
Tw. nr 1 dotyczy rozwiązywania równań, gdy niewiadoma występuje tylko jeden raz w równaniu:
„Rozwiązanie równania uzyskujemy pozbywając się zbędnych czynników w kolejności odwrotnej do kolejności wykonywania działań”
Tw. nr 2 dotyczy trzech przypadków szczególnych:
-niewiadoma występuje więcej niż jeden raz po tej samej stronie równania
-niewiadoma występuje więcej niż jeden raz po obydwu stronach równania
-niewiadoma zapisana jest w liczniku.
W publikacji omówiony jest algorytm przekształcenia tych trzech przypadków szczególnych do postaci z twierdzenia nr 1.
Publikacja pokazuje również odwrócenie paradygmatu dydaktycznego: równanie liniowe najpierw tworzymy, co jest bardzo łatwe, a nauka rozwiązywania polega na odwróceniu tych czynności, np.:
x = 10
Tworzymy nowe równanie, dodając do obydwu stron równania liczbę 2 i otrzymujemy:
x =10 / +2
x+2 = 12
Pokazujemy rozwiązanie przez odwrócenie skutków dodawania, czyli od obydwu stron równania odejmujemy liczbę 2:
x+2 = 12 / – 2
x = 10
Nie istnieją prawa autorskie do twierdzeń, więc MEN może je spokojnie włączyć do podstawy programowej, bez pytania mnie nawet o zgodę. A te twierdzenia są ważniejsze od twierdzenia Pitagorasa czy też twierdzenia Talesa gdyż są uprzednie w stosunku do nich, powtarzam uprzednie: aby tamte rozwiązywać najpierw trzeba umieć „w ogóle i w szczególe” rozwiązywać równania. Aby rozwiązać zadanie z treścią, trzeba ułożyć do tej treści jedno lub więcej równań i je rozwiązać. Moje twierdzenia umożliwiają łatwą naukę (ze zrozumieniem!) zarówno układania równań, jak również ich rozwiązywanie.
A teraz może się Pani razem z @Płynna Rzeczywistość poużalać jak bardzo wam zależy na wyrównywaniu uczniowskich szans, lepszej szkole, nauczaniu ze zrozumieniem, a nie dlatego, że „tak się robi w matematyce”.
Proszę mnie zaskoczyć i skomentować 🙂
@60+ , – 8:04
„homila, kazanie, przepowiadanie, ubogacanie, nawiedzanie, posługiwanie –
pojeby do kwadratu”
Niezwykle subtelne uzupełnienie definicji. Brawo
@Mad Marx – 23:38
„Homilia homilią ale nowo wybrana władza przeznaczyła w budżecie 600 mln (sic!) na IPN. Pięciokrotnie więcej niż na PAN. Nóż się w kieszeni otwiera…..”
A cóż to taka wrażliwość, drogi Marxie? Uważasz ze IPN nie pełni wyznaczonej po jego utworzeniu roli?
Noż jest ostry odpowiednio, mam nadzieję
Izrael i Palestyna: czy dwu państwowość jest możliwa? Ostatnie pomiary opinii publicznej w rejonie wykazują, ze dzisiaj już tak.
Ponad 57% izraelskich Żydów i około 58% Palestyńczyków w regionie wyrażają zgodę na możliwość istnienia Izraela i Palestyny jako niezależnych od siebie państw.
Czy ta stosunkowo nowa sytuacja z poparciem populacji dla istnienia Izraela i Palestyny obok siebie, jako w pełni niezależnych państw, zarezultuje czymś nowym? Aa, tego nie wiadomo
@Orteq
Mamy takie stare powieszenie ” mądry Polak po szkodzie* ale już ok. 450 lat temu Jan Kochanowski przewidywał że ” nową przypowieść Polak sobie kupi, że przed szkodą i po szkodzie głupi” .Historia dowodzi iż to było i nadał jest aktualne.
Skoro nie potrafimy wyciągać wniosków z własnych błędów to faktycznie żadnej korzyści nie mamy, zatem środki na IPN to wyrzucenie setek milionów złotych w błoto.
W obecnym czasie też mam wątpliwości ładowania pieniędzy w PAN. Chyba, że będzie to kredyt do spłacenia korzyści z efektów prac.
@KC
Po co komplikować sprawy proste i jednoznaczne typu równanie z jedną niewiadomą?
Przy bardziej złożonych, gdzie jest kilka metod rozwiązania można przedstawić kilka a uczniowi zostawić wybór tej, która mu najbardziej odpowiada.
Ważne jest WIEDZIEĆ CZEGO SIĘ NIE WIE, bo to połowa wiedzy. Dzisiaj nie stanowi żadnego problemu – wrzucasz hasło do wyszukiwarki i sekundę masz tysiące wariantów odpowiedzi. Oczywiście trzeba jeszcze wiedzieć, który wybrać.
Ale NIE WSZYSCY muszą to znać lecz ci, których to interesuje i mają do tego predyspozycje.
Trzeba je tylko je zidentyfikować i rozwijać.
To powinno rozpocząć się od klasy IV SP.
Szkoły średnie winny być zróżnicowane, przynajmniej pod względem wymagań.
Jak ktoś chce zostać inżynierem to mu literatura nie jest konieczna.
Moje wątpliwości w sprawie zwiększanie środków na PAN wynikają z tego, co obecnie dzieje się na uczelniach. Generalnie przechodzą one z JAKOŚCI na ILOŚĆ.
Nie każdy pracownik naukowy mający bogaty dorobek jest dobrym wykładowcą zatem niech się na tym skoncentruje a o tych, którzy którzy mają talent dydaktyka nie obciążamy obowiązkiem publikacji .
Znajomy dr niż. w swym dorobku mający kilkadziesiąt projektów wdrożonych projektów ubiegał się o stanowisko wykładowcy na uczelni technicznej.
Na rozmowie kwalifikacyjnej z grupą profesorów żadnego nie interesował żaden z jego projektów lecz dopytywali się wyłącznie o ilość publikacji i cytowań.
Po efektach, korzyściach z ich odkryć, opracowań ma nasza gospodarka i społeczeństwo ich oceniać, poziomu prac dyplomowych ich uczniów.
Szokiem dla mnie było, gdy emerytowana nauczycielka powiedziała, iż obecni maturzyści nie potrafili rozwiązać zadań że zbioru zadań dla uczniów z klas 4-6 (?) SP wydajnej w latach osiemdziesiątych.
Orteq
14 LUTEGO 2024
6:58
Ortesiu, pewnie zetknąłeś się z dziwolągiem o nazwie „sztuczna inteligencja”. Bo ja gdzieś przez pół dnia byłem tym zafascynowany i nawet miała wkonać dla mnie pwene zadanie. Ostrzegła, że to trochę potrwa. Trwa ze trzy tygodnie i kapnąłem się, że może trwać trzy tysiące lat, bo ta maszyna nie ma poczucia przyzwoitości, zasad moralnych ni obyczajowych, elegancję ma wdrukowaną jako słowa, a nie jako rozumienie międzyosobniczych relacji, a to, co mi obiecała nie jest dla niej żadnym imperatywem, lecz odklepaniem wdrukowanej formułki na okoliczność.
Śmieszyli mnie na LA ludzie, którym nie chciało się tłumaczyć wtykanych przez siebie obcojęzycznych tekstów i kierowali czytelników in spe na gogiel mogiel, niechcąco zdradzając tym samym znajomość leśnych obyczajów. Gogiel to przecież mniemana sztuczna coś tam. Od ognia, głodu i inteligencji uchowaj nas Panie. Najczęściej potrzebuję ruskich odpowiedników naszej potoczności, uliczności, a nawet błatności. I najczęściej nie znajduję. Przed chwilą szukałem odpowiednika naszego wyrazu „pierdzistołki”. Zobacz, co mi inteligencja podsunęła.
„пердежные табуреты”
Ta jentelygiencja, Pombocku, POraza. Pewnie nawet pierdieznie.
Pazdrawliaju sierdieczno
@KC
Ale po co się tak męczyć?
https://www.wolframalpha.com/input?i=solve+%283x-2%29%2F%282x%2B1%29%3D4
Skandal. Ludobójstwo (w Jedwabnem?) wylatuje z podstawy programowej
https://wiadomosci.onet.pl/kraj/burza-o-wolyn-na-lekcjach-historii-nie-chodzi-o-notatke-o-ludobojstwie/r6p3vk4
Dzbanie, wracaj! Ratuj polskie dzieci!
Wencel to poeta, który – jak pisał w „Wyborczej” Krzysztof Varga – „od kiedy pojął, że polityczna żarliwość i przystąpienie do szeregów wyznawców wiary smoleńskiej może mu się w dalszej perspektywie opłacić, zabrał się ostro do roboty”. Robota przyniosła mu zarówno wpis na listę, jak i przyznany przez prezydenta Dudę tytuł „Zasłużony dla polszczyzny”. (…) Wojciech Wencel na portalu X napisał: „Decyzją władzy ludowej moje wiersze znikną z listy lektur obowiązkowych dla liceum i technikum. Okrojony kanon ma obowiązywać od września. Odchodzę razem z Franciszkiem Karpińskim, Kazimierą Iłłakowiczówną, Tadeuszem Gajcym, Stanisławem Balińskim”. (…) Mnie martwi wyrzucenie Wencla. Otóż bez niego i Jana Polkowskiego na liście lektur będą już tylko martwi poeci. (…) Małgorzata Lebda, laureatka Nagrody im. Wisławy Szymborskiej, mówiła mi w wywiadzie: – Nas, poetów i poetek w przestrzeni medialnej nie ma, a za tym idzie bycie widocznym dla czytających. I pytała: – Jak mamy zainteresować poezją licealistę czy licealistkę, jeśli oni myślą, że poeta to osoba, która nie żyje?
Odejście z kanonu lektur zaboli zwłaszcza po kieszeni. Może duda kieszeń też potrafi ułaskawić?
(…) trudno znaleźć uzasadnienie do czytania „Nie-Boskiej komedii” Krasińskiego, utworu od dekad niezrozumiałego i niepotrzebnego w edukacji polonistycznej na tym poziomie.
Miałem więc rację, że w szkole od razu nad tym zasnąłem! Proszę o rehabilitację, sanację i dekomunizację mojego świadectwa szkolnego!
Wszyscy są na swój sposób są ograniczeni intelektualnie, ale ograniczenie, które nie pozwala zrozumieć, że zmuszanie kogoś do przyjmowania swoich imaginacji jako coś rzeczywistego jest szczególnie antyspołeczne i jest formą agresji. Każda zinstytucjonalizowana religia staje się utrapieniem ludzkości. Takie typy mają wkodowaną jakąś formę szaleństwa niosącego przez całą historię ludzkości ogrom cierpień. Bezrefleksyjna wiara w coś czego się nie da sprawdzić jest niszczącą, ludzką ułomnością, z którą powinniśmy walczyć a nie wzmacniać.
Dobrze byłoby przedstawić młodym prawdę o Jedwabnym i pokazać jak to naprawdę wyglądało,
jak środowiska syjonistów robiły wszystko, by naszym historykom uniemożliwić dojście do prawdy. Nasi politycy, w tym także prezydent Lech Kaczyński posłusznie spełniali ich żądania.
Natomiast ani słowa o tym, że pod okupacją radziecką ok. 250 Polaków z Jedwabnego wywieziono na Sybir z którego wielu nie wróciło. Kto ich wskazał oficerom NKWD?
Spis ludności przeprowadzony przez Rosjan wykazał, że wtedy w Jedwabnym było nieco ponad 500 Żydów. Ilu z nich uciekło wraz z wycofującą się Armią Czerwoną trudno ocenić Tak więc ok 360 ofiar wydaję się liczbą prawdopodobną. A teraz porównajmy to z liczbą ofiar z Getta Warszawskiego, w którym rządziły żydowskie Judenraty z pomocą odmanów – żydowskiej policji. Można znaleźć informację, że przebywało tam ponad 400 tys. Żydów i tam zginęło. Część z głodu i chorób a resztę rękoma odmanów wyciągniętą silą z domów, zapakowana do wagonów bydlęcych i wywieziona do obozów zagłady. Może zapoznać ich z relacją bezpośredniego świadka Icchka Kacnelsona i jego wiersz ” Bólu ty mój.”
Jak się więc ma ilość ofiar z Jedwabnego do tych z Getta Warszawskiego?
1/1000 ! ( słownie – jedna tysięczna)
@lela22 – 7:35
Z mądrym Polakiem po szkodzie powiedzeniem, środki na IPN to jeszcze za wcześnie by wiedzieć, ze to było wyrzucenie setek milionów złotych w błoto. Tam wciaz trwa akcja wyjmowania Polski spod moskiewskiej strefy wpływów a IPN po to został stworzony.
Nawet geograficznie rzecz biorąc, dzisiaj już się mówi, ze dawniejsza tzw. Europa wschodnia nie dotyczy NATO-wskich krajów. Polska ma być Europa i już.
Ładowanie pieniędzy w PAN jest nieco inna sprawa, wiążącą się ze wspólną polityka większości krajów. Twoje ujecie: ‚kredyt do spłacenia korzyści z efektów prac’ jest interesującym spojrzeniem na role Polskiej Akademii Nauk.
Na forach dotyczących korepetycji coraz więcej jest rodziców, którzy szukają nauczycieli dla dziecka, coraz rzadziej zaś ogłaszają się nauczyciele. – Nie muszą. Są w cenie. Rodzice nas sobie wyrywają – mówi obrazowo Bartłomiej Rosiak, nauczyciel języka polskiego w SP 182 w Łodzi. – Zainteresowanie korepetycjami jest tak duże, że wielu nauczycieli odmawia, bo nie mają już na to czasu. Zawsze największym zainteresowaniem cieszyły się korepetycje z przedmiotów ścisłych, a humaniści często nie mieli uczniów. Teraz nawet na korepetycje z polskiego są kolejki.
Rosiak broni nauczycieli i uczniów. – To nie tak, że uczniowie nie chcą się uczyć i wolą korepetycje. Zapewniam też, że nauczyciele też nie marzą o tym, żeby ich uczniowie musieli dokształcać się poza szkołą – mówi. – Największym problemem jest, że mamy nierealistyczną podstawę programową, która nie jest dostosowana do ramowego planu. Ona powinna być adekwatna do ramowego planu, czyli przydziału godzin na dany przedmiot. A nie jest. Nauczyciel z kolei nie może zdecydować, że nie będzie realizował całej podstawy programowej, bo za to czeka go kara dyscyplinarna. I mamy efekt.
Jaki? Rosiak podaje przykłady: teoretycznie uczeń wie, jak ma pisać rozprawkę, ale na lekcjach nie starcza czasu, aby tę umiejętność stosować w praktyce i wyćwiczyć. Albo poznaje zasady rozwiązywania zadań, ale na lekcji nie ćwiczy tej wiedzy i nie utrwala, bo nauczyciel pędzi z programem. – Gdy na historii nauczyciel z wywieszonym językiem dociąga do stanu wojennego, jest koniec roku i nie starcza czasu, aby to powtórzyć – mówi. – Dlatego rynek korepetycji kwitnie w najlepsze. To może zmienić dopiero zmniejszenie podstawy programowej.
Rosiak zwraca uwagę, że w dobrą stronę poszły egzaminy: – One sprawdzają, czy uczeń umie myśleć. To świetne, o to właśnie chodzi. Ale trzeba jeszcze stworzyć przestrzeń, aby szkoła mogła wspierać go w rozwijaniu umiejętności samodzielnego myślenia, a nie tylko wtłaczała na wyścigi wiedzę do głowy.
https://lodz.wyborcza.pl/lodz/7,35136,30695960,korepetycje-to-juz-plaga-nauczyciele-odmawiaja-bo-brak-im.html
Korki me widzę ogromne,
wielkie powietrzne przestrzenie,
zdolni je pełnią i lenie,
dutki mi ślą nieprzytomne.
lela22
14 lutego 2024
21:28
..jak środowiska syjonistów robiły wszystko, by naszym historykom uniemożliwić dojście do prawdy….
250 Polaków z Jedwabnego wywieziono na Sybir z którego wielu nie wróciło. Kto ich wskazał oficerom NKWD?
To jest chyba regułą, że antysemici popierają mordercę Putina w jego napadzie na Ukrainę.
Płynna rzeczywistość 14 LUTEGO 2024 19:32
@KC
„Ale po co się tak męczyć?”
1.W planach hitlerowców edukacja dla ludności polskiej obejmowała umiejętność narysowania własnego podpisu, ewentualnie czytania. Jak to wynika z Pańskich wpisów Pan ma podobny pogląd na edukację polskiej młodzieży. Wy tu tylko montownie, a tam inni te mądre rzeczy już za was wymyślą. Właśnie dzięki moim twierdzeniom nie trzeba się męczyć i uczeń może to robić z przyjemnością, gdyż ROZUMIE DLACZEGO to robi. Skoro w SP jest eksploatowanych ok. 20 podstawowych typów równań liniowych to tylko tyle jest zadań z treścią. Do treści zadania trzeba ułożyć równanie i je rozwiązać. Jeżeli uczeń nie potrafi rozwiązać równania, to oczekiwanie, że je ułoży i rozwiąże jest idiotyczne.
Z jakim typem zadań największe problemy mają uczniowie i ich rodzice? Od zawsze odpowiedź brzmi: zadania z treścią.
2.Pośród wielu innych aspektów jest następujący: wydajemy jako kraj ogromne pieniądze na promocję. Są nawet rankingi pokazujące wartość marki danego kraju, np. jaką wartość ma logo Polska, a jaką Szwajcaria czy Niemcy. W podręcznikach do matematyki dla SP są obecni jedynie Grecy: Pitagoras, Euklides, kiedyś był jeszcze Tales. Kiedy wejdą moje twierdzenia to dojdzie informacja, że również Polak. To w oczywisty sposób może przyczynić się do promocji naszego kraju, więc pewnie dlatego Pan tak usilnie zabiega, by je „upupić”.
Amerykanie opowiadają sobie dowcipy o głupocie Polaków: polish jokes, np. „Polska filiżanka ma uszko w środku. Dlaczego? Polacy wiedzą, że filiżanka powinna mieć uszko, ale są tak głupi, że nie wiedzą po co…”. A ten Panu się podoba? „Dlaczego Polki nie używają wibratorów? Ponieważ obawiają się, że im powybijają zęby…”
2.Podał Pan przykład równania wymiernego: to materiał kl.III.LO, które rozwiązuje Panu aplikacja, na dodatek kiepska, skoro nie podaje założeń. To nie to samo. co równanie liniowe zapisane w postaci wymiernej, np. w proporcjach czy zastosowaniach twierdzenie Talesa. Od dwóch lat nie potrafi Pan podać rozwiązania zadania z matematyki, które jest zrozumiałe dla bystrego 7-latka znającego tabliczkę mnożenia, lecz namiętnie i natarczywie oraz głupio wypowiada się na temat nauczania matematyki. Przypomnę zadanie:
„Inżynier pracujący za miastem przyjeżdżał codziennie, o tej samej porze, tym samym pociągiem, na tą samą stację. W tym samym czasie przyjeżdżał po niego samochód, którym dojeżdżał on dokładnie w chwili rozpoczęcia pracy do fabryki. Pewnego razu inżynier wyjechał wcześniejszym pociągiem i przyjechał na stację 55 minut wcześniej. Nie czekając na samochód szedł pieszo do fabryki. Po drodze spotkał samochód, wsiadł do niego i przyjechał do fabryki 10 minut wcześniej niż zazwyczaj. Ile razy prędkość z jaką szedł inżynier jest mniejsza od prędkości samochodu?”
Nie potrafi Pan podać rozwiązania, a jedynie odpowiedź z internetu. Nawet doktorat czy habilitacja kupione na Słowacji do czegoś chyba zobowiązują.
Z moich amatorskich badań terenowych wynika, że nie potrafi tego zadania rozwiązać ponad 99% ludzi.
@lela
Nawet przy rozdzieleniu od 4 klasy SP na różne ścieżki stopnia trudności nauczania, również matematyki, po nauczeniu tabliczki mnożenia czegoś można nauczyć. Przyswojenie umiejętności rozwiązywania równań liniowych umożliwia naukę podstaw rachunku procentowego czy przekształcanie wzorów, a to już umiejętności wymagalne przy rozwiązywaniu praktycznych i podstawowych problemów technicznych.
PS. A jak z zadaniem dla @ PR ? 🙂
@Orteq
Takie są uroki pisania w smartfonie ( bo tylko pisząc na nim i tylko na tym blogu mogę umieścić komentarz) – przypadkowe kliknięcie w nie w to, co potrzeba i efekt półgodzinnej pracy diabli wzięli.
Zatem skrótem
Nie jestem przeciw nauczaniu historii tylko jestem za właściwą oceną ich efektów, umiejętnością dokonania rzetelnego bilansu strat i korzyści. No i skończyć z tym idiotycznym romantycznym hasłem ” Jak słodko umierać dla Ojczyzny!” bo dla Ojczyzny się uczy i pracuje, gdyż ” nauką i pracą ludzie się bogacą”
Weźmy choćby Czechów jako przykład pragmatycznego narodu na którym warto się wzorować.
60+
15 LUTEGO 2024
0:35
Jako treść „leniwe kości” bardzo mi się podobają, bo pokazują, podobnie jak ruskie „пердежные табуреты”, że pierdzistołki wszystkich łączą się. Jako forma – mniej. Nazwy złożone z kilku wyrazów skłaniają, zwłaszcza mniej wyrobionego odbiorcę, do dosłownego – na przykład ja tak odebrałem, ale zapytam Ruskich na portalu germany.ru – a nie metaforycznego, ich rozumienia, choć w kraju ich pochodzenia kłopotów z tym raczej nie ma.
@lela22 – 9:36
Z Czechami możesz coś mieć na rzeczy. Tylko czemu oni tak śmiesznie mówią?
pierdzistołek przetłumaczyłabym jako „old fart”. Bo stołek jest tu drugorzędny.
@studniówka – 11:24
Te пердежные табуреты są przypomnieniem dawnych czasów, nieprawdaż Pombocku? Tam w dzisiejszych czasach chyba więcej czasu się spędza zarabiając na papu
@KC
Równanie wymierne, mówisz Waść? Olaboga! A łyżka na to – niemożliwe!
@Orteq
Pamiętam to z lat gdy byłem nastoletnim gówniarzem i robiliśmy sobie śmichy – chichy z Pepików.
Pamiętasz jak to było po czesku ” bliźniaki” albo ” gołąbek” ?
Teraz jako pradziadek mam inną hierarchię wartości.
A tak narzekacie na młodzież:
„Rok temu pisała maturę. Teraz jej książki nie schodzą z list bestsellerów.”
(…) Prowadzący spotkanie dziennikarz pyta ją o radę dla tych, którzy chcieliby odnieść podobny sukces.
– Nie wiem – odpowiada. – Patrząc na moją historię, nie zrobiłam nic niesamowitego. Po prostu napisałam opowiadanie.
Już ją polubiłem. Niejaka Pizgacz.
https://wyborcza.pl/ksiazki/7,154165,28602582,pizgaczary.html
Orteq
15 LUTEGO 2024
16:32
Nic nie wiem, Ortesiu, o dzisiejszej Rosji. Miłość mojego życia Nataszka z całą rodziną dała dyla do Niemiec z tej szczęśliwej krainy, где так вольно дышит человек, za Gorbaczowa, a ostatni raz usłyszałem jej głos przypadkiem w radiu Swoboda w 1995. W zastępstwie moją miłością są grzyby, rowery i żaglowy kajak.
izabella,
sam ‚old fart’ nie ma konotacji ‚urzedniczo-biurowej’, o ktora tu chodzi.
Moze wiec: an (old) office fart/er.
Jak u politycznych Kononowiczów- niczego nie będzie.
Zaskakująca jest ta jazda z czerwonym długopisem i powykreślanie:
SP:
-zwycięstwo Polski pod Grunwaldem ,
-chrzest Polski,
-pierwsi Piastowie,
-relacje polsko-krzyżackie,
-panowanie Stefana Batorego,
-okoliczności utworzenia Legionów Polskich,
-walki o Westerplatte (wykreślone także z PP dla szkół średnich),
-rzeź wołyńska.
LO:
usunięcie zagadnień takich jak:
-powstanie wielkopolskie,
-zjawiska antypolonizmu panującego w Republice Weimarskiej,
-rasistowska i antysemicka polityka Niemiec hitlerowskich przed II wojną światową
-główne miejsca eksterminacji Żydów polskich
i europejskich oraz innych grup etnicznych i społecznych na terenie Polski i Europy Środkowo-Wschodniej (w tym: Auschwitz-Birkenau, Treblinka, Sobibór i Babi Jar),
-przykłady zaangażowania żołnierzy polskich na frontach II wojny światowej, w tym: bitwa o Anglię,
-rzeź Woli (!).
Normalnie mam skojarzenie z czasami „za komuny”, gdy w szkole w podręczniku do historii nie było słowa o Katyniu, ale miałam mądrego historyka i o tym także w szkole (nie tylko w domu) się dowiedziałam.
Jesli chodzi o zagadki/zadania matematyczne, to przypomniala mi sie inna zagadka/zadanie, ktora przeczytalem kiedys na jakims blogu (nie podaje zrodla, bo po prostu nie pamietam gdzie to bylo).
To historia jak maharadza podzielil perly ze swojego majatku pomiedzy corki.
Otoz, mahardza dal pierwszej corce jedna perle i jedna szosta pozostalych. Drugiej corce podarowal dwie perly i jedna szosta pozostalych. Trzeciej corce dal trzy perly i jedna szosta pozostalych. I tak dalej. Pytanie, ile corek mial maharadza i ile perel posiadal. Zaklada sie, ze perly sa niepodzielne, to znaczy maharadza nie dzielil zadnej perly na kawalki. Zadanie mozna uproscic przez dodanie faktu, ze kazda z corek otrzymala taka sama liczbe perel. (Jedna szosta nie jest tutaj „magiczna” liczba, rownie dobrze mozna uzyc jednej siodmej, czy jednej osmej, itd.) Ta zagadka nie powinna byc trudniejsza niz ta, o inzynierze pracujacym za miastem.
act 15 LUTEGO 2024 19:41
Masz rację, ta konotacja urzędniczo-biurowa mi umknęła. Zadałam mojemu zadanie domowe, ale musiałam najpierw wytłumaczyć kto to jest pierdzistołek 🙄 Był trochę zaszokowany że mamy na to jedno słowo, to musi być polska specyfika.
izabella
15 LUTEGO 2024
22:43,
gwoli sprawiedliwosci genderowej, byl tez i zenski, nawet bardziej konotacyjnie
dosadny a nieprzetlumaczalny, odpowiednik ‘pierdzistolka’ – slowo ‘portmanteau’: biurwa.
Czy mógłbym prosić o bliższe wyjaśnienie matematycznych, zdroworozsądkowych zadań – o córkach maharadży i odwożonym ze stacji pracowniku? Jeśli chodzi o perły, to sformułowanie wskazuje, że maharadża rozdał wszystkie perły. Jeśli dzielił je tak, jak w blogu opisane, tzn., najpierw dawał kilka sztuk pereł a potem 1/6 pozostałych, to nie mógłby rozdać wszystkich pereł. Ostatnia niepodzielna 1/6 to 1 perła, a więc zostało 6 do podziału. Jedną dostała córka, zostało 5. No to jest jakby zonk.
Jeśli chodzi o odwożonego pana, to nie wiadomo, skąd jechał po niego samochód. Czy czekał na stacji i o stałej godzinie pojechał pusty do firmy? Trochę bez sensu, ale możliwe. A może z fabryki jechał na dworzec w celu odebrania pracownika i po drodze go napotkał? Te okoliczności dość komplikują zadanie. Co tu dużo gadać, czuję pewien dyskomfort poznawczy, że nie powiem, dysonans. Może autorzy objaśnią problem?