Bunt rodziców
Za trzy tygodnie, w sobotę 22 sierpnia, grupa rodziców zamierza protestować pod budynkiem MEN w Warszawie. Domagają się otwarcia szkół od września i uruchomienia w nich nauki stacjonarnej. Nie chcą nauki na odległość.
Minister edukacji zapowiedział, że dopiero na tydzień-dwa tygodnie przed 1 września zostanie podjęta decyzja. Wprawdzie zarzekał się, że będzie to raczej nauka w budynku szkolnym, może hybrydowa, ale nie można mu wierzyć. Nie trwają bowiem żadne przygotowania do nauki stacjonarnej. Po prostu nic się nie robi, tylko czeka.
Nauka zdalna to duży kłopot dla rodziców. Im młodsze dzieci, tym kłopot większy. Nauczyciele bowiem masowo wdrożyli metodę przerzucania roboty na uczniów, a ci bez pomocy rodziców nie daliby rady wykonać wszystkich zadań. Nie ma co obwiniać nauczycieli, winna jest bowiem podstawa programowa, taka sama bez względu na sposób nauczania. Z trudem realizuje się ją stacjonarnie, a przy nauczaniu zdalnym w ogóle. Jedynym sposobem jest przerzucanie roboty na uczniów.
Kto ma małe dziecko, ten wie, jak to wygląda. Udawało się, gdy rodzice pracowali w domu i mogli czuwać nad potomstwem. Siedzieć z nim na lekcji online, pomagać przy pracach domowych, wspierać przy każdej nieomal czynności. Zresztą nie tylko maluchy potrzebowały wsparcia. Rodzice moich uczniów (liceum) informowali, że tempo pracy jest tak duże, iż nieraz cała rodzina jest zaangażowana albo w dyskusję, albo wręcz w pisanie prac. Pisali do mnie, że powinienem o tym wiedzieć i nieco zwolnić. Ale jak mogę zwolnić, gdy muszę zrealizować podstawę?
Rodzice żądają więc nauki stacjonarnej dla swoich dzieci. Inaczej zwariują. Gospodarka nie stanie, nie każdy pracuje w domu, większość lata do pracy, dzieci więc zostaną same. Jeśli mają uczyć się online, podstawa programowa musi być inna. Inaczej będzie płacz, nerwy, depresja i Bóg jeden wie, co jeszcze. Co Pan na to, Panie Ministrze? Sobota 22 sierpnia. Proszę przygotować odpowiedź (info o manifestacji tutaj).
Komentarze
Szanowny Gospodarz to wierzy, że z wyjątkiem kilku procent dzieci-geniuszy przy stacjonarnym trybie nuczania cała rodzina (i pół internetu) nie jest zaangażowana w odrabianie lekcji swoich dzieci? Wystarczy pomyśleć, jaki efekt miało(by) załamanie rynku korepetycji.
kaesjot 31 LIPCA 2020 10:36
kaesjot pisze: „Równość oznacza jednakową dla wszystkich szansę wykorzystania swych możliwości. A co z tym w przypadku, gdy natura takich możliwości nie dała?”
To jest twoja definicja? Moja jest inna: Równość to takie samo prawo dla wszystkich. Prawo. Albo inaczej: bez względu na to, kto kim jest, ma takie same prawo jak i inni.
Nie można wszystkim stworzyć/dać/zapewnić takich samych szans (w jakiej dziedzinie, w czym?). To utopia, absurd. Natomiast prawo jednakowe dla każdego można napisać, uchwalić, zagwarantować.
Żadne przerzucanie na uczniów, a obowiązek uczniów. To, że pan dziecku będzie tłumaczyć daną sprawę zawartą w programie nauczania nawet i milion razy, wcale nie oznacza, iż 1) dziecko się nauczy, 2) zechce się nauczyć.
Skoro jest niewola (obowiązek szkolny, nakaz uczenia się), to naprawdę nie ma znaczenia, czy dzidziuś będzie w szkole, czy w chałupie, czy na plaży.
Najchętniej się uczyłem i najwięcej się nauczyłem, przed maturą przez miesiąc nie chodząc do szkoły i leżąc sobie pośród właśnie zakwitających dmuchawców.
Moja wnuczka przez cztery miesiące niechodzenia do szkoły nauczyła się więcej niż przez dwa lata chodzenia. Nauczycielki wyznaczyły jej problematykę i czas, niczego jej nie uczyły zdalnie, w określonym terminie miała egzamin: kamera w jej pokoju (w którym musiała być sama) i kamera w szkole. Dzidziuś wyszedł z siebie, aby mieć 6 i zdał na sześć, serfując w Internecie i zyskując wiedzę i umiejętności, o których nawet ja dziadek nie miałem pojęcia. Oczywiście, dzidziuś mógł się konsultować z nauczycielkami. To dzidziuś mnie uczył porzez telefon, gdy mówił, czego się dowiedział bez szkoły (w znaczeniu: chodzenie na lekcje). Wybałuszałem gały, jakim terminami się posługiwał dzidziuś ze szkoły podstawowej. Ja nawet na studiach nie znałem tych terminów.
Po prostu, żyjecie w XIX wieku, gdy tymczasem wiek XXI…
Jestem byłą już nauczycielką nauczania początkowego i babcią 7-latka, który we wrześniu ma rozpocząć naukę. Nie wyobrażam sobie zdalnego nauczania pierwszaków!
@ontario
Wszystkie ptaki mają równe prawa zatem spraw, by pingwin fruwał jak orzeł a struś pływał jak pingwin.
Zgodnie z Naturą, z jej prawami – nikt nie jest równy, nawet bliźniacy. Każdy wobec każdego nierówny. Inaczej wszyscy blibyśmy Eisteinami, kubek w kubek Tuskami, Dudami.
Natomiast szkoła wbrew temu prawu Natury, wbrew rozsądkowi każdego obowiązkowo uczy tego samego. Każdy nauczyciel wie, że żaden z jego uczniów w takim samym stopniu nie opanuje tego samego. A jednak wszystkich uczy tak samo, tego samego.
Straciłem zdrowie, czas, aby wyuczyć się matematyki (bo inaczej nie miałbym matury). Totalna paranoja, bo natychmiast – tak nienawidziełem matematyki – wszystko po maturze zapomniałem. Wszystko. Nawet nie wiedziałem, ile to % 10 ze 100. Uczyś się godzinami po to, aby zaraz po egzaminie wszystko wyczyścić z głowy? Totalny nonsens. A tak jest z każdym z nas.
Tracimy niewyobrażalnie duże pieniądze, usiłując nauczyć wszystkich wszystkiego, choć to jest nierealne.
Dzieci tracą zdrowie, nawet zabijają się, mają fobię szkolną – bo muszą opanować to, do czego Natura ich nie przysposobiła, bo nie dała im takich samych, równych zdolności w tej samej dziedzinie.
Jeden genialnie piecze chleb, inny genialnie robi buty, inny genialnie odkrywa planety. Jakim cudem chcecie, żeby geniusz od pierogów był genialny w odkrywaniu planet, a geniusz od planet był równy geniuszowi od pierogów.
Panie, panowie – to jest XXI wiek, możliwości techniczne są z XXI wieku, szkoła, wasza szkoła, tak, wasza, tkwi we wczesnej epoce zlodowacenia, czyli gdzieś w 302 roku przed ostatnim wymarłym dinozaurem.
@ontario
Miałem może 13 lat i graliśmy z kolegami w piłkę. Obok na rowerze przejeżdżał pan Jasiu – urzędnik magistracki. Zatrzymał się i zaczął z nami rozmowę mówiąc -” wos tam w szkole uczom jakiś iksów, piksow a w życiu potrzebne jest tylko dodawanie, odejmowanie, mnożenie, dzielenie i procenty”.
Jak się nie znasz na „procentach” to jak możesz uczestniczyć w sesji budżetowej Rady Gminy ! Skąd wiesz, czy kasjerka w sklepie dobrze wydała Ci resztę?
@Płynna nierzeczywistość
Pół wieku temu byłem w LO – praktycznie NIKT nie miał korepetycji, a wszyscy jakoś odrabiali prace domowe (nawet jak nie mieli zbiorów zadań to sobie telefonicznie dyktowali!), zdawali maturę, dostawali się na uczelnie (wtedy to było SIEDEM % populacji) – z mojej klasy wszyscy. Trudno powiedzieć by wszyscy moi koledzy i koleżanki z LO byli geniuszami, a jednak się dawało … 😉
kaesjot 31 LIPCA 2020 12:51
Ależ ty jesteś genialny. Aleś mnie powalił jednym celnym argumentem!!!
Ale, ale, zgoda! Wszystkie ptaki mają równe prawa. Tak!! Na 100 % się z tobą zgadzam. Dlaczego więc piszesz, że mam SPRAWIĆ, żeby pingwin fruwał, a orzeł pływał? Ja, ja mam coś sprawiać? Niech pingwin korzysta ze swojego prawa. Niech orzeł korzysta ze swojego prawa. Ja nie bronię pingwinowi, żeby fruwał jak orzeł. Niech sam się stara, też coś, za niego mam odwalać robotę?
W liceum byłem pingwinem a nie orłem, jesli chodzi o matematykę, ba, nawet nie pingwinem, a robaczkiem. Ale to ja starałem się jak mogłem, aby dorównać orłom. Miałem takie prawo, skorzystałem z niego. Zdałem maturę z matematyki równie dobrze jak orły, a one nie zdały jak ja na pięć z historii, choć miały takie prawo…
Kto broni pingwinowi korzysztać z prawa bycia orłem? Ha, zobaczysz, za miliard lat wszystkie pingwiny prześcigną orły w lataniu. Mają do tego prawo, dane im przez EWOLUCJĘ. i skorzystają z tego prawa. Nie łudź się, geniuszu, że nie.
kaesjot 31 LIPCA 2020 16:31
Widzi pan, jak to jest… Nie umiem obliczyć procentów (a umiałem), bo z nienawiści do matematyki wyrzuciłem, zapomniałem natychmiast po egzaminie. Byłem zdolny i jestem nadal zdolny w dziedzinach, w których 1) nie musiałem się uczyć, bo wrodzone; 2) pan by nigdy mi nie dorównał, nawet gdyby pan uczył się sto lat pod okiem Mistrzów. Nie dorównałby mi pan, bo takich wrodzonych zdolności pan nie posiada.
Szkoła NIE baczy na to, czy ktoś ma zdolności wrodzone w jakieś dziedzinie, czy nie ma. OBOWIĄZKOWO każdy musi się uczyć tego samego. To tak, jakby pan diabetykowi kazał jeść obowiazkowo cukier.
Oczywiście, że w sesjach spokojnie uczestniczę i zajmuję się budżetem gminy, bo mam laptop, a w nim kalkulator… No, czego jak czego, ale posługiwania się laptopem nie musiałem się uczyć latami, wystarczyło 10 minut.
Znienawidzonej przeze mnie matematyki – znienawidzonej, bo mój mózg Natura wyczyściła z tej zdolności, dając mi hojnie inne talenty – uczyłem się przez 12 lat, tracąc czas, zdrowie po to tylko, aby wszystko zapomnieć. Zabrakło mi czasu i sił na rozwijanie niektórych innych zdolności, jakie dała mi Natura.
Mistrz Chomsky uczy, prosze pana, że mózg nie jest czystą tablicą, że jest przystosowany do opanowania pewnych spraw, ale każdy mózg inaczej. Na tym polega – to moja opinia – genialność Natury, że każdy ma swój talent i nikt w niczym do nikogo nie jest podobny. Jeden więc jest genialnym kucharzem, a inny genialnym poetą. Otóż, raczej to nie idzie w parze, że genialny poeta jest zarazem genialnym kucharzem i na odwrót.
Natura wie, co czynić, nie ma potrzeby, aby wszyscy byli genialnymi poetami i zarazem genialnymi kucharzami itd.
Inaczej w szkole, beztalenciu matematycznemu, głąbowi z matematyki jak ja obowiązkowo nakazano opanować matematykę, podczas gdy w d… szkoła miała mój talent w pewnej dziedzinie, która jednak nie była szkolnym przedmiotem nauczania.
Aż szkoda mi Gospodarza – w szkole od 7 do 21! https://kobieta.onet.pl/moze-dojsc-do-sytuacji-ze-lekcje-w-szkolach-beda-trwac-od-7-do-21/q95qb7k
Oczywiście gdyby tak skrócić naukę licealną do 3 lat i reaktywować gimnazja, tłok w szkołach można by pięknie rozładować. Dobrą pomarańczową alternatywą jest zatrudnienie jako nauczycieli strażaków, leśników i ormowców – pomogli w zeszłym roku przy maturach, pomogą i teraz!
Płynna Rzeczywistość 31 LIPCA 2020 19:33
Aż szkoda mi Uczniów – nad podręcznikiem od 7 do 23.
Oczywiście, gdyby tak powiedzieć koronawirusowi i pandemii: won!, gdyby tak nauczyciele bez opamiętania i potrzeby nie zadawali po dziesięć zadań dziennie ze swojego przedmiotu, nie bacząc na to, że inni nauczyciele też zadają bez umiaru, to można by uczyć i uczyć się na luzie.
Oczywiście, pan Płynna Rzeczywistość nie raczy pamiętać, że nauczyciele uczyli obowiązkowo po chyba 26 godzin na tydzień, zdaje się jednak, że mieli wyższe pensum, że w każdej klasie na ogół mieli ponad 30 uczniów.
Teraz w mojej gminie i w gminach ościennych mają dwa razy mniej uczniów w klasie i o wiele mniejsze pensum, a forsa trzy, cztery razy większa.
Moi nauczyciele zarabiali jedną czwartą waszych zarobków. Mieli pensum chyba jednak wtedy 36 godzin i mieli w klasach ponad 30 dzieci. Nie biadolili!!!
Pandemia, co dzień tysiące ludzi choruje, setki umiera z powodu pandemii, może załamać się gospodarka, mogą runąc finanse, a wy co? Zadawajcie mniej uczniom, zmieńcie metody w tej nadzwyczajnej chwili, wyjątkowej. Jeśli pandemia nie minie, a zapowiadają, że portwa lata, bo wirus mutuje, to zabraknie wam pracy…
@ontario
W PRL do roku 1981 (wolne soboty!) wynosiło 26 godzin tygodniowo w SP i 22 w LO, a nie żadne 36, więc nie opowiadaj bajek … 😉
Współczuję nauczycielom . Uciekłem z roboty w szkołach na własną działalność i to był strzał w dziesiątkę. Kto ma choć odrobinę ambicji zawodowych to omija te szkolne kołchozy szerokim łukiem. Takiej masakrycznej straty czasu na głupoty typu rady, srady, denne szkolenia etc nie ma chyba w żadnym zawodzie nie wspominając już o jałmużnie a nie motywującym wynagrodzeniu. Podstawa programowa ???? Jakiś bubel. Leci się z materiałem do przodu bez żadnych sentymentów. Kto się nauczy to oki, kto się nie nauczy to trudno. Ważne aby się papierki zgadzały. Ale cyrk. Jak by się tym wszystkim przejmować to człowiek by po miesiącu dostał wrzodów.
belferxxx 1 SIERPNIA 2020 23:33
Napisałem tak: „chyba jednak wtedy 36 godzin?” Czy rozumiesz sens słowa „chyba”? Nie napisałem, że mieli 36, a napisałem CHYBA 36, niewiele się pomyliłem, bo przecież społecznie prowadzili różne kółka zainteresowań, mieli wywiadówki, rady itd. Pracowali więc będąc w szkole po ok. 40 godzin tygodniowo…
„zgodnie z zarządzeniem Ministra Zdrowia z 23 marca 1957 r. Czas pracy był dłuższy, niż obecnie czyli z mocy Karty Nauczyciela, gdyż w przedszkolach i szkołach podstawowych nauczyciele mieli 30 godzinny tydzień pracy”
Pensum więc moich nauczycieli wynosiło 30 godzin, mieli w klasach po 30 dzieci i więcej, a zarabiali połowę średniej krajowej.
https://sliwerski-pedagog.blogspot.com/2012/08/nauczycielska-dola.html
bykx 2 SIERPNIA 2020 0:16
Gdzie ma uciec wykształcona nauczycielka ze stażem np. 10 lat, 20 lat (a takich chyba w szkole najwiecej), gdy jedyne oferty pracy w całym powiecie to śmieciówki w marketach albo robota na czarno przy budowie, zwózce śmieci z niemieckich wystawek? Gdzie ma pójść nauczycielka po studiach, gdy nie ma własnego kapitału, żaden bank nie udzieli jej kredytu na założenie firmy, a musi wynająć lokal, mieszkanie… Nie ma nic. A marzy jeszcze o rodzinie, urodzeniu dzieci… Tymczasem szkoła daje gwarancję pracy do emerytury… Daje prawo do chyba trzech lat niepracowania dla poratowania zdrowia…
Dla nauczycielek praca w szkole to załapanie się do raju…
@Płynna nirzeczywistość, zza kałuży
Jeśli nadal nie wierzycie, że kolejne klęski wyborcze PO-KO to wynik niekompetencji i egoizmów (walki pomiędzy sobą osób i koterii!) jej czołowych działaczy, to polecam uważną lekturę tego tekstu – może GW i p.Kublik osobiście Was przekonają … 😉
https://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,26172311,lenistwo-pogarda-dla-ekspertow-ignorowanie-mlodych.html
@Gospodarz
Dzięki zawodowym organizatorom manifestacji, instytucja protestu obywatelskiego została sprowadzona do takiego absurdu i spowszednienia, że przestała kogokolwiek, poza bezpośrednio zainteresowanymi, obchodzić. Sprawa ważka, a jednak niemożliwa do decyzyjnego rozstrzygnięcia kilka tygodni do przodu, więc decydenci będą pewnie kluczyć lub udzielać jakiejkolwiek odpowiedzi. Trzeba się przygotować, że będzie jak z wojnami: wszyscy mówią o kilku miesiącach, gdy faktycznie trwają z namacalnymi skutkami…dekadę. Świat jest w przededniu drastycznego przegrupowania sił: zachód ekonomicznie bankrutuje i przegrywa na wszystkich polach światową konkurencję z orientem. Czy staniemy się krajami trzeciego świata?
Gratulacje dla córki: to b. dobre rezultaty. Wszystko zależy od oblężenia danej klasy, więc rzeczywiście szampan musi kilka dni poczekać 🙂
@ Krzysztof Cywiński
Bardzo dziękuję za gratulacje. Przekażę córce. Szampan się chłodzi.
Pozdrawiam
Gospodarz
@KC,
Nie. To nie przez organizatorów protestu, tylko władzę, która podzieliła obywateli na rożne sorty, a nawet prawdziwych i nieprawdziwych Polaków. Protesty górnicze są *organizowane* przez Prawdziwych Polaków, a nauczycielskie przez drugi sort. Ot i cała tajemnica.
@Plynna Rzeczywistość
Pod jakim hasłem połączyła się opozycja walcząca z komuną?
SOLIDARNOŚĆ !!!
I co z niej zostało ?
Walka o miejsce przy korycie!
Pytań kilka???? Jak uczniowie szkół ponadpodstawowych mają dojechać do szkoły? ( dotyczy to dużych miast) – czasem do autobusu czy tramwaju nie można się dostać jest taki tłok. Nauczyciele mogą oczywiście pracować na dwie zmiany – to nie problem, ale pytanie kto za to zapłaci???? Nie ma przepisów które pozwalałby na mniejszą ilość godzin – dla ucznia ( to byłaby połowa, skoro mniejsze grupy). Zgodnie z przepisami sanitarnymi to 12 osób ( klasy bywają i 35 osobowe). Wymagałoby to zmiany programów, przepisów. Co z zajęciami praktycznymi ? ( Technika i szkoły branżowe)
To są potrzebne konkretne wytyczne i KASA dla samorządu. I to już teraz a nie tydzień przed 1 września 2020. Jak dyrektor ma to zaplanować jak ciągle nic nie wiadomo??????
@ontario
Mało tego, nauczyciel rozliczany jest przede wszystkim z pracy z uczniami niezdolnymi /leniwymi. Na zdolnych nie ma już czasu
@ontario
„Mistrz Chomsky uczy, prosze pana, że mózg nie jest czystą tablicą, że jest przystosowany do opanowania pewnych spraw, ale każdy mózg inaczej”
Miszcz (tu leży miszcz, przechodniu ni szcz). Tak sie składa, że miszczomski używał całkiem sporo znienawidzonej przez ontariów matematyki. Najwyraźniej mózgi ludziów ontariów rzeczywiście działają jakoś inaczej.
@jcp
Nawet najlepszy dowcip jest zarzynany przez kiepskiego opowiadającego. Wie Pan doskonale jak jest z prezentacją propedeutyki matematyki w szkole: nie tak trudno jest zniechęcić umysł do jej systematycznego ćwiczenia. Inna sprawa, że brak znajomości tej propedeutyki to rodzaj kalectwa intelektualnego: w końcu matematyka to jedyna humanistyczna nauka ścisła 🙂
Podobno w ministerstwie same śpiące susły / królewny / osły
https://serwisy.gazetaprawna.pl/edukacja/artykuly/1487450,koronawirus-szkoly-od-1-wrzesnia-nauczanie-dualno-hybrydowe.html
Najbardziej podoba mi się pomysł rozrzedzania klas bez rozrzedzania świetlicy.
A jeśli rodzice zaprotestują przeciw dowożeniu uczniów do szkół komunikacją zbiorową?
jcp 3 SIERPNIA 2020 14:20
Powaliłeś mnie jednym ciosem, tak więc 1254 : 0 dla ciebie!!
Na marginesie, to że ty używasz co dzień mowy ojczystej, nie uczyniło z ciebie Adama Mickieiwcza. To, że ty używałeś piłki nożnej, nie uczyniło z ciebie Pelego… To, że grajek na weselu używa gitary, nie czyni z niego Calrola Santany.
No, chyba że twoj mózg działa tak samo, jak mózg Pelego, Mickiewicza, w takim razie cię serdecznie przepraszam.
Mózg Chomskiego miał wrodzone predyspozycje do amtematyki, ale nie miał do kompozycji fortepianowych… Mój mózg nie ma wrodzonych zadatków matematycznych, ale ma wrodzony talent do pewnej dziedziny, o jakim ty możesz tylko pomarzyć.
Ale tak czy siak 5437 : 0 dla ciebie.
jcp 3 SIERPNIA 2020 14:20
I druga rzecz, o której nie chciałem pisać, bo haniebnie świadczy o PRL-u, szkole w PRL-u:
jeszcze w klasie IV podstawówki z matematyki miałem na świadectwie 5. W piątej klasie (uczyłem się na wsi) zaczęła nas uczyć pani bez przygotowania pedagogicznego (w tamtych czasach bardzo często do szkoły dawano wprost po liceum, tak żałosne były płace nauczycielskie, że niewielu się garneło do pracy z dziećmi, poczytaj sobie o edukacji wiejskiej w PRL-u, może coś w końcu zrozumiesz…). W szóstej klasie uczył na pan, w siódmej inna pani niż ta poprzednia, ale też bez przygotowania pedagogicznego… W VIII znowu pan…
W trzeciej zaś klasie podstawówki uczyła matmy pani, której tak piekielnie się baliśmy, że bolał nas brzuch na sam jej widok…
Dobra, mędrcze, nie widzę sensu pisać ci o tamtych czasach i przyczynach fobii szkolnych, wyciekaniu mózgu na widok niektórych nauczycieli…
O ile jednak miałem pecha do nauczycielek i nauczycieli matematyki, to prawdziwym darem były polonistki. Zawsze tu o polonistkach piszę na kolanach. Polskiego uczyła mnie wyjątkowa nauczycielka pracująca jeszcze przed wojną, także nauczycielka TON-u, wielbiliśmy ją. A w liceum najpierw na świadectwie miałem trójczynę, ale polonistka wyciągnęła mnie na pięć… Wyjątkowa nauczycielka, z darem wrodzonym do uczenia….
Nauczyciele z powołania umieją rozwinąć zadatki wrodzone ucznia, nauczyciele bez powołania i na dodatek bez przygotowania pedagogicznego (a takich w PRL-u było multum), zabiją nie tylko zadatki wrodzone, ale i talent…
Dobra, o czym tu gadać… Dzieci, ileż dzieci każdego roku dusi szkoła… Pieniądze to nie wszytko. Jeśli sie nie ma daru wrodzonego, jeśli się nie jest nauczycielem z powołania, to jednak lepiej nie zatrudniać się do pracy z dziećmi.
@ontario (pewnie w natłoku zdarzeń przedszkolnych moja odpowiedź już nie dotrze, ale:)
„Mój mózg nie ma wrodzonych zadatków matematycznych, ale ma wrodzony talent do pewnej dziedziny, o jakim ty możesz tylko pomarzyć.”
Domyślam się, że chodzi o czytanie w myślach i rozpoznawanie talentów u osób nieznanych osobowo (że tak sobie pozowolę na natywistyczne dziecięce gramatykowanie uniwersalistyczne i czomskie). Chociaż staram sie unikać marzeń, gdyż -jak mawia miszcz – marzenia sie spełniają.
A gdy o mtematykę szkolną chodzi, to pewnie byśmy się zgodzili. Nawet już chyba sie zgodziliśmy na tym forum jakies parę lat temu.
Krzysztof Cywiński
3 sierpnia 2020
15:42
@jcp
Nawet najlepszy dowcip jest zarzynany przez kiepskiego opowiadającego.
A słysał Pan kiedyś o dziele inspirowanym, parafrazie, peryfrazie i innych słowach na p…
Przykładowo, na ten przykład przytoczę:
Ja nie z soli ani z roli , ale z tego, co p…i
A wieszcza zostatwmy, gdzie jego miejsce.