Czyj to sukces?
W Złotych Szkołach 2017, wg najnowszego rankingu Perspektyw, ludzie nie tylko się cieszą, ale także dyskutują, czyj to sukces. Szczególnie przy rodzicach uczniów lepiej nie podkreślać, że to sukces placówki, bo można usłyszeć, a co niby takiego szkoła zrobiła?
Budżet szkoły publicznej jest tak ustalany, że nie przewiduje sukcesu uczniów, bo sukcesy kosztują. Kiedy dzieci wygrywają jakiś konkurs zewnętrzny (np. przechodzą do kolejnego etapu olimpiady) i trzeba z nimi jechać, to szkoła nie ma środków na taką wyprawę. Opiekun musi albo sam sfinansować tę wycieczkę, albo prosić rodziców o pieniądze lub transport.
Nic dziwnego, że kiedy rodzice słyszą, jak dyrekcja chwali się sukcesami uczniów, zgrzytają zębami. Gdyby rodzice liczyli na szkołę, nie byłoby żadnego sukcesu. To, czym dyrekcja chwali się i z czego jest niezmiernie dumna, to właściwie kolejny prezent od rodziców. Wyłożyli na naukę swoich dzieci masę pieniędzy, o trosce i osobistym zaangażowaniu nie wspominając.
Jednak to nie jest cała prawda. Pieniądze rodziców to nie wszystko, chociaż bardzo dużo. Nie byłoby sukcesu dzieci, gdyby nie nauczyciele z pasją. Niektórzy są tak zwariowani, że nie patrzą na nędzę publicznej szkoły, tylko zajmują się dziećmi, nie licząc nawet na zapłatę za ten szczególny trud. Widzę takie osoby w mojej szkole i jestem im wdzięczny, bo to dzięki pasjonatom mam luksusowe warunki pracy z dobrą młodzieżą.
Zresztą sama pasja nauczycieli i pieniądze rodziców nie wystarczą. Potrzebni są wyjątkowi uczniowie. Jak się ta układanka złoży w całość, to wtedy mamy sukces. No i musi być coś jeszcze: obojętność wobec zawiści i zazdrości. Taka postawa w stylu: jak się komuś coś nie podoba, to może mnie pocałować w d… Niestety, z tym ostatnim wśród nauczycieli najgorzej.
Ranking Szkół Ponadgimnazjalnych 2017 tutaj
Komentarze
Jeżeli nauczyciele na akademiach pochwalnych mówią „Widzicie rodzicielska hołoto co my genialni nauczyciele potrafiliśmy z waszych debilowatych bękartów wycisnąć” to nie dziwię się, że rodzice zębami zazgrzytają.
Tylko aż tak głupich i bezczelnych nauczycieli to ja jeszcze w życiu nie widziałem. Dlatego też chyba w życiu nie wdziałem rodziców zgrzytających zębami na widok chwalących się sukcesami szkół, nauczycieli i uczniów.
Gospodarz zmyśla tu jakieś niestworzone rzeczy, żeby na koniec stwierdzić oczywistą oczywistość, że sukcesy szkoły są zawsze zbiorowym sukcesem nauczycieli, rodziców i uczniów.
@Gospodarz
To jednak od szkól zależy – w takim Poznaniu czy Katowicach raczej młodzież nie głupsza, rodzice nie biedniejsi niż np. we Wrocławiu (już nie mówiąc o Warszawie!), a w pierwszej DWUDZIESTCE nie mają ANI JDNEJ szkoły. I tak już OD LAT!!!
Szczególne gratulacje dla nauczycieli i uczniów z Bielska-Białej, Kętrzyna, Tarnobrzegu, Cieszyna i Kluczborka.
A tak sobie kliknąłem w te Perspektywy i trafiłem w coś takiego: http://slo4.edu.pl/aktualnosci/klasa-vii-szkoly-podstawowej/
Uprzejmie proszę o jakąś egzegezę. To po reformie licea wciąż będą 6-letnie? A kto będzie dyrektorował klasom 7. i 8?
@ Płynna Rzeczywistość
Ustawa sobie, życie sobie. Szkoły były i są elastyczne. Tam jest gimnazjum. Teraz to będzie się nazywało VII i VIII klasa szkoły podstawowej. I będzie niemal tak samo jak było wcześniej.
Zwłaszcza na terenach wiejskich spodziewam się wysypu takich modeli, tam gdzie gimnazja miały najwięcej sensu i były naturalnie potrzebne. Cztery klasy dla najmłodszych blisko w wiejskiej szkółce. Starsi będą przechodzić do szkół w powiecie. A jak to się zwie to jeden pryszcz. Infrastruktura i zdrowy rozum będą określać kształt szkół. A nie jakieś debilne ustawy jakiś debilów z Warszawy.
@snakeinweb 13 stycznia o godz. 20:10
Spojrzałem tutaj:
**https://nces.ed.gov/pubs2016/2016014.pdf
na stronie 212 jest tabelka 216.10 pokazująca zmieniającą się przez lata strukturę amerykańskich szkół podstawowych, „tych co pośrodku” i średnich. Nie przestudiowałem jeszcze całej tabelki ale z przypisów pod tabelką wynika, że w USA istnieją różne definicje szkół gimnazjalno-podobnych.
Np. w grupie szkół podstawowych mamy tzw. „middle schools z klasami zaczynającymi się od 4, 5, albo 6 i kończącymi się na 6, 7, albo 8 klasie.”
A w grupie szkół średnich mamy tzw. „junior high” zaczynające się od 7, od 8 klasy oraz takimi, które składają się z klas od 7 do 9. (nie jest to dosłowne tłumaczenie, może ktoś to lepiej wyjaśni: „Includes schools with grades 7 and 8 or grades 7 through 9.”)
Wykres wskaźnika „Perspektyw” za 2017 pokazuje nam, że według zastosowanych kryteriów w Polsce są 23 licea i reszta.
Oczywiście wśród tych 23 najlepszych szkół wyraźnie widać czołówkę trzech szkół, widać dalsze podpodziały, ale gdzieś tak od 24-tej szkoły wykres się wypłaszcza, staje się liniowy i nudny.
**http://tinypic.com/view.php?pic=24o3qrc&s=9#.WHk8gn3e1BA
snakeinweb,
To po co ta cała rozróba, skoro można było „uratować licea”, wdrażając do końca ideę Handkego, by gimnazja były „stowarzyszone” z liceami a nie z podstawówkami? Wtedy efektywnie licea byłyby 6-letnie. Największy błąd tamtej ekipy, a w zasadzie wszystkich ekip, to oddanie gimnazjów pod zarząd gminom zamiast powiatom.
snake,
Przypadkiem trafiłem na wywiad z dyrektorem najlepszego Liceum w Gdyni, 7 miejsce w ranking Perspektyw.
http://edukacja.dziennik.pl/aktualnosci/artykuly/528339,gimnazjum-likwidacja-reforma-edukacji-liceum-czteroletnie-dyrektor-wieslaw-kosakowski-gdansk.html
I co on mówi? Że reforma jest dobra, bo 4-letnie liceum jest lepsze niż 3-letnie. I że najlepsze rozwiązanie to byłoby liceum… 6 letnie. Ale oni przy liceum 16 lat temu utworzyli gimnazjum. Ponad 90% absolwentów tego gimnazjum kontynuuje naukę w liceum, przy czym dyrektor liceum jest jednocześnie dyrektorem gimnazjum. Czyli on de facto zarządza(ł) szkołą 6-letnią, czego w swej jakiejś ślepocie nie dostrzega. Miał szkołę 6-letnią, chwali jej zamianę na szkołę 4-letnią, bo to wydłuży okres nauki pod jego pieczą, a jednocześnie marzy o szkole 6-letniej. Czy tylko ja tu czegoś nie rozumiem? I co, oni też otworzą specjalne klasy 7-8? To po co to wszystko? Żeby wymienić pieczątki i tych, którzy nimi władają?
A przy okazji. Ile liceów z pierwszej 50-tki to szkoły stowarzyszone z gimnazjami? Zapewne dużo, może nawet większość. Ile z nich ma internaty, dzięki którym mogą zasysać młodzież z całego regionu? Podejrzewam, że też większość.
Moja szkoła ma około 300 uczniów. Po przeprowadzeniu matematycznego Alfika okazało się, że matematycznie utalentowanych jest 5 uczniów. To około 1,7% wszystkich uczniów. Porównując do ogólnopolskiej populacji to jest norma. Podobnie jest w innych dziedzinach wiedzy i zwykle są to ci sami uczniowie. Być może, gdyby znalazł się charyzmatyczny matematyk i odpowiedni rodzice, to 3 z nich wywindowałoby pozycję szkoły w rankingach wysoko. Ale jak to napisał „gospodarz bloga” nawet na wyjazd na finał do innego miasta szkoła nie ma pieniędzy, a na prowadzenie odpowiedniego kółka zainteresowań terminu – chyba, że na 7 lub 8 lekcji w piątek. Wszystko spoczywa więc na rodzicach. Wygrywają więc szkoły, które takich 5 uczniów są w stanie z innych szkół zwerbować do siebie. I to jest przepis na znalezienie się w rankingu. Dlatego gratuluję tym szkołom dyrektorów potrafiących to zorganizować i utrzymać.
@ Płynna Rzeczywistość
Polacy mają wielowiekowe tradycje życia w rzeczywistościach alternatywnych, powiedzmy żartem w płynnych rzeczywistościach alternatywnych. Im władze bardziej kretyńskie, tym ta tradycja się bardziej przydaje. Zdaje się, że teraz wchodzimy w kolejną epokę surrealizmu zbliżoną w absurdach do epoki komunizmu.
Jak już mówiłem szkoła w terenie kształtuje się pragmatycznie według istniejącej infrastruktury, lokalnych potrzeb i zdrowego rozsądku. Więc mnie nie dziwią różnorakie zespoły szkół zwłaszcza w miastach, gdzie granice między szkołami są często umowne. Na terenach wiejskich też pragmatyka logistyczno-demograficzna będzie dominowała nad debilnymi konstruktami „polityków”. Będzie to dotyczyło również w pewnym zakresie programów.
Te sprawy są tak mocno uzależnione od warunkowań lokalnych, że trudno chyba o zarysowanie modeli uniwersalnych. Trzeba by było zrobić jakieś solidne badania dla każdego powiatu i gminy i zestawić je w odpowiednich diagramach. Edukacja, oprócz kanonów i ram ogólnych jest w sposób naturalny sprawą samorządów lokalnych. I niech się samorządy się tym zajmują po swojemu. A idiotów z Warszawy niech przeganiają widłami. Jak będą za bardzo przeszkadzać.
@kwant25
>Wygrywają więc szkoły, które takich 5 uczniów są w stanie z innych szkół zwerbować do siebie.<
Oczywiście ranking jest dla szkół skupiających najzdolniejszych i on je MOTYWUJE, w przeciwieństwie do MEN ;-). Ale pomiędzy nimi są wielkie różnice w osiągnięciach mimo PORÓWNYWALNYCH warunków – jak już pisałem – czołowe szkoły w takich akademickich i kulturalnych ośrodkach jak Poznań czy Katowice (podobnie Lublin czy Białystok) mają podobnych uczniów/rodziców jak te z Warszawy(w szkołach z pierwszej 20-tki jest ok 5 tys. uczniów!!!), Wrocławia, Szczecina, Torunia czy Trójmiasta, ale w rankingu są od nich dużo niżej. Każda ze szkół czołówki ma też swoje "specjalizacje" – olimpiady z najlepszymi wynikami – to wyraz obecności tam nauczycieli-pasjonatów od takich a nie innych przedmiotów …
@kwant25 c.d.
3 uczniów z olimpijskim sukcesem to miejsce w którejś tam setce, więc oni szkoły nigdzie nie wywindują – czołówka rankingu to szkoły które mają po kilkudziesięciu(!!!) laureatów i finalistów olimpiad ogólnopolskich …. 😉
belferxxx
13 stycznia o godz. 17:43
Chcę zwrócić uwagę na jeden aspekt – można go nazwać problemem „dopływu świeżej krwi”.
Znajoma nauczycielka pracowała kilka lat w Legnicy a potem w Lesznie.
Różnica w „lotności” dzieci była bardzo widoczna.
Te z Legnicy , gdzie po wojnie napłynęła ludność nie tylko z całego kraju ale także z połowy Europy i Azji były bardziej bystre i inteligentne od tych z Leszna, gdzie dominowała ludność osiadła na tym terenie od setek lat. Kolega pracujący na wsi w latach 70-tych opowiadał jak wspólnie z księdzem prowadzili kampanię przeciw zwyczajowi zawierania małżeństw pomiędzy zasiedziałymi od pokoleń mieszkańcami tej wsi.
Jak to mawiają Ślązacy – w Poznaniu i Katowicach dominują „krzoki” a we Wrocławiu, Szczecinie, i także w Warszawie – „ptoki” .
A „ptoki” przecież są „lotniejsze” od „krzoków” !
belferxxx
Masz rację, 5 uczniów nie wywinduje, ale po 5 z kilkunastu innych szkół i owszem.
kaesjot
Też pracowałem u autochtonów, ale w okolicach Kędzierzyna-Koźla i to w gminie, nie w mieście. Może to nie jest poparte żadnymi badaniami, ale to co piszesz brzmi dziwnie znajomo. Tam na 300 uczniów był 1 uzdolniony matematycznie. I nie wymyśliłem tego – tak było. A w pobliskim Opolu zupełnie to inaczej wyglądało – autochtonów znacznie mniej. Cóż, być może coś w tym jest.
belferxxx cd.
W Warszawie jest cała plejada tzw. „słoików” i to przeważnie ze wschodnich województw. Czyli umownie – Białystok pracuje na Warszawę dając tzw. „świeżą krew” – zjawisko typu „bracia Mroczkowie” w środowisku aktorów.
Z uczniów, którym obecnie pomagam się przygotowywać do Kangura czy Konkursu Wojewódzkiego najlepszy to ten, który niedawno przeprowadził się ze Szczecina.
@kwant
To zjawisko może mieć PEWIEN wpływ, ale na pewno nie taki, że w stolicy jest 10 razy więcej zdolnych niż gdzie indziej. Większość mieszkańców(zdecydowana) to już 2-3 pokolenie, a NAWET Staszic nie ma internatu … 😉
@Kwant25
Czyli masz takie wytłumaczenie na brak sukcesów – inne szkoły ci ukradły zdolnych, a gdyby nie to, to hohoho…. 😉
Zmartwię Cię – jest takie miasteczko Wieluń w dawnym sieradzkim, dziś chyba łódzkim – ma jakieś 40 tys. I tamtejsze liceum w niczym specjalnie dobre nie jest w olimpiadach – stamtąd praktycznie co roku jakiś laureat czy finalista OF się trafi w jednym liceum. Można? Można!!! Tylko trzeba CHCIEĆ i POTRAFIĆ …. 😉
@kaesjot,kwant25
To jak wyjaśnić różnice (drastyczne) wyników Warszawy i Wrocławia, Łodzi, a i Radomia, w stosunku do Poznania i Katowic czy Lublina, gdzie one marniutkie są??? …. 😉
Wziąłem pod uwagę wyniki pierwszych 250 liceów z rankingu „Perspektyw”. Pogrupowałem licea województwami. Następnie podsumowałem wskaźniki „Perspektyw” dla szkół z danego województwa. Z GUSu wziąłem dane na temat PKB według województw w 2014 r.
Suma wskaźników szkół PKB_mln województwo
3091 381559 mazowieckie
1679 213201 śląskie
1065 104837 łódzkie
1023 34121 małopolskie
999 97883 pomorskie
804 145342 dolnośląskie
721 67208 lubelskie
671 67396 podkarpackie
617 76052 kujawsko-pomorskie
585 6581 wielkopolskie
469 38549 podlaskie
451 64318 zachodniopomorskie
353 38366 lubuskie
372 46222 warmińsko-mazurskie
316 41173 świętokrzyskie
290 36289 opolskie
belferxxx
„To jak wyjaśnić różnice (drastyczne) wyników Warszawy i Wrocławia, Łodzi, a i Radomia, w stosunku do Poznania i Katowic czy Lublina, gdzie one marniutkie są??? …. ”
Tym, że szkoły tam nie mają odpowiednio dobranych dyrektorów. Mózgiem tego co się dzieje w szkole jest dyrektor. To, jakie ma priorytety, przekłada się na wszystko.
Pozostałe nasze tu wywody to takie towarzyskie dywagacje.
Widzę takie osoby w mojej szkole i jestem im wdzięczny, bo to dzięki pasjonatom mam luksusowe warunki pracy z dobrą młodzieżą.
Gospodarz miał na myśli „szczególnie uzdolnioną i chętną do nauki młodzież”, zapewne, bo dobra młodzież jest wszędzie. A markowe liceum to właśnie marka, jak Wedel czy Volvo, którą współcześni belfrzy zawdzięczają także swoim poprzednikom.
@Płynna nierzeczywistość
> A markowe liceum to właśnie marka, jak Wedel czy Volvo, którą współcześni belfrzy zawdzięczają także swoim poprzednikom.<
No niezupełnie – marka niezadbana szybko przestaje się na wyniki przekładać. Jest np. w stolicy liceum im.Reytana – marka znana, tradycja, masa wybitnych absolwentów etc. A wyniki marniutkie …. 😉
Kluczem do sukcesu jest koncentracja w jednym miejscu i czasie młodzieży, która startowała już w konkursach gimnazjalnych i odniosła tam sukcesy, a nic nie mobilizuje tak, jak zwycięstwo. W klasie syna jest troje nauczycieli matematyki, w tym jeden pan dochodzący z uniwersytetu, były olimpijczyk międzynarodowy. Lekcje zaczynają się o 8, ale wcześniej, o 7:10 są kółka olimpijskie przygotowujące do niemal każdej olimpiady. Przymusu nie ma, a kółka działają. Nie byłoby tego bez odpowiedniej selekcji do szkoły. W klasie syna naukę podjęło więcej laureatów konkursów gimnazjalnych niż było samych uczniów.
Takiej koncentracji talentów – po stronie uczniów, nauczycieli i światłych władz miasta – nie zapewni Kluczbork, z całym szacunkiem, ani Wieluń; tym większa chwała tym, którzy w takich nieakademickich ośrodkach osiągają sukcesy.
Samo zwycięstwo lub porażka w olimpiadzie to rzecz drugorzędna. Olimpiady szkolne rozwijają bardzo ważne kompetencje społeczne. Jestem pewny, że ci uczniowie przez całe studia będą nieco inni od swoich koleżanek i kolegów i nadrobienie tych zaległości ze szkoły średniej będzie dla tych innych uczniów trudne.
Z drugiej strony – drugi syn chodzi do przeciętnej szkoły. Przecież nie kocham go z tego powodu ani trochę mniej. I wcale bym się nie zdziwił, gdyby to on sobie lepiej w życiu poradził.
@Płynna nierzeczywistość
>Takiej koncentracji talentów – po stronie uczniów, nauczycieli i światłych władz miasta<
Więc jednak ODPOWIEDNI nauczyciele muszą być ….. 😉 Co do światłych władz miasta, to już niekoniecznie, choć pomaga. Wystarczą władze spragnione sukcesu … 😉
belferxxx
14 stycznia o godz. 23:40
Nie twierdzę, że to jest decydujący czynnik, trudno nawet określić jaką ma wagę ale, moim zdaniem jest ona dość istotna, skoro daje się zauważyć „gołym okiem”. Najważniejsza jest jednak jakość pracy nauczycieli, wsparcie dyrekcji w zakresie rozwijania kółek zainteresowań itp.
Prawda jest taka, że mistrz z kiepskiego materiału dobry produkt zrobi a partacz z najlepszego zrobi bubel.
Zrobiłem 2 wykresiki szukając korelacji między sumą wskaźników „Perspektyw” dla szkół z danego województwa, które załapały się do pierwszej 250-tki oraz:
1/ częścią PKB dla danego województwa:
**http://tinypic.com/view.php?pic=2w2oi6v&s=9#.WHrgiH3e1BA
2/ PKB na mieszkańca danego województwa:
**http://tinypic.com/view.php?pic=345ydyr&s=9#.WHrbB33e1BA
W obu wypadkach korelacja jest bardzo wysoka ale widać, że województwo mazowieckie jest klasą dla siebie i jakby osobną od reszty Polski.
Odrzuciłem zatem punkt dla woj. Mazowieckiego i wtedy dostałem:
1a/ **http://tinypic.com/view.php?pic=50sk8k&s=9#.WHtKHH3e1BA
2a/**http://tinypic.com/view.php?pic=2ai555u&s=9#.WHtKWn3e1BA
Korelacja sukcesów miejscowych szkół nadal pozostaje silna z PKB województwa. Natomiast już z PKB na mieszkańca nie tak bardzo.
Wielkopolskie i dolnośląskie odstają od stawki w dół, czyli niezbyt dobrze wykorzystują dostępne dla nich finanse.
Natomiast śląskie i łódzkie wyróżniają się pozytywnie.
@ Płynna Rzeczywistość
Mnie się „koncentracja w jednym miejscu i czasie młodzieży”</i? trochę brzydko kojarzy. Mianowicie z obozem koncentracyjnym.
Z całym szacunkiem dla potrzeby rozwijania i wspierania talentów wśród młodzieży nie należy zapominać, że podstawowym zadaniem zachodniej edukacji i jednym z głównych parametrów jakościowych oceny edukacji (obecnych np. w badaniach PISA) jest równanie poziomu w górę, wyrównywanie szans edukacyjnych młodzieży oraz nauka funkcjonowania młodzieży w ramach otwartych, demokratycznych wspólnot. Tworzenie zamkniętych skansenów i klas mniej lub bardziej uzdolnionej młodzieży nie specjalnie mieści się w tym modelu.
@ Płynna Rzeczywistość
Mnie się „koncentracja w jednym miejscu i czasie młodzieży” trochę brzydko kojarzy. Mianowicie z obozem koncentracyjnym.
Z całym szacunkiem dla potrzeby rozwijania i wspierania talentów wśród młodzieży nie należy zapominać, że podstawowym zadaniem zachodniej edukacji i jednym z głównych parametrów jakościowych oceny edukacji (obecnych np. w badaniach PISA) jest równanie poziomu w górę, wyrównywanie szans edukacyjnych młodzieży oraz nauka funkcjonowania młodzieży w ramach otwartych, demokratycznych wspólnot. Tworzenie zamkniętych skansenów i klas mniej lub bardziej uzdolnionej młodzieży nie specjalnie mieści się w tym modelu.
@snakeinweb
Proponuję wyjazd do USA – oni to na potęgę robią w szkołach publicznych(!) już w podstawówce – dotyczy to uzdolnionych matematycznie – są specjalne grupy … 😉
Na dodatek tam w ogóle każdy ma do wyboru (czasem sterowanego – np. honor clases))ogromną liczbę przedmiotów i poziomów. Podobnie jest w UE. Integracja dotyczy wspólnych lekcji WF, stołówki i jazdy szkolnym autobusem, udziału w uroczystościach szkolnych. Sama NAUKA jest szalenie zróżnicowana …. 😉 Podobnie np. w Singapurze (jest lepszy od Finlandii w PISA!)I Amerykanie tego nie zmienią, nawet jakby mieli przegrywać PISA bo rodzice i przemysł nie pozwolą … 😉
@ belferxxx
Idź może lepiej do neurologa. To może być problem z jakimś nerwem twarzowym, że ci tak gębę wykrzywia, jakbyś się ciągle śmiał.
@snakeinweb
Rada za radę – proponuję psychiatrię … 😉
@belferxxx
10/10
” belferxxx
15 stycznia o godz. 21:32 251046
@snakeinweb
Proponuję wyjazd do USA – oni to na potęgę robią w szkołach publicznych(!) już w podstawówce – dotyczy to uzdolnionych matematycznie – są specjalne grupy …
Na dodatek tam w ogóle każdy ma do wyboru (czasem sterowanego – np. honor clases))ogromną liczbę przedmiotów i poziomów. Podobnie jest w UE. Integracja dotyczy wspólnych lekcji WF, stołówki i jazdy szkolnym autobusem, udziału w uroczystościach szkolnych. Sama NAUKA jest szalenie zróżnicowana …. Podobnie np. w Singapurze (jest lepszy od Finlandii w PISA!)I Amerykanie tego nie zmienią, nawet jakby mieli przegrywać PISA bo rodzice i przemysł nie pozwolą … „
@snakeinweb
„Mnie się „koncentracja w jednym miejscu i czasie młodzieży” trochę brzydko kojarzy. Mianowicie z obozem koncentracyjnym.”
Jeżeli mowa o drugiej wojnie światowej i Niemcach to miewam podobne skojarzenia. W przypadku edukacji czy nauki skojarzenia dotyczą Princeton, Szkoły Lwowskiej, Manhattan Project, La Masia, Akademia Bollettierego,etc. Mądra obserwacja p. Jobsa „najlepsi chcą rywalizować z najlepszymi” to intuicyjna interpretacja teorii ewolucji. Ugrupowania lewicowe usiłują brnąć w społeczny kreacjonizm.
@snakeinweb
Przykład – masz 3 tragarzy, z których jeden udźwignie 70 kg, drugi – 50 kg a trzeci tylko 30 kg. Jak dasz im ładunki 70 kg to tylko najsilniejszy poradzi , gdy 50 kg to razem przeniosą tylko 100 kg bo najsłabszy nie da rady. Gdy ładunek zmniejszymy do do 30 kg to nosić będą wszyscy ale przeniosą tylko 90 kg. Jeśli jednak każdemu dopasujemy ładunek dostosowany do jego możliwości to łącznie przeniosą 150 kg.. Wniosek – najlepsze efekty przynosi obciążenie i wymagania dopasowane do indywidualnych możliwości.
Owszem – należy dążyć do maksymalnego wykorzystania możliwości każdego ale niepotrzebne jest „ciągniecie na siłę” do najlepszych niezależnie od możliwości.
Baszanowski chociaż mistrz olimpijski nigdy nie udźwignął tyle co Skolimowski – po prostu nie ta waga !
Ponadto nie ma takiej potrzeby – nie wszyscy muszą być wybitnymi specjalistami. Potrzebni są także technicy i zwykli robotnicy wykwalifikowani.
kaesjot,
Ja bym to ujął inaczej: potrzebni są nie tylko matematycy, ale i muzycy, poeci,hydraulicy, policjanci i brukarze. Gdzieś jest potrzebny kompromis, czego warto uczyć jako wspólnej podstawy, dającej w dorosłym życiu możliwość porozumienia z innymi, a czego indywidualnie, w sposób dostosowany do indywidualnych możliwości. Talent muzyczny w szkole, w której nie ma instrumentów, skończy jak Janko Muzykant; z drugiej strony uczenie każdego gry na skrzypcach to w 99% przypadków strata czasu.
*Wszyscy* moi nauczyciele, których cenię, radzili mi wybierać szkoły bardziej ambitne od tych mniej ambitnych. Mieli rację – po moich rodzicach to ci nauczyciele najbardziej zaważyli na moim późniejszym życiu i ja tych decyzji nie żałuję. Choć przecież przecież każda kolejna szkoła to była coraz wyższa forma „koncentracji”.
Płynna Rzeczywistość
16 stycznia o godz. 10:10
Oczywiście zgoda .
Dodałbym jeszcze jeden aspekt – ZAPOTRZEBOWANIE na poszczególne rodzaje fachowców.
W Niemczech jest podobno tak, że okresowo przedstawiciele władz oświatowych spotykają się z przedstawicielami gospodarki i służb społecznych by wspólnie ustalić ilu, jakich fachowców potrzebne będzie a perspektywie najbliższych 10 – 20 lat i pod te potrzeby ustawia się system kształcenia.
U nas dzieje się to na zasadzie „róbta co chceta”
W czasach PRL-u studiowało ok. 10% młodych – teraz jest to ok. 40%.
Oczywiście cierpi na tym jakość kształcenia.
Nonsensem jest sporządzanie takich zestawień jednak głównie na podstawie osiągnięć poszczególnych szkół w olimpiadach i konkursach. Mniejszym szkołom zwyczajnie trudno jest przygotować odpowiednio dużą grupę olimpijczyków, a nawet jak są osoby przejawiające znaczny potencjał, to nie zawsze mają ochotę dodatkowo stresować się udziałem w rozmaitych tego typu konkursach. Znacznie bardziej miarodajnym, choć też nie doskonałym, będą jednak wyniki maturalne, czy konkretna aktywność uczniowska, jak działania społeczne, organizacyjne, charytatywne etc. W takich „prestiżowych” zestawieniach brane są pod uwagę w największej mierze wyniki olimpijczyków, oraz ich liczba, a to duży błąd, który w konsekwencji nadal będzie sytuował polską naukę, ośrodki akademickie, daleko w światowych zestawieniach. Przygotowywanie olimpijczyków to bowiem nic innego jak, w znacznym stopniu, właśnie „uczenie pod test”, pod schemat. W tym Polska jest akurat dobra – we „wkuwaniu”. Polska szkoła od tej amerykańskiej różni się m.in. tym, że w Ameryce w dzieciach rozwija się kreatywność, zachęca do dyskusji itd., a w Polsce uczy się i każe „wkuwać”, oraz działać pod bezproduktywne schematy. Nauczyciele z pasją mogą znaleźć się wszędzie, również w szkołach spoza rankingu. Podobnie jak, co oczywiste, zdolni uczniowie. Problemem jest spatologizowany i wypaczony od lat system u góry, niekoniecznie podejście konkretnego dyrektora, ale podejście systemu w ogólności.
@Sylabariusz
Najpierw czytaj potem oceniaj! Ranking uwzględnia liczbę maturzystów w szkole!!! 😉
@Sylabariusz
>Przygotowywanie olimpijczyków to bowiem nic innego jak, w znacznym stopniu, właśnie „uczenie pod test”, pod schemat. <
Proponuję to opowiedzieć olimpijczykom z matematyki, informatyki, fizyki, chemii, techniki czy astronomii – gwarantuję, że zabiją śmiechem … 😉
Następny sfrustrowany nieudacznością własną głos z cyklu "Nie wiem, ale się wypowiem!" 😉
@ zza kałuży
Dzięki za pokazanie tej korelacji.
zza kałuży,
Fajne statystyki. Na Dolnym Śląsku sporą część PKB generuje KGHM, ale licea w Lubinie są w tym rankingu na dość dalekich miejscach. Bełchatów też nie ma jakichś rewelacyjnych wyników. Jednak chyba od pieniędzy ważniejsza jest kultura, jak by to powiedzieć, rozwój cywilizacyjny. Wartości, które ludzie mają w głowach.
@Krzysztof Cywiński 16 stycznia o godz. 21:36 251064
1/ Dla mnie ciekawe było to, że sukcesy najlepszych szkół w Polsce wydają się być silnie (67%) skorelowane z zamożnością danego województwa ale już znacznie słabiej z zamożnością jego mieszkańców (31%). Czyżby wpływ jakichś środków dzielonych centralnie, tzn. na poziomie województwa?
2/ Wygląda też na to, że wielkopolskie najgorzej w Polsce przekuwa swoje środki w wyniki liceów z rankingu „Perspektyw”.
3/ Pozycja woj. mazowieckiego mnie nie zdziwiła chociaż rozmiar przewagi (dystans od reszty) już tak. Drugie miejsce woj. śląskiego też mnie nie zdziwiło.
@zza kałuży
Dopiero za kilka dni będę dokładniej analizował ranking i wskazaną przez Pana korelację – mam tu swoją „hipotezę roboczą”, ale chciałbym ją nieco staranniej przemyśleć. Nawet gdy nie komentuję, z uwagą śledzę niektóre wpisy 🙂