Matura bez szampana
Wyniki tegorocznej matury okazały się w mojej szkole doskonałe, ale mimo to nie było ani szampana, ani czerwonego dywanu. Wydawanie świadectw odbywało się w dość drętwej atmosferze. A szkoda, maturzystom należało się huczne wesele.
W piątek absolwenci mogli odbierać w szkole świadectwa dojrzałości. Kto przyszedł od razu, spotkał się z wychowawcą. Nauczycieli, którzy zostali, aby pogratulować sukcesu, było niewielu. Szkoda, warto ściskać dłonie zwycięzcom.
Zapoznałem się z wynikami moich uczniów i trochę się zdumiałem. Ponieważ wszyscy zdawali polski na poziomie rozszerzonym, daruję sobie komentarz do podstawy. Zdziwiło mnie, jak nieznacznie wyniki matury powiązane są z ocenami, które wystawiłem uczniom na koniec roku. Zdarza się, że uczeń kończący szkołę z czwórką zdaje maturę podobnie, jak kolega, który miał dopuszczający (wynik ok. 70 procent). Inny, którego oceniłem na cztery, zdaje tak samo, jak ten, co miał z polskiego szóstkę (ok. 90 procent). Robiłem więc wielkie oczy i zastanawiałem, skąd te niespodzianki. Koledzy powiedzieli, że zastanawiać się powinni twórcy matury, a nie my. Matura nadal przypomina losowanie totolotka.
Ponieważ uczniowie mojego liceum są bardzo ambitni, w pełni zadowoleni byli tylko ci, którzy osiągnęli maksimum. Takich też mamy i to całkiem sporo, więc reszta czuła niedosyt. Niektórzy nawet z tego powodu nie przyszli. Odbiorą świadectwa po cichu w wakacje. Widziałem za to absolwentów z poprzednich lat, którzy poprawiali wyniki. Obecna formuła matury ma te zaletę, że jak się komuś nie podoba nawet 99 procent, to może za rok próbować zdobyć setkę.
PS: Informacja Centralnej Komisji Egzaminacyjnej o wynikach matury 2013 r. tutaj.
Komentarze
Cóż, widać doskonale jak mylące są szkolne oceny, w których tak wielką rolę odgrywa subiektywnizm i uznaniowosc nauczycielska. Wszyscy to dobrze wiedzą i znają z własnego doświadczenia. Zosia to pilna i sumienna uczennica, zawsze przygotowna, a jaka grzeczna … A Krysia, niestety latawica, i jak ona chodzi ubrana, a lekcje – jak zwykle – nie odrobine. A ze na egzaminie Krysia ma wyższe wyniki niż Zosia, dowodzi tylko jednego, ze egzamin jest źle przygotowany i przypomina totolotek. Bo nie uwzględnia, ze Zosia przecież jest taka porządna, grzeczna i ma zawsze czysty fartuszek ( o, fuck, to nie ta epoka …)
A to całe dziadostwo z kluczem jest po to, żeby było sprawiedliwie…
@ Endo 29 czerwca o godz. 21:19
dość często to się zdarza, ale obecnie ważniejsze jest mieć dobry układ z księdzem, który decyduje, kto jest latawica a kto nie
„Zdziwiło mnie, jak nieznacznie wyniki matury powiązane są z ocenami, które wystawiłem uczniom na koniec roku.”
Ciekawe byłoby zobaczyć chociaż najprostrze obliczenie. Tak np. Excel może pomóc w dosyć prostej ocenie. Gdyby mógł Gospodarz wpisać w jednej kolumnie swoje stopnie dla np. 30 uczniów a drugiej kolumnie odpowiadające im oceny z matury. Następnie wybrać obie kolumny i namalować wykres. Nie jakiś fikuśny ale taki najprostrzy, punkciki żeby były. U mnie np. XY (Scatter) rozproszony? A następnie dodać „trendline” ( linia trendu?) wybierając najprostrzą opcję modelu liniowego i życząc sobie wyświetlenia wartości R^2.
Jak to R kwadrat będzie bliższe 0 niż 1 to Gospodarza wrażenie braku powiązania ocen z matury i tych ze świadectwa odpowiada faktom. Jak jest przeciwnie to niekoniecznie. Ot, takie zgrubne przybliżenie, ale lepszy rydz niż nic. 😉
Robiłem więc wielkie oczy i zastanawiałem, skąd te niespodzianki. Koledzy powiedzieli, że zastanawiać się powinni twórcy matury, a nie my. Matura nadal przypomina losowanie totolotka.- pisze autor.
Jak na dłoni syndrom pokoju nauczycielskiego.
Gospodarz ma wątpliwości, słuszne, czy może gdzieś kogoś nie docenił, że może ocenił za miły uśmiech i podlizywanie się kogoś, może by jakieś wnioski wyciągnął,ale go koledzy i koleżanki ze złej i niebezpiecznej dla nauczyciela drogi autorefleksji zawrócili.
Przecież wiadomo, to te barany z góry tak maturę ułożyli, że to loteria.
Tylko czemu w takim razie barany z liceów pod klucz uczą i w testach ćwiczą jak to loteria?
Jak to barany, nie wiedzą.
Mówię jako belfer emeryt- stawiać oceny nie jest łatwo. Najostrzejsze na temat oceniania sądy wydają ci, którzy z ocenianiem czegokolwiek nie mają nic wspólnego, albo ci oceniający, którzy nigdy nie wątpią w swoją nieomylność albo przyzwalają sobie na zbyt wiele(np ‚ja cię usadzę’). Ja Gospodarza rozumiem i rozgrzeszam z ewentualnych pomyłek doceniając szczerość i powątpiewanie.
Pamiętam oglądane w tv konkursy jazdy figurowej na lodzie, oceny pokazywane tam przez sędziów bardzo się nieraz różniły. Oceniano na oczach milionów i samokontrola sędziów była chyba maksymalna (z wyjątkiem wyjątków).
nie jest tajemnicą, że uczniowie zwłaszcza z renomowanych liceów w znacznym stopniu korzystają z korepetycji. Gdy korepetytor jest fachowcem, zsnajacy kruczki maturalnej testomanii może wywindować wynik, zwłaszcza, gdy rodzice dob rze zapłacą. Rynek korków już dawno weryfikuje ostra konkurencja, nienadajacy się do tej roboty odpadają, czyli nie mają zleceń.
Miałem na korkach paru uczniów z liceum ze szczytu poznanskiej półki oswiatowej. Nie przykladali się do nauki języka ojczystego, mówili, że w gimnazjum interesowali się tym przedmiotem, a w szkole sredniej już o wiele mniej, wystarczyły im dopy, bo i tak nie czuli, aby interesował się, tym, co robią nauczyciel,ktory skupiał się na pracy z wybrańcami. Mówili ponadto, że oni chcą wynikami matury zaskoczyć swoich polonistów, aby w ten sposób im dokopać. Taka forma uczniowskiej zemsty. To może chociaż częściowo wytłumaczyć problem trapiacy Gospodarza. Jest jeszcze czynnik bardziej ludzki: oto uczeń dobry podczas pisania egzaminu maturalnego przeżywa nagły zanik formy.Albo jest zbyt pewny siebie, albo zżera go stres wywolany presją oczekiwań, np. rodziny, nauczyciela , który wystawił jemu dobrą ocenę na swiadectwie ukończenia szkoły.
Kupa czasu poświęcona na wkuwanie, a za miesiąc, dwa i tak nic już z tego nie będą pamiętać 🙂
Umiejętność rozwiązywania testów – do których często sprowadza się obecny egzamin maturalny może czasem nie korelować lub korelować w słabym stopniu z konkretną wiedzą ucznia. Zresztą tak naprawdę każdy egzamin jest w większym lub mniejszym stopniu „loterią”.
Często decydującym kluczem do sukcesu w przypadku matury może być sama „techniczna” umiejętność tzw. „wstrzelenia” się w klucz.
Potwierdzam, to o czym pisze Ino. 99 % uczniów z klasy mojej córki (najlepsze LO w mieście) dostało się na medycynę właśnie dzięki korepetycjom z kluczowych przedmiotów – chemia, biologia, które polegały głównie na „tłuczeniu” testów. Te osoby niekoniecznie miały w szkole najlepsze oceny z tych przedmiotów. Często odnosiły się wręcz lekceważąco do wymagań stawianych przez nauczyciela, twierdząc, że i tak wszystkiego nauczą się na „korkach”; ich celem bowiem jest przede wszystkim zdać maksymalnie dobrze maturę, a nie nauka „tego co w programie”.
Na zebraniach rodzice tych uczniów ( nawiasem mówiąc sami lekarze) wręcz domagali się od nauczyciela, by rozwiązywał więcej testów maturalnych na lekcjach. Na nic zdały się tłumaczenia, że przecież musi zrealizować program.
Znam też osobę, która uzyskała świetny wynik z biologii i chemii, wprawdzie bez korków, ale dzięki samodzielnemu rozwiązaniu setek zadań testowych i wyuczeniu się prawie na pamięć odpowiednich sformułowań zawartych w kluczu – testy z biologii. Ta osoba prawie odpuściła sobie chodzenie do szkoły w ostatnim semestrze, twierdząc, że woli poświęcić ten czas na rozwiązywanie testów, niż uczenie się niepotrzebnych jej zdaniem „bzdetów” typu np. WOS, czy geografia.
Znam osoby, które dzięki doskonałemu wynikowy z matury dostały się na studia medyczne, a potem dosyć szybko odpadały – nie nauczone rzetelnego, ostrego „zakuwania”, oraz osoby o bardzo przeciętnych wynikach, dostające się często z tzw. „ostatniej listy”, bądź też nawet studiujących medycynę niestacjonarną, które kończyły studia z bardzo dobrym wynikiem, nieraz kontynuując karierę naukową. Okazuje nierzadko, że same zdolności, nie poparte ciężką pracą rzadko prowadzą do sukcesów.
Moim zdaniem obecny system egzaminów maturalnych sprawdza nie tyle rzetelną wiedzę, co często samą techniczną umiejętność rozwiązywania testów i tak naprawdę nie stanowi obiektywnej oceny tego, co młody człowiek umie. Może zatem to jest powód owego braku korelacji między oceną z przedmiotu, a oceną na egzaminie maturalnym?
O wiele bardziej obiektywnym wydaje się się system niemiecki, gdzie na ogólną ocenę maturalną składają się w określonych proporcjach -zarówno oceny z egzaminów maturalnych, jak i oceny uzyskane ze wszystkich przedmiotów szkolnych w poszczególnych semestrach.
@Ino
Mam wrażenie, że swoje kompleksy z pracy w marnej szkole przelewasz na ciągłe powielanie stereotypów dotyczących szkół lepszych, których funkcjonowanie nie jest Ci znane. Dlaczegóż to uczniowie takich szkół mieliby bardziej niż inni korzystać z korepetycji? Jakimiż to wybrańcami zajmowali się nauczyciele Twoich korepetytantów – bo z osiągnięć w olimpiadach Poznań akurat nie słynie;-) A może Twoi korepetytanci po prostu w liceum,jak to większość, wybrali „zapoznawanie się z życiem” czyli wino, kobiety/faceci i śpiew, a teraz do tego dorabiają ideologię pod Ciebie? Może nie wiedzieli, czy będzie im poziom rozszerzony potrzebny, a na 30% potrafi napisać zdolny uczeń II klasy dobrego gimnazjum(były takie eksperymenty!), a w klasie maturalnej podjęli decyzję! A może po prostu
praca z 1 uczniem jest łatwiejsza niż z 35 na raz … 😉
@Gospodarz
Mój uczeń w klasie drugiej zdeklasował w finale olimpiady krajowej zdeklasował rywali, a w konkursie z tego samego przedmiotu organizowanym przez miejscową politechnikę i mającym zasięg wojewódzki zaledwie był poza pierwszą dwudziestką. Obie imprezy dzieliło około 4 tygodni … 😉 i miały wysoki poziom! Więc po prostu ludziom się różnie układa … 😉
w czym problem?,
dziękuję za propozycję skorzystania z Excela. Tak właśnie zrobię w wolnej chwili.
Pozdrawiam
Gospodarz
@belferxxx
Nikt nie umniejsza tu zasług grupy wybitnych nauczycieli, do których zapewne i Ty i @Fizyk x należycie, pracujących z wybitnie zdolną młodzieżą. Tylko, że nie wszyscy nauczyciele pracujący w tzw. „renomowanych” szkołach są wybitni, tak samo, jak i nie wszyscy pracujący w „marnych” szkołach muszą być od razu zakompleksionymi „miernotami” :).
To, że wielu uczniów ( choć z pewnością nie wszyscy) „renomowanych” szkół pragnących dostać się na prestiżowe studia, zwłaszcza na „medycynę”, chodzi na korki, to fakt znany mi z autopsji.
@hilda
>To, że wielu uczniów ( choć z pewnością nie wszyscy) ?renomowanych? szkół pragnących dostać się na prestiżowe studia, zwłaszcza na ?medycynę?, chodzi na korki, to fakt znany mi z autopsji.<
1.Zgoda, i ja temu nie zaprzeczam, ale czy ci z "nierenomowanych" nie chodzą na korki??? 😉
2. W wielu przypadkach "szkoła przeszkadza uczniom w nauce" (ten program, ten tłum, te przedmioty maturalne!) czyli w maturalnej tresurze, więc unikanie jej, o ile się da, szkolnym stopniom szkodzi, ale dla matury bywa korzystne … 😉
@hilda
Oczywiście chodziło w nawiasie o przedmioty „nie(!)maturalne” 😉
A ja znam osobę, co na pamięć niemiecki zakuła, bez znajomości gramatyki, zwrotami, słownictwem, a na egzaminie z niemieckiego miała słaby wynik choć gadała płynnie bo dodatkowo na saksy jeździła.
A dziewczynki co pozdawały na dziewięćdziesiąt parę procent nie potrafiły Niemcowi drogi do hotelu wytłumaczyć, bo nie był za rogiem, tylko trzeba było z komunikacji skorzystać.
Ale gramatykę znały lepiej od Niemców co szkołę dawno skończyli.
Ignorancie,
” że może ocenił za miły uśmiech i podlizywanie się kogoś,”
Oczywiście, nauczyciele dają oceny za miły uśmiech i podlizywanie się kogoś, a te sprawdziany, odpytywania, prace pisemne to tylko robią z nudów i dla formalności.
Eh, te kolejne obsesje parkera…
Za umowny miły uśmiech, kolejny nauczyciel co będzie mi wciskał, że obiektywnie ocenia.
Nie mówię już o patologi, kiedy nauczyciel dyskryminuje ucznia bo go nie lubi, bo na przykład uczeń bystrzejszy i daje to poznać, bo dziewczynka ładniejsza a pani dobiega czterdziestki a męża nie widać, nie spotkał się grześ z takimi sytuacjami w szkole? Jak nauczyciel ma taka metodę, że krąży jak sęp po klasie i pyta na wyrywki, tych co lubi i tych co nie lubi, jak ten co go lubi udziela poprawnej odpowiedzi, znaczy przygotowany, zadaje mu dodatkowe dwa trzy pytania i piątka albo czwórka, jak nie umie, pyta dalej innych, palcem pogrozi.Jak na nielubianego ucznia trafi, że umie, to idzie pytać dalej, jak nie umie, dodatkowe dwa trzy pytania, jedno żeby ośmieszyć przed klasą i lufa. I tak, uczeń nielubiany, nie miał szans, chyba, że zawsze umiał, a lubiany zawsze dobry, nawet jak rzadko był przygotowany. Luzik, pani sobie radziła, a sprawdziany, ah, co za problem się do czegoś przyczepić u innego coś korzystnie zinterpretować, grześ nie potrafi? To przypadki skrajne, choć wcale nie rzadkie.
A zwykła ludzka sympatia, nie wpływa na oceny, na pytania, uśmiechniętej i miłej, będziemy takie same pytania zadawali jak pryszczatej pyskatej?
Oj grzesiu, grzesiu, zapędziłeś się w tym branżowym pijarze, wszyscy wiedzą, że świat inaczej wygląda.
@ ignorant
30 czerwca o godz. 18:17
„A ja znam osobę, co na pamięć niemiecki zakuła, bez znajomości gramatyki, zwrotami, słownictwem, a na egzaminie z niemieckiego miała słaby wynik choć gadała płynnie bo dodatkowo na saksy jeździła.”
To sobie już zupełnie zmyśliłeś – niemożliwe. Jak w ogóle można język na pamięć zakuć?
Widać, że w temacie egzaminu maturalnego z języka obcego jesteś totalnym ignorantem. Ani na egzaminie pisemnym, ani na ustnym gramatyka, wykute zwroty nie na wiele się przydadzą, sprawdzana jest głównie praktyczna znajomość języka – rozumienie tekstu słuchanego, czytanego, komunikatywność- czyli umiejętność zrozumiałego przekazania prostych informacji zarówno w formie pisemnej, jak i ustnej.
Poprawność gramatyczna i ortograficzna praktycznie nie odgrywa prawie żadnej roli -za nią możesz otrzymać lub stracić tylko 3 pkt na 50 możliwych w egzaminie pisemnym. No chyba że teksty napisane przez ucznia z powodu błędów gramatycznych i leksykalnych są całkowicie niezrozumiałe. Ale za teksty użytkowe uczeń dostaje jedynie w sumie 15 pkt. Reszta to w większości zadanie zamknięte typu prawda/ fałsz lub „kto to powiedział” lub dobieranie tytułów, pytań itp. Zdać maturę z j. obcego na poziomie podst. jest zatem w stanie nawet stosunkowo słaby uczeń ( na zasadzie loterii – wystarczy, że niewiele rozumie, ale dobrze „postrzela”), a co dopiero ktoś, kto na saksy jeździł i „płynnie gadał”.
No chyba, że ta płynność to była taka, że jej żaden Niemiec nie rozumiał. Także trollowy @ignorancie – pudło.
@belferxxx
Oczywiście zdarza się, że uczniowie z „nierenomowanych” szkół również na korki chodzą, ale głównie wtedy, gdy mają problemy przeważnie poprawki , choć i to nie jest regułą.
Rzadko kiedy chodzą na korki po to, by osiągnąć znakomity wynik na maturze, bo na takim im po prostu w ogóle nie zależy.
Z reguły uczniowie tych „nierenomowanych”, często prowincjonalnych szkół pochodzą z biedniejszych środowisk, często z małych miejscowości, bądź okolicznych wiosek i nie mają ani możliwości finansowych, ani „fizycznych” dotarcia do „renomowanych” korepetytorów, biorących za swoje usługi 100 zł. za godzinę – stawka sprzed paru lat.
Poza tym przeważnie nie aspirują do tak prestiżowych kierunków jak medycyna, przeważnie nie są tak ambitni, wystarczają o im często oceny dop., a sukcesem dla nich jest w ogóle zdanie matury.
Są za to często życiowo bardzo operatywni, są świetnymi, przesympatycznymi młodymi ludźmi o wielu wspaniałych talentach, aktywni i wrażliwi społecznie, zupełnie odporni na „wyścig szczurów”. Bardzo lubię pracę w mojej „nierenomowanej” szkole i mimo wysiłku, który muszę włożyć w przygotowanie lekcji, tak, by cokolwiek z niej zapamiętali, mimo braku jakichś spektakularnych dydaktycznych sukcesów w postaci laureatów olimpiad czy też wyśrubowanych wyników maturalnych nie czuję się z tego powodu gorszym czy też zakompleksionym nauczycielem. Nie znaczy to, że nie doceniam pracy nauczycieli z tych „renomowanych” szkół – oni borykają się z pewnością z innego rodzaju problemami.
Dla mnie osobiści ten pracowity dla mnie rok szkolny zakończył się sukcesem, bo wszyscy moi maturzyści, a miałam ich w tym roku wyjątkowo dużo, zdali maturę z mojego przedmiotu, mimo, że na korki nie chodzili. Ile wysiłku i stresu mnie osobiście to kosztowało – wiem tylko ja sama i moi najbliżsi będący świadkami mojego niejednokrotnie nocnego ślęczenia nad klasówkami i przygotowaniami do lekcji. Udało się i mogę teraz w końcu odpocząć 🙂
Mnie tam już nic nie zdziwi w wynikach, a jestem tegoroczną maturzystką.
Kolega, który ledwo zdawał z roku na rok, i którego de facto osobiście przygotowywałam do matury na te jego „upragnione” 30%, napisał maturę podstawową lepiej niż ja, choć miał na świadectwie wywalczone 2, a ja zasłużone 5 (Dlaczego zasłużone? Po prostu ogarniałam jako jedyna, co, gdzie i jak, i po co + własna inicjatywa, by zawsze wiedzieć więcej). Kolega, który z kolei miał uznaniową piątkę(pupil nauczyciela), ledwo zdał maturę na marne 34%.
Rozszerzenie poszło mi zdecydowanie lepiej, choć po wyjściu z sali byłam przekonana, że będzie kiepsko, bo kompletnie nie znałam książek, o których pisałam (2 temat), a mimo to zdobyłam (dla mnie) AŻ 85% Więc jest się z czego cieszyć, a oceny? Oceny nie są żadnym wyznacznikiem i żadną prognozą, jeśli chodzi o matury.
Swoją drogą jestem ciekawa Pana opinii na temat autorytetów z matury podstawowej, a mianowicie: Seweryn był autorytetem syna czy nie?
Chodzi mi o to, że podany do analizy fragment dotyczył wydarzeń po przyjeździe Cezarego do Polski. Gdy ojciec Cezarego umiera to w książce pisze, że rósł w nim autorytet do ojca, ale po przyjeździe autorytet upada wraz z wiarą w szklane domy i czego dowodzi zachowanie i wymiana zdań z Gajowcem, a mimo to obawiam się, że w „ubóstwianym” kluczu mogło być „autorytet – ojciec”. I teraz pytanie czego to dowodzi? Że nie warto czytać lektur, bo można podawać polemice treści zawarte w arkuszach, czy też układający arkusz nie przewidzieli, albo nie znali do końca książki lub, co gorzej nie wysilili się na jej interpretacje? Pytam o Pana stanowisko z czystej ciekawości i żeby rozwiać swoje wątpliwości, czy rzeczywiście coś jest na rzeczy, czy tylko ja dopatruję się czegoś w miejscu, gdzie wszystko jest w porządku.
Pozdrawiam serdecznie,
Kasia
Mój syn, laureat róznych konkursów matematycznych od czasów podstawówki, pisał ostatnio (II klasa liceum) próbną maturę podstawową z matematyki. Banał, dziecko w gimnazjum, zwłaszcza takie, które z matematyką się lubią, zdałoby z łatwoscią i to bez tej ichniej książeczki ze wzorami. A jednak tę próbną maturę – mimo wszystkich zadań rozwiązanych poprawnie (tzn. wyniki się zgadzały itd), otrzymał z wynikiem obnizonym o 4 punkty na 50, z komentarzami w stylu: „tego nie możesz tak napisać”, „musisz to rozpisać tak a tak”, „musisz podac to prawo”, „nie możesz rozwiązać tą metodą”. Dla ucznia, który od dziecka na konkursach jest uczony, że rozwiązywanie wlasna metoda jest dobre, a sprawdzający nie jest kretynem i nie musi mieć wypisanej każdej operacji matematycznej, zwłaszcza tej, która nawet przedszkolak wykonuje w pamięci, to jest naprawde szok.
A oceny? W szkole ocenia się zupełnie co innego niż na egzaminie. Ocena szkolna nie jest oceną wiedzy czy umiejętności, jest oceną tego, na ile uczeń spełnił wymagania i oczekiwania szkoły, również te dotyczące frekwencji, aktywności, pilności oraz osobowości.
@Albert
> Dla ucznia, który od dziecka na konkursach jest uczony, że rozwiązywanie wlasna metoda jest dobre, a sprawdzający nie jest kretynem i nie musi mieć wypisanej każdej operacji matematycznej, zwłaszcza tej, która nawet przedszkolak wykonuje w pamięci, to jest naprawde szok.<
1.Jeśli Twój syn jest taki dobry to zostanie minimum finalistą OM i … będzie miał tę maturę w … 😉
2.Egzaminatorem matury może być każdy nauczyciel (czasem gimnazjalny)spełniający formalne warunki – ważne by się umiał trzymać klucza i instrukcji! On nie jest przyzwyczajony do olimpijskich pomysłów i stylu, a i sam niewiele zadań rozwiąże. Nauczyciel Twojego syna chciał go na to przygotować … 😉
@Albert
Maturę syna poprawiał chyba ktoś kto nigdy nie sprawdzał prac maturalnych. Każde dobre rozwiązanie się przyjmuje. Nie są równiez niezbędne komentarze
Ty to masz, parkerze, masz smutne życie, z góry zakładasz, że jestem (i wszyscy nauczyciele) wredny.
Innych ludzi (poza nauczycielami) też tak źle oceniasz.
Acz masz rację, że obiektywne ocenianie nie istnieje, trudno ocenić np. obiektywnie pracę pisemne.
A co do nielubianych uczniów: oczywiście, każdy ma takich, każdy ma też takich, których lubi.
Nieraz ci grzeczniejsi, fajniejsi i bardziej przeze mnie lubiani mają u mnie gorsze oceny niż ci nielubiani, bo po prostu umieją mniej.
A co do matury z języka, Hilda wyjaśniła, maturę z języka obcego jest w stanie zdać uczeń, który ma z przedmiotu (powinien mieć) jedynkę.
w tym roku miałem taki przykład, dałem dziewczynie 2, właściwie nie powinienem, zdała maturę z niemieckiego na 35% czyli na sprawdzianie dostałaby wg mojego systemu oceniania 1.
Ale maturę można zdać, nie umiejąc dosłownie nic.
P.S. Jak ktoś gada płynnie na maturze ustnej, to będzie miał najwyższy wynik, byłem kilka razy egzaminatorem na ustnej i prawie takich osób nie spotkałem, osoby gadające średnio, jak są w miarę komunikatywne, mogą dostać spokojnie ponad 50% z ustnego.
@Grześ
Zgodzę się z Tobą, jeśli chodzi o matury z języka obcego. Z niemieckiego miałam 5, bo się wszystkiego na kartkówki i sprawdziany umiałam wyuczyć. Podchodząc do matury ustnej przyjęłam system – zero stresu i kontrola. Nauczyłam się dosłownie dziesięciu uniwersalnych zdań na godzinę przed moją odpowiedzią i zdałam maturę na 60%, a dogadać bym się miała wielki problem w życiowej sytuacji. Na pisemną niewiele więcej umiałam i zdałam na 55%, a jeszcze we wrześniu się obawiałam, że obleje. Żeby nie zdać obecnej matury trzeba być wyjątkowo zdolnym. I jak ktoś teraz zgrzyta zębami, że nie zdał to gratuluję. Nie zrobiłam nic żeby się „douczyć” do matury wychodząc z założenia – zdawałam bez problemu, średnia powyżej 4.0(często na ściąganiu), więc nie ma opcji, bym oblała.
Dlaczego tak jest, jak pisze Gospodarz? Bo na egzaminie sprawdza się tylko umiejętności, a na sprawdzianach w szkole wciąż (na szczęście) wymagamy też wiedzy.
Tak by można powiedzieć, ale to nie jeszcze nie cała prawda. Ocenianie matury kuleje. Pokusiłem się o próbę trochę głębszej analizy tego zjawiska tutaj: http://nauczanieblog.blogspot.com/2013/06/matura-z-polskiego-cz-ii.html (oparłem się o poziom podstawowy, ale podobne wnioski można wyciągnąć też na rozszerzonym).