Matura z religii i etyki

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Wielka szkoda, że nie będzie matury z religii. Gdyby bowiem była, wtedy musiałaby też być matura z etyki. W polskim prawie oświatowym religia i etyka to przecież papużki nierozłączki. Przynajmniej na papierze, bo w praktyce różnie z tym bywa (zob. tekst Wyborczej „Matury z religii nie będzie”).

Jestem za maturą z religii i etyki nie tylko z egoistycznych powodów (uczę jednego z tych przedmiotów). Wydaje mi się, że egzamin mający potwierdzić dojrzałość uczniów zamienił się w ostatnich latach w egzamin z moralnego gnicia.

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Mocne canadiano

Nowy premier Kanady Mark Carney jest chodzącym wzorcem wszystkiego, czego Donald Trump nienawidzi najbardziej. Czy będzie też prorokiem antypopulistycznej reakcji?

Łukasz Wójcik

Oto przykłady. Młodzież wygłasza cudze prezentacje z polskiego, czyli kradnie i kłamie. W niedziele chodzi na kursy i bierze korepetycje, czyli dnia świętego nie święci. Klnie, wzywając imię Boże nadaremno. Przychodzi na lekcje goła i wesoła, przez co naraża bliźnich na cudzołożne myśli. Wagaruje i sama sobie wypisuje usprawiedliwienia, zatem nie czci rodziców. I wiele innych grzechów popełnia, jest bowiem zarozumiała, wyniosła, nieposłuszna, niewdzięczna, nadęta pychą, miłująca bardziej rozkosze niż Boga, obarczona najprzeróżniejszymi grzechami, o których nie śniło się apostołom, skażona internetem, wiedziona pragnieniami, które prowadzą prosto do czeluści piekielnych.

Gdyby minister edukacji miała pojęcie, jaka jest młodzież, tak pochopnie nie odrzuciłaby prośby biskupów o maturę z religii. I etyki, ma się rozumieć. Skoro matura nie potwierdza żadnych umiejętności i jest wręcz kpiną z wiedzy, to niech przynajmniej przyczyni się do odnowy moralnej młodego pokolenia Polaków.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj