Jak sprawdzają maturę?
Egzaminatorzy – przeważnie czynni zawodowo nauczyciele – wzięli się za sprawdzanie testów maturalnych. W piątek po swoich lekcjach mieli szkolenie, a w sobotę i niedzielę sprawdzali. Pierwszego dnia siedzieli nad testami 12 godzin, a drugiego 10. Gdyby pracowali zgodnie z prawem pracy, po takim maratonie przysługiwałby im dzień wolny.
Niestety, żadnej przerwy nie będzie. Trzeba wracać do szkoły i dalej pracować. Po pięciu dniach prowadzenia lekcji w następny weekend znowu pochylą się nad testami. I znowu czeka ich 12 godzin w sobotę i 10 godzin w niedzielę, a potem kolejne pięć dni w szkole. Jeśli sprawdzanie matury nie przeciągnie się na trzeci weekend, będą pracować bez przerwy tylko 19 dni (5+2+5+2+5). A jeśli trzeba będzie zostać na jeszcze jeden weekend, wyjdzie im 26 dni roboczych ciurkiem.
Jaka jest jakość takiej roboty? Już po pierwszym weekendzie sprawdzania egzaminatorzy padają z nóg. Na twarzy mają wypisane zmęczenie, rozdrażnienie i przerażenie, a to dopiero początek maratonu. Zresztą jak się nie denerwować, gdy nawet psu należy się odpoczynek, a co dopiero egzaminatorowi.
Pamiętam, jak mój kolega zemdlał podczas prowadzenia lekcji. Zemdlał, ponieważ pracował w dni powszednie w jednym miejscu, a w weekendy w drugim. Dyrektor po tym zdarzeniu wprowadził zasadę, że każdy pracownik musi mieć w tygodniu jeden dzień przerwy. Jeśli w szkole publicznej ma plan pięciodniowy, to w prywatnej może pracować albo w sobotę, albo w niedzielę. Cały weekend może pracować tylko ktoś, kto w tygodniu ma inny dzień wolny.
Ta decyzja to nie był ludzki odruch, ale wyższa sztuka zarządzania personelem. Jak ktoś nie odpoczywa, to gdzieś musi pieprzyć robotę. Zastanawiam się, którą robotę mimo woli pieprzą egzaminatorzy – prowadzenie lekcji czy sprawdzanie matury?
Komentarze
Na ostatnie pytanie odpowiem, że jedno i drugie.
Jako pracodawca nie zgadzam się na pracę w innym miejscu jeżeli daję cały etat.
Ciekawe, całe pensum w dwa dni można odwalić:)))
To może zwolnic połowę i podnieść pensum?
Do 36 godzin, cztery na prace domowe, a wtedy bym pozwolił sprawdzać prace na lekcji, a nie jak teraz, wszyscy nauczyciele sprawdzają prace w szkole, na lekcjach zadając na ten czas dzieciom, żeby cicho siedziały. W domu nikt nic nie robi, czysta fikcja.
Przychodzić na 8.00 wychodzić o 16.00, tak powinno być.
A część na 12.00, żeby szkoła była do 20.00 otwarta, jakby ktoś chciał się po południu czegoś nauczyć.
Przesadza pan,
zapomniał pan o Bożym Ciele i długim weekendzie nawet jak piatek jest w wielu szkołach pracujący) to czwartek wolny, więc już w jednym tygodniu 4 dni pracy.
Z życia szkoły,
nie słyszałem jeszcze, by jakakolwiek dyrekcja zgodziła się na 2 dni pracy w tyg, ja rok temu miałem 10 godzin lekcyjnych i pracowałem dni 4.
36 godzin lekcji w tygodniu?
Chyba zwariowałeś, w żadnym kraju nie ma takiej liczby,aczkolwiek oczywiście pensum można by podwyższyć np. do 25 godzin i wprowadzić 8godzinny dzień pracy, jestem za.
Zarobię dużo na nadgodzinach (wycieczki, wywiadówki, imprezy szkolne, pisanie papierków po godzinach,sprawdziany też, bo nie wyrobię się 3 godzinach, które by mi zostawało na dzień)
” wszyscy nauczyciele sprawdzają prace w szkole, na lekcjach zadając na ten czas dzieciom, żeby cicho siedziały. W domu nikt nic nie robi, czysta fikcja.”
a skąd masz takie info?
Ja np. nie sprwdzam testów, sprawdzianów czy pisemnych prac na lekcjach, nawet jakbym chciał, byłoby to po prostu niewygodne i łatwiej o pomyłkę, abstrahując już od tego, że czasu na realizację programu i tak brak, a ty głupoty wymyślasz.
Panie, ja tak mam na studiach przez miesiące. Ostatni dzień bez nauki miałem w przerwie między semestrami.
@Gospodarz
A jaka może być efektywność i jakość 12-godzinnego sprawdzania matury np. z matematyki czy fizyki. Podejrzewam, że z polskiego również. Polski patent „skoszarowanego” sprawdzania matur, żywcem przeniesiony z egzaminów po 6 klasie i po gimnazjum jest kpiną z higieny pracy umysłowej!!!
„podwyższyć np. do 25 godzin i wprowadzić 8godzinny dzień pracy,”
Czyli przychodzisz na 5 lekcji i trzy godziny siedzisz za biurkiem i sprawdzasz, albo się przygotowujesz. Kupuję, wfmen, też siedzi i się przygotowuje.
Pani od geografii sprawdza, czy rzeki nie zmieniły biegu a morza nie wydarły lądowi czy doliny się nie przesunęły od ostatniego roku kiedy o nich mówiła, wszyscy trzy godziny dziennie. To się dzieciaki narobią, żeby wam do sprawdzania na trzy godziny pracy dać.
A drzwi do pokoju otwarte.
Jak ktoś mi napisze, że zebrania z rodzicami i rady, to jestem za ich skasowaniem, jak się rodzice interesują wpadną w czasie tych trzech godzin, jak nie, nie warto im głowy zawracać. A rady, nie wiem czy są potrzebne, może, nadgodziny niech dyrektor wypłaca, będą krótsze.
„a skąd masz takie info?”
Dzieci mówią, jak ich o szczegóły lekcji wyrywkowo wypytuję, bardzo często robiły ćwiczenia a Pani coś sobie sprawdzała albo czytała.
Jedna pani tak nawet na nauczaniu domowym robiła, ale przestała:)
@”z życia szkoły”
To ja mam takie logiczne i prawdziwe stwierdzenie – „wszyscy, którzy używają nicka „z życia szkoły” to patentowani idioci. Bo z jednym takim mamy na tym forum ciągle do czynienia … 😉
Co roku skazuje się w Polsce tysiące ludzi za kradzież czy gwałt. To nie znaczy, że każdy Polak to złodziej i gwałciciel … 😉 A wygłoś taką teoryjkę to zobaczysz co się z tobą stanie … 😉
To, że jakiś nauczyciel źle wykonuje swoje obowiązki nie znaczy, że wszyscy ani nawet wiekszość. Tacy byli zawsze i wszędzie(!!!), o czym słynna historia genialnego 9-letniego Gaussa zaświadcza … 😉
Nikt nie karze dorabiać na sprawdzaniu…. Jak ktoś nie daje rady niech odpuści…
@belferxxx: Jeśli to matematyka podstawowa to jeśli sprawdza względnie ogarnięta osoba, problemu być nie powinno, nawet gdyby pracowała 16 godzin pod rząd. Przyłożyć szablon do zamkniętych i przelecieć wzrokiem po otwartych, jak wygląda jako tako to dać punkty, jak coś się nie zgadza to odjąć.
A znowu sprawdzanie polskiego (czy nawet matematyki rozszerzonej, gdzie mogą się pojawić bardziej ambitne pozakluczowe rozwiązania, które trzeba dokładnie analizować) przez parę godzin to musi być prawdziwa katorga, bo to praca wymagająca większego skupienia i nie tak mechaniczna.
Jest w ogóle jakiś limit czasu na jedną pracę czy trzeba odbębnić swój przydział na dany dzień i tyle?
Niwątpliwie cieszy ta troska Gospodarza o kondycję koleżanek i kolegów. Na pocieszenie mogę dodać, ze sprawdzają tylko ochotnicy. Potrzeba ich z roku na rok coraz mniej, więc troska Gospodarza trochę na wyrost. Mniej – bo niż demograficzny. Oczywiście, za starej matury było lepiej, szef dawał mi w sobotę wypracowania maturalne dwóch klasi na poniedziałek miało byc sprawdzone. W ramach obowiązków, a więc bez dodatkowych gratyfikacji. I tak było lepiej, niewątpliwie.
Z życia szkoły,
poza sprawdzaniem w szkole są inne rzeczy do roboty.
Ja wiem, że ty tego nie rozumiesz i nie chcesz zrozumieć, ale pisałem w tym blogu (i wiele innych osób) dziesiatki razy, więc nie chce mi się powielać i powtarzać.
W dodatku specyfika pracy jest taka, że czasem te 3 godziny by wystarczyły bez problemu, czesto by zabrakło.
No ale w końcu jesteśmy za tym, by nauczyciel siedział te 8 godzin w pracy, bo inaczej skandal olbrzymi, że zamiast o 15-tej kończę o 14.15 coddziennie (zaczynając zazwyczaj o 7.30), dopiero teraz jak maturzyści odeszli, to luźniej.
Ci co sprawdzają na lekcji prace uczniów to jak złodzieje i gwałciciele.
Dobre, koledzy ci podziękują.
Wszyscy nauczyciele sprawdzają na lekcjach, tak jak w socjalizmie wszyscy kradli co państwowe, bo niczyje. I pracują jak w socjalizmie.
Polska szkoła się różni od PRLowskiej o księdza.
@xyz
Rozczulajace jest to wyobrażenie o sprawdzaniu zadań zamkniętych, szablon, tektura, wycinanie zyletką, cud-miód. Wszystkie zamknięte sa skanowanie, nikt tego w ogóle nie ogląda. To sprawdza maszyna. I to jest przewaga nowego nad starym. Sprawdzanie odhumanizowane, maszynowe. I bez efektu egzaminatora. Tak trzymać.
Grześ, wiele jest do roboty w szkole. Dlatego powinno się w niej pracować 8 godzin dziennie.
I w ramach tych godzin, być w dyspozycji dyrektora i świadczyć pracę. A potem wychodzić do domu jak każdy.
Wtedy się okaże, że połowę nauczycieli można zwolnić bez najmniejszego uszczerbku a wręcz z korzyścią dla uczniów jak się zwolni tych, co się nie nadają.
No prawie się rozpłakałem nad biednym losem nauczycieli. Naprawdę muszą popracować trochę więcej, no biedaczki, żeby tylko się nie przemęczyli, bo pewnie będziemy musieli im zwiększyć ilość wakacji i dni wolnych. Weźcie się do roboty, wasz poziom nauczania jest mierny, połowa z was nie powinna już dawno pracować w systemie edukacji, a ciągle jęczycie jak macie ciężko. Jak się nie podoba to łopaty, zmywaki, kasy w supermarketach czekają! Banda leni!
@”z życia szkoły”
>tak jak w socjalizmie wszyscy kradli co państwowe, bo niczyje. I pracują jak w socjalizmie.<
Mów za siebie, złodzieju!!!;-)
Rozumiem, że ty akurat kradłeś, [jak wszyscy to wszyscy…!!!;-)] i takie jest twoje doświadczenie życiowe …;-)
No to spadaj – ze złodziejami nie gadam!!!
@Endo
Gospodarz się troszczy o jakość(!!!) tak świadczonej pracy … 😉
Podobnie dobry gospodarz nie głodzi konia i nie obciąża pracą ponad racjonalne normy bo mu koń padnnie … 😉 Nie musi kochać koni, wystarczy że myśli i kalkuluje, co tobie jest raczej obce … 😉
Praca egzaminatorów zamkniętych w OKO jest ciężka i naprawdę wyczerpuje. Wiem coś o tym. Ludzie pracujący przy egzaminach nie zasługują na kpiny.
Sama formuła egzaminowania z polskiego już się wyczerpuje, z roku na rok jest coraz mniej efektywna i merytorycznie zasadna. Trzymamy się ciągle mało twórczych i anachronicznych, gdy chodzi o style myślenia i sposoby redagowania pytań, stylów. W dużej mierze to odtwórcze, przewidywalne, a więc i stereotypowe kody zachowań językowych i świadomościowych.
Czytamy więc gotowce mentalne i odnosimy je do klucza, czasem przyznając walory przeróżne, gdy zdarzy się wypowiedź bardziej swobodna, mniej zglajchszaltowana.
z życia szkoły
Wszędzie byłeś, wszystko widziałeś, wszystkie rozumki pozjadałeś.
Nie takie komentarze mi gospodarz usuwał, stara nauczycielska metoda, nielubianego ucznia rękami kolegów.
Nic się nie zmieniło od moich czasów, poziom nauczycieli tylko niższy, albo nie miałem okazji się z kwiatem skonfrontować.
@belferxxx; 20 maja o godz. 22:23
O rzekomym uogólnianiu (jeden z mitów, chętnie i często w gronie nauczycielstwa powtarzanych)
W ciągu edukacji moich dzieci miałem do czynienia z blisko setką nauczycieli w różnych szkołach – a starałem się aby były to szkoły możliwie najlepsze, bo się edukacją dzieci interesowałem i interesuję.
Gdybym miał możliwość wyboru – tak jak mogę wybrać fryzjera, który mnie strzyże, piekarnię, gdzie kupuję chleb, mechanika, który naprawia mi samochód, dentystę, który grzebie mi w zębach, radcę prawnego, malarza i tak długo, długo wzdłuż i w poprzek rynku – gdybym miał taką możliwość wyboru nauczyciela, z tej liczby dopuściłbym pięciu, najwyżej dziesięciu.
Dalej idąc, moi znajomi, z którymi na ten temat rozmawiam (a chyba nietrudno się domyślić, że rozmawiam) proporcje oceniają podobnie.
A idąc jeszcze dalej – nie znam ani jednej osoby, która by oceniła proporcje odwrotnie.
Być może mieszkam w takim wrednym zakątku naszego kraju, gdzie ściągnęli wszyscy najgorsi nauczyciela z całej Polski albo i Eurazji. I w promieniu 100 km od mojego domu się osiedlili. Może na złość.
Tylko, że spotykam również znajomych z innych stron. I tego już nie rozumiem… Gdzie się nie obrócę, wszyscy mają pecha?
„Gdyby pracowali zgodnie z prawem pracy, (…)”
Gospodarzu, nie wywołujcie wilka z lasu…
Bo wielu, bardzo wielu by się zadziwiło.
A wielu by oniemiało.
Tak jak się dziwili sie i oniemieli pracujący w gospodarce trzydzieści lat temu. Kiedy socjalizm umierał z głodu.
Choć mówili, że nie wierzą w bajki, chcieli, by im je opowiadać.
Tak, opowiadać, ale z pominięciem morału. By nic z nich nie wynikało. Aby pogrążyć się w beztrosce wyśnionej Utopii.
Wszyscy nauczyciele się na ciebie uwzięli.Typowy obrazek z życia szkoły.
Czyż naprawdę tak wielkim przewinieniem jest to, że gdy moi uczniowie piszą sprawdzian, ja zamiast patrzeć w dal sprawdzę kilka kartkówek?
To ja jestem szczęściarą.Ja naprawdę widziałam fajnych nauczycieli.(sztuk kilka)
@Marta 21 maja o godz. 16:21
Szanowna Pani, ja też miałem takie szczęście (w nieszczęściu), ze paru spotkałem.
Nieszczęście zaś polega na tym, że jest to kwestia szczęścia zamiast wyboru i mechanizmu.
A czy Ty sprawdzasz maturę, Gospodarzu, że wygłaszasz tak kategoryczne teksty? Sądzę, że tak, bo w przeciwnym wypadku nie powinieneś się wypowiadać. Zresztą, ucząc w tak dobrej szkole, musisz sprawdzać, bo inaczej rodzice by cię zadziobali: jak to, uczy i nie sprawdza matury? To co robi w tak dobrej szkole!!! Odpowiedz, proszę!!!
@Marta, 21 maja o godz. 16:21
Szanowna Pani, ja też miałem szczęście (w nieszczęściu) spotkać takich kilku.
Nieszczęście zaś polega na tym, że potrzeba do tego szczęścia zamiast wyboru i mechanizmu.
corleone 21 maja o godz. 18:58
„wyboru i mechanizmu.”
No to jak; batem ich czy marchewką? 😉
Jak przyciagnąć do zawodu pedagoga tych, co to teraz mają i kiepełe i właściwą etykę pracy aby zostać prawnikami, lekarzami czy inżynierami i jak na razie wolą zostawać przedstawicielami w/w zawodów?
A może zadowolisz się celowaniem nie w górne 10% a tylko w środkowe? Bo jak rozumiem tak jak jest to obowiązuje selekcja negatywna i w szkole ląduje dolne 10%. Czy tak?
Michale,
widzę, że kieruje się Pan zasadą, że o produkcji mleka powinna się wypowiadać tylko krowa. Mam przeciwne zdanie. Każdy, komu leży na sercu jakość mleka, może zabrać głos.
Co do sprawdzania matury, to nie robię tajemnicy z tego, że nie sprawdzam od dobrych kilku lat. W liceum, gdzie pracuję, sprawdza tylko jedna polonistka (na pięciu nauczycieli tego przedmiotu). W wielu szkołach ani jeden nauczyciel nie sprawdza. Średnio co dziesiąty polonista ze szkół kończących się maturą zajmuje się sprawdzaniem testów maturalnych.
Jeśli chodzi o Pański argument, że trzeba się czymś zajmować zawodowo, aby o tym się wypowiadać, to każdy dziennikarz i publicysta spotkał się z podobnym zarzutem. Typowa próba zamykania ust mediom. Czy o polityce też mają mówić tylko politycy?
A wracając do mleka… Może gdyby o produkcji mleka zechciały mówić krowy, dziennikarze i publicyści nie byliby potrzebni. Skoro jednak krowy milczą, pozwalam sobie ryczeć w ich imieniu.
Pozdrawiam
Gospodarz – stary byk
Więc proszę mi wyjaśnić, na czym polega ten tajemniczy mechanizm dający dobrych nauczycieli.
@Marta; 21 maja o godz. 20:49
Więc proszę mi wyjaśnić, na czym polega ten tajemniczy mechanizm dający dobrych nauczycieli
Dokładnie na tym samym co system dający dobrych fryzjerów.
Jeżeli mam do wyboru dobrego i złego fryzjera, to strzygę się u dobrego. Dobry ma zarezerwowane terminy na tydzień z góry a do złego trafiają jedynie przyjezdni i osoby, które korzystały z usług fryzjerskich pięć lat temu. Wtedy „zły” albo się stara być lepszym, albo jeżeli nie potrafi lub mu się nie chce – przestaje być fryzjerem, ewentualnie żywi się suchym chlebem.
@w czym problem? 21 maja o godz. 19:50
Niekoniecznie.
To bardziej niż selekcji – kwestia motywacji. Do pracy i do rozwoju.
@corleone
Do zasad dobrego wyboru kadry dodałbym urzędników do tego powołanych, a nawet związki reprezentującą daną grupę zawodową.
Niestety w naszym kraju te mechanizmy nie działają. Pierwsza grupa wymyśliła system, w którym nauczyciel mianowany jest do nie ruszenia, a dodatkowo wymyśla reformy, które mają być korzystne z punktu widzenia budżetu, a nie odnoszące się do celu jakim powinna być jak najlepsza edukacja.
Związki zaś nie bronią zawodu, a członków i ich przywilejów. Oba podejścia są utopijne i w dłuższej perspektywie tylko dalej będą pogrążać system edukacji.
@corleone( czy jak ci tam aktualnie)
Za pańszczyzny ulubionym tematem rozmów „państwa” były narzekania na jakość pracy chłopa pańszczyźnianego, niektórzy nawet trafili w ten sposób do lektur. Inni zasłynęli nowymi batami albo dybami etc. Nic to nie dało … 😉 Chłopów dużo było trzeba i nic z tego, że pracowali dobrze, nie mieli … 😉
A wystarczyło zmienić mechanizm, nie chłopów … 😉
„To bardziej niż selekcji ? kwestia motywacji. Do pracy i do rozwoju.”
Najpierw selekcja, potem motywacja.
Motywować warto dobrych nauczycieli, pracuje ich dwa razy za dużo, dobry moment, kłopoty budżetowe, miliardy podatku byśmy zaoszczędzili.
Zwolniłbym najpierw tych, co się za selekcją uczniów opowiadają, bo to znaczy, że zupełnie nie mają pojęcia po co uczą.
Potem, co mówią przyszłem, potem tych co mówią daj dla pana jabłko, potem tych co mówią wartałoby, na końcu bluzeczkę na krótki rękaw.
@Dariusz Chętkowski; 21 maja o godz. 20:23
Panie Gospodarzu,
Bardzo spodobał mi się Pana obrazek „O krowach”. Podpisuję się wszystkimi czterema nogami, (Wszak cztery nogi – dobrze, dwie nogi – źle!”).
Ja również niezmiennie twierdzę, że o produkcji (i jakości) mleka powinni wypowiadać się ci, którzy je piją. Mam jedynie pytanie: czy tę samą zasadę można i wolno przyjąć w odniesieniu do świadczenia mleka edukacyjnego?
Czy tutaj ktoś oprócz… hm, dawców mleka może coś beknąć o jego smaku, ilości, wspomnieć, gdy mu się po nim odbije, albo biegunki dostanie?
Wielokrotnie o tej zasadzie wspominałem, również tutaj, ale oberwałem jedynie to rogiem, to kopytem od Pana koleżeństwa po fachu.
@Asyt; 21 maja o godz. 22:44
Oczywiście, że nie działają, a nawet wręcz ich nie ma. Piszę o tym, bo wciąż słyszę, że takie mechanizmy są niepotrzebne i wara mi.
@Belferxxx; 22 maja o godz. 2:36
Za pozwoleniem, corleone jest corleone od początku mojej obecności na tym blogu.
I tak pozostanie, dopóki Gospodarz uzna za właściwe dopuszczać moje komentarze. Pana uwaga jest więc nie tylko off topic ale i jak kulą w płot.
Co do chłopów, to jakiś mechanizm był; nie oceniam, czy dobry, czy zły; działał.
Jak chłop pracował dobrze, to dostawał (zostawiało mu się) tyle, żeby dożył do przednówka. A jak karbowy zobaczył, że któryś „w lemiesz klekce, rzekomoć mu pług orać nie chce” alibo inaczej kombinuje, to dostawał batem alibo szedł w dyby i się poprawił, ewentualnie owym batem był zatłuczon.
Natomiast w socjalistycznym „czy się stoi, czy się leży”, czy się wypnie na klienta i ironicznie zagra mu na nosie, żaden mechanizm nie działa, czyli go nie ma.
@z życia szkoły; 22 maja o godz. 8:02
„Najpierw selekcja, potem motywacja.”
Jednocześnie.
Inaczej ci wyselekcjonowani będą deprawować się w środowisku antymotywacji.
Piszesz. że ktoś-tam zupełnie nie ma pojęcia po co uczy. A po co ma uczyć? Pierwszego dnia miesiąca otrzymał swoją dolę, co w zamian da z siebie, zależy głównie od jego dobrej woli. Jeżeli dzieci nic się nie nauczą, to trudno, pewnie jakaś durnowata klasa się trafiła. Jeżeli nawet żadna lekcja się nie odbędzie przez cały miesiąc, lub wykaże na lekcjach zero (0,001) aktywności, nic to, byle w arkuszach się zgadzało. Najwyżej roszczeniowi rodzice powarczą. Ale choćby pękli, zanim mu się dobiorą do skóry, ich dzieci odfruną ze szkoły, więc odpuszczą… Postępuje więc całkiem racjonalnie. Jeżeli go ktoś z czego rozliczy, to z wypełnionych na czas kwitów i zaliczonych dokształtów (choćby na nich grał w kółko krzyżyk – vide relacja Gospodarza – jakiś czas temu, ale zapamiętałem, pamięć mam dobrą, pamiętam nawet Kiszczaka – też było o tym kiedyś na blogu. Co tam: Kiszczaka, pacholęciem będąc widziałem w szkole w każdej klasie nad tablicą Orła (z gołą głową), po jednej stronie tow. sekretarz Wiesław wisiał a po drugiej tow. premier Cyrankiewicz).
corleone
22 maja o godz. 10:18
Nie od dziś, w wielu sprawach się zgadzamy.
Od złodziei mnie wyzwali, ale jeden już napisał, że co mu szkodzi w czasie sprawdzianu?
Jemu nic, a w czasie sprawdzianu, to powinien nauczyciel po klasie chodzić i na przykład naprowadzać uczniów, wytykać im jakieś ewidentne błędy, zależy od przedmiotu, być być do dyspozycji uczniów. Sprawdzian to nie egzamin. Sprawdzian poza sprawdzeniem, ma też uczyć.
Tak widzę rolę nauczyciela na sprawdzianie, taką zapamiętałem najsroższą matematyczkę, która siała postrach w liceum, dla niej sprawdzanie prac na sprawdzianie byłoby oznaką lekceważenia uczniów.
@corleone
„Dokładnie na tym samym co system dający dobrych fryzjerów.
Jeżeli mam do wyboru dobrego i złego fryzjera, to strzygę się u dobrego. Dobry ma zarezerwowane terminy na tydzień z góry a do złego trafiają jedynie przyjezdni i osoby, które korzystały z usług fryzjerskich pięć lat temu. Wtedy ?zły? albo się stara być lepszym, albo jeżeli nie potrafi lub mu się nie chce ? przestaje być fryzjerem, ewentualnie żywi się suchym chlebem. ”
Wystarczy, że fryzjer będzie strzygł tanio i chętnych znajdzie. A jak wszyscy fryzjerzy mają odgórną stawkę ustaloną i czy pracują lepiej czy gorzej, więcej nie zarobią, to żaden się nie będzie starał.
@Albert; 22 maja o godz. 15:50
Proszę łaskawie zauważyć, że odpowiedź była skierowana do @Marty, sądząc z nicka, kobiety.
Zaś dla kobiety fryzjer to nie jest ktoś od kogo oczekuje się, że za tanią stawkę będzie kosił równo z ziemią.
Wystarczy, że fryzjer będzie strzygł tanio i chętnych znajdzie. A jak wszyscy fryzjerzy mają odgórną stawkę ustaloną i czy pracują lepiej czy gorzej, więcej nie zarobią, to żaden się nie będzie starał.
Ale jaki z tego wniosek?
KN objąć fryzjerów żeby u fryzjera było jak w szkole?
@z życia szkoły; 23 maja o godz. 7:56
„Ale jaki z tego wniosek?
KN objąć fryzjerów żeby u fryzjera było jak w szkole?”
Niestety, to już było. I to nie tak dawno.
Taki porządek, gdzie nie tylko fryzjerzy mieli ustalone stawki, a towary i usługi powstawały z niczego.
Pieniądze zaś brały się z takiego wielkiego, wielkiego bankomatu, w którym musiały być i musiały wystarczyć dla wszystkich.
I byłaby ogólna sielanka, wszyscy mieli pracę, pieniądze, nikt nikogo nie wyzyskiwał, wiele dóbr było „za darmo”, byłoby byczo, gdyby nie ten wredny, zazdrosny Snowball, który rył i wszystko zżerał: cukier, mięso, zapałki, samochody tratował racicami, telewizory, nawet prąd łykał do poziomu 20 stopnia zasilania, bestia.
Oczywiście to nie miało żadnego związku z tym, że budynek mieszkalny można było wznosić na przestrzeni dwóch planów pięcioletnich (głównie zrywami w przededniu 1 Maja, kolejnego Zjazdu PZPR czy rocznicy Rewolucji) , żadnego związku z tym, że w sklepie siedziały u podnóża pustych półek rzadko ozdobionych butelkami octu i słoiczkami buraczków – cztery ekspedientki, których płaca przekraczała wartość towaru w sklepie.
Nikomu to nie przeszkadzało, wszak obowiązywała ekonomia socjalistyczna, teoria życzeniowa, nigdy nie zwalidowana.
I to kolejny dowód, że? wszystkiemu winien jest Snowball.
@corleone
Z Orwella 3+, ale z życia …
1. W Finlandii czy Szwecji, gdzie Snowballa ani jego adwersarza nie było, a Finowie nawet zasłynęli z ich zwalczania, tak jakoś oświata jest i publiczna i jest dobra … 😉
2. W nie tylko w Skandynawii ale niesłychanie rynkowej Azji ze starszą o tysiące lat od naszej kulturze (Chiny, Japonia, Wietnam, Korea Płd.) nikt nie traktuje nauczycieli jak fryzjerów ani nie próbuje stosować podobnej motywacji w szkole jak w zakładzie fryzjerskim … Może oni są głupi, ale jest większa szansa, że ty … 😉
belferxxx 23 maja o godz. 14:54
„ze starszą o tysiące lat od naszej kulturze”
W Chinach jak ojciec czy nauczyciel powie „baranie jak nie zostawisz tej konsoli i nie skończysz rozwiązywać zadań to ci tak dam w łeb, że wylądujesz dopiero w Polsce” to baran konsolę odkłada i do nauki się bierze. On tak odkłada już od 5 tys. lat, więc się przyzwyczaił.
A w Polsce parker takiego ojca czy nauczyciela do Strasbourga by wysłał, nawet ze Świętą Inkwizycją się przeprosił pod warunkiem, że ojca-brutala mu na stosie dla przykładu spali.
Ojciec czy nauczyciel ma przed dzieciątkiem-przyszłością Narodu na rzęskach zatańczyć a jak trzeba to na golaska w zimie po telefonicznym drucie na drugą stronę ulicy z pieskiem na smyczy, parasolem w zębach i grając na skrzypcach na wysokości 20 piętra przeleźć.
Gorącą czekoladkę przed skrzywioną mordką postawić, żartem zabawić, mądrą refleksją ubogacić, horyzonty rozszerzyć i miłością nieba przychylić. Zawsze i wszędzie, 24/365/ przez 30 lat, aż niebożątko niedorosłe o delikatnej psyche sobie studiowania łaskawie nie zakończy.
Jak nauczyciel nie chce być takim parkerowskim ojcem na golasa na drucie to się nie nadaje do zawodu i należy go selekcją przez łeb. Bo on najgorsze skrzywienie charakterowi i duszy dziecka robi.
@belferxxx; 23 maja o godz. 14:54
1) Nie wypowiadam się o życiu szkoły szwedzkiej ani południowokoreańskiej (ani nawet północnokoreańskiej) ale naszej rodzimej polskiej szkoły publicznej.
2) Całkowicie mi nie przeszkadza, że jest ona publiczna, jedynie to, że obowiązuje w nim socjalistyczne prawo pracy, ze wszystkimi jego tragicznymi skutkami, a to zupełnie co innego.
3) Osobiście nie mam nic przeciwko fryzjerom, tak samo zresztą szanuję wszystkich ludzi rzetelnie i kompetentnie wykonujących swoją pracę, (jeżeli ty coś masz, to powiedz im (fryzjerom)).
4) Chińczyków jest na tyle dużo, że sami się potrafią o siebie zatroszczyć, może raczej zdradzisz publiczności, jaka motywacja jest stosowana w polskiej publicznej szkole i jakie są tego rezultaty; bardzo mnie to zajmuje, bo uczą się tu moje dzieci.
5) Z wyzywaniem od głupich w wydaniu dorosłych spotykam się w zasadzie tylko w szkole, w stosunku do rodziców i dzieci. Nie dziwię się więc i tutaj specjalnie, to w końcu Belferblog.
@w czym problem?, 23 maja o godz. 19:39
Szanowny Panie, zajmująco opowiadasz o realiach za Oceanem. Niech się schowa Wańkowicz. I od razu Sienkiewicz ze swoimi Listami z…
Obawiam się jednak, że gdybyś trafił do statystycznej szkoły w Polsce i przebywał statystyczne powiedzmy sześć lekcji w ławce w przebraniu małolata, to byś pewnie nie mógł uwierzyć, że to nie sen.
Pewnie byś nie wydzierżył i albo hamerykański rewolwer byś wyciągnął, albo wpław przez wielką kałużę wracałbyś co prędzej do swojej Hameryki.
Co z przykrością pod rozwagę podaję.
Dzięki pomysłowości maturzystów biedni, zapędzeni do pracy ponad siły nauczyciele będą mieli chociaż powód, żeby się uśmiechnąć: http://www.portalmaturzysty.pl/aktualnosci/zabawy-na-maturze—kreatywnosc-czy-niedojrzalosc,1716,1.html (Chyba, że wystraszą się, że ze zmęczenia mają jakieś przewidzenia) Dużo bym dała, żeby w niektórych przypadkach zobaczyć miny egzaminatorów!
Co roku, o to kto będzie sprawdzał trwaja zacięte boje, bo jest z tego, proporcjonalnie do zarobków oczywiście, niezła kasa. Nie słyszałam, żeby ktoś kogoś zmuszał do sprawdzania…, więc Pana opis martylolorogii nauczycieli jest nieco na wyrost
@Corleone
Finowie, Szwedzi, Chińczycy,Koreańczycy,Japończycy czy Niemcy to też ludzie!!!I to tacy, którym lepiej niż Polakom wiele rzeczy wychodzi, w tym edukacja… 😉 To może warto(wnikliwie!!!) przyjrzeć się, jak oni to robią…;-)
Przykład z fryzjeramieniszmi był twój – moja była tylko riposta!!!
Ja rozumiem, że dla ciebie jedyna motywacja dla nauczycieli to strach przed licznymi karami, jakie byś im zafundował. Najlepiej jakby na dziedzińcu każdej szkoły szubienica stała dla takich co ci się nie podobają. Na kogo ich jednak wymienisz??? Uwierz, że strach to kiepski pomysł na efektywność w tak złożonym zawodzie ….Co Chińczycy wiedzą od tysięcy lat i to oni za 20-30 lat będą rządzić tobą i twoimi dziećmi, a nie na odwrót… ;-)Przemyśl to sobie…
mam małe pytanie. czy nauczyciele sprawdzają matury klasami czy jak popadnie, biorą pare i sparwdzają?