Książka jako nagroda
Starym zwyczajem dobremu uczniowi na zakończenie nauki daje się książkę w nagrodę. Tak nagradza szkoła. Książki dostają zarówno dzieci w przedszkolu, jak i maturzyści. Wiek nie ma tu żadnego znaczenia. Książka jest bowiem dobra dla każdego.
Co innego rodzice. Czy są jeszcze tacy, którzy za piękne świadectwo dadzą dziecku książkę? Nie, tego się nie robi. To byłoby w złym guście. Dom nagradza telefonem, tabletem, laptopem, ale nie książką. To prezent typowo szkolny.
Sezon kończenia nauki w różnych typach szkół można uznać za otwarty. W ten piątek świadectwa otrzymają uczniowie klas maturalnych. Nauczyciele bibliotekarze już rzucili się do księgarń i hurtowni, aby nabyć niezliczone masy książek. Ten szał zakupów potrwa do końca czerwca, kiedy to zaczną się wakacje. Gdyby nie zakupy dokonywane przez szkoły, wyniki sprzedaży książek należałoby podzielić na pół. Bez tej tradycji niejeden pisarz miałby sprzedaż na poziomie zero. Chwalmy zatem ten zwyczaj i szanujmy książki, które dostaliśmy w prezencie. A kto takich prezentów w życiu nie otrzymał, ten kiep.
Komentarze
****************************
Kochany w czym problem?
I co ja ci mogę dać za takie świadectwo?
Tylko: „Zapomniany świat Sumerów”.
Mama.
****************************
’72? ’73?
tę dedykację pamiętam już 40 lat…
ciągle daję swojemu nastolatkowi książki i nadal traktuje to jak nagrodę, a nie żałosny dowód nędzy rodzica, co zresztą jest prawdą;-)
Dzień dobry,
Czy pomógłby nam Pan w promocji akcji 200 darmowych książek dla bibliotek szkolnych? Chodzi o dotarcie do szkolnych bibliotekarzy: znajomych ze studiów lub ze szkół dzieci.
Jeśli tak, proszę o pilny kontakt na adres email
Nie otrzymałem takiej nagrody nawet wtedy, gdy w 7 klasie szkoły podstawowej wywalczyłem świadectwo z paskiem. Miałem osobistą satysfakcję, jednak nie uważam, że jestem „kiep”. doskonale zna Pan, Gospodarzu znaczenie tego słowa.
Tak można określić tym słowem człowieka, który tę książkową nagrodę otrzymuje, ale nigdy jej nie przeczyta (dzisiejszy dzień…).
Mimo braku jakiejkolwiek książki dołączanej do świadectwa – przeczytałem ich mnóstwo…
Panie Pawle,
co to za książki, kto je napisał? W czyim imieniu Pan pisze, komu miałbym pomóc? Proszę się przedstawić i wyjaśnić.
Pozdrawiam
Gospodarz
„Czy są się jeszcze tacy” ???
Mam taka nagrode do tej pory! Soso Heleny Bobinskiej. Dostalem ja w piatej klasie.
PS Na ciag dalszy „komu Soso zrobil kuku” nie doczekalem sie – ale nie dlatego, ze sie opuscilem w nauce.
mpn, dzięki za korektę. Pozdrawiam Gospodarz
Często prezencie przynoszę dzieciom książki, nie jestem mile widzianym gościem co mi w tajemnicy powiedział mój syn, ze smutkiem na twarzy.
Panie Redaktorze, ostatnie zdanie Panskiego wpisu powinno dotyczyc nie tych, ktorzy nie otrzymali ksiazki w prezencie (bo jakiz oni na to maja wplyw, ze ktos im nie dal prezentu?), ale tych, ktorzy ksiazki jako prezentu nie dali!
Nasze dzieci zawsze dostają w domu książki z okazji zakończenia roku szkolnego. Dobrze się uczą, więc jest to prezent zasłużony, moim zdaniem. Poza tym dostają książki z okazji świąt, Mikołaja, urodzin (solenizant dostaje jeszcze inne prezenty, pozostałe dzieciaki dostają po książce, żeby im nie było żal :)), Dnia Dziecka. Zawsze jakaś okazja się znajdzie 🙂 Może i nie jesteśmy normalną rodziną, ale czy wszyscy muszą być normalni? 🙂 Telefony, komputery i tablet dzieci też mają, żeby nie było, że jesteśmy nienowocześni.
Ludziska, jak ja lubię dostawać książki!!! Od zawsze to najlepszy prezent a czytanie to niemal nałóg. Pamiętam, że podczas jakiejś wycieczki nie wzięłam nic do czytania, żeby plecak nie był za ciężki. No i wieczorem trzeba było czytać etykiety od konserw.
Niestety, był taki czas, kiedy- mimo dobrych świadectw- nie dawano w SP książek ale bure dyplomy lub flamastry.
(Jestem z rocznika ’67).
Moi rodzice zacni jednak niewykształceni, więc nie wiedzieli, jakie książki mi kupować. Zawsze sugerowałam sama.
W LO wychowawcą był PO-wiec, więc koszmarki nam wybierał.
Teraz w sedno potrafią trafić tylko przyjaciele albo poloniści. Dlatego godnym polecenia jest bon podarunkowy. Dostałam taki na ur.- do empiku za 100 zł i będzie na 2-3 książki :).
Jednak tak jak przedmówcy- swą pierwszą nagrodę książkową też pamiętam (i mam do dziś): „Krawiec i jego kot” Beatrix Potter (Treść wcale nie łatwa, a bohater- demoniczny kot w kapeluszu i płaszczu- nie od razu pozytywny- więc do teraz jakoś nie lubię idylli.)
Pamietam moje „szczescie” gdy w nagrode w szkole dostalam dwa tomy Przewiosnia!
Ufff!
Reka moja po wyjscxiu ze szkoly nie tknela Zeromskiego. I nie tknie.
Ja dostałam „Stoliczku nakryj się”. I jeszcze jakaś inna baśń była tam w zbiorach. Pozostałych nagród książkowych, wstyd się przyznać, nie pamiętam.
Również dostałam na koniec roku Żeromskiego, za którym nigdy nie przepadałam, ale przeczytać – przeczytałam i od tej pory już jego książek nie tknęłam. Zawsze bowiem miałam wrażenie, że pisze on według szablonu.
A ja często dostaje książki w prezencie… i często daję moim dzieciakom w szkole książki… To najwspanialszy prezent…
W mojej biblioteczce mam jeszcze nagrody książkowe, które dostawałam po zakończeniu każdej klasy (moja kochana wychowawczyni kupowała je wszystkim wychowankom)
Anna M.
annamatysiak.blogspot.com
zapraszam
Panie Dariuszu, liczyłem na emaila, nie chcąc wrzucać obszernego tekstu na Pański blog. Ale skoro Pan pyta, proszę bardzo:
8 maja obchodzimy bardzo ważny, lecz mało znany Światowy Dzień Bibliotekarzy i Bibliotek. Jest to święto okolicznościowe służące popularyzacji książki i bibliotek w społeczeństwie. Z tej okazji Wydawnictwo Akademickiego Stowarzyszenia Psychologii Ekonomicznej TONUS postanowiło zorganizować akcję: 200 darmowych książek dla bibliotek szkolnych.
Książką, którą Wydawnictwo chce podarować jest Asymetria. Rosyjska ruletka Piotra Gibowskiego. Chociaż jest to jego debiut (nie licząc prac naukowych), jego nazwisko jest znane. W ubiegłych latach Gibowski był współpracownikiem Centrum Edukacji Obywatelskiej, koordynując m. in. Akademię Uczniowską.
Autor w sensacyjnej fabule zawarł niezwykle dużo wiedzy historycznej i ekonomicznej. Jako dobry psycholog nie zapomniał także o kilku smaczkach ze swojej dziedziny. Całość została podana czytelnikowi w taki sposób, że kartki przewracają się same. Dopiero po przeczytaniu całości orientujemy się, że zaaplikowano nam solidną porcję naukowej wiedzy w bardzo atrakcyjnej formie. Autor promuje pracę zespołową, zarządzanie projektami oraz uczy myślenia przyczynowo-skutkowego. Tylko dla tego ostatniego warto mieć Asymetrię w szkolnej bibliotece.
Ponieważ książek jest mniej niż chętnych, Wydawnictwo ogłosiło prosty konkurs. Aby zdobyć nagrodę wystarczy:
1. Polubić fanpage: Asymetria. Rosyjska ruletka
2. Udostępnić zdjęcie konkursowe na profilu szkoły i zbierać pod nim ?lajki?
200 szkół z największą liczbą ?polubień? do 8 maja br. otrzyma bezpłatnie egzemplarz książki Piotra Gibowskiego Asymetria. Rosyjska ruletka. Koszt przesyłki pokrywa organizator.
Ponadto dla uczestników akcji, czyli: uczniów, ich rodziców i znajomych Wydawnictwo ma dodatkowych 5 egzemplarzy książki za najsympatyczniejsze komentarze na fanpag?u Asymetria. Rosyjska ruletka.
Więcej informacji o książce i konkursie pod adresem: http://www.asymetria.info.pl
W czwartej klasie liceum moi koledzy, którzy dostali świadectwa z czerwonym paskiem otrzymali wybrane przez nasza wychowawczynię nagrody książkowe. Zacna ta kobieta stanowiła zaprzeczenie tezy, że nauczyciel może pracować wszkole do siedemdziesiątk, miała lekką sklerozę i osłabiony refleks, nie zdążyła więc załapać się na jkieś znośne tytuły, rzecz działa sie w 1985 roku.Dwie osoby z mojej klasy, które zdobyły czerwony pasek , otrzymał jako nagrody dwie śliczne książeczki z czarno- bialymi ilustracjami pt. „Ceramika łużycka”. Należy dodać , żw latach osiemdziesiątych w XXVI LO naprawdę trudno było w biol.-chem zdobyć czerwony pasek. Od tamtej pory jeżeli ktoś z mojej klasy ma zamiar wykonać jakiś ambitny czyn ponad miare przeciętną pytamy: A ty co startujesz po ” Ceramikę łużycką” ? I wszystko jasne
Jestem molem książkowym, a wszystkie książki otrzymane ze szkoły uważam za strzał w pysk.
Nagrody z konkursów humanistycznych? Słowniki ortograficzne, synonimów itd. Po kilku latach zebrało mi się kilkanaście takich słowników i gdy ktoś do mnie przychodzi nie pyta o pozycję w mojej liczącej ok. 1000 książek biblioteczce, a „Po co Ci tyle słowników języka polskiego?”. Mam wrażenie, że nawet jak je schowam to i tak wszyscy wyczują je podświadomie i o nie zapytają. Sprzedać, spalić głupio, bo darowanemu koniu w zęby się nie zagląda + te ambitne dedykacje…
Nigdy nie dostałam książki związanej z twórczością danego pisarza/poety, a którego dotyczył konkurs. Wygrana w konkursie ze znajomości biografii i dzieł Szekspira? Atlas z miejscami wartymi zobaczenia! Od tamtej pory przestałam brać udział w konkursach, a było to w okolicach września… Na zakończenie szkoły? Tak! Maturzyście dostali tzn. Ci wyróżnieni przez szkołę, Ci docenieni… Odchodząc od zasług wracając do właściwej treści… dostali atlasy „Polska w najpiękniejszych odsłonach” itd. Śmiech, po prostu śmiech…
Jeśli ktoś dostaje wyróżnienie szkoły za osiągnięcia sportowe to chyba lepiej coś kupić z tematyką sportową… Jeśli ktoś za liczne konkursy to może ktoś zerknąłby na ostatni konkurs i kupił coś tego pisarza? A może po prostu jak już musimy nagradzać młodzież to zapytajmy się wyróżnionych, jakie książki chcą dostać. Co przeczytają, albo co przekażą rodzeństwu/rodzicom, czy poślą dalej w świat…
Co do rodziców nagradzających dzieci elektroniką… to wgl. jestem przeciwna nagradzaniu. Szkoła to obowiązek do 18 roku życia, a potem wybór, dlaczego moi rodzice mają nagradzać to, że stwierdziłam „ok, idę dalej się edukować” i jest to, o tyle dla mnie ważne, że mam w szkole jakieś osiągnięcia, na które pracuje samodzielnie i z własnej woli, a nie przymusu… Mało tego, idąc tym tropem to za dobrą wypłatę, za nadgodzinny też rodzice powinni dawać prezenty…
I ja bym książką akurat nie pogardziła…