Korepetycje bez obaw
Nauczyciele, którzy udzielają korepetycji, niepotrzebnie rejestrują działalność gospodarczą. Czynią tak z obawy przed donosem do izby skarbowej. Tymczasem nie ma się czego bać, korepetytor bowiem to nie przedsiębiorca. Nie musi więc prowadzić firmy i księgowości. Czyli strachy na Lachy.
Niedawno wyrok w tej sprawie wydał Wojewódzki Sąd Administracyjny w Łodzi (I SA/Łd 1273/11). Z wnioskiem wystąpił nauczyciel języka angielskiego, zatrudniony w szkole, a dodatkowo świadczący odpłatnie korepetycje w domu. Sąd orzekł, że nauczyciel udzielający korepetycji nie spełnia warunku prowadzenia działalności gospodarczej. O szczegółach można przeczytać tutaj. Nauczyciel może zatem rozliczać swoje dochody zgodnie art. 13 pkt 2 ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych (zob. tekst).
Nie ma więc obaw, że ktoś na korepetytora doniesie, iż uczy za pieniądze, a nie wystawia faktury. Dopóki korepetycji udziela osobiście, wszystko gra (zob. komentarz w Rzepie). Chyba że źle zrozumieliśmy wyrok sądu.
Komentarze
Pamiętasz S-21 naszą dyskusje o płaceniu podatków od korepetycji? Twierdziłeś, że nauczyciel musi działalność zarejestrować a ja że w zeznaniu dochody ujawnić?
Może teraz odszczekasz publicznie?
A swoją droga chciałbym zobaczyć tych co ujawniają:):):)
To moim zdaniem w 99,99 procentach szara strefa.
W dodatku ogromna.
Szkoda że nie ma danych ile wpływa do budżetu podatków z tytułu korepetycji.
@parker
Ogromna ilość ludzi wszystkich praktycznie profesji zarabia, nie płacąc podatków. Przodują najbogatsi…;-) Decyzja WSA jest świeża i raczej incydentalna, więc i powodów do „odszczekiwania” brak…
Mnie ciekawi nieco inny aspekt sprawy.
Co Państwo sądzicie o sytuacji, w której nauczyciel szkoły państwowej udziela odpłatnie korepetycji po godzinach pracy, własnym uczniom (tj. chodzącym do szkoły, w której uczy).
Niekoniecznie uczniom z klasy, którą sam uczy, ale również i tym.
Znam ogromną liczbę takich sytuacji, pomijam już te pochodne, w których dochodzi do cross-sellingu (kolega belfer z innej szkoły podsyła uczniów do korepetycji innemu, też ze szkoły publicznej).
Takie sytuacje mają swoje kategorie i nazwy w gospodarce wolnorynkowej i etyce biznesu.
Mają też wspólną cechę z postawą wobec rozliczeń podatkowych takiej działalności wykonywanej osobiście.
Jak to jest w oświacie publicznej?
Jak się to nazywa (jeśli w ogóle)?
A jak niby ma się ten proceder nazywać? To jest nieetyczne i tyle.
Gekko
25 lutego o godz. 15:22
„Co Państwo sądzicie o sytuacji, w której nauczyciel szkoły państwowej udziela odpłatnie korepetycji po godzinach pracy, własnym uczniom”
Moralnie naganne i należy takie przypadki napiętnować.
Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, żebym mogła udzielać korepetycji uczniowi ze szkoły, w której uczę. Zdarzyło mi się kilkukrotnie otrzymać takie propozycje ze strony uczniów z mojej szkoły, których osobiście nie uczę. Zawsze odmawiałam. I uważam to za „oczywistą oczywistość”.
Natomiast co do samych korepetycji, czy dodatkowej pracy nauczycieli po godzinach pracy w szkole publicznej nie wydaje mi się to czymś moralnie nagannym. Nauczyciele często zmuszeni są do dodatkowej pracy ze względu na swoją mizerną sytuację finansową.
Gdyby nasze pensje były na poziomie zbliżonym do pensji w krajach, w których państwo szanuje oświatę i ludzi się nią parających, to problem korepetycji czy dodatkowej pracy po godzinach sam by się rozwiązał.
Dil-se
Wszystko zależy od sytuacji…
1.Jest np.w Wieluniu wybitny, znany w Polsce nauczyciel fizyki. Porównywalni nauczyciele są najbliżej w Łodzi. Oczywiście ten nauczyciel nie uczy wszystkich uczniów w swoim liceum. No i teraz jeśli jakiś rodzic zechce go poprosić o indywidualne przygotowanie dziecka z innej klasy np. do olimpiady czy innego konkursu, to ma ich do Łodzi odesłać
2.Małe miasto, jeden świetny anglista i jego uczeń, który chce zdawać znacznie wykraczający poza szkolną podstawę egzamin, niech będzie CPE czy CAE. Rodzice proponują opłacenie dodatkowych zajęć przygotowujących do tego egzaminu. Ma uczniowi kazać spadać i jeździć do najbliższego ośrodka akademickiego czy dokształcać go za darmo kosztem swojego czasu i innych uczniów???
Oczywiście wymuszanie(!) korepetycji czy premiowanie(!) ich brania jest naganne! Ale w dobie egzaminów zewnętrznych…
@Gekko
A co na temat korepetycji udzielanych przez nauczycieli szkół niepublicznych uczniom tych szkół lub szkół publicznych, co z nauczycielami szkół publicznych udzielającymi korepetycji uczniom szkół niepublicznych. Bo jakoś tak sprytnie, w ramach swojego kontraktu, zawężasz sprawę do uczniów i nauczycieli szkół publicznych…;-)
Moje pytanie zadałem, ponieważ taka, o jaką pytam, jest powszechna praktyka.
To nie znaczy, że wszyscy tak robią, ale nie znam szkoły (a znam ok 15), w której nie miałaby ona miejsca.
Rozumiem, że można, z punktu widzenia nauczyciela takie zarobkowanie uznać za nieetyczne (na co wskazują głosy).
Ale – o jaką etykę miałoby chodzić? W jakim obszarze i czyją?
Chrześcijańską? Obywatelską?
Nie ma przecież nic, co można by uznać za etyczne, skodyfikowane jednoznacznie zasady postępowania nauczyciela szkoły publicznej, czyż nie?
Rozumiem też, że dorabianie do pensji nauczycielskiej jest niesprawiedliwe, jako konieczność, ale niewinne, jako praktyka.
Czy takim dorabianiem, pod przymusem, rządzą więc jakieś zasady, czy też przymus ekonomiczny usprawiedliwia wszystko?
– – –
„Wszystko zależy od sytuacji…”
A co zależy od cywilizacji, moralności, etyki, przyzwoitości, szacunku dla siebie i innych?
W takiej sytuacji, jaką ma autor cytatu – nic?
S-21
25 lutego o godz. 16:49
„Małe miasto, jeden świetny anglista i jego uczeń, który chce zdawać znacznie wykraczający poza szkolną podstawę egzamin, niech będzie CPE czy CAE. Rodzice proponują opłacenie dodatkowych zajęć przygotowujących do tego egzaminu.”
Mimo wszystko uważam, że nie powinien się zgadzać na tego typu propozycję. Nauczyciel udzielający odpłatnych korepetycji własnemu uczniowi? W każdym wypadku moralnie naganne.
Jeśli już bardzo chciałby uczniowi pomóc to może to najwyżej robić nieodpłatnie w ramach pracy społecznej i tyle…
Gekko
25 lutego o godz. 17:15
„Moje pytanie zadałem, ponieważ taka, o jaką pytam, jest powszechna praktyka.”
Nie sądzę, by takie praktyki były powszechne – ja nie znam żadnego nauczyciela, który by udzielał korepetycji własnemu uczniowi.
Uważam takie postępowanie za tak samo naganne moralnie jaką byłoby wręczenie dodatkowego wynagrodzenia / łapówki za wykonanie jakichś dodatkowych usług lekarzowi w publicznym szpitalu np.
I sądzę, że większość nauczycieli się ze mną zgodzi. A „czarne owce” zdarzają się w każdym zawodzie – sądzę, że o wiele częściej tego typu moralnie naganne postawy spotkać można w biznesie niż w publicznych szkołach.
Przeczytałem lawinę wpisów odnośnie tekstu”Jak reagować na reformę” i nie znalazłem odpowiedzi, jaką postawę przyjąć oprócz biadolenia. Na nic nie zdają się protesty zdesperowanych nauczycieli ze szkół przeznaczonych w Poznaniu do likwidacji. Co więc robić? Robić swoje. W tym również udzielać korepetycji, pomagać pisać prezentacje, prace licencjackie i magisterskie póki są jeszcze resztki wyżu demograficznego na studiach.I brać kasę; dla domu oraz własnych potrzeb, np. na piwo, na zakup książek. I nie oglądać się na fiskusa. I w myśl staropolskiej, kawalerskiej zasady” nie bierz dupy z własnej grupy”, nie udzielać korków swoim uczniom. Trudną sztuką jest metodyka korepetycji, na żadnych studiach tego nie uczą. A rodzice chcą rezultatów, nieraz bardzo szybkich. Rynek korepetycji w wielkich miastach jest nasycony bardzo ostrą rywalizacją, więc nie ogladąjąc się na Urzędy Skarbowe,trzeba brać wszystko co chodzi, prócz zegara, oczywiście. Bycie korepetytorem to również nieustanne samokształcenie .
S-21
Jeśli zajdzie wypadek, o którym piszesz, to należy odmówić, albo pomagać za darmo. Wielokrotnie tak robiłam, z uczniami, którzy byli uczniami w gimnazjum, w którym uczę, a potem poszli do innego liceum (to znaczy zmienili szkołę, gdyż pracuję w zespole SP+G+LO). Uczniowie mojej szkoły mają po prostu dodatkowe konsultacje więc problem korepetycji u własnych nauczycieli nie istnieje.
Tak, wiele osób unika płacenia podatków, nikt podatków nie lubi i mało jest świętych.
Ale przedsiębiorcy jak ukradną to tylko ich część, jak maja taka możliwość a wielu nie ma i płaci 100% danin.
W dodatku to przecież przedsiębiorcy budżet utrzymują i nawet jak coś uszczkną to jednak utrzymują.
Sytuacja nauczycieli jest inna, oni z budżetu czyli z danin przedsiębiorców żyją.
Więc inną miarę się do nich powinno przyjąć. Nie gadałbym jakby przynajmniej połowa dochodów nauczycieli była ujawniona i opodatkowana ale ukraść wszystko?
Gdyby przedsiębiorcy jak nauczyciele 100% kasy do kieszeni kładli to z czego by się nauczycielom pensje wypłacało?
Poza tym, brać kasę prywatnie za to co się spaprało za pieniądze publiczne to już jakieś sku?ństwo.
Przecież jak ktoś płaci kasę za korki to trudno mu zarzucić, że się uczyć nie chce i dlatego korki musi brać:):):)
„Sytuacja nauczycieli jest inna, oni z budżetu czyli z danin przedsiębiorców żyją.”
dyrdymały piszesz. Za nauczyciela odprowadzany jest ZUS, składka zdrowotna, podatek dochodowy. Nauczyciel z pensji zakupuje towary i usługi w których cenie jest VAT.
W końcu zakupy te dokonuje u przedsiębiorców, czyli ich utrzymuje. Pieniądz musi krążyć, odprowadzony w formie podatków musi wrócić na rynek inaczej by to wszystko padło. I nie ważne czy wróci jako pensja nauczyciela, lekarza. policjanta, strażaka, urzędnika,… czy w postaci zasiłku. Jeśli nie wróci to przedsiębiorca gó..no zarobi. Więc między bajki można włożyć, że to przedsiębiorcy wszystko utrzymują.
nn
26 lutego o godz. 0:07
– – –
Właśnie zarobiłeś Nobla z ekonomii (bo z moralności jeszcze go nie przyznają).
Najlepsze więc rozwiązanie kryzysu i młyn na przychody przedsiębiorców, to, aby całość zdzieranych podatków przeznaczyć na pensje w budżetówce.
A nawet jeszcze więcej, niż całość.
Takie zgrywanie Greka może przynieść wieloletnie pastwisko cwaniaczkom, cudzym kosztem.
Zapłacą i tak przedsiębiorcy – ci, co nie wyjadą do cywilizacji. Bingo. Niestety, prawa autorskie leżą w mauzoleum na placu czerwonym, ale i to, bez ACTA, nie będzie już problemem.
Pełny szacun.
nn
Jako że gospodarz mnie prosił, żebym się nie dał prowokować odpowiem spokojnie i postaram się ciebie nie obrazić.
Opowiadanie, że nauczyciele płacą podatki to jak opowieść barona Munchausena jak się sam za włosy z bagna wyciągał. Płaciliby, gdyby odprowadzali podatek od dochodów z korepetycji.
Płacą tylko ci co osiągają opodatkowane dochody z innych źródeł niż budżetowe.
Piszesz, za nauczyciela odprowadzany jest ZUS, podatek dochodowy.
Tak, za nauczyciela. Kto odprowadza podatek i ZUS za nauczyciela?
Państwo.
Komu?
Państwu.
Czy nie widzisz, że to przekładanie pieniędzy z lewej do prawej?
Czy nauczycielowi powinno się to tłumaczyć?
Nauczyciel dokonuje zakupów u przedsiębiorców więc ich utrzymuje.
Tak, za ich pieniądze które mu państwo zabrało w postaci podatku.
Pieniądz musi krążyć. No i z tego krążenia się bogactwo bierze, ludzie, trzymajcie mnie bo pęknę ze śmiechu.
Żeby być jednak obiektywnym, jest podatek który płacą nauczyciele i tym podatkiem jest Vat.
@Parker
Normalnie Eldorado. A nauczyciel-kozioł ofiarny winny również za politykę państwa wobec przedsiębiorców.
„Przecież jak ktoś płaci kasę za korki to trudno mu zarzucić, że się uczyć nie chce” – na korki chodzi dzieciak, płacą rodzice.
@hilda
„ja nie znam żadnego nauczyciela, który by udzielał korepetycji własnemu uczniowi”
Ja również. Tylko Gekko żyje w zagłębiu zła. Swoją drogą kwestia korepetycji pokazuje fetyszyzację ocen – w dobie egzaminów zewnętrznych i polityki kuratoriów wysyłanie dzieci na korepetycje do ich własnych nauczycieli „z musu” wydaje mi się mało prawdopodobne.
@Gekko
przykro mi ale niczego nie zrozumiałeś
S-21
25 lutego o godz. 17:12
– – –
Zrozumienie różnicy, pomiędzy sytuacją urzędnika państwowego, opłacanego za realizację przymusowych dla obywateli świadczeń, z ich własnych podatków a sytuacją świadczenia usług rynkowych, opłacanych dobrowolnie, to jest właśnie ta kategoria, która stanowi o ocenie płatnych korepetycji własnym uczniom w sferze publicznej.
Biorąc pod uwagę Twoje komentarze i ich jakość etyczną i merytoryczną, ta nieświadomość nie dziwi; biorąc pod uwagę zaś Twoje obowiązki, z których się utrzymujesz – oburza.
Spróbuj więc wykazać się choćby jedyną dostępną sobie kategorią kompetencji, sprytem, i nazwij to, czego nie rozumiesz.
Mnie ciekawi, jak widzą to inni nauczyciele, jak na razie – sporo można się dowiedzieć.
– – –
Ponawiam pytania o to, w jakich kategoriach norm mieszczą się lub nie płatne korepetycje własnym uczniom w oświacie publicznej.
Dlaczego miałoby to być dozwolone moralne, etyczne – lub nie.
Jak mi wiadomo, istnieją i są wdrażane w budżetówce rozwiązania, oparte na pewnych założeniach w tym względzie, może warto zastanowić się, zanim zaczną obowiązywać także w sferze publicznej oświaty.
Ino
25 lutego o godz. 18:48
‚…w myśl zasady ?nie bierz dupy z własnej grupy?, nie udzielać korków swoim uczniom…’
– – –
Ino, jakim sposobem dawanie korków kojarzy Ci się z kawalerską dupą (strach pomyśleć) a pojęcie: zasady – z grupowym dup…eniem? 😉
Jeśli to miała być ironiczny komentarz do dyskusji, to wyszło nad podziw realistycznie, ale… na temat mentalności piszącego… 🙁
nn
26 lutego o godz. 12:41
@Gekko
przykro mi ale niczego nie zrozumiałeś
– – –
A więc pokornie uznaję wyższość tych, co WSZYSTKO rozumieją, tylko jakoś nie widzę w tym JAKIEGOKOLWIEK związku z Twoją wypowiedzią.
_______________
Zazu
26 lutego o godz. 12:33
„Tylko Gekko żyje w zagłębiu zła”
– – –
Owszem, jeśli wziąć pod uwagę wyłącznie moją obecność na blogu 🙂
Zazu, zauważ, że nigdy nie doświadczywszy na własne oczy (wraz z np. hildą, wiesią, lidzią itd.) widoku Gekko, żyjesz co prawda w zagłębiu miłosierdzia, ale nie dowodzisz, tym, że Gekko nie istnieje.
O belferskich płatnych korepetycjach własnym uczniom możesz się przekonać choćby tu, w internecie, znajdując liczne tego reklamy.
Ja znam od strony rodzicielskiej ok. 15 szkół m.in (ze względu na przyjaźnie i pokrewieństwa) na mazowszu, śląsku, małopolsce i wielkopolsce. W każdej z nich to zjawisko miało miejsce i było często oczywistą praktyką.
O powszechności zjawiska świadczy, paradoksalnie dla niej samej choćby, głos hildy, TEŻ namawianej, ale odrzucającej pokusę (?). Skoro więc nawet hildę odważono się namawiać, to co dopiero zwykłych, mało kompetentnych moralnie i zawodowo belfrów?
Aby to jednak zauważyć, trzeba w nauczycielu czegoś, o co nazwę pytam nadal.
Gekko, porozmawiajmy jak mężczyżni:
1. Grupa symbolizuje środowisko pracy. Drugie określenie z tej frazy jest synonimem płci przeciwnej. Pora więc na wnioski. W pracy są koleżanki, a kochanek trzeba szukać poza nią. Mniej romantycznie, lecz bardziej bezpiecznie.
2. Podobna sytuacja z udzielaniem korepetycji. Broń Boże uczniom ze swojej szkoły. Bynajmniej nie z obawy, że będą od nas mądrzejsi.
3. Odnośnie mojej mentalności: jest kiepska, koniec ferii, jutro, jak napisał klasyk,opiat na rabotu.
@Gekko
Nie napisałam, że proceder nie istnieje. Niech mi Pan wytłumaczy natomiast z taką jasnością, dlaczego nauczyciele dający płatne korepetycje własnym uczniom bądź uczniom z polecenia muszą się reklamować w Internecie.
Co do namawiania – inicjatywa wychodzi ze strony rodziców. I wcale nie znaczy to, że nauczyciele na te propozycje przystają.
Do sprawy ocen nie nawiązałeś. Czuję się rozczarowana.
Ino
26 lutego o godz. 15:30
„Gekko, porozmawiajmy jak mężczyżni:”
Ojej, ale się uśmiałam…
Gekko
26 lutego o godz. 14:44
„O powszechności zjawiska świadczy, paradoksalnie dla niej samej choćby, głos hildy, TEŻ namawianej, ale odrzucającej pokusę (?)”
Nigdy nie spotkałam się z sytuacją, aby „namawiali” mnie uczniowie, których uczę osobiście. I nie sądzę, aby tak sytuacja była w przypadku innych nauczycieli powszechną.
Natomiast nie przyszło ci do głowy, że „obcy” uczniowie proponują mi udzielanie im korepetycji, bo po prostu mam dobrą opinię jako nauczyciel, że jestem dobra w tym co robię?
Przecież kiepskiemu nauczycielowi nikt nie składa propozycji udzielania płatnych korepetycji? Wszak rynek „korepetycji” jest rynkiem wolnym i rządzą na nim prawa popytu i podaży?
No ale w twoim o mnie wyobrażeniu nie ma miejsca na określenia typu „kompetentna”. Jestem skreślona przez sam fakt pracowania w szkole publicznej – w której wiadomo – nauczycielami są same „głąby”, a jeśli uczniowie proponują takim głąbom, jak np. wyszydzanej przez ciebie w każdym poście”hildzi” udzielanie korepetycji, to na pewno chcą ją po prostu skusić czyt. skorumpować…
Poza tym dlaczego zakładasz, że w moim przypadku muszę się aż opierać „pokusie” udzielania korepetycji? Nie muszę – po prostu mam inną niż ty hierarchię wartości, a dobra materialnie są w niej gdzieś tam na dalszych miejscach.
Ty uważasz, że wszystko kręci się wokół pieniędzy i każdy człowiek tak jak ty postrzega świat i wszystko co robi wyłącznie przez pryzmat materialnego zysku. Wyobraź sobie, że tak nie jest. Potrafisz?
Chyba raczej nie, bo z góry zakładasz, że każdy nauczyciel publicznej szkoły jest zły / skorumpowany (nawet takie poczciwe hildzie, lidzie, wiesie itp.) i kwestią czasu jest tylko kiedy ulegną owe hildzie, lidzie, wiesie w końcu pokusie przyjęcia korupcyjnej propozycji, jaką jest udzielanie korepetycji własnym uczniom.
Jeśli natomiast znasz takie przypadki osobiści i potrafisz je udowodnić – o ile nie są to jedynie pomówienia, to powinieneś coś z tą wiedzą zrobić. Chociażby zgłosić urzędowi skarbowemu, dyrekcji szkoły, w której dany nauczyciel pracuje. Albo odpowiedniemu kuratorium.
Poza tym wyobraź sobie, (nie wiem czy jesteś w stanie), że istnieją na tym świecie nauczyciele publicznych szkół ( wątpię, żeby w prywatnych się tacy „naiwniacy” trafiali ) , którzy są w stanie poświęcić swój prywatny czas na udzielanie „korepetycji” / przygotowanie do konkursów lub egzaminów zewnętrznych całkowicie nieodpłatnie. I jest ich naprawdę wielu.
Sama poświęcam co najmniej 2 godziny tygodniowo (oprócz jednej przymusowej, nieodpłatnej narzuconej nam przez MEN) na dodatkowe zajęcia dla uczniów zainteresowanych lub takich, którzy potrzebują dodatkowej pomocy. I robię to całkowicie dobrowolnie i nieodpłatnie, co się pewnie w twojej, owładniętej rządzą zysku za wszelką cenę, głowie nie mieści. Takich nauczycieli jest wielu.
Znam takich, którzy zapraszają nawet uczniów do własnych domów w soboty np. po to by przygotować ich do konkursów przedmiotowych. I to za „friko”. Przypuszczam, że większość uczniów, którzy zajmują czołowe lokaty w rozmaitych konkursach przedmiotowych swoje sukcesy zawdzięczają właśnie takim nauczycielom pasjonatom, dla których nie materialny zysk, lecz satysfakcja z pracy z uczniem zdolnym stanowi najważniejszą gratyfikację za trud, czas i wysiłek włożony w przygotowanie uczniów do konkursów.
Ale oczywiście takich się nie zauważa i o nich się nie dyskutuje, bo dobro nudne jest. Lepiej obrzucać błotem, zresztą to tym łatwiejsze, że dla niektórych błoto jest ich naturalnym środowiskiem. Przez brudne bajoro trudno ujrzeć promienie Słońca czy też błękit nieba.
Można jedynie współczuć takim mieszkańcom cuchnących bagienek, bo na to, że kiedyś ujrzą przez grubą warstwę błota przyjazne promienie Słońca nie mają szans….
Właściwie co widzisz nagannego w świadczeniu przez nauczyciela zatrudnionego na etacie w publicznej placówce dodatkowych usług edukacyjnych w jego wolnym czasie? Pomijam oczywiście sytuację udzielania korepetycji własnym uczniom, bo tę uważam za naganną i nie do przyjęcia.
Uważasz, że należy w ogóle zakazać nauczycielom zatrudnionym w publicznej oświacie dodatkowych możliwości zarobkowania poza publiczną oświatą? Na jakiej podstawie?
Jeśliby już państwo chciało zawłaszczyć sobie swojego urzędnika – pracownika publicznej oświaty na 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu, zabraniając mu jakiejkolwiek dodatkowej pracy, to nie uważasz, że pensja w okolicach 2000 brutto to jednak trochę zbyt mała rekompensata za aż tak wielką utratę wolności osobistej?
@ Ino
26 lutego o godz. 15:30
– – –
Męskie rozmowy to to, co tygrysy lubią najbardziej 🙂
Powaliło mnie Twoje skojarzenie koleżanek z pracy z romantyzmem.
Jako powalony, próbuję wznieść się ponad wizję tego, co widuję na wywiadówkach, ale opadam jeszcze niżej, spętany wizerunkiem Twoich blogowych koleżanek.
A przecież, nie są one „z mojej grupy”.
To więc ma być bezpiecznie???
Proponuję więc uzupełnienie Twej maksymy tartacznej tak:
„nie ostrz rogu na branżowym blogu”. 😉
PS: „…jak napisał klasyk,opiat na rabotu.”
Ja byłbym bardziej męski w unikaniu opiatów w robocie… 🙂
… jaki jest, każdy widzi…
– – –
Gekko
25 lutego o godz. 15:22
„…Co Państwo sądzicie o sytuacji, w której nauczyciel szkoły państwowej udziela odpłatnie korepetycji po godzinach pracy, WŁASNYM uczniom (tj. chodzącym DO SZKOŁY, w której uczy).
Niekoniecznie uczniom z klasy, którą sam uczy, ale również i tym.”
hilda
25 lutego o godz. 16:47
„…Zdarzyło mi się kilkukrotnie otrzymać takie propozycje ze strony uczniów z MOJEJ SZKOŁY, których osobiście nie uczę…”
Gekko
26 lutego o godz. 14:44
?O powszechności zjawiska świadczy, paradoksalnie dla niej samej choćby, głos hildy, TEŻ namawianej, ale odrzucającej pokusę (?)?
– – –
Ależ oczywiście, że propozycje niemoralne kieruje się w sektorze publicznym wyłącznie do urzędników, znanych z kompetencji i nieprzejednanych norm etyczno-zawodowych.
Albo, do wszystkich, jak leci, kiedy już środowisko, en bloc, ma odpowiednią renomę.
Oczywiście, że propozycje takie są masowo i z godnością odrzucane.
Państwo o tym nie wiedzieli?
A mówią, że ilość powołań spada…
PS
Wielu sądzi, że ich mniemanie o sobie może być niezależne od tego, co mówią i robią, gdy nie mówią o sobie.
Sądzą, że zamiast tego, mniemanie o nich powstaje w wyniku ich społecznej przynależności, popartej deklarowanymi przymiotami osobistymi.
Ja dodam, że pytałem tu o normy, które kierują postępowaniem zawodowym nauczycieli oświaty publicznej, ponieważ korepetycje własnym uczniom mogą budzić wątpliwości jedynie w takim właśnie formalno-prawnym stosunku zależności.
Dlaczego niekoniecznie w niepublicznym?
Właśnie w tym pytaniu tkwi odpowiedź na Pytanie do Państwa.
Oraz sens nadchodzących rozwiązań tego problemu, jakie wprowadza się w budżetówce.
Uczepiliście się tych nauczycieli, jakby by byli winni całemu złu tego świata. Ostatnio musiałam zlecić wykonanie przyłącza wody do posesji. Firma z listy wykonawców preferowanych przez nasze wodociągi zażądała 12 tys zł, a inna tą samą robotę wyceniła na 4 tys. Tyle, że nie ma jej (drugiej firmy) w wykazie i nie dostaniemy odbioru. Wszyscy żyjemy w państwie prawa
Nasunęła mi się jeszcze taka wątpliwość: udzielam korepetycji z mojego przedmiotu, a zarobione pieniądze daję dziecku na korki z chemii u innego nauczyciela. Jeśli każdy z nas ma odprowadzić podatek, to ile razy mają być opodatkowane te same pieniądze? Albo inaczej: pomagam nieodpłatnie dziecku sąsiadów w nauce. Czy jego rodzice mają odprowadzić podatek od zysku który osiągnęli nie płacąc mi?
@Gekko
Głupia sprawa, ale większość uczniów, którym za pieniądze w nauce i przygotowaniach do egzaminów pochodziła ze szkół niepublicznych z wysokiej i najwyższej półki cenowej…;-) Trafiali do mnie sami. Ot,taki paradoks! Więc ja nikogo do niczego nie zmuszam. Z drugiej strony jakoś nie widzę powodu, żeby to robić za darmo! Również wtedy, kiedy mój uczeń chce by go przygotować do amerykańskich egzaminów SATII czy Advanced Placement [nie do konkursu czy olimpiady, bo to inna bajka;-)] A wiem, że nie bardzo ma alternatywę personalną…
Magda
Właśnie tak jest – udzielając bezpłatnie korepetycji dziecku sąsiadów, są oni zobowiązano do zapłacenia podatku od uzyskanej korzyści, chyba, że świadczyli jakąś korzyść na rzecz Pani. To zdaje się Miodrag Bulatović pisał w „Ludziach o czterech palcach” : „Ojczyzno, ty słodka…”
W Danii, gdy uczeń uważa, że potrzebuje korepetycji udaje się ze swoim nauczycielem do dyrektora szkoły, ustalają wspólnie liczbę godzin, dyrektor przyznaje na ten cel pieniądze i nauczyciel udziela korepetycji uczniowi, którego uczy. Rzecz dzieje się oczywiście w szkole publicznej. Jest tam gospodarka rynkowa.
@Gekko
>Głupia sprawa, ale większość uczniów, którym za pieniądze w nauce i przygotowaniach do egzaminów pochodziła ze szkół niepublicznych z wysokiej i najwyższej półki cenowej?;-) <
Zabrakło oczywiście słowa "pomagałem"…;-)
Gekko
26 lutego o godz. 18:13
„? jaki jest, każdy widzi?”
Tak właśnie jest, jak się innych mierzy swoją miarą…
Powtarzam jeszcze raz – wykluczam stanowczo sytuacje udzielania korepetycji własnym uczniom ( mam na myśli również uczniów szkoły, w której dany nauczyciel pracuje), bo – jeszcze raz powtórzę dobitnie, żeby Gekko dobrze zrozumiał – dla mnie i dla wielu nauczycieli taka sytuacja jest naganna i winna być napiętnowana, o czym świadczą również głosy nauczycieli wypowiadających się na tym blogu.
Natomiast samo złożenie nauczycielowi propozycji udzielania takich korepetycji nie czyni z owego nauczyciela osoby skorumpowanej, co sugeruje Gekko swoimi wpisami.
Nie musi taka propozycja również ze strony ucznia oznaczać od razu propozycji łapówki, co również usiłuje Gekko sugerować, lecz może być spowodowane zupełnie innymi, zgoła niewinnymi pobudkami, o czym pisze np. S-21.
Tak czy siak, uważam, że nauczyciel zawsze w tego typu sytuacji powinien odmówić świadczenia takich usług, jako ta strona bardziej świadoma tego, że taka działalność, mimo czasem całkiem niewinnych intencji składającego taką ofertę ucznia i niewinnych intencji nauczyciela może być odczytana jako propozycja korupcyjna.
Gekkon zdaje się bowiem niestety uważać, że wszyscy uczniowie składający takie oferty nauczycielom ze szkół w których pobierają naukę czynią im w ten sposób świadome propozycje korupcyjne.
Właściwie, żeby nie być posądzonym o udział w tym niecnym procederze nauczyciel powinien chyba od razu zgłaszać ten fakt odpowiednim organom ścigania.
Być może dopiero wtedy w oczach Gekka nauczyciel wykazałby się nienaganną postawa moralną.
Chociaż już sam fakt, że to do tego konkretnie nauczyciela uczeń się zwrócił z daną ofertą już czyni go w oczach Gekka winnym i „umoczonym” w procederze korupcyjnym…
Z punktu widzenia ucznia i jego rodziny, korki u wlasnego nauczyciala, ktory zna dziecko, jego mozliwosci, stopien zrealiizowanego programu, nie ma nic bardziej efektywnego. Sama, a prosbe rodzicow i i z a zgoda dyrekcji, ucze kikoro dzieci z wlasnych klas (szkola prywatna). Nie ma zadnego innego traktowania czy wplywu na ocene, bo ocena jest opisowa i na ogol dobra(podstawowka).
Uwazam, ze pomoc uzdolnionemu uczniowi wlasnemu, w olimpiadzie, nie jest naganna. Naganne jest „olewanie” lekcji przez nauczyciela by wymusic korki. W moim miescie sytuacja taka ma miejsce dluuugie lata i nikt nie pisnie, nie wiem dlaczego. Kazdy chce zdac mature z matmy, a ci co potem przyjda niech sie sami martwia?
W obecnej polskiej szkole drugoroczność jest ewenementem(!!!), a inne oceny praktycznie nie mają znaczenia, szczególnie w szkole średniej. O przyjęciach na uczelnie decyduje wynik egzaminu zewnętrznego niezależny od nauczyciela, więc po co go korumpować???;-)
Chętnie przeczytam odpowiedź na to pytanie…;-)
@ S-21
26 lutego o godz. 20:48
– – –
W ogóle nie ma to związku z sytuacją, o którą ja pytałem.
Najczęściej jest właśnie tak, jak tu dowodzisz swoim tekstem, że jedyną kompetencją urzędnika są mało sprytne wykręty i przekłamania co do istoty tego, za co odpowiada i do czego jest etatem publicznym zobligowany. Polemizujesz więc jedynie z własnymi tezami.
Mniej subtelna część społeczeństwa nazywa to „rżnięciem głupa” albo taktyką „na durnia”.
Problem dyskutowany natomiast, dotyczy korepetycji dawanych uczniom z tej samej szkoły, publicznej, w której uczy korepetytor; na wypadek, gdybym pomylił Twoją taktykę z Twoją kondycją intelektualną polemisty 🙁
hilda
26 lutego o godz. 22:21
– – –
Ciężko Ci przyjąć do wiadomości fakty, że nigdzie nie twierdziłem, że jesteś skorumpowana; przeciwnie, użyłem Twojego przykładu, jako dowodu na to, że takie propozycje odrzucasz, co w oczywisty sposób pokazują cytaty.
Mam duże wątpliwości, czy w Twoim przypadku taktyka „rżnięcia głupa” celem oczerniania swoich chlebodawców i klientów, jest jedynie taktyką.
Tym bardziej, że nadal nie wiemy od Ciebie DLACZEGO tak usilnie twierdzisz, że to , czego nie robisz jest nieetyczne czy niemoralne, z punktu widzenia jakich norm, obowiązujących nauczyciela publicznego?
O to pytałem, JAKIE NORMY niby mówią, że takie, o jakich piszę korepetycje, są niewłaściwe?
To ważne, bo zachowania rynkowe zatrudnionych na publicznych etatach albo są regulowane, albo też podlegają po prostu indywidualnemu widzimisię.
To jak jest?
Sam fakt, że potrzeba było wyroku sądu, najlepiej świadczy, że obawy nauczycieli nie są bezpodstawne. Piszę w czasie teraźniejszym, bowiem fiskus wyroki sądowe potrafi ignorować, zmieniać zdanie również. Dziki kraj
Sformułowanie „(dupa) jest synonimem płci przeciwnej” uważam za głęboko niestosowne, a wręcz ordynarne. Jestem kobietą. Nie jestem dupą. Nie jestem też tyłkiem, pośladkami, miejscem, gdzie plecy zmieniają swą szlachetną nazwę itd. To są synonimy dupy. A nie „kobieta”.
Dziwię się, że nikt z przedmówców na to nie zareagował.
@Gekko
Niechże się Pan trochę opanuje i przestanie obrażać Panią Hildę za to, że nie tańczy jak jej Pan zagra. To nie Pan ustala tu temat dyskusji – proszę powstrzymać te gekkocentryczne zapędy i nie bawić się w pogadankę heurystyczną.
A co jeśli korepetycji udziela nauczyciel który w tej chwili nie pracuje w szkole bo ta w której pracował została zlikwidowana? Musi zgłosić to jako prowadzenie działalności gospodarczej? Jeśli ktoś czuje się kompetentny w tej kwestii to proszę o odpowiedź. Pozdrawiam
Gekko
27 lutego o godz. 9:04
„Mam duże wątpliwości, czy w Twoim przypadku taktyka ?rżnięcia głupa? celem oczerniania swoich chlebodawców i klientów, jest jedynie taktyką.”
Nie bój się drogi Gekko nazwać rzeczy po imieniu – ulżyj sobie i „puść wiatry”, wszak dla ciebie nazywanie kogoś „głupem” nie jest niczym „niemoralnym”.
Wszak ciebie nie obowiązują „zasady symetrycznie” a w twoim „gekkowym” języku słowo „głup” to jeszcze „słuszna moralność”, a nie „zwykła podłość”….
Co innego taka @mni albo hildzia, lidzia wiesia … No gdyby one tak kogoś nazwały to to już by zwykła podłość była…
Moich chlebodawców i klientów to ty oczerniasz podejrzewając, o chęć wręczenia łapówki podczas składania propozycji udzielania korepetycji….
Gekko
27 lutego o godz. 9:04
„O to pytałem, JAKIE NORMY niby mówią, że takie, o jakich piszę korepetycje, są niewłaściwe?”
Etyka zawodowa – wyżej opisane przez ciebie zachowania są po prostu niezgodne z etyką zawodową nauczyciela – czyli zbiorem zasad, wartości, norm, którymi powinien się w swojej pracy kierować nauczyciel.
Uważam, że nauczyciel powinien być dla młodzieży wzorem nie tylko pod względem kompetencji zawodowych, ale również pod względem nienagannych postaw moralnych. Aby praca nauczyciela przyniosła pożądany efekt, aby potrafił on skutecznie „nauczać” musi stać się dla swoich uczniów nie budzącym wątpliwości, nienarzuconym instytucjonalnie autorytetem.
Nauczyciel udzielający odpłatnych korepetycji własnym uczniom takim moralnym autorytetem już przestaje być, bo chocby nie wiem jak niewinne pobudki nim kierowały to naraża się na np. zarzut barku obiektywizmu przy ocenianiu uczniów, z którym wiążą go stosunki inne niż jedynie instytucjonalne. W każdej, nawet niewinnej sytuacji, w której obie strony mają czyste intencje – sytuacje opisywane przez S-21- może powstać podejrzenie ze strony osób trzecich (@Gekko, @tsubaki, innych uczniów, rodziców, nauczycieli itp. ), przyglądających się owemu „procederowi” z daleka, że ten nauczyciel np. specjalnie „źle” uczy, by wymusić na uczniu dodatkowo płatne usługi edukacyjne. Lub nieobiektywnie – czyt. lepiej ocenia uczniów którym udziela korków.
Zresztą właściwie dokładnie taka sama sytuacja z punktu widzenia pracodawcy zaistniałaby w szkole prywatnej, w której nauczyciel chciałby dodatkowo więcej za dodatkowe wynagrodzenie pracować z danym uczniem.
Jeszcze gorzej jest w sytuacji nauczycieli – egzaminatorów prowadzących w szkołach wewnętrzne egzaminy maturalne ( język polski i języki obce).
Również z tego powodu nie powinno się nie tylko nie udzielać korepetycji własnym uczniom, lecz również uczniom ze swojej szkoły, bo istnieje duże prawdopodobieństwo późniejszego spotkanie z danym uczniem w czasie ustnego egzaminu maturalnego w sytuacji egzaminujący – egzaminowany.
Chyba nie muszę tu nikogo przekonywać jak nieetyczne jest w tej sytuacji wcześniejsze pozyskiwanie przez nauczycieli – zresztą zarówno szkół publicznych jak i niepublicznych – korzyści materialnych w czasie dodatkowych, odpłatnych korepetycji.
Zazu
27 lutego o godz. 14:19
– – –
Niechże Pani przestanie na mój temat kłamać i popuszczać tu toksyczne emocje.
Mam nadzieję, że udowodni Pani fakty, będące podstawą kierowanych do mnie oszczerczych zarzutów.
Inaczej nie będzie podstaw do Pani obrazy za zarzut kłamstwa i oszczerstwa.
Proszę sobie wybrać, nauczycielko a rebours.
W trosce o wizerunek belfra, skoro na Pani osobisty już za późno.
— — —
@ atenka
27 lutego o godz. 13:38
skąd wiadomo, że „płeć przeciwna” jet synonimem kobiety?
I dlaczego dupa miałaby być obraźliwym synonimem dla jednej tylko z płci?
tsubaki
27 lutego o godz. 7:46
– – –
„…korki u wlasnego nauczyciala… nie ma nic bardziej efektywnego. Naganne jest ?olewanie? lekcji przez nauczyciela by wymusic korki. W moim miescie sytuacja taka ma miejsce dluuugie lata i nikt nie pisnie, nie wiem dlaczego.”
– – –
tsubaki, ujęła Pani istotę problemu. Jest nim w/w opisana sytuacja konfliktu interesów, w jakim tkwi nauczyciel, udzielający korepetycji własnym uczniom, lub takim, wobec których działanie rodzi skutek wzajemności (tj. z własnej szkoły).
Ten problem rozwiązuje się w biznesie systemowo.
Pracodawcy z budżetówki próbują rozwiązań pozornych, zabijając dziecko w kąpieli na ślepo.
Dziękuję za trafny komentarz do mojego pytania; w rewanżu:
No, dlaczego nic nie piskają?
Ciekawa kwestia.
Pozdrawiam.
@Gekko
„Niechże Pani przestanie na mój temat kłamać”
A co tak konkretnie ma Pan na myśli?
Będzie Pan łaskaw wyjaśnić jakie „oszczercze zarzuty” ma Pan na myśli? A może to po prostu taka figura stylistyczna? Bo chyba nie oczekuje Pan, że będę mu tłumaczyć zasady wychowania…
„W trosce o wizerunek belfra, skoro na Pani osobisty już za późno”.
Niech Pan sobie nie wyobraża, że ma Pan jakiś potencjał opiniotwórczy na ten temat.
Zazu
27 lutego o godz. 20:24
– – –
Wyobraźnią i myśleniem proszę sobie zaprzątnąć uwagę zanim kiedykolwiek, ponownie posłuży się Pani manipulacją, kłamstwem i oszczerstwem w polemice.
Nieświadomość skutków czynu nie zwalnia od odpowiedzialności.
Dorosłych, oczywiście, niezależnie od płci.
W świecie dorosłych, za opiniotwórczość odpowiedzialne są ludzkie czyny, a sami ludzie – za ich skutki.
Może trudniej to zrozumieć, mając na co dzień przed sobą – bezbronne dzieci, więc: per aspera…, Pani zazu!
Gwoli wyjaśnienia niepojętych dla większości belfrów publicznych różnic, jakie dzielą ich ze światem wolnym i zewnętrznym.
Pracownik wynagradzany ze środków publicznych, którego KLIENTEM I PRACODAWCĄ są PRZYMUSOWO podatnicy (np. Gekko) popadają w konflikt interesów, gdy wyłudzają dodatkowe świadczenia za coś, co już im zapłacono.
A więc za to, aby uczeń ‚publiczny’ w ich szkole dostał to, czego potrzebuje, aby spełnić wymogi nakładane przez przymus edukacyjny.
Państwo żąda, kasuje podatki i ma obowiązek się z umowy wywiązać (poprzez nauczycieli) , bez żadnych dodatkowych opłat.
Zupełnie inaczej jest w szkole niepublicznej, gdzie ilość zajęć i opłaty są kwestią dobrowolnej umowy cywilnoprawnej niezależnych stron.
Tu więc, w szkole niepublicznej, korepetycje własnym uczniom stanowią przedmiot wzajemnej umowy, obie strony są równoprawne; konflikt może być potencjalny, jedynie, jeśli jest skodyfikowany regulaminem, kodeksem etyki zakładowym lub branżowym, ale nie jest wykroczeniem poza prawo.
Reasumując, kierowca państwowego autobusu, biletowanego podatkami, nie może żądać od pasażerów dodatkowych opłat z tytułu dowiezienia ich na wyznaczonej rozkładem trasie.
Taksówkarz, jeśli taka wola pasażera, aby jechać taksówką – negocjować stawkę może.
Temat poruszyłem, ponieważ wszystkie znane mi próby (a jest tego…setki 🙂 zatrudnienia się na etacie w biznesie wychowanych ‚na państwowym’ pracowników, kończyły się fiaskiem właśnie z powodów niepojmowania przez nich (a właściwie – odrzucania) zasad etycznych biznesu wolnorynkowego (a najczęściej – żadnych).
Czego Państwu, rzecz jasna, nie życzę, w dobie nadchodzących zmian w oświacie publicznej… 😉
@Gekko
Konkretów jak zwykle brak. Na to nawet łacińskie przysłowia moralizatorskie nie pomogą…
@Gekko
„Państwo żąda, kasuje podatki i ma obowiązek się z umowy wywiązać (poprzez nauczycieli) , bez żadnych dodatkowych opłat.”
Nauczyciel musi – ale tylko to co obejmuje program i w godzinach swojej pracy.
„Zupełnie inaczej jest w szkole niepublicznej, gdzie ilość zajęć i opłaty są kwestią dobrowolnej umowy cywilnoprawnej niezależnych stron”.
Pewnie. Szkoła niepubliczna nie ma obowiązku realizacji programu i nauczenia ucznia… Czy to taki osobisty konstrukt myślowy czy ma Pan jakieś argumenty prawne?
@Gekko
Żaden akt prawny nie przewiduje by szkoła publiczna czy nauczyciel tej szkoły mieli obowiązek przygotować ucznia do egzaminu np.CPE,CAE czy amerykańskich egzaminów SAT I czy II bądź TOEFL, więc bredzisz od rzeczy…;-)
Gekko
27 lutego o godz. 22:39
„A więc za to, aby uczeń ?publiczny? w ich szkole dostał to, czego potrzebuje, aby spełnić wymogi nakładane przez przymus edukacyjny.
Państwo żąda, kasuje podatki i ma obowiązek się z umowy wywiązać (poprzez nauczycieli) , bez żadnych dodatkowych opłat.”
A czymże ta sytuacja różni się od sytuacji klienta szkoły prywatnej?
Chyba jedynie tym, że to nie państwo lecz prywatny właściciel kasuje pieniądze i to on ma obowiązek (poprzez zatrudnionych przez siebie nauczycieli ) z umowy wywiązać się bez żadnych już dodatkowych opłat.
Jeśli mimo płaconych podatków rezygnuję ze szkolnictwa publicznego i decyduję się oddać dziecko do szkoły prywatnej, ponosząc dodatkowe opłaty, to tym bardziej oczekuję od właściciela tej szkoły, aby wywiązał się z zawartej umowy i w ramach płaconego czesnego zagwarantował sukces edukacyjny w postaci min. świetnie zdanych przez moje dziecko egzaminów zewnętrznych (np. matury ), bez których nie ma ono możliwości wyboru dalszego etapu edukacyjnego w szkolnictwie publicznym ( może się okazać, że z różnych przyczyn nie stać mnie będzie na dalsze kształcenie prywatne ). Wątpię bowiem, by klientom szkół prywatnych w ogóle nie zależało na owych osiąganych przez ich dzieci wynikach zewnętrznych egzaminów.
Dlaczego zatem, jako klient takiej szkoły miałabym jeszcze dodatkowo płacić za dodatkowe lekcje / korepetycje u tego samego, już raz przeze mnie za pośrednictwem właściciela szkoły opłaconego nauczyciela?
Uważam, że gdyby właściciel szkoły lub konkretny nauczyciel takiej prywatnej szkoły zaproponował udzielanie dodatkowych lekcji za dodatkowe wynagrodzenie – jak to opisuje @tsubaki w poniższym cytacie:
tsubaki
27 lutego o godz. 7:46
„Sama, a prosbe rodzicow i i z a zgoda dyrekcji, ucze kikoro dzieci z wlasnych klas (szkola prywatna). Nie ma zadnego innego traktowania czy wplywu na ocene, bo ocena jest opisowa i na ogol dobra(podstawowka).”
to byłoby takie samo nadużycie jak analogiczna sytuacja w szkole publicznej.
A skąd niby wiadomo, że @tsubaki nie „olewa” swoich lekcji, jak to ponoć się dzieje w wielu szkołach publicznych, w celu wymuszenia owych korków? Bo tak twierdzi? S-21 też twierdzi, że udziela korków w wyniku całkiem niewinnych, wręcz szlachetnych pobudek, a jednak @Gekko mu nie wierzy i odsądza od czci i wiary posądzając o najgorsze intencje.
Poza tym to tylko @tsubaki twierdzi, że udzielanie korków własnym uczniom nie ma wpływu na ocenę.
Skąd mogą mieć taką pewność inni uczniowie i ich rodzice przyglądający się temu procederowi z boku których dzieci być może też potrzebujący owych „korków”, a którzy nie posiadają już być może dodatkowych środków na opłacenie dodatkowych lekcji – szkoły prywatne wszak już i tak dosyć kosztowne są?
Czyż nie mogliby oni zacząć podejrzewać, że skoro @tsubaki uzyskuje dodatkowe dochody z tytułu nauczania tych kilkorga dzieci, to traktuje je lepiej niż inne i też je lepiej ocenia? Dokładnie na takiej samej zasadzie jak w szkole publicznej.
W końcu rodzice płacąc za naukę w szkole prywatnej o wiele więcej niż za publiczną, „bezpłatną”, bo opłacaną przez wszystkich podatników szkołę mają również proporcjonalnie wyższe wymagania względem efektów pracy nauczycieli szkół prywatnych.
Wszak ich warunki pracy są nieporównywalnie lepsze od warunków pracy nauczycieli szkół publicznych (chodzi np. o liczbę uczniów w klasie, wyposażenie szkoły itp.). Skoro tym ostatnim odmawia się prawa do udzielania dodatkowo opłacanych na prośbę samych zainteresowanych tym uczniów to tym bardziej dziwnym i nieuczciwym byłoby „wymuszanie” dodatkowych opłat na finansowanie „korków” u swoich nauczycieli przez szkoły prywatne.
to by było bardzo głupie gdyby z tego powodu miały być problemy.. Jeśli każdą formę zarobku nie objętą machiną biurokracji i opodatkowania, będzie się próbowało zwalczyć to będzie tragedia. Czy nauczysz kogoś matematyki lub fizyki za drobną kasę, czy uszejesz za 30 zł obrus, czy upieczesz ciasto lub pomożesz w przemeblowaniu i remoncie.. I wszystko to zgłaszać do urzędu skarbowego, czas na formalności o wiele dłuższy niż samo wykonanie czynności. Nie można przesadzać i wszystkiego opodatkować 🙂
Absolutnie to nie powinien być powód do nakładania kar zgadzam się z przedmówcami. Korepetycje to bardzo mocna sprawa dla wszystkich zarówno uczniów jak i ich rodziców. W końcu pewnie nie raz dziecko sędziego czy prawnika, albo Pani z ZUSu chodziło na korepetycje. W końcu wszystko jest dla ludzi.
Czyli działalności gospodarczej nie trzeba mieć, ale rozliczać i tak się trzeba? Jakie kary przysługują za nierozliczenie się? Czy urzędy skarbowe ścigają takie osoby? I jak mogą im udowodnić, że udzielają korepetycji za pieniądze?
Witam serdecznie,
Wiem, że temat był poruszany dawno temu, jednak zainteresował mnie teraz, gdyż właśnie teraz rozpoczynam przygodę z korepetycjami. Przyznaję, że wcześniej okazjonalnie udzielałam na czarno, nie jestem nigdzie zatrudniona. Teraz chciałabym dawać korki częściej. Czy możesz mi doradzić co mam zrobić jeśli nie chcę kłopotów? W jaki sposób zgłosić się do US ? Może to głupie pytanie, ale jestem zupełnie w tym zielona. Czy załatwiałeś to w swoim przypadku i jak to się robi? Chodzi mi o działalność wykonywaną osobiście. Pozdrawiam
Owszem z tym nie rejestrowaniem firmy tak jest, ale pod warunkiem że korepetycje nie mają charakteru stałego (okazjonalne) i nie są dawane przypadkowym osobom.
Czyli jak ktoś daje korepetycje z ogłoszenia i umawia się na kilka spotkań to lipa z nierejestrowaniem działalności. Regularne korepetycje robione nawet osobiście podpadają pod działalność a prawo w Polsce nie stanowią wyroki (sąd do każdej sprawy podchodzi indywidualnie i nie jest powiedziane że to co robimy jednak nie jest działalnością) a wtedy domiar, podatek i ZUS murowane. W sądzie grzecznie się przyznamy że od pół roku działamy i ledwie nam wystarcza na opłaty więc policzą nam od jakiej kwoty i za jaki okres mamy Państwu zwrócić. No chyba że mamy wcześniej dokument że nie mamy działalności – a to co robimy nie jest działalnością gospodarczą, tylko że taki dokument musimy mieć my na nasze nazwisko. Moim zdaniem kto daje korepetycje na czarno (nie oprowadza podatku) zabiera prace tym próbującym uczciwie zarabiać.
Nie jest dużym kosztem, ani problemem założenie spółki, czy działalności i przez dwa lata mieć ulgowy ZUS (opłacone wszystkie składki) – przez dwa lata jak nam nie wypali to szukajmy pracy.
Pozdrawiam i
Proponuje zadać sobie pytanie Who is John Galt?