Jaka ocena dla minister edukacji?
Krystyna Szumilas tak rzadko udziela się w mediach, że jej dzisiejsze pojawienie się w radiowej Trójce urosło do rangi wydarzenia. Słuchałem z zapartym tchem, co też powie minister edukacji. Może obwieści wycofanie się z reformy? (zob. jeden z komentarzy)
Najwięcej czasu zajęło wyjaśnianie, dlaczego minister nie odpowiada na zaproszenia dziennikarzy. Szumilas tłumaczyła, że jest ze Śląska, a tam ludzie robią, a nie gadają, że robią. Redaktor wciąż pytał o to samo, czyli dlaczego i dlaczego nie widać minister w mediach, dlaczego nie ma konferencji, dlaczego tak trudno zaprosić do studia itp. Mnie samego już takie nerwy chwyciły, że miałem ochotę cisnąć radiem o ziemię, ale przypomniało mi się, że to prezent od teścia. Gdyby można było się dodzwonić do Trójki, to odpowiedziałbym za panią minister, że nie każdy ma parcie na szkło i mikrofon. W każdym razie Krystyna Szumilas nie dała się sprowokować do odpowiedzi, że nie, bo nie i pocałujcie mnie w nos. Podziwiam ją za opanowanie.
Była też mowa o spotkaniu z premierem. Minister edukacji, zapytana, jak ocenia swoją pracę, powiedziała, że ocena zależy tylko i wyłącznie od pytającego. A zatem wszystko w rękach Donalda Tuska – on zadecyduje. Nie chciałbym niszczyć tak silnej więzi minister z premierem, ale wydaje mi się, że ocena zależy także od wyborców, czyli od nas wszystkich. Więc może redaktor Trójki miał rację, gdy pytał, dlaczego Krystyna Szumilas kryje się po kątach. Do ludzi trzeba, do ludzi, a wtedy premier będzie łaskawszy w ocenach.
Komentarze
A ja myślę, że premierowa (czyt: pierwszorzędna) ocena pani minister zależy od tego, jak ona oceni kondycję belfrów i szkoły w obliczu celów ministerstwa, będącego agendą demokratycznie wybranego rządu. I jakie w związku z tym uskuteczni działania, co zdaje się właśnie czyni.
W populiźmie, wypływającym wskutek parcia na szkło, chodzi zaś o coś odwrotnego – czyli aby ogon oceniał kierunek psa.
Poczytamy więc belferskie dyskusje, zobaczymy, ku uciesze Gospodarza 😉
Powściągliwość zaś Pani Minister, w wykorzystaniu okazji do komunikacji społecznej i branżowej, będzie miała wpływ na jej ocenę u Premiera o tyle, o ile wskutek jej dyskrecji, ogon zacznie machać przyjaźnie do psa, budząc do kundelka sympatię reszty społeczeństwa.
Nota wystawiona przez ogon, nie jest oczekiwanym wynikiem jego funkcjonowania.
Ma raczej za zadanie budzić sympatię do korpusu i ukrywać, w odpowiednim momencie to, co spod niego korpus społeczeństwu wydziela.
PS Przepraszam, ale metafory skatologiczne uformowane dupą z poprzedniego wpisu, zawładnęły jakoś moją wizją eschatologii polskiej oświaty… 🙁
Towarzysz Lenin powiadał, że państwem rządzić mogą i kucharki; no to mamy, z widoku się zgadza i z mentalności.
Komentarz z środowiska nauczycielskiego :
” Za Szumilas nauka idzie w las”
Marzę o tym, coby wszystkie Ministry od Oświaty były leniuchami i brały piniądze za nic nie robienie. Przeraża mnie dogłębnie ta ustawiczna biegunka pomysłów na uzdrowienie, usprawnienie, podniesienie poziomów, prostowanie pionów i mnożenie z dodawaniem przez dzielenie w szkolnictwie.
Nie jestem za ani przeciw, zastanawia mnie jednak, że jak żyję, (dość długo) nie było ministra, którego by nauczyciele zaakceptowali. Każdy jest przyczyną ich nieszczęść.
@Anna
>Nie jestem za ani przeciw, zastanawia mnie jednak, że jak żyję, (dość długo) nie było ministra, którego by nauczyciele zaakceptowali. Każdy jest przyczyną ich nieszczęść.<
1.A możesz wskazać ministra edukacji, który zanim trafił na swój stołek miał znaczące dorobek i wiedzę w tej dziedzinie oraz doświadczenia w kierowaniu wielkimi strukturami administracyjno-społecznymi???Bez tego minister staje się niewolnikiem gry interesów [i związanych z nimi pomysłów;-)!] podległych sobie urzędasów…
2.Czy możesz w ostatnim 23-leciu wskazać konkretnie jakiegoś ministra edukacji, który zrobił wiele dobrych, rozsądnych i realnych rzeczy [dla uczniów niech będzie;-)], a którego nauczyciele ewidentnie nie doceniają???;-)
@Anna
Nastąpiła chyba pomyłka. Minister nie jest przyczyną nieszczęść nauczycieli, tylko unieszczęśliwia rodziców i dzieci. Nauczyciele to widzą niestety.
Przykłady:
– w ciągu kilku lat trzy zmiany podstawy programowej w gimnazjum. Pociąga to za sobą zmianę podręcznika. Płaci rodzic.
– co trzy lata zmiana wychowawcy,
– ogólnopolski sztywny egzamin, który sprawdza stopień „wytresowania” dziecka
– ocena szkoły poprzez ilość wyprodukowanych papierów
– przemęczenie dzieci nadmiarem lekcji,
– likwidacja szkół i przedszkoli,
– dwie lekcje religii w tygodniu
itd
Na edukacji zna się każdy, widać to na tym blogu. Z takiego klucza przyznaje się tekę ministra oświaty.
Anno,
niewątpliwie nauczyciele zawsze i słusznie stają w obronie dobrostanu edukacyjnego uczniów i rodziców oraz ethosu i etyki zawodowej, wskazując na, widoczny jak na dłoni zza szkolnego biurka, brak dorobku i doświadczenia oraz wyjątkowe szkodnictwo społeczne ministrów.
Nie zmienili swej szlachetnej postawy ani na jotę, kolejnymi pokoleniami dowodząc, że władza, u której się najmują, nie jest warta w żadnej postaci tego, aby z nią kolaborować.
Nauczycielom powinniśmy, my rodzice, być za to wdzięczni, gdyż nawet najgłupsi i najzjadliwsi ministrowie oraz ich wymysły, są z litościwie, choć z narażeniem życia zawodowego nauczycieli, sprowadzani w szkole do prześmiewczej karykatury skutków zarządzania.
Tak oto urzędnicza głupota dławi się zdrowym jądrem nauczycielstwa polskiego, przywracającym zdrowy chuch dziatwie i oligogramotnym jej rodzicielom.
Belferismus O Muerte, droga Anno!
:-///
A może nauczyciele wskazaliby kandydatów na ministra oświaty. Chciałabym wiedzieć, czy się taki narodził, który by im dogodził.
@Anna
1.Nie odpowiedziałaś na moje pytanie…;-)
2. W Polsce ministrów wskazuje premier …Nauczyciele nie są od wybierania ministrów, ale oceniać fachowość działań osobników wskazanych przez premiera mają pełne prawo!!!
Akurat szczególnie w tym rządzie, u PISss również tak było, kompetencje ani dotychczasowe dokonania czy doświadczenia nie są rzeczą istotną…;-)
3. To nie o to chodzi żeby nauczyciele wybrali „:swojego” ministra, który im pasuje. Tym niemniej kierowanie jakąś dziedziną, o ile ma być efektywne, wymaga znajomości tej dziedziny, również praktycznej, oraz doświadczeń w kierowaniu wielkimi strukturami społeczno- administracyjnymi!!!
Jedynym słusznym kandydatem nauczycieli na rządzącego oświatą, np. ministra, jest od zarania – ciało. Pedagogiczne.
Podobnie, jak takim kandydatem zawsze, w przedsiębiorstwach „państwowych” (a naprawdę: sitwiarsko – partyjnych) był lud i rada pracownicza.
Lud bowiem, łatwo topi się, aż do stanu nieuchwytności, pod wpływem odpowiedzialności za czyny, przynoszące jego usłużnym przedstawicielom szampana do ust.
Nie przypadkiem zbrodni doskonałych dokonuje się za pomocą strzału lodową kulą 🙂
Gekko, Ty już lepiej pisz te swoje wierszyki…
@S-21
Zgadzam się z Twoimi wpisami. Anna coś długo myśli nad odpowiedzią na Twoje pytania…
Dajcie spokoj Annie, one jest moja zona i od dawna juz nie mysli.
Powiedziala co pomyslala i jej dalszy wysilek nie jest pozadany.
Wydaje mi się, ze zmian programowych najbardziej boją się nauczyciele, wszak trzeba trochę poczytać w nowych podręcznikach. Jak się popatrzy jakie gazety leżą na stołach w pokojach nauczycielskich to niestety przeważają brukowce.
Egzamin, to nie tylko sprawdzian dla ucznia, chyba nauczyciela także. Dlaczego wytresowanych? Nie rozumiem.
Bardzo dawno chodziłam do szkoły, ale w podstawowej miałam kilku wychowawców. To była normalka. Myślę, że to nawet wskazane.
Co do przemęczenia dzieci, to chyba dużo zależy od nauczyciela.
W moim mieście powiatowym, przed 89 r. były trzy szkoły średnie, sześć podstawowych,trzy przedszkola jeden żłobek.
Obecnie: 7 podstawowych, 5 średnich państwowych, prywatnych trudno policzyć,bo ciągle się zmienia. 5 przedszkoli samorządowych i cztery prywatne, jeden żłobek.
Co do lekcji religii w szkole to mi się to nie podoba, ale gdyby rodzice nie posyłali dzieci, to by ich nie było. W I klasie sześciolatków, do której chodzi mój wnuczek nie uczęszcza na religię jedno dziecko. Nikt mu nie ma tego za zła. Z tego co słyszę matki chcą doprowadzić dziecko do Pierwszej Komunii, a potem niech samo decyduje co dalej.
Pewnie w niektórych miastach likwiduje się niektóre szkoły, bo ubyło uczniów, ale wtedy przejmują ich inne szkoły.
Mam za sobą dwuletni epizod nauczycielki w tzw. zawodówce. Wiem, że jest to zawód niełatwy, ale też ma swoje plusy.
Zadowolona też jestem ze szkoły do której uczęszcza mój sześcioletni wnusio.
Ideałem jest nauczyciel z filmu „Mieć i być”, który z przyjemnością obejrzałam dwa razy.
Każdy z ostatnich ministrów oświaty był od szkolenia i oświecania nauczycieli, bo przecież myśl ludowa już od dawna lansuje pogląd, że nauczyciel to debil patentowany i zwykły głupek co to nie radzi sobie bez szkoły. Często się zdarza, że taki pogląd lansują byli nauczycielowie, którzy gdzieś liznęli pracy w szkole, sparzyli się na niej bądź nigdy nie byli w stanie zaakceptować siebie w roli nauczyciela.
Dlatego też, jak kania dżdżu, oczekują na takiego ministra, który wymusi na nauczycielach skuteczność, szlachetność, pasję i bezinteresowność, a dodatkowo jeszcze będzie ich-nauczycieli regularnie oraz bez wyjątku przykładnie karał, ot tak, edukacyjnie i profilaktycznie.
Pani Szumilas już nad tym pracuje, żeby zadowolić Gekkonów et c., oczywiście ostro pracuje w ukryciu, żeby swoją transparentnością nie zaktywizować nauczycielskich bojówkarzy i obstrukcjonistów. Bądźcie cierpliwi, w zaciszu ministerialnych zaułków powstaje pedagogiczny wzorzec z S?vres, belferskie Wunderwaffe, priorytetowy standard pogromcy głąbów, milusi i gardzący brukowcem, idealny produkt na miarę waszych marzeń, ambicji i ewaluacji …
Pani Anno, a jak tam nowy program dla szesciolatków w szkole? Mówi pani, że jest zadowolona ze szkoły wnusia. Jak radzi sobie dziecko w toalecie? Czy nie jest bite i poszturchiwane przez starsze dzieci. Jak radzi sobie z programem? Czy lubi chodzic do szkoły? Czy miał dobry start? Stawiam te pytania niebezpodstawnie, to są najczęsciej wymieniane problemy, które docierają do spontanicznie powstałej organizacji rodziców ” Ratujmy Maluchy”. Przedstawiciele tej organizacji chcieli porozmawiać o tych problemach ze starą i nową panią minister, niestey żadna nie miała dla nich czasu. Dlatego w końcu sami wnieśli do sejmu projekt ustawy osłaniajacej szesciolatki. O dziwo determinacja rodziców przyniosła pozytywny skutek. Sejm przyjął projekt do obrad. obawiam się jednak, ze pani urażona duma pani minister moze utrącić ten projekt w czasie obrad komisji. A przydałaby się nareszcie konstruktywna wsółpraca ministra ze środowiskiem, zwłaszcza jezeli jest to środowisko, któremu na tym zależy.
Pani Anno, a jak tam nowy program dla sześciolatków w szkole? Mówi pani, że jest zadowolona ze szkoły wnusia. Jak radzi sobie dziecko w toalecie? Czy nie jest bite i poszturchiwane przez starsze dzieci? Jak radzi sobie z programem? Czy lubi chodzić do szkoły? Czy miał dobry start? Stawiam te pytania nie bezpodstawnie, to są najczęściej wymieniane problemy, które docierają do spontanicznie powstałej organizacji rodziców ” Ratujmy Maluchy”. Przedstawiciele tej organizacji chcieli porozmawiać o tych problemach ze starą i nową panią minister, niestety żadna nie miała dla nich czasu. Dlatego w końcu sami wnieśli do sejmu projekt ustawy osłaniającej sześciolatki. O dziwo, determinacja rodziców przyniosła pozytywny skutek. Sejm przyjął projekt do obrad. Obawiam się jednak, że urażona duma pani minister może utrącić ten projekt w czasie obrad komisji. A przydałaby się nareszcie konstruktywna współpraca ministra ze środowiskiem, zwłaszcza, jeżeli jest to środowisko, któremu na tym zależy.
Grace
Mój wnuk uczęszczał dwa lata do przedszkola, którego nie lubił, ale to nie wina przedszkola tylko jego charakteru, a może tego, że w jego grupie były dzieci przeważnie młodsze. Jest bardzo sprawny ruchowo, więc zabawy maluchów trochę go nudziły. Szkoła z klasami I-III mieści się w tym samym budynku, z osobnym wejściem z drugiej strony.
Jest tam dobra opieka, dwie panie woźne stoją na korytarzu w czasie przerwy. Są trzy klasy pierwsze, jedna sześciolatków i dwie siedmiolatków. Jak oglądałam wszystkie te klasy na pasowaniu na uczniów na scenie domu kultury, to wzrostem dzieci się nie różniły, zarówno w sześciolatkach były dzieci duże, średnie i małe.
Występy maluchów (te same wierszyki ) nie różniły się, wszystkie dzieci poradziły sobie spokojnie.
Co do toalety, to nawet o tym szczególnie nie myślałam, bo mój wnuczek nie miał z tym problemu już dużo wcześniej. Z nauką radzi sobie dobrze, myślę że mój syn, a jego tata, w zerówce uczyli się więcej. Przecież obowiązywała czytanka „Mam 6 lat’ z dość długimi tekstami. Największym problemem była religia, bo rodzice nie praktykują, a więc nie znał
modlitw, a katechetka szybko tego wymagała.Tata go poduczył i już jest dobrze.
Oczywiście, że jak ma rano wstać do szkoły to trochę marudzi, ale kto lubi tak wcześnie wstawać? Do przedszkola też trzeba było rano chodzić. Mój mąż, też chodził od 6 lat do szkoły i nikt się nad tym nie zastanawiał, czy jest mały sedesik. Do szkoły się po prostu szło.
Co do organizacji „Ratujmy maluchy” to pachnie mi to politycznie. Zbliżały się wybory i sprawę sześciolatków zaczęto rozgrywać politycznie. Trzeba było nastraszyć część wyborców, by ich pozyskać przeciwko rządowi, ten się przestraszył i wycofał.A i rola KK też chyba była nie mała.
Z moich obserwacji wynika, że większość rodziców z różnych przyczyn nie pofatygowała się zobaczyć szkoły. Przerazili się obowiązków. Pójście dziecka do szkoły w pewien sposób zmienia dotychczasową organizację czasu. Ale musimy zauważyć, że w wieku 3 lat dzieci obsługują już komputer, a gimnazjum już ze sobą „chodzą” i bez żenady o tym mówią. Argument, że zabieramy dzieciom dzieciństwo też do mnie nie przemawia, bo czy trochę nauki powiązanej z zabawą, trochę obowiązku chyba nie zaszkodzi.
Myślę, że nie można tu mówić o urażonej dumie Pani Minister. Po prostu odpuści. Już wiele sześciolatków się uczy, a jak znam życie, nie będzie przymusu to będzie więcej chętnych. Mam przykład w rodzinie. Wnuka mojej siostry wysłano do szkoły w wieku 7 lat i teraz żałują.
Jeżeli Mni jest pedagogiem, to chyba należy się zastanowić nad urlopem zdrowotnym albo zmianą pracy.Ten tekst przeraża, graniczy z paranoją.
„Jak radzi sobie dziecko w toalecie? Czy nie jest bite i poszturchiwane przez starsze dzieci? Jak radzi sobie z programem? Czy lubi chodzić do szkoły?”
A siedmiolatek? Jak radzi sobie w toalecie, czy nie jest poszturchiwany przez starsze dzieci? Jak radzi sobie z programem? Czy lubi chodzić do szkoły?
Rodzice ratujcie i siedmiolatków i ośmiolatków i ?
Rodzice, ratujcie nie tylko maluchy!
Albo, dzieci ratujcie rodziców.
@Anna
Mam całkiem inne doświadczenia. Wyjeżdżając do pracy (7.00), widuję maluchy dowożone autobusami do szkół i przedszkoli. Musiały wstać chyba o szóstej aby zdążyć na przewóz.
Cieszę się, że są miasta, gdzie szkół i przedszkoli się nie likwiduje. Gdzie w szkołach są ciepłe posiłki a nauczanie zintegrowane ma oddzielne wejście. Nie jest to standard.
Proponuję Stowarzyszenie Ratujmy rodziców sześciolatków. To może być odskocznia na posła w następnych wyborach. Przeważnie przywódcy lądują na listach (Śniadek, Dorota Gardias itp).
Są kraje,w których dzieci marzą o jakiejkolwiek szkole, o kromce chleba i jednej koszuli.
Są dzieci, które które kilka kilometrów idą po butelkę wody, są kraje gdzie są zabijane.
Wobec powyższego nie będę ubolewać nad dzieckiem, które jedzie do szkoły autobusem.A co na podwórkach, czy też dla nich osobne, wydzielone, wygrodzone obszarki w mniejszymi drzewkami, a schodki do domów, bloków itp.
Masz rację Parker, to paranoja
Rozumiem, że pani Anna wychowana na stachanowca, zaleca to wychowanie również wszystkim innym, ale niestety nie wszyscy mają te predyspozycje i warunki. Większość dzieci ma problemy i to jest fakt. Dawanie przykładów dzieci, którym się udało, zwłaszcza z paciorkiem, to rzeczywiście bardzo budujące i podnoszące na duchu, godne naśladowania, postępowanie Polaka patrioty.
@Anna
Jeżeli Mni jest pedagogiem, to chyba należy się zastanowić nad urlopem zdrowotnym albo zmianą pracy.Ten tekst przeraża, graniczy z paranoją.
………………………………………………………………………………………
Nie jestem pedagogiem i pracy nie zamierzam zmieniać. Mam przyjaciół i znajomych nauczycieli, których opinię starałem się przedstawić w sposób ironiczno-żartobliwy. Odnoszę wrażenie, że po dwakroć zawiodła Panią intuicja i ośmielę się wyciągnąć wniosek, że pani postawa oraz emocje może wynikać z traumatycznych przeżyć, jakich doznała Pani pracując przez dwa lata w zawodówce.
Nauczyciele też mają swoje doświadczenia. Większość dotyczy postępującego kryzysu zaufania na linii rodzice-pedagodzy-organ prowadzący-nadzór i władza. To panią powinno przerażać.
@Anna
1.Będę upierdliwy – nie odpowiedziałaś na moje pytania…;-)
2.To co piszesz jakoś dziwnie jest wyczerpywaniem tez linii propagandowej MEN. Ty też dorabiasz…?;-)
Gadał dziad do obrazu……Nie dziwię się, że minister nie chce dyskutować. Grace szkoda było mojego czasu na odpisywanie Ci. Myślałam, że na prawdę chcesz się coś dowiedzieć, więc podzieliłam się doświadczeniami. Wasze dzieci, wasze sprawy.Bunt mas.
A mni się wydaje, że najcenniejszym dobrem tej dyskusji jest użyteczne pojęcie:
pogromca głąbów.
Może, śladem Malinowego Oskara, dla doświadczonych w traumatyzacji otoczenia belfrów, niezamierzających za nic zmieniać pracy, ministerstwo powinno przyznawać motywacyjne i nieusuwalne dodatki tytułem:
„Szkolny Artysta Głębi Niepogromiony”?
Właściwie, większość komentarzy już kwalifikuje liczne grono cielesne do zaszczytu.
Dodatek proponuję umieszczać w stosownej głębi ciała pedagogicznego, nieusuwalnie.
Wystarczy, aby wystawał lont.
Ale to byłby, ale to byłby, ale to byłby…plusk 🙂
@Anna, Anastazja
Te prześmiewcze komentarze świadczą tylko o Paniach. I o nosach, poza którymi niewiele się widzi. To miło, że dzieci z rodziny Anny trafiły do przygotowanej szkoły. I nie obchodzą ją losy dzieci, które tego szczęścia nie miały (http://www.ratujmaluchy.pl/). Wolą naśmiewać się zza klawiatury z rodziców, którzy mieli tyle odwagi i determinacji, by podnieść protest przeciw kolejnej papierowej reformie – reformie, która może na papierze wygląda dobrze, ale jej realizacja pozostawia wiele do życzenia. Chciałabym zobaczyć jak Panie na mównicy walczą o swoje obywatelskie prawa.
Anno, najwidoczniej przyszlo nam zyc w spoleczenstwie, ktore uwaza, ze jako narod jestesmy wyjatkowo tepi, albowiem nasze dziatki w wieku 6 lat nie dojrzaly do nauki;-). W przeciwienstwie do inych nacji, w ktorych obowiazek szkolny obejmuje 6-latki, a w niektorych krajach nawet 5-latki.
Coz, ponad pol wieku temu rozpoczelam nauke majac 6 lat, moja siostra rowniez, moj maz i jego rodzenstwo takze. Cwierc wieku temu moj syn. Najwidoczniej przez ostatnie cwierc wieku poziom umyslowy w naszym kraju znacznie sie obnizyl, stad te lamenty. Proponuje zaczynac ksztalcenie podstawowe od razu w szkolach specjalnych.
A za stworzenie odpowiednich dla 6-latkow ( jezeli takie sa konieczne, ja nie korzystalam ze specjalnych przywilejow) warunkow w szkolach odpowiedzialni sa nauczyciele i kierownictwo szkoly.
S-21
Otóż nie dorabiam. Jestem na emeryturze, bo byłam potrzebna choremu ojcu i malutkiemu
wnukowi a urząd, w którym pracowałam się nie zawalił po moim odejściu. Uważam, że wychowanie człowieka to ciężka praca, ale i duża satysfakcja jak się uda.
Pracowałam też w ośrodku kultury, niestety mój ciepły stosunek do dzieci, a ich odwzajemniana sympatia budziły zazdrość dyrekcji, może wyrzuty sumienia, że im się nie chce, więc współpraca nie była łatwa i z niej zrezygnowałam.
Nie dorabiam, bo mam działeczkę na której lubię przebywać.
Marleno, cieszy głos rozsądku.
A propos kolejnej drgawki reformianej systemu oświatowego, w postaci ‚edukacji 6-cio latków”.
W oczywisty i konsekwentny sposób, nieudolne acz oszukańcze państwo, posługując się argumentami wziętymi ze świata cywilizacji, próbuje okpić swych obywateli działaniami i skutkami ze świata komunizmu.
Gdzie państwo, to był pluton egzekucyjny, egzekwujący władzę i korzyści nielicznych na żywym ciele i interesach społecznych.
Próbując w dyskusji bronić racjonalnych argumentów wczesnej edukacji dla uzasadnienia partackiej i oszukańczej praktyki systemu państwowego, popadamy w otępienny, destruktywny dysonans poznawczy – i o to państwu chodzi.
Rzecz jasna, dla każdego kto zna publiczną edukację, jej standardy, praktyki, bazę i jej urzędników, że realizacja celów cywilizacyjnych w tych warunkach przerodzi się w karykaturę, za którą zapłacić mają dzieci i rodzice a skorzystać jedynie zagrożeni demografią beneficjenci systemu publicznego.
Drogie Panie Dyskutantki, czyż nie lepiej zogniskować cywilizacyjne aspiracje jednych i pragmatyczne obserwacje innych nie na sporach a na rozwiązaniach?
A te leżą w przestrzeni politycznej (złamanie państwowego monopolu) oraz obywatelskiej (upowszechnianie konkurencji świadczeń)?
Pozdrawiam.
Gekko
Nie mam wyjścia – muszę się zgodzić. Problemem jest skłonność każdego układu do degeneracji.Wolny rynek w Polsce uległ temu procesowi nadzwyczaj szybko, przeradzając się w jego karykaturę. Proponowane przez Pana rozwiązania mogą skończyć się tak samo. Jeżeli Gospodarz podejmie ten temat, chętnie włączę się do dyskusji – jak i dlaczego to trzeba zrobić.
Gekko
Miałem na myśli oczywiście ostatni wpis – poszukiwanie efektywnych rozwiązań.
MINISTER EDUKACJI
Rzec o edukacji można ,że była groźna i przemożna.
Była cicha spolegliwa dla ministrów i na żniwa.
Spolegliwość jest zaletą ale nie w tym kraju przeto.
Różnych szefów bieda miała.
Był Kuberski ?reformator .
Po nim Tejchma uzurpator.
Andrzej laga Stelmachowski wielki i uduchowiony.
Był Flisowski ,Łuczak, Czarny.
Powiał Wiatr lecz nie na długo.
Po nim Handke-cud reformy.
Roman Giertych szkoda gadać.
?Ferdydurke? musi spadać.
Spadać musi lektur wiele edukacji przyjaciele.
Wiatr nie wieje Hall(na) działa.
Ona też się nie spisała więc oświata osowiała.
Lecz po Wiatrze i po Hall(nym)przyjdzie czas normalny.
Szumiał będzie edukacji las bo ją zbawi Szumilas.
[Daj Boże, nie wierzę]
?Szkolny Artysta Głębi Niepogromiony?
…………………………………………………………….
Tak już właśnie jest. Tylko, że się nazywa mądrzej. Pajacowanie i szydzenie z ludzi w niczym tu nie pomoże.
@Anna
To jak tam z odpowiedzią na moje pytania???;-)
KC
26 lutego o godz. 18:33
– – –
Jeśli odrzucić personalne i emocjonalne postrzeganie problemów (a to jest wygodne dla wielu), to o degeneracji nie będzie mowy 🙂
Problem w tym, że NIE mamy obecnie wolnego rynku w żadnym obszarze, gdzie operuje ‚własnymi rękami’ nasze państwo.
Nie ma wolnego rynku w usługach oświatowych, ubezpieczeń zdrowotnych, medycznych, kolejowych, pocztowych, telekomunikacyjnych, energetycznych i wielu innych.
Istnieją w Polsce ekonomiczne światy równoległe, choć powiązane, mocą polityczno-społeczną, pasożytniczym związkiem systemowym.
Ten ograniczony świat wolnorynkowy zasila przymusowo gotówką szerokie rzesze beneficjentów opłacanych przez państwo.
Degeneracja skutków pseudoreform i pseudoprywatyzacji w takim systemie nie polega na wadliwości rzekomo wprowadzanego reformą systemu wolnorynkowego, ale właśnie na zastępowaniu go u nas – pozorami.
Takimi, jak wszelkie dotychczasowe i ta obecna, ‚reformy’ światy, zdrowia, emerytalne etc.
Dlatego właśnie dyskusje o ilości i rodzaju godzin oraz form szkoły publicznej świadczącej te usługi, przy obecnym systemie (a jakichkolwiek zmian systemowych ‚reformatorzy’ unikają jak ognia), są czystą stratą czasu.
Rosjanie twierdzą z doświadczenia: miało być dobrze, a wyszło jak zwykle. Cywilizacja, zamiast takich ‚duszosczypatielnych razgaworow’ wie, rozumie i potrafi oraz chce zrobić dobrze – i po prostu to robi, od czasów wynalezienia koła.
A my leżymy – oczywiście w czynach koło koła, w mentalności – kołocentrycznie.
Nie jest sztuką określić plan działania i metody jakiejkolwiek reformy, sztuką przewidzieć, jakie degeneracje w tym systemie wywołają, bez jego zmiany.
Tego właśnie uczy nas oświata publicznie systemowa.
Mni
26 lutego o godz. 19:58
– – –
A szydzenie z innych, nazwanych dla wygody: pogromcami głąbów to szydzenie z ludzi, czy też coś innego już?
Bo MNI się NIE wydaje, że zasady obowiązują symetrycznie?
To jeszcze słuszna moralność czy już zwykła podłość?
jantra
26 lutego o godz. 19:58
– – –
… a oświatę naszą zbawi
Mesjasz jeno i nikt mniejszy,
któż belferstwu się postawi,
kto jest godzien wsparcia belfrów?
Zbawicielu lud zawierza
swoje czyny i postępki,
niechże weźmie i uniesie
swych wyznawców grzeszne męki.
Niech więc pieśń szydercza przegna
Szumy Lasów, uzurpacje.
Antychrystów ludek niszcząc
czynem swe wyznaje racje…
– – –
Przepraszam, ale GPS mnie spod Częstochowy wyprowadził i dalszych zwrotek trzeba posłuchać samemu, na miejscu.
Melodja znana.
🙂 🙂 🙂
Gekko
27 lutego o godz. 16:46
A szydzenie z innych, nazwanych PSYCHOLAMI to szydzenie z ludzi, czy też coś innego już?
Bo GEKKO się NIE wydaje, że zasady obowiązują symetrycznie?
To jeszcze słuszna moralność czy już zwykła podłość?
Pogromca głąbów – wytwór wyobraźni socjalistyczno-idealistyczno-eklezjogennej; połączenie Michała Archanioła, Aleksieja Stachanowa, świętego Franciszka i Stasi Bozowskiej (bez elementów boleściwych), heros o nadzwyczajnych mocach, który z niedorozwojów, frustratów, głupków miejskich czy wioskowych, ociężałych genetycznie i w sposób nabyty, uszkodzonych mechanicznie, zakompleksionych, dyslektyków (oraz dysfunkcyjnych innej proweniencji), zaniedbanych środowiskowo i rodzinnie, złośliwców, czyli – wyrażając się jasno – głąbów kapuścianych, potrafi bez trudu sprokurować jednostki idealne, nu, może takie, które w minimalnym, znaczy się, najgorszym wypadku dorównałyby do intelektualnej (testowanej) średniej krajowej.
No i poza tym zasady i słuszna moralność (i ewaluacja) …
Oto standard, który dla szkół szykuje MEN na tajnych posiedzeniach.
hilda
27 lutego o godz. 17:41
– – –
Nie, pszę Pani, podłość to jest insynuowanie, że obrażony jest obrażającym.
To jest manipulowanie faktami tak, aby ukryć te, przeczące fałszywej i świadomie insynuowanej tezie.
Jakkolwiek brzydzę się podłością, odpowiadam Pani, ponieważ Pani uporczywe kłamstwa można łatwo zweryfikować, czytając tu, choćby epitety, jakimi Pani obraża mnie bez ustanku.
Współczuję, z żenującym obrzydzeniem na Pani wzdęcia publiczne i mentalność obrzucania innych błotem w nadziei, że ktoś nie sprawdzi i coś się przylepi.
A Pani już nie będzie się wybijać rzetelnością na opak.
Brr… i fuj 🙁
Coś na temat ?sprawnego i kompetentnego? ? zarządzania polską oświatą:
http://biznes.onet.pl/cyfrowa-szkola-nie-ruszy-w-marcu,18553,5052810,1,prasa-detal