Jak będą zwalniać nauczycieli?
Nauczycielom zatrudnionym na podstawie mianowania, a takich jest większość, w razie zwolnienia przysługuje sześciomiesięczna odprawa. Oczywiście, lepiej mieć pracę niż odprawę. Jeśli jednak zwolnienie jest koniecznością, to odprawę trzeba wziąć (średnio ok. 20 tys. zł do ręki). Z takimi pieniędzmi można coś zrobić, np. przekwalifikować się albo zacząć własną działalność.
Tymczasem Organy Prowadzące kombinują, jak pozbyć się nauczycieli bez konieczności wypłacania im odpraw. Najskuteczniejszym sposobem jest omamienie ludzi nadzieją, że praca może być w przyszłości. OP szkoli więc dyrektorów, jak mają rozmawiać z pracownikami, aby nie żądali odpraw. Najpierw szefowie wręczą nauczycielom propozycję rozwiązania umowy na cały etat i przyjęcia części etatu, np. 15 godzin w tygodniu. Ludzie się zgodzą, gdyż szef da do zrozumienia, że za rok może będzie więcej. Tymczasem za rok będzie mniej i zamiast 15 godzin, trafi się tylko 12, a jeszcze za rok tylko 8. W końcu trzeba będzie kilka osób zwolnić. Jednak już bez 6-miesięcznej odprawy, gdyż ta przysługuje tylko nauczycielom zatrudnionym na co najmniej pół etatu. Zresztą inne pieniądze są od całego etatu, a inne od połowy.
Nieomal wszyscy nauczyciele dostają propozycję zmniejszenia etatu. Na przykład mianowani i dyplomowani mogliby przyjąć 13-15-17 godzin, wtedy praca będzie dla wszystkich. Gdyby to było rozwiązanie naprawdę tymczasowe, można by się zgodzić. Nie trzeba jednak wielkiej inteligencji, aby wiedzieć, że spadek godzin będzie postępował wręcz lawinowo. Dlatego uważam, że nie można się zgadzać na żadne obniżenie etatu. Spójrzmy prawdzie w oczy: więcej godzin nie będzie. Albo wóz, albo przewóz. Albo godziny, albo odprawa. Albo uczciwość i sprawiedliwość, albo sąd.
Komentarze
No tak, oszczędzamy, zaciskamy pasa, bo kryzys, bo samorządy mają zadłużenie (w 26-tysięcznym Jarocinie 50 milionów długu samorządu, a spółka gminna PWiK jedyne 40 milionów), jednak wieeeemy, kto temu winien!!! NAUCZYCIELE i te nasze trzynastki i czternastki, urlopy na poratowanie zdrowia, etc.
Ciekawie o tym tutaj:
http://serwisy.gazetaprawna.pl/edukacja/artykuly/588875,nauczyciele_naduzywaja_prawa_do_leczenia_placimy_wszyscy.html,1,4
Jak będą zwalniać nauczycieli? Ze skutkiem, w majestacie prawa, wtłaczając złudną nadzieję, że może w trakcie sześciu miesięcy stanu nieczynnego coś się zwolni…. Znając trochę realia, śmiem twierdzić, że w pierwszej kolejności na odstrzał pójdą najmłodsi stażem, wiekiem i ci, którzy nie pasują pod sztandar, oczywiście dyrekcji. Może być i tak, że nauczyciele uczący jednego przedmiotu podejmą heroiczną decyzję, który z nich w nadchodzącym roku, będzie miał mniej godzin. Idą takie czasy, w których staje się bardzo aktualne zdanie z wiersza Wisławy Szymborskiej:” Tyle wiemy o sobie, co nas sprawdzono”. Ta fraza dotyczy nie tylko nas, nauczycieli.
cóż, najpierw byliśmy potrzebni teraz możemy iść pod most,
przekazujcie młodym aby nawet im do glowy nie przyszło aby zostawac nauczycielami, już lepiej kłaść kafelki, robota lepiej płatna a i chyba szacunek społeczeństwa juz też większy
Ile to płacą polonistom_ Bo jak si ma 18 h, jest się dyplomowanym i żadnych dodatków, to jest jakieś 2500 z/miesiąc „na rękę”! To razy 6 to sporo mniej niż rzeczone przez Gospodarza 20 tyś. Chyba, bo obliczenia mnie nużą.
Ja już takie zwalnianie przechodziłem. Zlikwidowano całą placówkę. Pokątnie zostałem poinformowany, że jeśli zażyczę sobie odprawę, to na pewno nie dostanę zatrudnienia w promieniu 30 km. Jeżeli nie wezmę odprawy, to miejsce się znajdzie.
W ten sposób zaszantażowano prawie wszystkich. Oparły się jednostki utrzymywane przez współmałżonka.
Dzieci w szkołach jest coraz mniej. W mojej gminie były cztery szkoły, została tylko jedna. Jeszcze w ubiegłym roku działała podstawówka, w której 17 dzieci uczyło 6 nauczycieli + dyrektor. Placówkę zamknięto, dzieci dowozi się do zespołu szkół. Nauczycieli upchnięto w tymże zespole, bo wszyscy dyplomowani i jak tu takiego „fachowca” zwolnić? W sumie zlikwidowano trzy szkoły, a wszyscy nauczyciele nadal pracują, ba, jeszcze emerytka na godziny. Prawdziwy cud ! Dlaczego nie można zwolnić nauczyciela, o którym wiadomo, że osiąga złe wyniki? Co za chory system ! Zero weryfikacji. Gdzie w tym wszystkim jest interes ucznia ? Obserwuję ten chory system z punktu widzenia rodzica i jestem coraz bardziej zbulwersowana. Dzieci są na samym końcu tego łańcuszka.
Dlaczego „matka” tak nieprzychylna nauczycielom dyplomowanym i wszystkim pozostałym?
Matki powinny były walczyć o szkołę, aby dzieci nie musiały być upychane w zespole szkół, a nie zionąć nienawiścią.
Ja zazdroszczę nauczycielom Pani gminy, gdyż ta, jak rozumiem nie zdehumanizowała się i dała zatrudnienie nauczycielom w sytuacji likwidacji placówki.
Inna sprawa- nauczyciela można zwolnic, jeżeli są ku temu podstawy, a nie zwykłe widzi mi się plotkarek spod straganu.
I jeszcze jedno – dzieci są zawsze na pierwszym miejscu u nauczyciela, u organu prowadzącego – już niekoniecznie.
@matka
„Dlaczego nie można zwolnić nauczyciela, o którym wiadomo, że osiąga złe wyniki?”
Sądzę, że trudno o dobre wyniki, jeśli uczeń nie chce się uczyć. Skąd wiesz, jakich uczniów ten nauczyciel uczy – leniuchów czy ambitnych? Tylko nie mów, że dobry nauczyciel nauczy wszystkich bez wyjątku. Osła do wodopoju doprowadzisz, ale nie zmusisz go, żeby się napił!
A u nas dyrektor wstępnie rzucił hasło, żeby może ktoś poszedł na roczny urlop zdrowotny i wymownie popatrzył na starsze nauczycielki….
Wtedy nikogo nie zwolni…No cóż, wśród tych starszych jestem i ja.
Ale nie mam zamiaru udawać że choruję….I wyjdzie na to, że takie osoby są zakałą grona….Obrzydliwość, ten szantaż. I po co podwyższają ten wiek emerytalny? Chętnie bym poszła na emeryturę za kilka lat, a tu jeszcze ho,ho…
O tym, że nadchodzą roczniki niżu demograficznego wiadomo co najmniej od siedmiu lat + kilka lat szkoły. Nieudolność państwa w planowaniu własnej polityki w perspektywie dłuższej niż 3 lata jest porażająca. Na czele resortu edukacji stało tylu profesorów, doktorów, matematyków. Teoretyczne modele ich reform były takie piękne. Te prymitywy bez wykształcenia potrafią się zmobilizować do protestu w obronie praw pracowniczych – mają poczucie wspólnoty. Widocznie nauczyciele nie potrafią współpracować w grupie. I tu proszę Państwa ocena: pała z kompetencji współdziałania w grupie. Żeby było zabawniej, to jednym z zadań szkoły jest wykształcenie tej kompetencji wśród uczniów.
@matka
„17 dzieci uczyło 6 nauczycieli + dyrektor”
Przepraszam bardzo, ale matematyka nie pozwoli mi w to uwierzyć. Jeżeli tak było, to byli zatrudnieni na cząstki etatów. Można jeszcze dodać, że pracowało pięć sprzątaczek (każda na 1/40 etatu) i też to będzie prawda.
Przybliż trochę te zatrudnienia, przeproszę wówczas chętnie
Też jestem matką. I z tego punktu widzenia komentarze niektórych tutejszych nauczycieli są po prostu powalające. Dzieci coraz mniej, samorzady zadłużone do granic możliwości, ale „dobra gmina” to taka, która nikogo nie zwolni i dla każdego sypnie groszem. Naszym groszem, do jasnej!!!! Miałam okazję przyglądać się, jak nauczyciele moich dzieci „robili awanse”. Dużo papierkowej roboty nikomu absolutnie niepotrzebnej i w żaden sposób nie przekładającej się na poziom ich pracy. Miałam okazję rozmawiać z nauczycielami, którzy z dziedziny, której uczyli w szkole wiedzieli i rozumieli mniej niż ja, przypadkowa amatorka, aż mi było wstyd… A jeżeli wyniki kształcenia zależą tylko od dzieci, jak ktoś napisał powyżej, to do czego w ogóle służą nauczyciele? Spotkałam również wielu znakomitych pedagogów i w ich interesie właśnie jest, żeby ta cała masa niedokształconych, kosztownych i nieskończenie roszczeniowych belfrów została ze szkół usunięta. Reset zróbmy.
Może nie na temat, ale dziś w programie informacyjnym znowu widziałam obrazek z dziećmi siedzącymi w szkole w kurtkach. Czy ktoś wyobraża sobie urzędników z Urzędu Miasta albo ZUS-u siedzących w biurach w tej temperaturze? Ale dzieci mogą, prawda!?!
@tmr
Bardzo mi się podoba co mówisz. Sam lepiej bym tego nie ujął. Wina jak zwykle leży po stronie wszystkich i wszystkiego tylko nie nauczycieli. Samorządy i prawo też ma tutaj swoją cegiełkę, ale może dość już spychania winy? Ci którzy swoją pracę wykonują należycie zostają, reszta precz sprzątać ulice, a nie dzieci kształcić. Bez prywaty i kumoterstwa.
@KC
Dotknął Pan tutaj istotnego problemu. Aby móc kogoś czegoś nauczyć, najpierw trzeba samemu wiedzieć i umieć to zrobić. Póki co drodzy nauczyciele wystawiacie sobie z niezbyt licznymi wyjątkami tak tragiczną opinię, że włos staje dęba czasem jak słucham opowieści o tym co powiedział pan/pani w szkole. Za chwilę trzeba będzie to wszystko spisać i wydać kolejny zbiór dowcipów, tym razem nie o durnych policjantach ale o durnych nauczycielach. Tylko w tym wypadku nie wiem czy to aż takie śmieszne.
@overdrive
>Ci którzy swoją pracę wykonują należycie zostają, reszta precz sprzątać ulice, a nie dzieci kształcić. Bez prywaty i kumoterstwa.<
Bardzo ładnie, tylko skąd wiesz, że samorządy będą się trzymały tego klucza. Skoro Warszawa, całkiem spore miasto, nie ma nawet procedur według których przyznaje się dodatki motywacyjne(funkcyjne też!) nawet dyrektorom ( i robią to urzędnicy (burmistrzowie, dyrektor Biura Edukacji, wiceprezydent Paszyński) po uważaniu czyli według koneksji??? Dlaczego miałoby być inaczej w kwestii zwolnień? A może kluczem będzie "dobry bo tani, a tani bo młody", do którego łatwo napisać ideologię o ułatwianiu startu czy złych nawykach jakimi przesiąknięci są starsi nauczyciele…;-)
Overdrive
Rok temu zgłosiłem dwie poprawki do komisji sejmowej, która pracowała nad nową ustawą o organizacji szkolnictwa wyższego. Na jednym ze spotkań autorskich w Uniwersytecie Pedagogicznym dowiedziałem się, że Uniwersytet Jagielloński przeprowadził wśród słuchaczy kierunków pedagogicznych test przydatności do zawodu nauczyciela. Okazało się, że test pozytywnie zaliczyło… 5% studentów.
Dopóki kryteria formalnego wykształcenia będą miały prymat nad tymi, które decydują o przydatności, a wszechogarniające chamstwo wynoszone przez uczniów z domów rodzinnych będzie tolerowane w ich zachowaniach w szkole – nie ma mowy o lepszych Rzeczypospolitych. Wybór w/g kryterium tańszy nauczyciel, a nie lepszy to tylko pozornie lepsza decyzja ekonomiczna – jest decyzją doraźną, w skali mikro, której skutków doświadczymy już w skali makro.
Niektórym nauczycielom zdarza się palnąć głupstwo, Panu i mi pewnie też się zdarzyło. Z cała pewnością jednak, nie jesteśmy w stanie w słowach i czynach przebić włodarzy kraju. Mnie drażnią stosunki opisane przez Gospodarza: intymności tajemnicą poliszynela, a łamane/poufne (przed przeczytaniem spalić) – informacje o sukcesach. To dlatego odszedłem 26 lat temu z pracy w szkole i już bym nigdy do niej nie wrócił, gdyż zawsze chciałem zajmować się nauczeniem, a nie uczeniem. Ocena pracy nauczyciela przez pryzmat prowadzenia dziennika, to tak jak ocena pracy ucznia za szlaczek w zeszycie. Można, tylko jeżeli po czasie okazuje się, że jest to jedyna istotna umiejętność ocenianego…. i jedyna pożądana…
Zachowania, które Pan opisuje, są pochodną stanu państwa, stanu świadomości społeczeństwa i b. wielu innych czynników. Próba opisu polskiej szkoły przez kalkę nauczyciel = głupi i dobrze opłacany leń, ma się tak do opisu rzeczywistości, jak polish jokes, np. :
-Dlaczego Polki nie używają wibratorów?
-Bo się boją o zęby.
Takie dowcipy opowiadają sobie Amerykanie o Polakach. Dopóki Polacy nie zdecydują się łożyć większych środków bezpośrednio na szkoły, a nie urzędników MEN, nie wiele się zmieni.
Nota bene
Do Gospodarza:
Czy można uzyskać informację ile budżet ( państwa i gminy) asygnuje globalnie na pensje dla nauczycieli brutto, ile nauczyciele otrzymują globalnie netto, a jakie są wydatki globalne na urzędników (MEN, CKE, IBE, FUNDYERELDE, DUPEERLDE). Dobry specjalista od zarządzania zorganizowałby pracę wspomnianych urzędników w zespole 100 – osobowym, osiągając poziom edukacji fiński.
Czytam niektóre komentarze i… wcale się nie dziwię ilością jadu, jaki z nich płynie. Tak to już jest, że za WSZYSTKIE żałosne potknięcia rządu odpowiadają wszyscy, tylko nie sam rząd. Ludzie muszą znaleźć przecież jakiegoś kozła ofiarnego.
@matka – może i tak było, że 17 dzieci uczone było przez 6 nauczycieli, ale teraz na pewno dzieci mają lepiej – klasy nie są na pewno 35-osobowe prawda?
Polecam ciekawe słowa na temat zjawisk w polskiej polityce (o nauczycielach też wspomniano), które chyba ograniczają się do szczucia różnych grup przeciw sobie:
http://www.krytykapolityczna.pl/MaciejNowak/Holdyswysiadka/menuid-350.html?bo=1
@Władek – Masz rację, klasy 30 – osobowe, ale przynajmniej szkoła lepiej doposażona i ciepłe sale. @Viola – Zawsze byli uczniowie lepsi i gorsi, ale moi nauczyciele nie zwalali winy na złe dzieci i roszczeniowych rodziców, tylko robili swoje. W szkole mojego dziecka nauczyciele, zamiast skutecznie wdrażać podstawowe umiejętności, zwala się robotę na rodziców. Jeśli rodzice nie potrafią pomóc dziecku, muszą zapłacić za korepetycje. Jestem urzędnikiem. Nikomu nie podrzucam sterty papierów. A nauczyciel? Dlaczego ja muszę wykonywać w domu pracę, za którą ktoś inny jest wynagradzany? Wracam z pracy o 16.00. Muszę zrobić to, co zwykle robią gospodynie domowe. Chciałabym sobie poczytać czy pooglądać, a tu nic z tego. Ja odrabiam lekcje z 8 – latką, mąż siedzi nad matematyką z naszym gimnazjalistą. I tak codziennie. Ale oczywiście tylko nauczyciele są przepracowani, bo muszą uczyć cudze dzieci, a to jest największe ‚poświęcenie’… Doprawdy, szczerze współczuję tym biednym nauczycielom, „którzy poświęcają swój cenny czas, przekazując nam wiedzę i umiejętności” – z przemówienia ucznia na baliku gimnazjalnym. Hipokryzja i tyle. Wiadomo, że uogólniam i nie wszystkich wrzucam do jednego worka, ale tylko nieliczni znakomici nauczyciele tylko potwierdzają regułę. Wracając do nauczycieli przeniesionych do zespołu szkół z małych szkółek – kompletnie nie radzą sobie z pracą w licznych klasach.
@matka
Ze swoimi dziećmi odrabiałem zadania (z niektórych przedmiotów) prawie do samej matury. Nie zwalałem winy na nauczycieli. czułem się odpowiedzialny za swoje dzieci.
Jako nauczyciel wiem, że dzieci są różne. Jednym wystarczy lekcja, inni muszą pouczyć się samodzielnie w domu, jeszcze innym trzeba na siłę wkładać materiał w szkole i w domu.
@stary – Proszę sobie wyobrazić, że ja również czuję się odpowiedzialna za swoje dzieci, więc robię w domu za nauczyciela. Jestem w tej komfortowej sytuacji, że wraz z mężem potrafimy pomóc naszym dzieciom. Ale co mają zrobić rodzice, którzy sami niewiele umieją, ot, chociażby z języka obcego, rodziny wielodzietne, gdzie matka z ojcem harują od świtu do nocy w gospodarstwie i wiele innych. Nauczyciele bez głębszej refleksji zmieniają podręczniki, nie licząc się z kosztami, jakie ponoszą rodzice. Co za różnica, jaki podręcznik. Dobry nauczyciel i bez książki nauczy. Ale jest to punkt widzenia osoby z zewnątrz. Nauczyciele, oczywiście, mają swoją prawdę,
@matka
1.Jeden nauczyciel uczy (w dużym mieście, przy typowych 30-35 uczniach w klasie ) od 150 do ponad 600 uczniów(na jednym etacie!). Policz ile może poświęcić tygodniowo jednemu uczniowi oraz czy może spamiętać swoich uczniów !!!
2. Efekty pracy nauczyciela zależą w dużym stopniu od warunków – liczby uczniów w klasie, sposobu organizacji nauczania(„strumienie” wg posiadanych zdolności i umiejętności, czy wszyscy razem itd.) liczba godzin. etc.
A teraz zagadka: w latach 70-tych zainteresowany studiami technicznymi czy ścisłymi uczeń miał w klasie mat-fiz liceum w cyklu nauczania 18 godzin fizyki z astronomią tygodniowo(4 lata po 4 godziny tygodniowo oraz 2 godziny astronomii w klasie maturalnej).
Teraz ma w liceum maksymalnie 9 godzin przedmiotu fizyka z astronomią. W fizyce, żeby się czegoś nauczyć, trzeba sporo ćwiczyć, m.in.pod kierunkiem nauczyciela. Fizyka przez lata raczej się nie zredukowała. No i zagadka – kiedy uczniowie byli lepiej przygotowani do matury i wybranych studiów – wtedy czy teraz…?;-)
A to przecież nie od nauczycieli zależy ile godzin na religię i wf, a ile na fizykę z matematyką. W twoim rachunku brakuje kolejnych ministrów edukacji i ich politycznych mocodawców!!!
„Wracam z pracy o 16.00. Muszę zrobić to, co zwykle robią gospodynie domowe. Chciałabym sobie poczytać czy pooglądać, a tu nic z tego.”
super, ja też bym chciał, ale niestety muszę wykonać masę innej pracy, która jest potrzebna szkole, ja wracam do domu i nadal jestem w pracy, ty jedynie musisz się zając swoim własnym dzieckiem, takie to dla ciebie trudne? Może trzeba było go sobie nie robić?
@matka
Proszę nie uogólniać.
„Nauczyciele bez głębszej refleksji zmieniają podręczniki, nie licząc się z kosztami, jakie ponoszą rodzice” – zmieniłem ostatnio 10 lat temu.
Nie rozumiem, dlaczego na moją głowę wylewa się pomyje. Czytając komentarze, doszedłem do wniosku, że moja praca jest nieistotna. Zawsze znajdzie się ktoś, kto wszystkich nauczycieli wrzuci do jednego worka. Zastosuje kwantyfikator ogólny, a ty się człowieku tłumacz z … No właśnie, z czego mam się tłumaczyć?
@stary
„Proszę nie uogólniać.”
A jak mamy pisać o nauczycielach? Z imienia i nazwiska? Palcami pokazywać? Być może Pan wykonuje swoją pracę właściwie, a być może nie, bo równie dobrze może Pan uczyć w szkole do której chodzą moje dzieci i mógłbym akurat o Panu powiedzieć to czy owo. Tutaj legitymować nikt się nie musi, zatem tego nie stwierdzimy. Jedno jest pewne, gdybyście walczyli o jakość nauczania, ilość szkół, wysokość pensji i reformę, która ma ręce i nogi, tak solidarnie jak walczycie o swoje dobre imię, to żadnych problemów z oświatą by nie było. Ale nie trafia do Was to co napisał Pan Cywiński. Wspólnie to umiecie tylko dawać odpór społeczeństwu, które ma dość Waszej niekompetencji. Reszta to każdy sobie.
Władku, wielkie dzięki za link do świetnego tekstu Macieja Nowaka.
Polecam każdemu.
@Overdrive
>Jedno jest pewne, gdybyście walczyli o jakość nauczania, ilość szkół, wysokość pensji i reformę, która ma ręce i nogi, tak solidarnie jak walczycie o swoje dobre imię, to żadnych problemów z oświatą by nie było.<
1.Czy Ty widziałeś pracowników jakiejś dziedziny, którzy walczą nie o swoje interesy tylko pracodawcę usiłują zmusić do takiego sposobu działania, jaki oni uważają za słuszny dla … optymalnego osiągnięcia celów pracodawcy….;-)? Jakiś przykład większej grupy zawodowej!!!
2. To Twój interes, żeby za Twoje pieniądze państwo organizowało pracę szkolnictwa w sposób optymalny dla Twojego dziecka! Ja, czy inni nauczyciele , możemy podpowiedzieć co jest robione źle i propozycje jak robić lepiej.Nie oczekuj jednak heroizmu kosztem życia swojego i rodzin. Natomiast siłą zdolną to zmienić jest siła podatników-wyborców w trosce o ich własne dzieci!!! I tyle! Więc nie moralizuj tylko do roboty!!!;-)
@Overdrive
Czyli wszystko jasne. Każdy nauczyciel jest zły. Jeżeli nie, niech to udowodni.
Można iść dalej.
Lekarze – krętacze. Co oni zrobili ze służbą zdrowia? Patałachy. Żeby trzy miesiące czekać na specjalistę? Skandal.
Górnicy to cwaniaki. Polikwidowali sobie kopalnie. Za węgiel teraz trzeba płacić grube tysiące. Obiboki takie. Na emeryturę wcześniejszą idą. Żyją naszym kosztem.
Można tak w nieskończoność, ale wolę świat odbierać inaczej
@matka
„Ja odrabiam lekcje z 8 ? latką, mąż siedzi nad matematyką z naszym gimnazjalistą. I tak codziennie.”
Nie obraź się, ale może Twoje dzieci są po prostu… niesprawne umysłowo. W głowie mi się nie mieści, żeby z przeciętnym dzieckiem codziennie odrabiać lekcje!
Mam dwoje dzieci (syn – druga klasa w dobrym liceum, córka – druga klasa gimnazjum). Nigdy, powtarzam – nigdy nie odrabiałam z nimi lekcji, nie douczałam ich, nie tłumaczyłam zadań. Nie są geniuszami, ale świadectwa z paskiem mieli zawsze (ze średnią powyżej 5,0). Od początku edukacji uczęszczają do szkół publicznych, tzw. molochów miejskich.
Jak to możliwe? Po prostu siedzą na lekcjach i słuchają, co mówią nauczyciele, nie śpią na zajęciach. Na bieżąco robią to, co do nich należy. A to wszystko dzięki nam, rodzicom. Wpajaliśmy naszym dzieciom pewne wartości, zasady pracy już od najmłodszych lat. Po prostu je WYCHOWALIŚMY.
Nie wiem, jak wykorzystają w przyszłości to niematerialne dziedzictwo. Przecież w dzisiejszych czasach wymagać od siebie to takie niepopularne, łatwiej wymagać od innych! Być może. Ja jednak, jako rodzic, mam czyste sumienie. Wykonałam kawał dobrej roboty.
Przestań więc biadolić i zwalać winę na innych!
Stary, właśnie podobnie widzi szczucie na siebie i manipulowanie ludźmi M.Nowak w „Krytyce Polit.”
@S-21
1. Owszem, górników, żeby daleko nie szukać, skoro Stary o nich wspomniał. Potrafili wywalczyć dla siebie pensje 7 tys. miesięcznie, a z premią grudniową 10 tys.? Potrafili. Poza tym, skąd przekonanie, że nauczycielom ma chodzić o optymalne osiągnięcie celów pracodawcy? Chodzi o osiągnięcie dobrze nauczonego narodu. Pracodawca, czyli Państwo, dawno tego kryterium nie stawia na czele. To może Wy zaczniecie?
2. Oj, nie próbuj tą ścieżką iść, bo gotowym dojść do wniosku, że zależy Wam na wykonaniu pracy byle jak, bo skoro społeczeństwo ma gdzieś jak pracujecie, to można sobie folgować. Społeczeństwo od dawna nie ma gdzieś tego jak pracujecie, ale nie wyobrażasz sobie chyba, że będę stał nad Tobą z kijem i walił Cię po łapach za każdym razem jak będziesz uskuteczniał biurokracje, a nie nauczanie? To od Was ma wyjść inicjatywa, od Was ma wyjść chęć wykonania swojej roboty dobrze. Dobrze, czyli nauczyć dzieci tak, by miały wiedzę, a nie dobrze rozwiązane testy. Jak nie ma chęci, to i nie ma możliwości wyegzekwowania wykonania żadnej roboty dobrze.
Od siebie dodam, że grupa rodziców, która myśli podobnie do mnie, od dłuższego czasu „nęka” zarówno radnych gminy, dyrekcję jak i samych nauczycieli szkoły naszych dzieci, tak, by celem szkoły było nauczanie dzieci rzeczy najpotrzebniejszych jak najefektywniej, a nie zadowalanie biurokratów i kontrolerów. A Ty? Co robisz jako nauczyciel, poza spychaniem całej odpowiedzialności za obecny stan rzeczy na społeczeństwo i system, żeby obecny chory stan rzeczy zmienić?
@stary
Nigdzie nie napisałem, że każdy nauczyciel jest zły. Proszę z kolei nie uogólniać i nie przeinaczać moich słów. Napisałem, że nie ma możliwości rozstrzygnięcia tutaj kto jest zły, a kto dobry, bo do tego potrzeba konkretów. Nie rozmawiamy o konkretnych osobach, a o całym nauczycielskim stanie, który ma obecnie jeden cel wspólny: ochronę swojego wizerunku. Zamiast tego powinien mieć za cel ochronę poziomu i jakości nauczania, jakości i ilości szkół, programu dostosowanego do uczących się i potrzeb rynkowych, oraz własnego wynagrodzenia i poszanowania praw.
O górnikach wypowiedziałem się odpowiadając S-21. Kiepski przykład, bo po pierwsze nie świadczą oni bezpośrednich usług społeczeństwu, a po drugie potrafią się zorganizować i wywalczyć dla siebie dobre warunki. Fakt, że Rząd robi wszystko, by węgiel nie był atrakcyjnym produktem i by nie mieli gdzie pracować, to zupełnie inna sprawa.
Lekarza mam w rodzinie, zatem i w tym przypadku jestem w stanie odpowiedzieć jak faktycznie rzecz wygląda w porównaniu do zwykłego użytkownika przychodni. Jako lekarz można obecnie swoją pracę wykonać dwojako.
Sposób pierwszy umożliwia zrzucenie całej odpowiedzialności na nieudolną reformę, traktowanie ludzi jak uciążliwych petentów, unikanie wykonywania swojej pracy jak oczekiwałby tego przeciętny człowiek, bycia niemiłym, opryskliwym, wręcz chamskim. Na myśl przychodzi urzędnik z czasów słusznie minionych. To ode mnie czegoś chcą, ja poczekam.
Drugi sposób stawia sobie przede wszystkim za cel pomoc ludziom. System naturalnie tego nie ułatwia, ale człowiek robi co może, żeby każdemu życie poprawić. Legalnie bądź przymykając oko. I nagle okazuje się, że można. Wystarczy chcieć. Różnica jest widoczna zwykle w szacunku ludzi do człowieka. Ten, który zasłania się czym może jest powszechnie znienawidzony, a dla tego który pomaga zawsze znajdzie się pomocna dłoń. To wiejskie jajka, to kiełbasa, to pomalowana kuchnia, itd. I nie chodzi o łapówkarstwo, tylko zwykłą ludzką życzliwość i wdzięczność.
Odwołam się jeszcze do jednego zdania, które użył S-21: „Nie oczekuj jednak heroizmu kosztem życia swojego i rodzin.” Wybraliście zawód społeczny, nikt Was do tego nie zmuszał. Jeśli nie chcecie ludziom pomagać to idźcie pracować do korporacji albo administracji państwowej, tam nikt nie oczekuje bycia człowiekiem. Możecie tam być tak bardzo samolubni jak to tylko możliwe. Zawody społeczne z natury rzeczy wymagają poświęceń. System żąda od Was za dużo, zgadza się. Ale to Wy macie mu się sprzeciwić i wywalczyć takie warunki w jakich chcielibyście pracować, a nie oczekiwać, że rewolucję zrobią rodzice, a Wy po prostu przyjdziecie kolejnego dnia do pracy i zastosujecie inne dyrektywy. Trochę zaangażowania moi drodzy nauczyciele. Siedzimy w tym razem po uszy, a na szali jest wspólna przyszłość nasza i naszych dzieci. Możemy oczywiście każdy sobie, ale chyba lepiej coś zrobić razem niż na siebie warczeć?
@Overdrive
Co to znaczy sprzeciwić się?
1.Mieć w nosie państwo i jego regulacje prawne oraz system organizacyjny? No to państwo się pozbędzie nauczycieli, którzy tak robią i wymieni ich na stosujących jego regulacje. Więc tego typu heroizm(to o nim pisałem!) nic nie da!
2.Można poszukać momentów, kiedy dla państwa (czyli dla Twoich dzieci!) będzie to(protest!) najdotkliwsze!Akceptujesz???;-)
3.Nauczyciel nie górnik – górnicy(czy raczej związkowi aktywiści) parę razy zdemolowali pół Warszawy. To się ich państwo boi. Czym nauczyciele mogą państwu(jego politykom i urzędnikom!) zagrozić??? Że Twoich pociech nie nauczą…?;-)
Doprawdy, dziwna historia…Opisałam sytuację w szkole moich dzieci, a tu raptem stałam się obiektem ataku – zostałam posądzona o uogólnienia, a moim dzieciom przypisano ‚niesprawność umysłową’ (wątpię, czy taki termin funkcjonuje w pedagogice, psychologii lub w psychiatrii, ale sprawdzę). @Viola – gratuluję pani zdolnych i pracowitych dzieci z wpojonymi wartościami, a dzieciom gratuluję wspaniałych rodziców, którzy je wspaniale WYCHOWALI. Ale skoro tak dobrze wychowuje pani dzieci, dlaczego tej miary dobrego wychowania nie stosuje pani w komentarzach? Czyżby relatywizm moralny? A przy okazji – proszę przypomnieć sobie zasady zamieszczania komentarzy, bo kto, jak kto, ale nauczyciel powinien szczególnie ważyć słowa, wszak powierzamy mu to, co mamy najcenniejszego – nasze dzieci – te zdolne i grzeczne, ale również te ‚niesprawne umysłowo’, zaniedbane, z brakami w dobrym wychowaniu, mając nadzieję, że szkoła utrwali to, co dobre i skoryguje błędy wychowawcze nas – rodziców. Wszak nie mamy fachowego przygotowania do wychowywania dzieci; działamy raczej intuicyjnie, kierując się pospolitą i bezwarunkową miłością do dzieci, bez względu na to, czy są mądre i piękne, czy może chore, niepełnosprawne i niezbyt urodziwe. @stary – 10 lat temu zmieniłeś podręcznik? Znakomicie, ale czy nie było w tym czasie zmian programów nauczania? Nie znam się na tym, a mimo wszystko wydaje mi się to dziwne.
@Overdrive – Z przyjemnością czytam Twoje niezwykle rzeczowe komentarze. Pozdrawiam.
@viola – „Nie obraź się, ale może Twoje dzieci są po prostu… niesprawne umysłowo”. Nie obraziłam się. Jestem po prostu zażenowana słowami nauczyciela, pełnymi tolerancji i zrozumienia dla wszelkiej niepełnosprawności. Poza tym termin ‚niesprawny umysłowo’ raczej nie funkcjonuje w literaturze fachowej, gdzie mówi się o niepełnosprawności intelektualnej (dawniej – ociężałość umysłowa).
@S-21
Sprzeciw się to inaczej brak zgody. Żeby obecny system funkcjonował, potrzebuje on Waszej zgody. Innymi słowy, każdy szary nauczyciel, który wypełnia dziennie pierdyliard nikomu do niczego nie potrzebnych świstków papieru, powinien zwyczajnie przestać to robić i skupić się na nauczaniu dzieci tak, jak podpowiada mu jego wieloletnia praktyka, bądź najnowsza wiedza o tym jak uczy się mózg.
1. Nie ma możliwości zwolnienia wszystkich. Działanie szkoły jest uwarunkowane prawnie. Kwestia tego czy na sercu leży Wam dobro wszystkich polaków, czy dobro pojedynczego nauczyciela.
2. Oczywiście, że akceptuje. W jaki sposób miałyby w krótkim okresie ucierpieć na tym moje dzieci skoro już teraz nie uczą się w szkole niczego potrzebnego? Zamknijcie szkoły i na rok, jeśli potem mają one zacząć funkcjonować jak należy.
3. Nauczyciele mogą zagrozić Państwu, np. cegłą. Jesteś mężczyzną? Masz dwie ręce i dwie nogi? No to wyobraź sobie, że jest Was szacunkowo 500 tys w tym kraju i niech co czwarty rzuci kamień w Radę Ministrów. Od czego macie do cholery ten ZNP?! Zajmujecie się edukacją narodu, a nie potraficie się zorganizować w tak podstawowej kwestii! Czego te dzieci mają się od Was nauczyć? Tchórzostwa? Prywaty? Tego jak z bezsilności opuścić ręce i poddać się bezdusznej maszynie? Nigdy.
Co więcej, zastanów się co będzie jeśli społeczeństwo straci w jakimś momencie cierpliwość i zażąda na ulicach zmiany. Obecni nauczyciele polecą na bruk, bo to Wy właśnie robiliście nic, kiedy należało podnieść głos. Skoro dzieci potrafią protestować przeciwko zamknięciu własnej szkoły, to czemu Wy nie możecie społeczeństwa poprowadzić do tych protestów?
@nauczyciel_pl – Z tą różnicą, że ja pracuję po 8 godzin dziennie, nie przysługuje mi urlop na poratowanie zdrowia, nie mam wakacji ani ferii, a pracę też często zabieram do domu… „Może trzeba było go (dziecka) sobie nie robić?” To pisze nauczyciel… Czytając komentarze nauczycieli, odnoszę nieodparte wrażenie, że to, co powinno być priorytetem, mianowicie dobro dziecka znajduje się tak naprawdę na ostatnim miejscu. Jeśli już ktoś wspomina o przepełnionych klasach, to robi to w kontekście dyskomfortu nauczyciela, a nie ucznia. O uczniu i rodzicach mówi się zwykle z lekceważeniem, tytułując ich grupą roszczeniową. Byłoby komfortowo, gdyby na Belferblog zaglądali sami nauczyciele. Mogliby sobie do woli ponarzekać na głupie i wredne dzieci, wścibskich rodziców, niekompetentny organ prowadzący, idiotyczne reformy, itd. ,itp. A tu się okazuje, że oprócz nauczycieli są jeszcze tacy, co też potrafią czytać i pisać.
to może są ociężale umysłowo? Do większości rodziców taki fakt bardzo ciężko dociera i bronią się przed nim jak mogą.
za 20 tyś to możesz kupić chyba toito-ja i robić za babcię klozetową.
Nauczyciele robią sobie kpiny z niepełnosprawności. Gratuluję dobrego samopoczucia i życzę samych wybitnych i bezproblemowych uczniów.
@matka
Cały czas korzystam z tego samego podręcznika. Brakujących tematów lekcji jest mało. Zawsze mogę chętnym kilka stron dokserować.
@Overdrive
Nie strajkuję, nie jeżdżę do stolicy blokować dróg itp
Chodzę na lekcje i staram się dzieciaki czegoś nauczyć. Nie chciałbym ich uczyć warcholstwa.
@stary
„Nie strajkuję, nie jeżdżę do stolicy blokować dróg itp”
Czyli swoją postawą świadczy Pan o tym, że wszystko jest w porządku. I Pan się dziwi, że ludzie są przeciwko Wam? Z takim podejściem? Proszę mi wytłumaczyć w jaki sposób aktywny protest przeciwko nieudolnej reformie oświaty, obniżeniu jakości świadczenia usług edukacyjnych, obniżce WASZYCH pensji, braku możliwości wyboru kierunku uczenia się, braku dialogu ze społeczeństwem i zwyczajnemu marnotrawieniu pieniędzy wszystkich nas byłby warcholstwem, a Pańska beztroska postawa nie jest? Niech mi to Pan przybliży, bardzo proszę.
@matka
>Jeśli już ktoś wspomina o przepełnionych klasach, to robi to w kontekście dyskomfortu nauczyciela, a nie ucznia.<
A to nie to samo??? W przepełnionej klasie nauczycielowi, któremu zależy na efektach, uczy się oczywiście gorzej – mniej czasu na 1 ucznia, mniejsze możliwości indywidualizacji, większy szum złożony z przypadkowych odezwań i hałasów poszczególnych osób.
Podobnie zapuszczony, zdekapitalizowany, zatłoczony szpital to problem dla lekarzy ale i chorych – nie da się tego rozdzielić. Jeśli lekarzowi pracuje(leczy się) gorzej, to i chory jest gorzej leczony!!!
@Overdrive
Zdaję sobie sprawę, że również byłby Pan niezadowolony, gdyby dziecko miało tydzień wolnego, bo nauczyciele strajkują.
I tak źle, i tak niedobrze.
Oraz dodatkowa informacja: nie jestem bierny.
Cokolwiek uważamy, to nie należy tu obrażać Pani o nicku matka.
Istotny są głosy spoza środowiska i dziękuję za nie (nawet bolesne, byle nie niesprawiedliwe).
Gdy ma się własne dzieci (w innej szkole), też się optyka zmienia.
Pozdrawiam wszystkich z woj. śląskiego, gdzie ferie.
Środowisko nauczycielskie ma to do siebie, że nie potrafi (lub nie chce) słuchać krytycznych głosów z zewnątrz i wyciągać wnioski. Nas nie interesują wasze branżowe przepychanki i użalanie się nad wadliwym systemem edukacji. Nas interesują efekty waszej pracy. I nie chodzi tu tylko o pozytywny wynik testu. A tak na marginesie – skoro zawód nauczyciela jest taki ciężki i niewdzięczny, to skąd od lat takie zainteresowanie kierunkami nauczycielskimi? Pedagogiki pękają w szwach od kandydatów na przyszłych nauczycieli. Nie przyjęli na politechnikę, pójdę na pedagogikę…
Overdrive
Nie z każdym Pańskim wpisem mogę się zgodzić, być może dlatego, że moja interpretacja tekstu jest różna od Pańskich intencji. Staram się nie krytykować nauczycieli, lecz tym razem w pełni podpisuję się pod większością postulatów. Nie widać troski o tych nauczycieli, którzy pracę tracą i będą tracić, nie dlatego, że są kiepskimi nauczycielami, a dlatego, że likwidowane są ich szkoły. W Polsce jest zatrudnionych ok. 670 tysięcy nauczycieli ( razem z przedszkolami). Jeżeli pracę straci 15% to mamy 100-tysięczną armię ludzi, których dotknie dramat. Jak napisał Gospodarz – dyrektorów szkoli się, by na dodatek pozbawić tych ludzi odpraw, a środowisko zachowuje się na zasadzie „moja chata z kraja”. Dotyczy to jednak całego społeczeństwa. Dopiero, gdy komornicy zaczną odbierać te plazmy, 15-letnie „auta”, eksmitować- ruszy ulica. A nauczyciele na tle np. Kazimierza Kutza, nie wypadają najgorzej. Pan reżyser odpytywany na okoliczność otrzymywania miesięcznej emerytury z ZUS w kwocie bodajże 57 tysięcy PLN miesięcznie, stwierdził, że „sobie zapracował”. Polonistki też reżyserują, po godzinach, co prawda, bez takiego budżetu, ale też i bez honorariów. Nauczyciele na co dzień opowiadają w szkolę historię, więc znają doskonale efektywność polskich powstań: jedno z sukcesem – r.1918 Wielkopolska. No, mamy jeszcze teraz od 22 lat drugie – solidarnościowe. Są tacy, którzy daliby się pokroić za jego sukcesy. Ja mam wrażenie, że mój kraj przekształca się w strefę ekonomiczną, w której zarządza się jedynie najemną masą roboczą. 80% tej masy będzie magistro-inzynierami, która będzie płaciła najwyższe rachunki za internet, telefony, prąd, gaz, paliwo,etc. Chcąc kupić oryginalny europejski proszek musi pójść na bazarek, gdyż w sklepach są dostępne jedynie wyroby proszkopodobne. Za to namiestnik strefy będzie mógł (być może – na razie trwa o to walka, ha,ha.) posłuchać i popatrzeć jak Europejczycy podejmują decyzje. Skoro creme la creme polskich elit aspiruje do takich ról, dlaczego Pan oczekuje od nauczycieli wyzbycia się złudzeń? Przypominam scenę z „Rejsu”, gdy inteligent zostaje uderzony boleśnie przez Stanisława Tyma:
To pan mnie uderzył .
Nie.
Skoro nie pan, a jesteśmy tu tylko my dwaj, to widocznie nikt mnie nie uderzył.
I tylko ten przymilny uśmiech adresowany do bijącego, by może wtedy nie uderzy raz jeszcze…
Jestem zdumiona i oburzona komentarzami pewnych osób skierowanymi do matki. Uwagi o dzieciach niesprawnych lub ociężałych umysłowo są haniebne. Przypominam państwu nauczycielom, iż zadaniem szkoły jest między innymi umożliwienie dziecku pełnego rozwoju w zgodzie z jego potrzebami i możliwościami psychofizycznymi. To my – nauczyciele uczymy empatii, tolerancji, tłumaczymy dzieciom, by szanowały osoby dotknięte niepełnosprawnością. Przecież w tym celu tworzy się klasy integracyjne. Jak można wdrażać idee tolerancji, jednocześnie kpiąc z ułomności dzieci. Przykre.
@stary
Nie bardzo rozumiem skąd te insynuacje. Wyraźnie napisałem: „W jaki sposób miałyby w krótkim okresie ucierpieć na tym moje dzieci skoro już teraz nie uczą się w szkole niczego potrzebnego? Zamknijcie szkoły i na rok, jeśli potem mają one zacząć funkcjonować jak należy.” Zatem nie tylko tydzień byłby dla mnie zadowalający ale także i rok, jeśli tyle potrzebowalibyście na strajkowanie, by osiągnąć sukces. W chwili obecnej im mniej czasu dzieci spędzają w szkole tym lepiej dla nich.
Albo nie śledzi Pan naszej dyskusji z uwagą albo nie bierze Pan serio tego co piszę.
„Oraz dodatkowa informacja: nie jestem bierny.”
Bardzo mnie to cieszy i mam nadzieję w takim razie, że osiągnie Pan postawione przed sobą cele.
@matka ” Pedagogiki pękają w szwach od kandydatów na przyszłych nauczycieli. Nie przyjęli na politechnikę, pójdę na pedagogikę?”
nie każdy nauczyciel jest po pedagogice, w szkołach zawodowych konieczna jest najpierw politechnika, sprawdź sobie czego możesz uczyć po pedagogice, się zdziwisz troszkę
i jeszcze jedno, nigdzie nie robiłem sobie żartów z niepełnosprawności, co mi zarzucasz
@nauczyciel_pl – 1) „…ty jedynie musisz się zająć swoim własnym dzieckiem, takie to dla ciebie trudne? Może trzeba było go sobie nie robić?” 2) „to może są ociężałe umysłowo? Do większości rodziców taki fakt bardzo ciężko dociera…”. To są pana słowa. Rozumiem, że w ten kulturalny sposób wyraża pan swoją empatię i tolerancję wobec niepełnosprawności. Cóż, zapewne nie pojmuję tych pańskich językowych subtelności np. o „robieniu dzieci”. A teraz serio – wbrew zasadom zamieszczania komentarzy zarówno pan jak i osoba o nicku viola zwracacie się do internauty ad personam. Poza tym jeszcze raz wyjaśniam, iż opisałam sytuację w szkole moich dzieci, starając się zbytnio nie uogólniać, więc doprawdy nie rozumiem, skąd tyle wściekłego jadu w niektórych komentarzach. Z tego, co się orientuję, środowisko nauczycielskie nie jest raczej zbytnio solidarne. Przynajmniej w znanej mi szkole.
„ty jedynie musisz się zająć swoim własnym dzieckiem, takie to dla ciebie trudne”
– odpowiedź na twoje żale, że po powrocie do pracy zamiast jak każda gospodyni domowa usiąść z pilotem przed telewizorem musisz zajmować się swoim własnym dzieckiem
” Do większości rodziców taki fakt bardzo ciężko dociera”
– bo taka jest prawda
I nie wiedzę w tych wypowiedziach niczego obraźliwego i nietolerancyjnego, a na temat mojej empatii możesz się nie wypowiadać bo mnie nie znasz. Nie wiesz jakie mam doświadczenia z niepełnosprawnymi, może sam mam takie dziecko?
Nie które dzieci wymagają wsparcia rodziców aby osiągnąć wyniki, na lekcji wola pisać smsy lub plotkować niż rozwiązywać zadania. W takim przypadku dziecko musi popracować samo w domu. Kiedy rodzice są leniwi lub nie potrafią pomóc (co dziwne bo sami podobno ukończyli szkoły) to wysyłają na korepetycje. To jego wybór, są dzieci którym wystarcza sama lekcja, ale one na lekcji uważają i pracują.
i jeszcze czemu na „ty”, gdybyśmy się spotkali w „realu: mówiłbym ci na Pani, w internecie wszyscy jesteśmy równi i do czasu gdy się nie przedstawimy nazwiskami jak najbardziej kulturalnym jest zwracanie się na ty.
I jeszcze jedno, ty obrażać nauczycieli możesz, ale złego słowa na siebie i swoje dziecko nie dasz powiedzieć.
Każda próba rodzica stawania w obronie interesów swego dziecka odbierana jest przez niektórych nauczycieli jako atak na ich niezbywalne prawa. Nauczyciela zapewne nie obchodzi, jakim dyrektywom podlega urzędnik, byle tylko załatwił sprawę: tak samo urzędnika, rzemieślnika czy sprzedawcę nie interesuje, ile godzin wam dano, ile zabrano, co było w latach 70 – tych, a co jest teraz. Mnie, jako rodzica interesuje los mojego dziecka, a nie los nauczyciela. Nie jestem wrogiem nauczycieli, jestem wrogiem złych nauczycieli.Nie chcę wysłuchiwać na wywiadówkach tłumaczeń wychowawców, jak to muszą wypełniać sterty dokumentów i ile to czasu im zajmuje, tylko przychodzę po konkretną informację o swoim dziecku – jakie osiąga wyniki, z czym ma problem i jak należy mu pomóc. Często okazuje się to zbyt skomplikowane. Żeby nie było, że uogólniam, dotyczy to szkoły , do której uczęszczają moje dzieci. We wszystkich innych pewnie jest inaczej.
@nauczyciel_pl – „i jeszcze czemu na „ty”, gdybyśmy się spotkali w „realu”: mówiłbym ci na Pani…” Jakoś nie przypominam sobie, bym wypowiadała się na temat tej formy. Odnoszę nieodparte wrażenie, że mówimy zupełnie innym językiem, kompletnie się nie rozumiejąc.
„przychodzę po konkretną informację o swoim dziecku ? jakie osiąga wyniki, z czym ma problem i jak należy mu pomóc.”
i ok, tak powinno być, ja bym chciał aby przychodzili rodzice z takim nastawieniem, a tymczasem postawiłem kilka pał na pierwszy semestr i żaden rodzic się nawet nie zainteresował dlaczego. Tak samo jak nie interesuje się czemu jego dziecko ma 50% obecności + 1 aby nie pisać egzaminu klasyfikacyjnego.
Co robi dziecko w tym czasie?
Czy rodzic wie czy nie wiedząc tego bezrefleksyjnie pisze usprawiedliwienia?
Ciebie nie interesuje los nauczyciela a mnie może nie interesować co rodzic robi w domu. Moja działka jest w szkole. Nie jestem pracownikiem socjalnym.
„przychodzę po konkretną informację o swoim dziecku ? jakie osiąga wyniki, z czym ma problem i jak należy mu pomóc.”
i ok, tak powinno być, ja bym chciał aby przychodzili rodzice z takim nastawieniem, a tymczasem postawiłem kilka pał na pierwszy semestr i żaden rodzic się nawet nie zainteresował dlaczego. Tak samo jak nie interesuje się czemu jego dziecko ma 50% obecności + 1 aby nie pisać egzaminu klasyfikacyjnego.
Co robi dziecko w tym czasie?
Czy rodzic wie czy nie wiedząc tego bezrefleksyjnie pisze usprawiedliwienia?
Ciebie nie interesuje los nauczyciela a mnie może nie interesować co rodzic robi w domu. Moja działka jest w szkole. Nie jestem pracownikiem socjalnym.
@nauczyciel_pl – Chyba wreszcie się zrozumieliśmy. Proponuję zakopać wojenny topór.
@matka
1 lutego o godz. 10:10
„Nie obraziłam się. Jestem po prostu zażenowana słowami nauczyciela”
Zażenowana to mogłabyś być , gdybym napisała: „głupie”, „tępe”, „nierozgarnięte”. Użyty przeze mnie zwrot nie ma nic wspólnego z prawdziwą niepełnosprawnością. Sądziłam, że tak zostanie odczytany. Pociesz się, nie tylko Ty nie zrozumiałaś.
@viola – No cóż, widocznie jestem już taka dosłowna, bo, niestety, nadal nie rozumiem tych semantycznych subtelności. Zgodnie z sugestią wypada mi więc się pocieszyć, że nie tylko ja jestem taka niedomyślna. A tak swoją drogą – skoro te słowa nie znaczą tego, co znaczą, to co zatem znaczą?
@matka
wzięłaś za bardzo do siebie to co pisałem ale na potwierdzenie moich słów niech będzie ten artykuł:
http://wyborcza.pl/1,75478,11132329,Polska_szkola_tylko_dla_grzecznych.html
Rodzice uważają, że z ich dziećmi wszystko jest w porządku za to wszyscy inni są źli.
@nauczyciel_pl – Nie rozumiem, o czym ten artykuł ma zaświadczyć? Że rodzice są be czy jeszcze o czymś innym? Mam podać przykłady karygodnego zachowania dzieci nauczycieli? Jest pan krótkowzroczny i skłonny do uogólnień. A to, że rodzice nie pozwalają, by im dzieciom działa się krzywda, to chyba nie takie dziwne. Poza tym ja wszystkie wpisy odnosiłam do konkretnej placówki, w której uczą się moje dzieci. Może we wszystkich pozostałych szkołach jest wspaniale. Starałam się problem precyzować, a pan mi tu artykułem z GW. Proszę sobie wyobrazić, że go już przeczytałam, zanim raczył mi pan go wysłać. Nie ma w nim nic , o czym bym wcześniej nie słyszała. Nie rozumiem, że dla pana jest taki odkrywczy.
matka
13 lutego o godz. 16:16
O matko!
Czyś nie pojęła jeszcze
co belfer-blog uczy
że nauczyciel – wieszczem
a rodzice do d…py?
Gekko, na litość Boską. Z Twojej prozy już dawno zrezygnowałam, a tu proszę – wierszyk!