Boże Narodzenie no problem
Przed Świętami w mojej szkole odbywa się konkurs kolęd i pastorałek. Regulamin wymusza na uczniach, aby śpiewali przynajmniej jedną pieśń po polsku. Dopóki nie wprowadzono tego przepisu, mieliśmy całe Boże Narodzenie po angielsku (zobacz jedno z archiwalnych nagrań i drugie tutaj). Teraz prawo stoi po stronie polszczyzny, ale – niestety – jest łamane.
W tym roku jury wyszło przed orkiestrę, bowiem podjęło decyzję, że piękne są tylko utwory śpiewane po polsku. Oficjalnie niczego takiego nie ogłoszono, ale fakty mówią same za siebie. Zwyciężyła bowiem polszczyzna (trzy pierwsze miejsca). Dzięki temu Kochanowski nie musi przewracać się w grobie.
Trochę to moja wina, że uczniowie chcą śpiewać kolędy po angielsku. Otóż na lekcjach polskiego nie pozwalam na żadne śpiewy. Natomiast angliści są bardziej otwarci na te sprawy. Jednak anglistom jest łatwiej. Wystarczy bowiem, że zaistnieje na ich lekcji angielski, a już mogą uznać to za realizację programu. Na polskim nie wystarczy obecność samej polszczyzny. Ważne jest jeszcze, co się robi w tym języku. Jak na razie śpiewanie kolęd po polsku nie jest realizacją programu nauczania, natomiast po angielsku tak.
W związku z tym apeluję do minister edukacji, aby usunęła parę lektur, np. dramaty Szekspira, a na ich miejsce wprowadziła do kanonu zbiór polskich kolęd. Wtedy poloniści mogliby z czystym sumieniem ćwiczyć na swoich lekcjach śpiewanie tych pieśni i w ten sposób uratowalibyśmy Boże Narodzenie przed wynarodowieniem. Wesołych Świąt!
Komentarze
Nie ma programu, mogą być kolędy.
Nauczycielom angielskiego się chce uczyć kolęd bo to element uczenia języka obcego. Na polskim można by uczyć kolęd jako elementu kultury, ich treść wiele mówi o czasie w którym zostały napisane, wiele z nich to popularne tańce polskie, super lekcję o kolędach można by zrobić na polskim, poza śpiewaniem, żeby lekcja nie była nudna. Jakby nauczycielowi się chciało i wiedział czym są kolędy w naszej kulturze oczywiście.
To nie prawda, że kolęd nie ma w programie, programu nie ma.
Czyż to nie jest piękna idea, Drogi Gospodarzu, by każdy nauczyciel mógł sobie wybrać co konkretnie realizuje na polskim? W jakiej konwencji ten polski prowadzi? Klasa śpiewa, recytuje, omawia dzieła ciekawe, omawia dzieła współczesne, a nie zamierzchłą przeszłość, rozmawia, a nie pisze słowo w słowo to co podyktują, dyskutuje na trudne, kontrowersyjne tematy, ogląda reportaże, te dobre i te złe, czyta gazety, artykuły, felietony, albo wręcz pod wpływem impulsu rozmawia po prostu o jakiejś sprawie „na czasie”… Idea piękna. Ciekawe czy któryś nauczyciel polskiego w publicznej szkole odważy się kiedyś zrobić to co mu serce i rozum dyktują, i zostawi biurokrację za drzwiami.
Obawiam się, że kolędy śpiewane w czasie lekcji, jako instrument obrony przed wynarodowieniem sprawdzą się przeciwskutecznie.
Raczej, sprzyjałyby kultywowaniu tradycji rzymskich i obyczajów prasłowiańskich – bo stąd się wywodzą.
Byłaby to też okazja do szerzenia języków klasycznych i ewentualnie czeskiego, skąd pierwsze kolędy, już na modłę chrześcijańską, do Polski nadeszły.
Trudno też traktować szkolne śpiewy jako szerzenie liturgii katolickiej, w tej bowiem, czas kolęd nastaje po mszy północnej, w pierwszych chwilach święta Bożego Narodzenia.
Nie spodziewam się, aby Ministerstwo i jego Nauczycielstwo poświęciło dzień święty w celu przybieżenia o północy powigilijnej do klas, celem chóralnego śpiewu.
Karta na to nie pozwala.
Jakąż więc tradycją i jakim kultem byłoby śpiewanie kolęd na lekcjach?
Ano, jedyne, co Polskie i Narodowe za tym się kryje, to okazja do nieróbstwa zawodowego, budowania zakłamanych i nieszczerych więzi (od:więzienie) aspołecznych, grosza publicznego trwonienie.
Może jeszcze odpór zgniłym miazmatom programów i syllabusów, jawną kpiną z obowiązków obywatelskich i profesjonalnych.
Pozostają więc języki obce, bo przecież dżinglujące belle przydadzą się dziatwie do nucenia, po wyjściu z tradycyjnego świątecznego seansu komedii romantycznych. Innego programu, jak donoszą specjaliści – nie ma 😉
W ogóle, na rzecz rytuałów zbiorowego zamawiania rzeczywistości, wyrzućmy, o belfrzy, ze szkół wszystko, co większego wysiłku od kolędowania za darmowym, publicznym groszem wymaga. Szekspir się też nie obrazi, za wyrzucenie ze szkół polskich, bo to, czego się naszej szkole nie śni i nie przyśni, przepowiedział już dawno filozofom.
A przecież filozoficzne właśnie podejście naszej szkoły, kolęduje nam tu Gospodarz: jest zawsze za a nawet przeciw 🙂 🙂 🙂
Gekko, na litość boską…
Boże, kolejny kretyński wpis . Ciekawa jestem, czy Anglicy śpiewają kolędy po polsku? Korona z głowy panu wybitnemu poloniście może by nie spadła, jakby poświęcił godzinę na wspólne śpiewanie i słuchanie tradycyjnych polskich kolęd i pastorałek. Szekspir pewnie też nie miałby nic przeciwko temu. No, ale jak się pracuje w jakimś elitarnym LO, to i problemy ma się elitarne. Żeby nie być posądzoną o zaściankowość, zaznaczam, iż jestem agnostykiem. Mimo to, a może właśnie dlatego szanuję polską świąteczną tradycję, ponieważ uważam, że to jedna z niewielu już rzeczy, które nam pozostały z dobrze pojmowanej tzw. polskości. Panu Chętkowskiemu życzę tradycyjnych wesołych świąt przy angielskich kolędach i ostrzejszego pióra pod choinkę.
Gekko, o czym ty do ludzi rozmawiasz?! Ty rozumiesz sam siebie, bo coś wątpię. Jak można tworzyć takie pseudonaukowe dyrdymały? Słyszysz, że dzwonią, tylko nie bardzo wiesz, w którym kościele. Zbierz to wszystko do kupy i napisz dwa zdania z sensem. Tego ci życzę na święta. Amen.
@Gekko
W mojej klasie więcej prawosławnych, niż katolików, dlatego „kolędy na lekcjach” na pewno nie byłyby śpiewane tylko po polsku.
Też jestem przeciwny śpiewaniu kolęd na lekcjach. Młodzież, jak taka niedośpiewana, to niech śpiewa sobie na religiach lub godzinach wychowawczych. Wg mnie chodzi zupełnie o coś innego: nie chce im się pracować na lekcji. Gdybym odczuwał niedosyt kolęd, to poszedłbym do kościoła sobie pośpiewać. Mogą tak zrobić po lekcjach. Jak znam życie nikt by nie poszedł.
Rodzice ich posłali na lekcję języka polskiego, a nie na nieszpory.
@Stary
Problem w tym, że w kościele też nikt nie śpiewa. Przynajmniej w moim, gdzie milczący tłum wysłuchuje różnej maści „śpiewajnistów”. W domu także – tamże z kolei uroczyści biesiadnicy najczęściej pukają się w czoło, zadowalając się telewizornią lub youtubem. Gdy kościół i rodzina zawodzi – co nam pozostaje jako ta trzecia instytucja społeczna wpływająca na dziatwę ;)? Z podstawówki (a nawet gimnazjum) pamiętam lekcje sztuki czy też muzyki, gdzie śpiewaliśmy kolędy, na przemian prawosławne i katolickie. To jedna z najmilej wspominanych przeze mnie lekcji. Niestety, w liceum przedmiotu o śpiewie nie ma… Ale to tytuł na inną dyskusję na temat kondycji muzycznej polskiej młodzieży.
Szkoda, że Gospodarz okazał wielki brak szacunku dla odwiedzających i zapomniał o złożeniu życzeń świątecznych swoim czytelnikom.
Czyli o czymś co jest tradycyjnym zwyczajem w naszym kraju.
W każdym razie ja jemu i wszystkim pozostałym życzę wszystkiego najlepszego w szczególności mniej jadu i złośliwości.
nn,
dziękuję za życzenia i sympatyczne strofowanie.
Wesołych Świąt życzę wszystkim Komentatorom, Czytelnikom i każdemu człowiekowi dobrej woli.
Z ukłonami
Gospodarz
@ studentka polonistyki 24 grudnia o godz. 0:26
„Boże, kolejny kretyński wpis . Ciekawa jestem, czy Anglicy śpiewają kolędy po polsku? ”
Szkoda ze nie rozumiesz:
1. różnicy pomiędzy rola j. polskiego a angielskiego na świecie.
2. ze uczenie się obcego języka po przez śpiewanie przyspiesza naukę.,
a określasz tekst jako kretyński.
Tak, Anglicy śpiewają kolędy po polsku, bo sam ich uczyłem.
@ studentka polonistyki 24 grudnia o godz. 0:38
„Gekko, o czym ty do ludzi rozmawiasz?!”
Współczuje dzieciom które będziesz uczyła.
(O czym ty do uczniów będziesz rozmawiać?)
Jak mniemam, j. polskiego po przez „śpiewanie i słuchanie tradycyjnych polskich kolęd i pastorałek”
Wesołych Świąt i Dosiego Roku
Ech, Adam, Adam2222, jaki ty jesteś dosłowny! No, ale skoro nie zrozumiałeś zamierzonej ironii, spieszę wyjaśnić, iż tekst o treści „…o czym ty do ludzi rozmawiasz” jest parafrazą ogólnie znanego cytatu z filmu „Chłopaki nie płaczą”. Słowa :”O czym ty do mnie rozmawiasz? Głowa cię nie boli?” wypowiada sam Bohdan Łazuka. To powiedzenie należy obecnie do gatunku kultowych cytatów z polskich filmów.Gratuluję spostrzegawczości! A tak na marginesie – chciałabym usłyszeć polskie kolędy w wykonaniu Anglików, których z taką determinacją uczysz naszego ojczystego języka. Na koniec mam dla ciebie dobrą radę – następnym razem dobrze się upewnij, czy wiesz, co krytykujesz, bo możesz wyjść na ignoranta. Poza tym polecam film, może podczas seansu zejdzie z ciebie trochę wszechwiedzy. Do siego roku! (Pisze się, panie Adam, wyłącznie tak, jak ja to uczyniłam.) Na długie, zimowe wieczory polecam studiowanie słownika ortograficznego , słownika wyrazów kłopotliwych i jeszcze paru poradników językowych niezbędnych dla udzielających się na forum bloga prowadzonego przez polonistę.
Hersylia
„Z podstawówki (a nawet gimnazjum) pamiętam lekcje sztuki czy też muzyki, gdzie śpiewaliśmy kolędy …”
Brawa wielkie dla prowadzących. To była „sztuka czy też muzyka”. Te lekcje są od tego. Na lekcjach, które prowadzę, nie gramy również w piłkę nożną. Od tego jest w-f.
Można lekcje poprowadzić „świątecznie”, ale mając szacunek do (coraz liczniejszego grona) osób, które „sobie nie życzą”, przedmiotowcy powinni przeprowadzić lekcję i złożyć życzenia.
Jak się okazuje, święta przebiegły komentatorom niezupełnie bezproblemowo – widać zabrakło ‚ludzi dobrej woli’, sądząc po czynach?
Dużo się dowiedzieliśmy (ach, ta wiedza!) o studentkach polonistyki.
Walcząc z wszechobecną ignorancją, zapoznały się (dobrowolnie, zapewne) z pouczającym i powszechnie w tych kręgach znanym obrazem o chłopakach a także przygotowały sobie licencję (a może i magistrat?) na rozpoznawanie dźwięków dzwonów kościelnych. To są bowiem wyznaczniki wiedzy i elokwencji ‚studentki’ polonistyki, o czym z dumą ale i swadą mentorską, donosi w swych tak aroganckich, jak zabawnie oderwanych od rozumu, postkach.
A wszystko – by nam tu kolędować, zgodnie ze specjalizacją i tradycyjnymi wartościami, piękno i głębię tradycji polonistycznych.
Odkąd w naszym kraju studenci uczelni wyznaniowych, kardynalskich czy też prymasowskich, są finansowani przez podatnika pod przymusem, nie dziwi mnie już nawet behawior, podobnej konduity ‚studentów’ irańskich.
‚Studentka’ polonistyki porywa nas, tymczasem głębią intelektu i horyzontem erudycji – ale, kto wie, może już wkrótce swe wartości będzie wdrażać w szkołach modo iraniensis?
W tym wypadku, porwanie jakichś uczniów, by zapełnić klasę, będzie niezbędne (i nie muszą to być od razu jedynie dzieci zbyt głuche studentce, jak państwowa szkoła publiczna, na barwę dzwonów kościelnych).
@Adamie 2222, będziesz wtedy musiał odszczekać swe ignorancje, aż, chłopaku – zapłaczesz, jak kościelny pod minaretem! 🙂
@ Hersylio, problem nie polega na języku śpiewanych na lekcjach kolęd, lecz na zawłaszczaniu czasu pracy na praktyki wyznaniowe (nawet, jeśli w mniemaniu śpiewaków, są rzekomo świecką tradycją, czyli nic nie znaczącym rytuałem plemiennym, uwalniającym od pracy).
Idzie Nowy Rok. Aż strach się bać, może orędzie też napisać jakaś polonistka, dotknięta studenctwem… 🙂
Gekko, zastanawiam się, kim ty jesteś? Pozujesz na intelektualistę, politologa, historyka i krytyka literackiego w jednym. W twoich przeintelektualizowanych tyradach natkane wszystkiego, jak u cyganki w tobołku. Mylisz podstawowe pojęcia – licencja to nie to samo, co licencjat, a magistrat to nie magisterium (magistrat – organ wykonawczy samorządu terytorialnego w miastach lub budynek, który jest tegoż siedzibą). Gekko, nawet nie mogę się na ciebie obrazić, bo mi cię zwyczajnie, po ludzku żal. Piszesz, co wiesz, ale nie bardzo wiesz, co piszesz. Następnym razem trochę pomyśl, zanim znów wysmarujesz jakąś godną pożałowania epistołę.
Nie trzeba było długo czekać – kandydatka do licencji na magistrat ponownie obnaża siebie i ośmiesza inteligencję 🙂
Jeszcze inne, potoczne znaczenie słowa „studentka” wyjaśniałoby sprawę tępoty, ale gdzie w takim razie wdzięk, poczucie humoru i wyczucie języka?
Bo bez tego wyczucia języczka, ‚studentko’, to marną kondycję zawodową oferujesz, nawet na publicznym rynku disco-polonizmu oświatowego.
Cyganka prawdę Ci powie… 🙂 🙂 🙂
Gekko, jeśli ci się wydaje, że jesteś dowcipny, to , niestety, muszę Cię rozczarować. Jesteś po prostu żałosny. Początkowo myślałam, że trafiłam na godnego przeciwnika, ale się pomyliłam. To tyle w temacie naukowej dyskusji o wyższości magistratu nad magisterium.
Odnosnie wpisu gospodarza: dlaczego to Kochanowski nie musi przewracać się w grobie dzięki zwycięstwu piosenek w języku polskim? Mnie bardziej pasowałby tu Rej…. Ale nie jestem polonistką…