Głęboka kieszeń rodziców
Szkoły biednieją w zastraszającym tempie. Organ prowadzący na nic nie daje pieniędzy. Właściwie tylko pensje nauczycieli są gwarantowane, na wszystko inne środki są symboliczne albo żadne. Wydaje się, że jedynym wyjściem jest sięgnięcie do kieszeni rodziców. Z urzędnikami bowiem dyrekcja nie wygra, a rodziców można jakoś nakłonić do zrzucenia się na szkołę dziecka.
Niestety, rodzice też biednieją. A szkoła woła o pieniądze przy każdej okazji: na papier toaletowy i ksero – zrzutka, na toner – może by tak z rady rodziców, na komputery do sal – może większa składka na bal studniówkowy, więc zostanie trochę grosza i się kupi. Okazje do zrzutek się tworzy, okazji się szuka, bo inaczej szkoła nie mogłaby funkcjonować. Niestety, jak napisałem, rodzice się nie bogacą. Dlatego zrobili się nerwowi. Na sam dźwięk słów, że trzeba się na coś zrzucić, dostają białej gorączki.
Występuję w podwójnej roli: nauczyciela, który wymusza na rodzicach składanie się na szkołę, oraz rodzica, który zrzuca się na przedszkole swojego dziecka. Denerwuję się więc podwójnie: raz, gdy rodzice moich uczniów wpadają w nerwy i cynicznie stwierdzają, że utrzymanie szkoły to zadanie gminy. Drugi raz się denerwuję, gdy wychowawca mojego dziecka przypomina mi, że mam przywieźć papier toaletowy, bo się skończył i dzieci nie mają czym się podcierać. Przydałyby się też papierowe ręczniki, gdyż maluchy nie wycierają rąk, oraz chusteczki do nosa, bo wycierają w rękawy. Też mam ochotę powiedzieć, że przecież płacę podatki, płacę za przedszkole, płacę na komitet rodzicielski i fundusz grupowy oraz za gimnastykę korekcyjną, rytmikę i masę innych zajęć, zrzucam się na papier ksero i toner. Czy to mało?
Gdy występowałem w roli wychowawcy, paru rodziców się zbuntowało. Poszli do sekretariatu, aby wziąć statut szkoły. Chcieli sprawdzić, czy wymuszanie opłat jest zgodne z przepisami. Poszli, pogadali, pokrzyczeli, za głowę się złapali, ale przecież niczego nowego się nie dowiedzieli. Szkołę powinien utrzymywać tzw. organ prowadzący, czyli gmina, powiat. Jednak tego nie robi. I co można na to poradzić? Jako rodzic mam ochotę nie dawać żadnych pieniędzy, jako nauczyciel mam ochotę mieć w nosie to całe dziadostwo – niech się szkoła wali, niech nie będzie w niej niczego. Gdy pomyślę o swoim dziecku, to mi żal, więc płacę, ale co mam myśleć o tym wszystkim jako pracownik? Każde zebranie z rodzicami zaczyna się od proszenia o wpłaty i kończy się przypomnieniem, że trzeba zapłacić. Krew człowieka zalewa – i rodzica, i nauczyciela.
Komentarze
Mam to samo – póki co, tylko jako nauczyciel i wychowawca.
Co na to nasza „cudotwórczyni” z opuszczonymi portkami, p. Hall ?
Oj, Gospodarzu, ciągle mądrze piszesz, i cóż z tego?! Czy również jesteś z tych, którzy z braku laku będą głosować na PO, bo PiS to…. Czytałem program oświatowy PiS, po prostu zgroza! Hall to dno, ale: słychać pukanie (pisowskie) z dołu!!!
@Jacenty są jeszcze inne partie, a nie tylko PiS i PO, im należy może już podziękować
drukowanie papierów w gestii nauczyciela (na domowym sprzęcie, papierze), ksero każdego sprawdzianu zrzutka rodziców, zbierają wychowawcy, przekazują nauczycielom przedmiotowcom,
nauczyciele po raz pierwszy w tym roku pokwitowali odbiór 1 małego bloku z makulatury i długopisu za jakieś 1 zł (najwyżej). Podręczniki otrzymane kiedyś od wydawnictw zarejestrowane przez bibliotekę szkolną i wypożyczone nauczycielom (se la żyzń, kak gawariat Francuzy)
a to znacie: http://www.nettax.pl/dzienniki/du/2011/6/poz.23.htm
pani minister napisałą, co powinno być;-)
Pogadali?
To tera ja, bo postanowiłem się odzwyczajać stopniowo.
Dziś dziecko wróciło spłakane ze szkoły.
Co się stało, pytam.
Była niezapowiedziana kartkówka z przyrody.
No ale w niedzielę uczyłaś się przyrody, strony świata razem ćwiczyliśmy, w czym problem?
Bo zapomniałam się wysikać na przerwie a pani mnie nie wypuściła do toalety, powiedziała, że po kartkówce będę mogła pójść.
No ale kartkówka to tylko chwila, trzeba było szybko napisać i polecieć.
Łatwo ci powiedzieć, pół lekcji trwała a mnie tak się chciało siku, że chyba wszystkie strony świata pomyliłam a potem to już pisałam cokolwiek żeby tylko móc wyjść.
Nienawidzę przyrody zakończyła spłakana.
To tera sobie wróćcie do tego papieru toaletowego.
Serdeczności, ja mawia Gospodarz.
Dla niezorientowanych, 4 klasa podstawówki.
@Her
znamy, właśnie dlatego polecono nam przekazać nasze materiały do biblioteki (podstawy, programy również),
zamiast czasopism metodycznych materiały do samokształcenia opracowane przez n-li (tudzież wyszukane)
Podbudowała mnie postawa rok młodszego brata.
Ja to bym oddał czysta kartkę, powiedział że skończyłem i poszedł się wysikać.
Szybko się nauczył jak trzeba sobie w szkole radzić z takimi nauczycielami.
Parkerze,
albo w szkole pracuje sadysta (zdarzają się w każdym zawodzie), albo uczniowie sabotują kartkówkę metodą na siku, albo dziecko próbuje wmówić naiwnemu rodzicowi, że źle napisało z powodu fizjologii (dawniej był paluszek i główka, ale zmieniły się mody). Radzę przyjrzeć się sprawie i nie wyciagać pochopnych wniosków.
Serdeczności
DCH
Gospodarz
Gdybyśmy się nie uczyli przyrody w niedziele, mógłbym tak przyjąć.
Znam swoje dziecko, zazwyczaj wiem kiedy kręci, bo czasem kręci jak każde dziecko.
Nie posądzam nauczycielki o sadyzm, tylko o brak zrozumienia dla dziecka.
Sądzę, że myślała tak jak Pan, że to może być próba sabotowania.
Nawet jakby tak było, to należało ją wypuścić, żeby sobie po sabotowała, bo niby skąd nauczycielka miała wiedzieć jaka jest prawda.
Wróciłaby i miała mniej czasu na napisanie.
Kartki były rozdane.
Fałszywie pojmowany autorytet, i dyscyplina zwyciężyła w głowie pani.
Nie mogę oczywiście wykluczyć, że to zmyślona historia, nie będę jej wyjaśniał, bo tylko dziecku zaszkodzę rozdmuchiwaniem sprawy.
Zaszkodzę robiąc z tego aferę bo tak będzie odebrana próba wyjaśnienia sprawy.
Bo jak mówi prawdę, to nauczycielki nie zmienię, a jak konfabuluje, to też jej zaszkodzę wyjaśniając.
Nie warto z gówna robić dramatu.
Ale warto o tym napisać.
Nie mam bezkrytycznego stosunku do własnych dzieci.
Jej reakcja wydawała się autentyczna a historia zbyt wydumana.
Dziecko raczej by brzuch rozbolał, albo inna wymówkę wymyśliło.
Do lekcji była przygotowana, a wyników nie znam, ona też.
Puentą jest to, że nienawidzi przyrody.
Na tym się skupię, żeby to odkręcić, niezależnie od przyczyn.
Parkera córcia się posikała nie z powodu zmian stron świata tylko z powodu braku odpowiednich procedur. Szkoła nie jest ISO certyfikowana to i takie skutki. Nie ma manuala, w którym stałoby czarno na białym, że nauczyciel przeprowadzając kartkówkę w klasach od zero do zeronaście (albo zerosiem, wszystko jedno) najpierw musi przypomnieć dzieciom o wysikaniu się. W manualu taki prikaz miałby numer 4.3.5.2.1.1.6. rewizja A-1.2.5.-KV. Cały manual każdy rodzic musiałby przeczytać a przeczytanie to potwierdzic podpisem. A dzieci nie tylko podpisem, ale jeszcze polizaniem w rogu kartki z sensorem/czytnikiem DNA, według unijnej normy XXXXX.
I wiadomo byłoby, że parkera córka to mała oszustka. Co zresztą jest dla mnie oczywiste i bez manuala ISO.
Dziękuje za zwrócenie uwagi, jutro podrożę temat, bo dzieci są przebiegłe i rozwijają się.
Serdeczności, bez ironii tym razem.
Przenieś parker swoją córcię do innej szkoły.
Takiej, w jakiej uczy pani Imogena Hill. Ona trudnym dzieciom w czwartej klasie dawała zbiór zadań z rachunków i robiła propozycję: „Zapłacę ci 5 dolarów jak rozwiążesz wszystkie zadania. W domu, samodzielnie i w 80% poprawnie. I dam ci naprawdę dużego lizaka.”
Pani Imogena 5$ płaciła z własnej kieszeni. W 1966 roku 5$ to tak jakby dzisiaj obiecała 35. Jakieś półtora godziny swojej nauczycielskiej zapłaty. Lizaki, nawet duże, drogie nie są.
„Ta propozycja odcuciła moją ochotę do nauki. Myślę, że tamtego roku nauczyłem się akademicko więcej, aniżeli przez całe życie.”
Steve Jobs
parker: „Szybko się nauczył jak trzeba sobie w szkole radzić z takimi nauczycielami.”
A gdzies tam pisales „ja nie nie nawidze nauczycieli”.
Oj, mam watpliwosci.
Gospodarz: „Okazje do zrzutek się tworzy, okazji się szuka, bo inaczej szkoła nie mogłaby funkcjonować”
To moze tak spowodowac zeby przestala funkcjonowac? Moze wtedy WADZA zauwazy ze cos „nie klapuje”?…
ja sie caly czas dziwie ze moje kuzynka, nauczycielka, doklada z wlasnej kieszeni, a to na ksero, a to na jakies papiery, a to na jakies kleje i wycinanki. Pytam sie PO CO? Jak nie ma pieniedzy na odbitki, to NIE BEDZIE ODBITEK. jak nei ma pieneidzy na pomoce naukowe, to nie bedzie pomocy naukowych.
Zawali sie cos? Moze sie nei zawali. A jaksie zawali, to dobrze. Nie widze powodu aby udawac ze wszystko jest w porzadku. Nie jest.
Przeprowadziłem śledztwo przy śniadaniu.
Jak Pan wie, rodzice maja swoje sposoby żeby wykluczyć ściemę u dziesięciolatka.
Historia niestety prawdziwa.
Poza oczami, najbardziej uprawdopodobniła zdarzenie opowiedziana już wesołym tonem reakcja jej kolegi, żartował sobie, żeby do szkoły prostamol przynosiła.
Uprzedzę ewentualne ataki, wyciągnęliśmy taki wniosek z tego zdarzenia, że ma nauczkę, żeby w przyszłości pamiętać o wysikaniu się.
Nie podważałem autorytetu, choć niewątpliwie poznała mój stosunek do tego zdarzenia a pani sympatią darzyć nie będzie po takim numerze.
Czwarta klasa, dzieci po wyjściu spod opieki swojej pani przekonują się że szkoła to nie tylko rozumiejący potrzeby dzieci nauczyciele.
Że zdarzają się tacy którym brak kwalifikacji.
Prezent dla hildy. Linki do stronki chicagowskiego wydziału budownictwa publicznego ogłaszającego uroczyste otwarcie jednej z ostatnio wybudowanych 11 nowych szkół. Na dole strony jest pięć linków prowadzących do stron poświęconych tym pięciu szkołom.
Na stronie każdej szkoły, na dole, zostało zamieszczone bardzo dużo zdjęć pozwalających na „zajrzenie” do wnetrza nowo wybudowanych szkół publicznych w Chicago.
Mam nadzieję, że i hildzie wybudują podobnie piekną szkołę.
http://www.pbcchicago.com/content/about/press_detail.asp?pID=279
Na stronie szkoły Eric Solorio zwróciła moją uwagę rampa pozwalająca osobie na wózku inwalidzkim na wjechanie i wyjechanie ze szkolnego basenu.
Większy wybór szkól jest tutaj:
http://pbcchicago.com/content/projects/project_display.asp?pTyp=H&aID=NEW
Proszę zwrócić uwagę na patronów nowo budowanych szkół. Tak, tak, nastepnym razem jak usłyszycie państwo o milionie Polaków w Chicago i Chicago będącym „drugim największym polskim miastem po Warszawie” to znaczy, że zbliżają się wybory. Albo w Polsce albo w Chicago. Politycy opowiadaja te same bzdury po obu stronach kałuży.
„To moze tak spowodowac zeby przestala funkcjonowac? Moze wtedy WADZA zauwazy ze cos ?nie klapuje???”
Przeraża mnie to. Znaczy to, że dorosłym łatwiej jest poświęcić parę roczników dzieciaków ucząc je w warunkach urągajacych wszelkim standardom, niż wytłumaczyć innym dorosłym, że jest problem. Bo co to da? Przecież wciąż będzie istniało mnóstwo szkół, w których się płaci bez szemrania. To będzie tylko przyczynek do tego, żeby wykazać wyższość szkół prywatnych nad publicznymi.
I co Gospodarzu, będzie Pan tolerował komentarze takiego.. ( usunąłem epitet, parker)?
Co trzeba mieć we łbie żeby do ojca coś takiego napisać?
Już nie wystarcza atakowanie mojej osoby, bo mnie to nie rusza, to po dziecku.
Ty.. ( usunąłem epitet, parker) za kałuży.
To, że jesteś..(usunąłem epitet, parker) widać po twoich komentarzach.
Teraz się dodatkowo wszyscy przekonali, że jest jeszcze z ciebie kawał..( usunąłem epitet, parker).
Starczy już, wyleczyłem się.
LO mojej siostrzenicy prosi o 1% z podatku na szkołę ….bez komentarza .powiat łęczycki województwo łódzkie
parker pisze: 2011-09-20 o godz. 09:17
„I co Gospodarzu, będzie Pan tolerował komentarze takiego.. ( usunąłem epitet, parker)?
Co trzeba mieć we łbie żeby do ojca coś takiego napisać?”
Mało tego, parker. Taki nie dość, że „takie coś” napisał (po twoich interpretacjach co jest a co nie jest osobistym atakiem i obelgą to już absolutnie wszystko przejdzie, uwierz mi)
ale jeszcze nie uczy się na własnych błędach.
Miałem może z dziesięć lat. Byłem z mamą na wczasach w Zakopanem. Mieszkaliśmy u bacy, na Olczy. Baca rozbudowywał dom to i miał górę świeżego, czystego piasku wysypaną na podwórku. W piasku bawiłem się ja i synek innego bacy, sąsiada. Odkąd synek sąsiada dołączył do zabawy, co dzień jak wracałem do domu brakowało mi jakiegoś żołnierzyka. Albo konia. Albo samochodziku. A pilnowałem tych żołnierzyków i z piasku ich wygrzebywałem bo każdego dostałem na pocieszenie po zastrzykach jakiejś piekielnie bolesnej -cyliny i pamietałem doskonale ile i jakich mam.
Jak mi któregos dnia synek bacy zapieprzył mojego najukochańszego husarza to na całą Olczę wrzasnąłęm: „Oddawaj żołnierzyka, ty złodzieju!”
Miałem pecha, bo jego tatuś usłyszał, porwał do ręki jakiś kołek, spuścił psa z łańcucha i pobiegł do mnie wywrzaskując, że mnie do krwi zleje i że nikt jego syna nie będzie nazywał złodziejem.
Ledwo co uciekłem do domu a nasza gospodyni-góralka zatrzasnęła drzwi i je na zasuwy pozamykała a potem poleciała na drugą stronę domu okiennice zamykać na parterze. Moja mama patrzyła na to przerażona a góralka uspokajała” „On nic juz nie zrobi, bo nie wejdzie. Jakby wszedł, toby i zatłuc mógł. Taki to nerwowy jest.” Oczywiście gwarą, której nie umiem powtórzyć. Na podwórku psy się pogryzły bo nasz bronił zagrody a tamten atakował.
Powiedz parker, też taki honorny jesteś? Możeś góral? Ciekaw jestem, co robi nauczyciel, jak mu taki tatuś-góral przyleci do szkoły z kołkiem i z psem bronić dziecka-nieuka albo kłamczuszka?
Nie trzeba było aż tak się wczuwać w rolę blogowego tatusia.
Albo nie trzeba było pokazywac małej tego bloga.
Bogowie, tylko wy wiecie co siedzi w głowie podstarzałych tatusiów patrzących na swoje dzieciątka i ich „problemy” przez właśnie, parker, przez MIKROSKOP.
Szkoła wynajmuje przedsiębiorstwo, które dowozi dzieci do szkół. Dzieci mieszkające dalej aniżeli 1.5 mili (2.5km) dojeżdżaja za darmo. Dlatego, że stan partycypuje w kosztach dowozu. A te mieszkające bliżej mają płacić zgodnie z tabelką:
http://www.d62.org/transportation/documents/TransportationEnrollmentForm_SY2011-12_en.pdf
albo mama dowiezie i odwiezie osobiście.
Jak ktos chce to może biednemu dziecku zasponsorować szkolną wyprawkę za pośrednictwem takiej organizacji:
http://shop.kitsforkidz.org/catalog/,255.htm
do której link znajduje się na oficjalnej stronie chicagowskiego wydziału oświaty:
http://www.cps.edu/Pages/Backtoschoolsupplydrive.aspx
Des Plaines to takie przedmieście Chicago. Ani bogate, ani biedne. W polskich warunkach należy je uważać za jedną z dzielnic miasta. Mają tam swoje szkoły podzielone na dystrykty szkolne:
http://www.desplaines.org/index.aspx?NID=274
Dystrykt 62-gi obejmuje szkoły podstawowe:
http://www.d62.org/home/index.html
Na jego stronie, po lewej, są linki do stron poszczególnych szkół podstawowych.
A jak się już znajdzie na którejś z nich, to można sobie otworzyć „2011-12 Supply List”, czyli listę obowiązkowych pomocy szkolnych na lata 2011/12 (po prawej stronie).
Ja akurat polazłem najpierw do Cumberland Elementary:
http://www.d62.org/cumberland/aboutus/handbook.html
a tutaj jest zbiorcza lista wymaganych pomocy szkolnych dla klas od 0 do 5:
http://www.d62.org/cumberland/aboutus/documents/2011-12_SupplyList.pdf
http://www.d62.org/chippewa/aboutus/documents/SupplyList/2011-12_ChippewaSupplyList.pdf
http://www.d62.org/north/aboutus/documents/SupplyList/2011-12_NorthSchool_SupplyList_en.pdf
http://www.d62.org/orchardplace/aboutus/documents/SupplyList/2011-12_OrchardPlace_AllGrades_SupplyList.pdf
http://www.d62.org/plainfield/aboutus/documents/SupplyList/2011-12_AllGrades_PlainfieldSupplyList_en.pdf
a jak nauczycielka ze szkoły, wprawdzie nowo otwartej, ale do której chodzą dzieci, wpadające jak sama pisze, w 99% w przedział „biednych” (szkoły mają takie dane na temat dochodów w rodzinie) zechce nauczać czytania za pomocą iPadów, to może opublikowac swoją prośbę o 6 iPadów za circa 3000$ na takiej stronie:
http://www.donorschoose.org/donors/proposal.html?id=605250&verify=-1600039886&more=true
Jest konkretna, potrzebuje 6 czarnych iPadów model 2.
Pisze, że będzie miała trudne warunki pracy, bo raz dzieci w klasie będzie prawie 30 a dwa, wszystkie dopiero uczą się angielskiego. Co należy rozumieć – nie tylko czytać i pisać, ale także mówić. I jeszcze dodaje, że zdaje sobie sprawę, że prosi o bardzo dużo, bo inni nauczyciele proszą o ołówki i książki.
szkoła w mazowieckim:
– ksiądz wykonuje kserokopie dokumentów korzystając z urządzenia szkoły i papieru, który przynoszą rodzice (bo szkoła nie ma pieniędzy na zakup)
– ksiądz nie partycypuje w kosztach serwisu, nie kupuje toneru, nie płaci za prąd
– ksiądz żywiony się w stołówce szkolnej, nie płaci za to
– imieniny dyrektora szkoły odbywają się w kościele, oczywiście dzieci i rodzice muszą w tym uczestniczyć
– plan lekcji układa się pod katechetki, nie dzieci, nie z sensem
– komunia – stres potworny, dziewczynki mdleją, wymiotują
– katechetka (zakonnica) – na porządku dziennym wymyśla dzieciom od brudasów, prostaków, świń – i to najłagodniejsze
Może tu poszukać oszczędności, całkiem sporych, bo księdza już łatwiej obejść niż przeskoczyć….
parker, kończ już, obiecywałeś opuścić tego bloga, może wreszcie wróci tu spokój, chyba, że to tylko taka gierka obliczona na wzbudzenie litości, my źli, ty jeden dobry sprawiedliwy, któremu na sercu leży dobro edukacji
Wycinanie kuponów,szukanie wyprzedaży przed rozpoczęciem roku szkolnego, kupowanie sklepie ?Dollar Three? (wszystko za dolara) to tylko kilka sposobów, w jakie nauczyciele starają sie uczynić jak największy pożytek ze swoich pieniędzy.
Gdy okręgi szkolne zaciskają pasa na wydatki ze względu na spowolnienie gospodarki, nauczyciele nadal wydają setki dolarów z własnej kieszeni aby zapłacić za rzeczy niezbędne w klasie.
Badanie przeprowadzone przez Narodowe Stowarzyszenie Dostawców Wyposażenia i Sprzetu dla Szkół wykazało, że nauczyciele szkół publicznych w Stanach Zjednoczonych wydali ponad 1.33 miliarda dolarów z własnej kieszeni na przybory szkolne i materiały instruktażowe w 2009-10 roku szkolnym..
„Czasy są trudne także i dla nas. Kupujemy w (tanim) ?sklepie 99-centowym? zamiast w (porządniejszym) Office Depot, powiedział Patrick Garcia, nauczyciel algebry w ósmej klasie Gimnazjum Ray Wiltsey w Ontario.
„Wiele z tych dzieci pochodzi z rozbitych rodzin lub ma rodziców pracujących na dwóch etatach, i oni nie mogą nawet kupić rzeczy z Dollar Tree dla ich dzieci.”
Garcia, który uczy już pięć lat, wydawał do 350 dolarów rocznie aby zaopatrzyć swoją klasę i nie ma problemów z wydawaniem więcej dla swoich uczniów.
Obciążenie finansowe jest szczególnie ciężkie dla nowych nauczycieli szkół podstawowych, których średnie wynagrodzenie na początku w Kalifornii w 2007 roku wynosiło 38 tys. dolarów rocznie. Podczas gdy nauczyciele-weterani zgromadzili wiele rzeczy, których potrzebują do wyposażenia sali, początkujących nauczycieli często zaczynają od zera.
Badania rynku z czerwca 2010 roku dokonane przez NSSEA wykazało, że ankietowani nauczyciele wydali średnio 398 dolarów na przybory szkolne i dodatkowe 538 dolarów na materiały instruktażowe – w sumie $ 936 wydane na wyposażenie ch klas szkolnych.
(…)
„Nie przychodzi mi do głowy zaden inny zawód wymagajacy od ciebie kupowania czegokolwiek. Mam znajomego, prawnika, który byłby urażony, gdyby musiał kupić długopis.”, powiedział Tyra Weis, prezes Stowarzyszenia Nauczycieli z Pomona.
Weis, która jest obecnie na emeryturze, nauczała przez 15 lat i wydawała od 400 do 1000 dolarów rocznie na zakup dodatkowych rzeczy dla jej klasy.
„Mimo, że 400 dolarów może nie wydawać się dużo, te same 400 dolarów mogło pójść dla rodziny nauczyciela lub dla ich dziecka lub jako podarunek dla fundacji., powiedziała. „Fakt, że to wogóle musi być robione wydaje się nie szanowaniem nauczycieli”.
?Podczas gdy większość nauczycieli używa pieniędzy do kupowania uczniom nagród za ich osiagnięcia, (czyli pani Imogena Hill nie była takim wyjatkiem ? zza kałuży) czasami są one wydawane na książki, papier, kredki lub gry edukacyjne na które szkoła lub dystrykt nie ma funduszy?, powiedziała pani Weis.
„Wiem, że kiedy nauczyciele odchodzą z zawodu to wspaniałomyślnie zostawiają kolegom wszystkie swoje materiały, ale co się tyczy nowych nauczycieli, to zdajac sobie sprawę czego sie od nich wymaga staraja się temu sprostać. Nastawienie każdego nauczyciela jest takie, że ?widzimy, czego uczniowie potrzebują i zapewniamy to, co nie jest dostępne ” zauważyła Weis.
Sklepy detaliczne, jak Target, Wal-mart i Staples również włączyły się aby pomóc nauczycielom i uczniom.
Wcześniej w tym miesiącu, Wal-mart dał 10 nauczycielom ze szkoły Cabrillo po studolarowym bonie w ramach ich programu ?Nagroda Nauczyciela?.
Sklepy Wal-Mart, centra dystrybucyjne i Sams Club przyznały ponad 45 tys. nauczycieli 100 dolarowe karty upominkowe ? ?pompując? 4,5 miliona dolarów do szkół w całym kraju.
Nauczyciele ze szkoły Cabrillo podają, że wydali od 300 do 1000 dolarów rocznie na swoje klasy
„Wydaję sporo pieniędzy na materiały instruktażowe, przybory, plany lekcji lub coś tak prostego jak cyrkle (kroczki), których dzieci potrzebują a na które czasami w tych trudnych czasach rodzice nie mogą sobie pozwolić”, powiedziała Laurie Burton, nauczycielka piątej klasy szkoły Cabrillo.
„Chcę mieć pewność, że dzieci są zorganizowane i mają wszystko, co zapewnia powodzenie, to także czyni moją pracę łatwiejszą, gdyż wiem, że mają wszystkie narzędzia do osiągnięcia sukcesu.”
Szkoła w Upland skorzystała z dotacji, które pozwoliły na zakup odtwarzaczy DVD i kamer.
Prezydent Stowarzyszenia Nauczycieli z Redlands, pani Maria Clark powiedziała, że wielu z jej nauczycieli wydaje swoje własne pieniądze na materiały, które zwiększą matematyczne umiejętności uczniów a także zrozumienie nauk przyrodniczych.
„Myślę, że nauczyciele dążą do zapewnienia jak najlepszych możliwości kształcenia dla uczniów, w wyniku czego gdy fundusze były bardziej stabilne, a my mieliśmy więcej normalnych materiałów, te (nauczycielskie) środki były wydawane na cos unikalnego, zapewniającego jakieś naprawdę wyjątkowye doświadczenia” mówi pani Clark.
„A teraz, ponieważ tak wiele zostało obciete, z punktu widzenia budzetu ograniczamy wydatki na te (specjalne) cele.
Nauczycielka Ivonne Porras ze szkoły postawowej Kingsley powiedziała, że oprócz standardowych podręczników, nauczyciele wydają pieniądze na takie różne ?niewazne? rzeczy.
„Jeśli chcesz zrobić specjalny projekt z dziećmi to pieniędzy z dystryktu nie dostaniesz, ale przecież cały czas chcesz dać dzieciom szansę zdobycia doświadczeń praktycznych? powiedziała pani Porras.
Po prostu nie ma wystarczającej ilość pieniędzy w systemie, na te wszystkie ?małe rzeczy?
Porras, która również samotnie wychowuje trójkę dzieci, powiedziała, że wydawała swoje pieniędzy na zakup materiałów do jej klasy ? pieniądze, które mogła wydać na swoje dzieci.
Ale, jak powiedziała, (jej) dzieci bardzo ją wspierały, mówiąc jej, gdzie może znaleźć najlepsze ceny lub dobrą wyprzedaż garażową.
„Przeznaczamy tak dużo pieniędzy w roku na szkolne materiały ale nigdy nie jest to wystarczające” powiedziała pani Porras.?
http://www.redlandsdailyfacts.com/ci_16120598
przepraszam za straszną jakość tłumaczenia
Do parkera-najmity
To była dobra lekcja życia dla córusi – wysiusiać się należy na przerwie(o przeszkodach „obiektywnych” w tekście nic, więc pewnie nie było). O ile ma zdrowy układ wydalniczy to 45 minut wytrzyma – na wszelki wypadek ją do lekarza zaprowadź;-) Inaczej będzie całe życie wśród adresatów wypowiedzi premierów typu” Trzeba się było ubezpieczyć”;-)
zza kaluzy: „Jak ktos chce to może biednemu dziecku zasponsorować szkolną wyprawkę za pośrednictwem takiej organizacji:”
Sponsorowanie wyprawek pzred rozpoczeciem roku szkolnego to „narodowe hobby”.
Moja firma ufundowala prawie 100 takich wyprawek, tylko z oddzialu w ktorym pracuje i gdzie jest 400 osob. Niezly wynik, biorac pod uwage ze to dobrowolne skladki pracownikow. Aby poprzec sprawe, duza firma zaopatrujaca nas w materialy biurowe dawala 50% znizki na zakupy towarow do wyprawek.
zza kaluzy: „?Przeznaczamy tak dużo pieniędzy w roku na szkolne materiały ale nigdy nie jest to wystarczające? powiedziała pani Porras.?”
Z mojego wlasnego doswiadzcenia, uniwersyteckiego, co prawda. Poszedlem d oszefa Departamentu z petycja ze trzeba cos poprawic w pewnym laboratorium, wiec potrzeba bedzie XXXX pieniedzy. Odpowiedz byla: „My musimy uczyc tak zeby studenci nie pisali skarg. Jak ktos chce uczyc lepiej, to jest to jego prywatne hobby. A Wydzial nie widzi powodu aby finansowo wspierac czyjes prywtane hobby”.
Moze tak jest wlasnie z tymi wydatkami nauczycieli?
Tak na marginesie, ja tez wspieram moja firme z prywatnej kieszeni. Kupuje ksiazki, prenumeruje czasopisma itede. Rocznie kosztuje mnie to 2 tysiace dolarow. Firma nie widzi powodu aby za to placic, mimo ze dzieki owym wydatkom lepiej dla nich pracuje
zza kaluzy: „Nie ma manuala, w którym stałoby czarno na białym, że nauczyciel przeprowadzając kartkówkę w klasach od zero do zeronaście (albo zerosiem, wszystko jedno) najpierw musi przypomnieć dzieciom o wysikaniu się. W manualu taki prikaz miałby numer 4.3.5.2.1.1.6. rewizja A-1.2.5.-KV.”
Ale na poziomie uniwersyteckim manual jest (loco USA). Zatwierdzony przez uczelnianego prawnika. Obowiazkiem prowadzacego egzamin jest zapytac przed egzaminem „Czy ktos nie potzrebuje na chwile wyjsc?” i zaraz dodac „Opuszczenie sali w trakcie egzaminu jest roznowazne z zakonczeniem egzaminu, chyba ze ktos na dokument lekarski pokazujacy koniecznosc takiego opuszczenia. Takie osoby proszone sa o okazanie dokumentu przed egzaminem”
zza kałuży pisze:
2011-09-20 o godz. 08:25
„Prezent dla hildy
Mam nadzieję, że i hildzie wybudują podobnie piekną szkołę.”
Dziękuję serdecznie za życzliwość zza kałuży 🙂
To rzadkość, żeby tu na tym blogu, ktoś spoza „mafii nauczycielskiej”, jak nas tu nasz czołowy oponent Parker „wyzywa”, był tak otwarcie życzliwy i pełen zrozumienia dla niełatwej pracy belfra.
Chciałabym jeszcze kiedyś popracować w takich warunkach, ale chyba to pozostanie jedynie w sferze marzeń…
Z drugiej strony, gdy ponad 20 lat temu, będąc jeszcze na studiach, odbyłam swoją pierwszą i jedyną jak dotąd podróż do USA, byłam w ciężkim szoku.
Nie wierzyłam, że istnieje świat, w którym mogą być takie sklepy ogromne pełne najprzeróżniejszych, bajecznie kolorowych, kuszących by je chociaż dotknąć, czy pomacać.
Na więcej nie było bowiem stać studentki z biednego socjalistycznego kraju, która przyjechała tu na tournee z chórem studenckim, mając w kieszeni jedynie 10 dolarów – bo tylko tyle można było wtedy oficjalnie wymienić i wywieźć zkraju.
Mieszkaliśmy u różnych, mających czasami polskie korzenie, przyjaznych amerykańskich rodzin.
Nie śniło mi się przed moim przyjazdem do Stanów, że można tak luksusowo mieszkać, mieć w domu klimatyzację, i ogromny samochód otwierany z odległości za pomocą jednego piknięcia kluczykiem.
Nie wierzyłam, że można mieć w domu komputer i grać w grę symulującą np. wyścig samochodem. Pamiętam zaskoczenie kilkuletnich dzieci, że ta „duża” z jakiegoś dalekiego kraju, taka „kiepska” jest i w ogóle nie wie o co chodzi w tej zabawie.
Dla nas wtedy to był inny świat i nie wierzyliśmy, że ten świat kiedyś i dla nas Polaków nie będzie tylko światem z filmów, bajek i snów.
Szok cywilizacyjny i kulturowy, który wtedy przeżyłam na długo pozostanie w mojej pamięci.
Ze śmiesznych anegdotek – nasze pierwsze zderzenie z amerykańską stacją benzynową (podróżowaliśmy po stanach amerykańskim autobusem załatwionym i opłaconym przez organizatorów naszego pobytu) i z toaletami, wtedy dla nas, przywykłych do obskurnych dworcowych wychodków, symbolem luksusu. I nasze zakłopotanie, że przy kranach nie ma kurka, więc jak sprawić, żeby poleciała woda?
Takich zabawnych sytuacji było o wiele więcej.
Wtedy nie wierzyłam, że i w Polsce doczekam się takich toalet, takich macdonaldów, takich sklepów i takiego przyprawiającego o zawrót głowy wyboru towarów. A jednak, stało się.
Więc i może takiej szkoły się jeszcze doczekam? W końcu jeszcze ok. 20 lat pracy przede mną 😀
Kilka lat tamu miałam okazję odwiedzić rodzinę mieszkająca w Kanadzie. Rodzice Polacy – dzieciaki urodzone już tam w Kanadzie. Miałam okazję zobaczyć również szkołę, w której się uczyły. No cóż – dzielą nas lata świetlne….
Największe jednak wrażenie zrobiły na mnie możliwości spędzania czasu wolnego, baza sportowa, możliwości uprawiania przeróżnych przez dzieciaki sportów, np. cheerleading w wypadku moich bratanic i hokeja w przypadku bratanka. Fakt, że kosztowało to ich rodziców niemało, nie tylko materialnie – składki i opłaty, stroje itp. itd., ale również w fizycznie – czasu poświęconego na odwożenie na treningi – często w odległości kilkudziesięciu km. od miejsca zamieszkania.
Rodzice, sami ciężko pracujący, nie mieli żadnego problemu, żeby ten skrawek wolnego popołudnia, czy wieczoru, którym im pozostawał po powrocie z pracy, przeznaczyć na wyjazd na trening, czy mecz ich dzieci.
Tam rodzice naprawdę bardzo angażują się w sposoby spędzania czasu wolnego przez swoje dzieci – uczestniczą w meczach, często pomagając i materialnie i niematerialnie. Zresztą pisał już o tym kiedyś A.L.
Tam nikt nie liczy na to, ze to państwo, szkoła, czy nauczyciele powinni zorganizować ich dzieciom interesująco wolny czas. Tam ludzie sami biorą swój los i los swoich dzieci w swoje ręce.
U nas kończy się zwykle na oczekiwaniach, że to ktoś inny powinien się tym zająć, bo rodzic nie potrafi, albo mu się nie chce, bo przecież „zarobiony” jest. Więc zostają wybujałe roszczenia i narzekania.
Z drugiej strony byłam również zadziwiona operatywnością moich kilkunastoletnich zaledwie bratanków, którzy pracowali już zarabiając swoje własne pieniądze. Dziewczynki, same mając zaledwie kilkanaście lat już pracowały opiekując się dziećmi sąsiadów, prowadząc treningi dla młodszych dzieci, czy pracując na basenie.
Cóż – moim dzieciom, wychowanym chyba jeszcze trochę po „socjalistycznemu”, dla których oczywistością jest, że to rodzice powinni zapewnić wszystko, co do życia niezbędne, niestety daleko było i jest do takiej operatywności.
Jedna z moich kanadyjskich bratanic studiuje obecnie jeden semestr w Norwegii, na drugi wybiera się na studia w Polsce. Bardzo jestem ciekawa jej spostrzeżeń na temat różnic miedzy studiowaniem w Kanadzie, Norwegii i Polsce.
Podsumowując tę znowu nieco przydługą i niezbyt „na temat” wypowiedź – myślę, że zasadnicza różnica między nami – Polakami, a Amerykanami polega na tym, że my ciągle oczekujemy, że to ktoś inny jest odpowiedzialny za los nas samych i naszych osobistych dzieci – szkoła, nauczyciele, państwo. Jeśli nam się źle wiedzie, to rzadko winy szukamy w sobie, za to chętnie w innych.
Ktoś inny, nie my tylko np. opieka społeczna powinna zaopiekować się tymi, którzy sobie np. w życiu nie radzą.
I większość Polaków czuje się już zwolniona z moralnego obowiązku udzielenia pomocy ludziom ze swojego najbliższego otoczenia.
Widać to dobitnie w różnicy między postawą przesiąkniętego „amerykańskością” A.L., który sam osobiście zaangażowany jest w pomaganie, a np.postawą wysuwającego jedynie wciąż nowe żądania i roszczenia wobec nauczycieli Parkera.
Tymczasem nigdy pomoc instytucjonalna nie będzie tak skuteczna jak ta oddolna, świadczona chociażby przez rodziców, przeświadczonych, że to ich obowiązek, a zarazem inwestycja w przyszłość ich dziecka.
To, upraszczając znowu bardzo, zasadnicza różnica między myśleniem kapitalistycznym w Ameryce, które bardzo podziwiam, a wciąż jeszcze socjalistycznymi nawykami w Polsce i Europie.
Pozdrawiam „amerykańskich” @A.L i @zza kałuży, bo Wasze spostrzeżenia z tak różnej czasem niż polska perspektywy wnoszą naprawdę wiele świeżości w tę naszą skostniałą „socjalistyczną” jeszcze często mentalność.
hr. Komorowski dal sobie premie 22tys, na pielgrzymki lata do Watykanu, jubel na 600 osób tam zrobił. Premier Tusk lata dwa razy w tygodniu do Gdaniska i z powrotem, pracuje 2-3 dni w tygodniu i jeszcze wtedy gra w piłkę.
Poza tym jest kasa na IPN, Senat, duży Sejm, Samorządy, 500 tys urzedasow, Caritas, 10 mld na Czarna Mafie itp.
Wiec nie ma co się dziwić ze na szkolnictwo i oświatę brak.
Głupimi łatwiej się rządzi
@ parker 2011-09-20 o godz. 09:17
Córka nie lubi przyrody bo pani nie pozwala kablować na innych i kablarze nie maja u niej przywilejów ?
Po tatusiu odziedziczyła geny ?
Szanowni Blogowicze, wypowiadający się w sprawie „parkera”,
Nie wiem, czy parker opisuje prawdziwe wydarzenia.
Czy ma córkę.
Czy jest „najemnikiem” internetowym.
Wielokrotnie na tym blogu nie zgadzałam się z jego opiniami.
Ale nie zgadzam się na wyrażanie złości wobec parkera poprzez wyśmiewanie jego dzieci.
Może jestem naiwna, ale zakładam szczerość naszych wypowiedzi.
Jak może czuć się ojciec, który słyszy od dziecka, że źle napisało sprawdzian – bo w napięciu czekało na możliwość skorzystania z toalety jednocześnie nie będąc w stanie skupić się na sprawdzianie – a my to dziecko wyśmiewamy? Lekceważymy zmartwienie dziecka, żeby okazać swoją niechęć dla jego ojca?
Nam nauczycielom zdarza się zachować bezmyślnie, tak jak innym ale od pracujących z dziećmi wymaga się więcej.
Jedna z moich podopiecznych nie mogła skupić się na sprawdzianie próbnym dla klas VI ponieważ nauczyciel, który ich pilnował miał na stoliku talerz pełen pączków i zajadał je, oblizując z upodobaniem palce. A ona siedziała w I ławce i cały czas chciało się jej wymiotować. Martwiła się, że źle jej poszło.
Ja sama też ostatnio zachowałam się jak idiotka. Pracuję z bardzo nieśmiałą uczennicą kl. I liceum. Przygotowałam zajęcia o wartościach w życiu, nawet próbowała wykonać ćwiczenie ale była coraz bardziej smutna. W końcu to dostrzegłam a ona wtedy powiedziała bardzo cichym głosem: „nikt mnie w tej klasie nie lubi, nie chcą mnie, odsuwają się, gdy do nich podchodzę, nie chce mi się już chodzić do tej szkoły”. Niewiele brakowało a przeoczyłabym tak ważną dla niej sprawę, skupiona na realizacji programu.
Jeśli wkurza Was parker – to jemu odpowiadajcie. Lub nie.
Ale nie grajcie z ojcem jego dzieckiem. To niegodne.
Tak uważam.
Parkerze, a daczego nie nie domniemujesz dobrych intencji nauczycielki?
Ja tez nie pozwalam wyjsc do toalety podczas klasowki, bo… dziecko nie napisze jej calej i bedzie mialo niska ocene. Kaze wytrzymywac dla dobra dziecka.
Zaraz podwazanie kompetencji, oskarzenia o sadyzm. Ja nie wiem jak ci nauczyciele w Polsce pracuje, normalnie jak szczury jakies, ktore trzeba wystrzelic. Zero szacunku i zero traktowania jak czlowiek. Pomiatanie, wysmiewanie.
Wiesz, ze ludzie staja sie takimi, za jakich wiedza, ze sie ich uwaza?
Uwazaj nauczycielke swoich dzieci za madra osobe i okazuj jej to. Zwroci to twoim dzieciom z nawiazka.
Tylko nie wiem jak masz to zrobic, bo polski jezyk ubogiw slownictwo zwiazane z szanowaniem drugiego.
Ot kutura chrzescijanska, ktora sie tak chlubimy.
Droga Margolo/Margolu! To bardzo chwalebne że się zainteresowałaś sytuacją uczennicy. Mam nadzieję że zrobiłaś z tym coś dalej prócz pokiwania głową. W sumie doskonale rozumiem Twoją podopieczną – ja też w szkole przyjaźnię się głównie z nauczycielami. Mam jakieś tam numery telefonów do koleżanek, ale nigdy nie odbierają jak się z nimi kontaktuję. Jestem tegoroczną maturzystką i nie wiem, co będzie dalej. Wszak trudno po szkole utrzymać kontakt z jakąś nauczycielką (z którą naprawdę świetnie się dogadujesz, jest „młodzieżowa” i myśli tak samo jak Ty) – zwłaszcza że u mnie w miasteczku nie ma gdzie się nawet na kawę umówić :(. A jest przefajna i po stokroć fajniejsza od koleżanek, które też bardzo lubię i podziwiam, acz czegoś mi w nich właśnie zabrakło – chyba tej szczerości i spontaniczności (!), która cechuje panią.
Samotność naszych dzieci w szkole jest bardzo bardzo ważnym i pomijanym tematem :(. A często to znajomości są czymś, co wynosimy ze szkoły, bo na obecnym rynku pracy otrzymany „papierek” możemy wykorzystać głównie w celach toaletowych…
We wcześniejszych wpisach Parker przedstawiał sie jako bezdzietny i niepełnosprawny człowiek, dla którego internet jest jedynym okienkiem na świat. Może by sie tak w końcu określił? Jaki sens dyskutować z człowiekiem, który sam gubi się w swoich wcieleniach.
hilda :”Podsumowując tę znowu nieco przydługą i niezbyt ?na temat? wypowiedź ? myślę, że zasadnicza różnica między nami ? Polakami, a Amerykanami polega na tym, że my ciągle oczekujemy, że to ktoś inny jest odpowiedzialny za los nas samych i naszych osobistych dzieci ? szkoła, nauczyciele, państwo. Jeśli nam się źle wiedzie, to rzadko winy szukamy w sobie, za to chętnie w innych.”
Doskonale podsumowanie. Dopoki Polacy nei pzrestana winic magicznych ONYCH i sami zabiora sie za swoje sprawy – bedzie tak jak jest
Hanna pisze: 2011-09-21 o godz. 20:00
Blog to jest taka platońska grota. Wszyscy, którzy czytają tutejsze komentarze nie robią nic innego, jak tylko patrzą na cienie na ścianie groty rzucone przez (wpisy) innych blogowiczów.
Blogowicze gdy zostawiają swoje komentarze to chodzą pomiędzy ogniem a czytelnikami bloga i rzucają na ścianę groty cienie (wpisują) różnych rzeczy, które niosą nad głową.
Blogowicze jako czytelnicy są przykuci do podłogi groty (monitora) i nie mają szansy stwierdzić, czy dany cień rzucony na ścianę powstał przez projekcję kształtu psiej głowy wyciętego z tektury, ludzkich rąk komentatora złozonych w kształt psiej głowy czy też żywego psa niesionego pomiędzy ogniem a scianą.
Od mieszkańców platońskiej groty różnimy się tym, że po pierwsze nie mieszkaliśmy w niej od urodzenia, po drugie przykucie do monitora jest słabe i można je przerwać i po trzecie wszyscy kiedyś wyszliśmy z groty i zobaczyliśmy jak wygląda realny pies.
Parker jest przypadkiem szczególnym, którego sposób myślenia rzeczywiście wskazuje na sposób myślenia człowieka, który nigdy z groty nie wyszedł i rzeczywistego psa nie widział.
Mało tego, on nawet nie wstał z podłogi groty, nie obejrzał się za siebie i zdał sobie sprawy z mechanizmu rzucania cieni na ścianę, a co dopiero mówić o wychodzeniu z groty!
On woli dyskutować o cieniach na ścianie groty. Sam nie chce (nie może?) wyświetlić niczego na ścianie groty (jest solidnie przykuty do podłogi) więc czeka aż na podniesieniu poza nim, pomiędzy ogniem a ścianą naprzeciwko pojawi się jakiś blogowicz-nauczyciel i zostawi swój wpis. Rzuci nowy cień na ścianę blogu.
Wtedy parker koncentruje się na owym cieniu i (nie wiedząc, że to cień? nie chcąc uwierzyć, iż może byc to tylko cień i że istnieje świat poza grotą? (blogiem)) atakuje kształt nauczycielskiego cienia.
On nazywa to „dyskutowaniem o problemach/ideach”.
Każde zwrócenie mu uwagi na istotność rozróżnienia pomiędzy cieniem powstałym jako odbicie tekturowej wycinanki, ludzkich rąk, żywego psa czy wreszcie możliwości popatrzenia na biegającego, szczekającego i otrząsającego sie z wody psa (już poza grotą) parker traktuje jako odchodzenie od tematu i jako osobisty atak.
Cienie mają być najważniejsze.
Najklasyczniej jak można, rodem z platońskiej alegorii, parker żyje z analizy cieni nie wiedząc o tym.
Margola pisze: 2011-09-21 o godz. 14:13
Ja nie wyśmiewam ani nie gram córką parkera. Ja wyśmiewam jej cień.
Hersylia: „bo na obecnym rynku pracy otrzymany ?papierek? możemy wykorzystać głównie w celach toaletowych?”
Ciekawe podejscie „dopiero co” maturzystki.
Otoz, droga Hersylio, papierek bedzie przydatny jezeli bedzie potwierdzal posiadany zawod i umiejetnosci poszukiwany na rynku. „Zawod” europeistyka nie jest zawodem, a umiejetnosci sa nijakie. „Zawod” politologa nie jest zawodem, a umiejetnosci sa nijakie. Podobie wiele innych „zawodow” do ktorych przygotowanei polega jedynie na wysluchaniu pewnej ilosci nieskomplikowanych wykladow.
Proponuje zdobyc jakis zawod, konkretny, na ktory jest zapotzrebowanie na rynku, a nie „zawod” ktory otrzymuje sie po studiach latwych, przyjemnych i rozrywkowych.
Zas jak idzi eo urzymywane ikontaktow z nauczycielami – nie wiem jak jest dzis, ale moja klasa utrzymywala kontakt z nauczycielami dopoki owi nauczyciele nie wymarli (niestety). I kontakty byly przyjemne i pozyteczne dla obu stron. Radze sprobowac i nie poddawac sie 🙂
Hersylio – nie kpij z „papierka”. Jeśli gdziekolwiek w budżetówce lub oświacie! tu zwłaszcza! zechcesz znaleźć zatrudnienie, wtedy rychło przekonasz się, jak podstawowe znaczenie ma „papierek”. A jak niewielki Twoje umiejętności.
W spółeczeństwie opartym na braku zaufania do obywateli nie istniejesz bez certyfikatu.
zza kaluzy: „czy też żywego psa niesionego pomiędzy ogniem a scianą. ”
Jak juz mowimy o psach, to moj ulubiony a wielce poczytny tygodnik New Yorker, znany z dowcipow rysunkowych (i nie tylko) zamiescil byl taki rysunek: Dwa psy. Jeden siedzi przed komputerem i pazurami naciska klawisze. Drugi pies patrzy na miego z podziwem. Ten pierwszy mowi: „Najlepsze w tym Internecie jest to ze nikt nie wie ze jestes psem”
grazka: ” wtedy rychło przekonasz się, jak podstawowe znaczenie ma ?papierek?. A jak niewielki Twoje umiejętności.”
Owszem. Papierek jest potrzebny. Ale papierek bez umiejetnoci nie zda sie na nic. Albowiem pracodawcy nie zatrudniaja papierki a czlowieka.
A.L., ciekawi mnie jak żeście jako klasa nawiązywali te kontakty z nauczycielami. Czy chodzi o zwykłe spotkania przelotem, na mieście, czy coś „więcej”? A jeśli to ostatnie, to jak to wyglądało? Bo chyba jedyną ówczesną formą kontaktów był… list 🙂 No chyba, że Twój rocznik obejmował telefony – za co serdecznie przepraszam, że tak Cię „postarzyłam” 😀 (aczkolwiek dziś chyba wygodniej się sms-uje, niż gada). I jeszcze jedno: jak dać do zrozumienia nauczycielce, że pragniesz i potrzebujesz dalszych kontaktów z Nią? Pozdrawiam!
A ja nie płacę. Ani grosza. Państwo dostatecznie wiele kradnie mi w postaci podatków, a dzieci i tak uczą się najważniejszych i najpotrzebniejszych rzeczy w domu. Im szybciej ten chory system się rozsypie, zaraz za „służbą zdrowia” tym lepiej. A może tak Kościół zacznie się dorzucać do edukacji? Byłbym zapomniał, każda religia korzysta na tym, że ludzie są głupi…
@ A.L., grażka
Jeśli oczekuje się, że zatrudnienie da to samo Państwo, które utrzymuje ten chory system edukacji, to oczywiście papierek jest niezbędny. Nie ma znaczenia co umiesz, grunt żeby mgr przynajmniej był.
Jeśli natomiast oczekujesz, że będziesz zarabiać przynajmniej średnią europejską i to w euro, to zaraz jak się tylko da, należy wymiksować się z jakiejkolwiek Państwowej przymusowej edukacji. Prywatna kosztuje i jest tylko mniejszym złem. Najlepiej nauczyć się samemu albo od innego specjalisty tego za co ludzie płacą: programowania w wielu różnych językach, grafiki 3d, obsługi sieci, zabezpieczeń, szyfrowania, elektroniki, elektromechaniki, materiałoznawstwa, chemii lub trzech obcych języków płynnie minimum. Cała reszta owszem jest istotna ale bardziej jako sztuka dla sztuki, a nie jako środek utrzymania.