6-latki starsze i młodsze
Katarzyna Hall chce podzielić dzieci 6-letnie na starsze i młodsze. Starsze, tj. urodzone od stycznia do sierpnia, poszłyby w roku 2012 obowiązkowo do szkoły, natomiast młodsze, urodzone od września do grudnia, zostałyby w przedszkolu (zob. wpis minister na blogu). Obowiązek szkolny dotyczyłby więc w Polsce, jak chyba w żadnym innym kraju, sześcioipółlatków. To wprawdzie stan przejściowy, jednak dość kuriozalny.
Cieszę się, że minister Hall zaproponowała coś takiego, ponieważ w końcu wyszedł z niej prawdziwy belfer. Tak właśnie zachowują się nauczyciele. Nawet jak dostrzegą w końcu głupotę swojego pomysłu, to i tak forsują przynajmniej jego część, aby, broń Boże, nie przyznać się do błędu. Przyznanie się do błędu jest bowiem uznawane przez nauczycieli za czyn gorszy od cudzołóstwa i nierządu. Jestem pewien, że gdyby spór trwał dalej, Katarzyna Hall wykłócałaby się, żeby chociaż obowiązkiem szkolnym objąć 6-latki urodzone w styczniu, a pozostałe niech już zostaną w przedszkolu, skoro taka wola narodu.
W szkole nieustannie jestem świadkiem, jak problemy rozwiązywane są krakowskim targiem. Nikt nie chce się wycofać, każdy pragnie, aby jego było na wierzchu, więc w końcu wymyśla się rozwiązanie kuriozalne, ale dające wszystkim odrobinę satysfakcji. Na radach pedagogicznych nieraz zawraca się Wisłę kijem, a spór dotyczy tylko tego, czy zawracać od Płocka, jak chcą matematycy, czy od Torunia, jak proponują poloniści.
Komentarze
aha, to ja poproszę o ufundowanie w przyszłym roku książek dla mojego grudniowego zerówkowicza, który będzie tę zerówkę powtarzał…
Minister albo ministerka zachował(a) się jak prawdziwy biurokrata. MEN dzielnie walczy z problemami, które samo tworzy. Taka socjalistyczna tradycja. Wszędzie gdzie powstaje biurokracja rozwiązuje się problemy krakowskim targiem. Stany przejściowe trwają najdłużej.
Proponuję w takim razie aby wielce szanowna pani minister wycofała się ze zmiany podstawy programowej w szkołach ponadgimnazjalnych i wprowadzała ją np. co drugi rok. Uczniowie o specjalnych potrzebach edukacyjnych mogliby też rotacyjnie np. co pół roku edukować się w szkołach specjalnych i następnie wracać do szkoły masowej. Zlikwidowane szkoły powinny być również co jakiś czas przywracane do życia, a dlaczego by nie. Kurator mógłby mieć prawo do opiniowania arkusza organizacyjnego np. w co trzeciej szkole.
Tylko żeby podwyżki nauczycielskiej pensji nie były wypłacane co kwartał.
„Co by tu jeszcze spieprzyć panowie?”
To co wyprawia pani minister zakrawa już na kabaret.
odejdę od meritum, bo o oczywistościach nudno tak w kółko;-)
zazdroszczę natomiast Gospodarzowi MOŻLIWOŚci dyskutowania podczas rad pedagogicznych. W mojej szkole to niemożliwe, mały tyran wie wszystko lepiej.
Z tymi którzy uważają, że to zły pomysł posyłanie dzieci sześcioletnich do szkół, nie warto dyskutować.
Tak uważają, maja prawo tak myśleć mimo, że współczesna wiedza o rozwoju dziecka mówi co innego.
Ale chciałbym spytać tych co uważają, że należy sześciolatków posłać do szkół.
Jak oni by taka reformę przeprowadzili?
Men zakładało, że rozsądek rodziców zwycięży i około połowa sześciolatków w roku poprzedzającym rok przejściowy pójdzie do szkoły aby oszczędzić swoim dzieciom niepotrzebnego tłoku w roku wejścia w życie reformy.
Wcześniej umożliwiło posyłanie sześciolatków też aby rozłożyć spiętrzenie i zwolnic trochę miejsc w pierwszych klasach.
Co złego jest w tym, że MEN zareagowało i próbuje swoja decyzją ten tłok rozładować?
Przecież to lepiej, niż się uprzeć i mieć tłok w pierwszych klasach, potem w gimnazjach i liceach.
Ciekaw byłbym waszej reakcji gdyby się ministerstwo uparło.
Przeciwników posyłania sześciolatków do szkół proszę o nie odpowiadanie, bo pytanie tego nie dotyczy.
Her pisze: 2011-09-16 o godz. 21:37
„zazdroszczę natomiast Gospodarzowi MOŻLIWOŚci dyskutowania podczas rad pedagogicznych. W mojej szkole to niemożliwe, mały tyran wie wszystko lepiej.”
Kolega pracuje w amerykańskim przedstawicielstwie japońskiej firmy rodzinnej. Szefem owego przedstawicielstwa jest oczywiście jakiś krewniak właściciela przysłany z Japonii.
Przed wysyłką przeszedł był wewnętrzne szkolenie firmowe uczulające go na różnice kulturowe pomiędzy Japonią a USA.
Każda ważniejsza decyzja jest dokładnie przedyskutowana na zebraniu, po czym pan Takeda z uśmiechem dziękuje wszystkim za uczestnictwo i za cenne rady i komunikuje jaką podjął decyzję. Za pomocą prezentacji przygotowanej poprzedniego dnia wieczorem przez sekretarkę.
W mojej firmie niemieccy inżynierowie za jeden z objawów niskiego poziomu edukacji zawodowej w USA (oraz oczywistą różnicę kulturową) uważają to, co nazywają tendencją Amerykanów do działania na chybcika, metodą „raz pomyśleć dwa razy zrobić”.
Że ich zebrania są za krótkie i to żadne porządne, niemieckie całodniowe nasiadówki.
Że Amerykanie nie modelują, nie obliczają, nie teoretyzują, nie zastanawiają się, nie planują, nie mają procedur, nie umieją współpracować w zespołach łączących specjalistów różnych specjalności tylko ich firmy przypominają oddzielne królestwa podzielone na działy a w ramach działów na elektroników, chemików, materiałoznawców, fizyków, itd.
I że Amerykanin jak już zrobi zaplanowany naukowy eksperyment (DOE) to zawsze za szybko, za mały, częściowy, słabo statystycznie przeanalizowany, itd.
I że wszelką analizę robi post factum, dopasowując teorię do rezultatów. 😉
Amerykanie jak to słyszą to długo przełykaja dumę (ponieważ to ich kupiono a nie oni kupili firmę niemiecką) ale od czasu do czasu pozwolą sobie skomentować w rodzaju:
„Taaak, Niemcy planują i modelują do usranej śmierci, a i tak jak ich szefowi w końcu jego tradycyjny, w czarną skórę oprawiony kalendarz otworzy się na właściwej dacie to jak nie walnie pięścią w stół i nie wrzaśnie: „$%^#@&* !!!!! Dlaczego to nie jest jeszcze zrobione?!”
I przypominają historię z radarem z drugiej wojny światowej. Niemcy chcieli policzyć a Amerykanie postawili fabrykę i eksperymentalnie, metoda prób i błędów znaleźli rozwiązanie pewnej części szybciej.
I na całe szczęście, bo wojna się skończyła zanim Niemiaszkom udało się dokończyć rachunki i wyprodukować nowe radary na krótszą długość fali. Ale zaraz po wojnie ich teoria wyjaśniajaca zasadę pracy amerykańskich radarów nie miała sobie równych. 😉
parker pisze: 2011-09-16 o godz. 22:22
„Z tymi którzy uważają, że to zły pomysł posyłanie dzieci sześcioletnich do szkół, nie warto dyskutować.”
Też tak uważam. Pod warunkiem, że żaden urzędnik o przekonaniach parkera nie wykręca mi rąk jako rodzicowi.
„Tak uważają, maja prawo tak myśleć mimo, że współczesna wiedza o rozwoju dziecka mówi co innego.”
Aha. Stoję w kącie i się wstydzę. Nie wiedziałem, podobnie jak cała masa rodziców nie posyłających swoich dzieci do szkół na szóste urodziny. Ani z okazji siódmych. Ani żadnych. I dlaczego tyle z tych dzieci uczonych w domu ma takie sukcesy akademickie? Moja głowa mała.
„Przeciwników posyłania sześciolatków do szkół proszę o nie odpowiadanie, bo pytanie tego nie dotyczy.”
Szachy z Indii przyszły. Znaczy się Hindusi je wymyslili i żeby Polacy trzymali swoje brudne paluchy z daleka od szachownicy, bo nikt ich nie prosił o żadne zmiany.
Współczesna hinduska teoria tak mówi i Polaków ona nie dotyczy.
Dawaj dziecko, dawaj. No dawaj. No.
Bo już ukończyło 189302400 sekund życia.
3155040 minut.
52584 godzin.
2191 dni.
313 tygodni.
6 lat.
A Ha!
Parkerze z gorliwością czekisty, spróbuj przekonać ludzi, że „współczesna wiedza o rozwoju dziecka” nakazuje im posyłać swoje dzieci do szkoły zaraz jak te ukończą 189302400 sekund życia.
zza kaluzy: „Amerykanie jak to słyszą to długo przełykaja dumę (ponieważ to ich kupiono a nie oni kupili firmę niemiecką)”
Niemiecka kupila?… Co Pan dzisiaj pil, Panie zza kaluzy?…
zza kaluzy: „Ale zaraz po wojnie ich teoria wyjaśniajaca zasadę pracy amerykańskich radarów nie miała sobie równych”
Czyja teoria? Jaka „niemiecka”?.. Jakos nie moge sobie przypomniec. Prosze o szczegoly.
„Teoria niemiecka” to jak amerykanie mowia, „oxymoron”. Zimny ogien. Sucha woda. Teoria nieiecka pzrestala istniec jak Hitler rozpedzil niemieckich naukowcow. Pozostaly niedobitki (Heisenberg). Owszem, technologia niemiecka trzymala sie dobrze (von Braun, Zuse na przykald) ale to ze Niemcy po wojnie cos teoretycznie objasnili, miedzy bajki wloze.
zza kaluzy; ‚Nie wiedziałem, podobnie jak cała masa rodziców nie posyłających swoich dzieci do szkół na szóste urodziny. Ani z okazji siódmych. Ani żadnych. I dlaczego tyle z tych dzieci uczonych w domu ma takie sukcesy akademickie? Moja głowa mała.”
Moze nalezaloby objasnic bardziej precyzyjnie: w USA dozwolona jest opcja aby dzieci byly uczone pzrez rodzicow w domach. Nie tylko ze jest to legalne, ale tacu rodzice otzrymuja od „oficjalnej” edukacji rozne formy pomocy.
Badanie statystyczne pokazuje ze uczniowie uczeni w domu maja znacznie wiekszy procentowy udzial w przyjecaich na studia niz uczniowie uczeni w szkolach.
Okolo polowy moich znajomych Amerykanow uczy dzieci w domu.
Oczywiscie, spotyka sie to z kryttka roznego rodzaju lewactwa, zwlaszcza tego od „wyrownywania szans”. Wyrownywacze bowiem uwazajaze dzieci uczone w domu maja lepsze szanse niz dzieci uczone w szkole, i „zabieraja im szanse”,]. Wyrownywanei szans zas powinno polegac na rownaniu w dol. Nalezy wiec nauki w domu zakazac.
Ale na szczescie malo kto sie tym przejmuje
nie wszyscy gospodarzu, są tacy co i przed uczniem się przyznaja do błędu a nie będa wmawiać mu, że mają rację mimo, że błąd jest ewidentny. Ci co przyznają się do błędu zyskują szacunek, ci co idą w zaparte sa wyśmiewani i obśmiewani przed innymi nauczycielami
„Co złego jest w tym, że MEN zareagowało i próbuje swoja decyzją ten tłok rozładować?”
nic złego, ale mogli rozegrać to lepiej, była inicjatywa rodziców sprzeciwiająca się reformie, mogli ją poprzeć
ale nie lepiej wycofać się ze swojego pomysłu, nie dostrzegając swoich win, za to całą przerzucając na rodziców, bo nie posłali swoich dzieci wcześniej
każde dziecko jest inaczej rozwinięte w tym wieku, widać gołym różnicę między 6 latkiem urodzonym w styczniu, a 6 latkiem urodzonym w grudniu, cały rok różnicy w tym wieku to przepaść, ja mam dziecko urodzone w grudniu, nie chciałbym go wysłać do szkoły wcześniej, chyba, że jego rozwój będzie przebiegał w przyspieszonym tempie
i jeszcze jedno, parker, nie chce mi się sprawdzać, ale chyba kiedyś zarzucałeś nauczycielom, że w trosce o swoje etaty popieraja wyslanie 6 latkow do szkół
„Z tymi którzy uważają, że to zły pomysł posyłanie dzieci sześcioletnich do szkół, nie warto dyskutować.”
„Przeciwników posyłania sześciolatków do szkół proszę o nie odpowiadanie, bo pytanie tego nie dotyczy.”
zupełnie jak w instrukcji dla internetowych działaczy PO w poprzednich wyborach, z przeciwnikami nie wdawać się w dyskusję
Szkoła to nie tylko proces zdobywania wiedzy, to również uczenie się życia w społeczeństwie. To uczenie się umiejętności współdziałania w grupie.
Rodzice którzy nie posyłają dzieci do szkoły, poza uzasadnionymi medycznie przypadkami wyrządzają im wielka krzywdę.
Nie wiedzą o tym jak A.L.
Dla niego ważne, żeby się most nie zawalił i po to jest szkoła i mikroskop.
Że też żaden nauczyciel na te bzdury które nam przybysz zza wielkiej wody serwuje nie zareaguje i ja muszę.
Pisz dalej A.L ludzie czytają.
A.L. pisze: 2011-09-17 o godz. 03:57
Czyja teoria? Jaka ?niemiecka??.. Jakos nie moge sobie przypomniec. Prosze o szczegoly.
Dawne, dobre czasy. Cambridge, kampus MIT, „Budynek 20” przy Vassar Street, już go nie ma. 😉 Teraz stoi tam taki pokręcony budynek informatyków. W tym budynku Amerykanie robili pierwsze swoje magnetrony, ulepszone wersje tego, co dostali od Anglików. Mnie opowiadano, że całkiem duża to była fabryka.
Może coś mi się pokręciło, ale wydaje mi się, że słyszałem, iż Amerykanie z MITu teorii magnetronu uczyli się z monografii jakiegoś Niemca, wydanej krótko przed wybuchem wojny, a który do końca wojny nie mógł rozwiązać jakichś problemów z działaniem
magnetronu i któremu naczalstwo kazało przestawic się na radar oparty na klistronie.
Ale proszę mnie nie chwytac za słówka, gdyż moje praktyczne doświadczenia z mikrofalami to tylko studenckie prace nad ręcznym zestrajaniem płytek od MIGowskich radarów. Mazakiem z pastą przewodzącą (srebrną?) stawiało się kropki na płytce a oscyloskop pokazywał rezultat.
Tymczasem jest to pomysł a nie zarządzenie.MEN dostrzega problem, rodzice sześciolatków chyba też, może warto się zastanowić wspólnie nad rozwiazaniem zamiast licytować czyje na wierzchu!
basiaa pisze:
2011-09-17 o godz. 13:22
„Tymczasem jest to pomysł a nie zarządzenie”
A ja bym nie wykluczał, że jest to zarządzanie i pomysł był wcześniej.
Men chodzi o to, żeby nieuniknione spiętrzenie roczników maksymalnie rozładować.
Dlatego przez ostatnie lata była dowolność, w wysyłaniu sześciolatków, nakłanianie do wysyłania w tym roku aby uniknąć tłoku w przyszłym.
Gdyby zadziałało, plan B nie byłby wdrażany, albo było wiadomo z badań, że mniej więcej tyle rodziców pośle sześciolatki w tym roku, wiec w wrześniu ogłosimy, że dzielimy rocznik.
Z przyczyn oczywistych nie można było tego ogłosić wcześniej i z przyczyn oczywistych nie można się do tego przyznać.
Tak czy siak, to dobre rozwiązanie.
Czepianie się go świadczy tylko o intencjach czepialskich.
Nad rozwiązaniem można się zastanawiać, mnie to wydaje się optymalne.
Zaproponujesz lepsze?
Taki pomysł wymaga zmiany UoSO. To tylko gadanie, jednodniowe 🙂 Dziś już są ważniejsze sprawy.
zza kaluzy: „Może coś mi się pokręciło, ale wydaje mi się, że słyszałem, iż Amerykanie z MITu teorii magnetronu uczyli się z monografii jakiegoś Niemca, wydanej krótko przed wybuchem wojny, a który do końca wojny nie mógł rozwiązać jakichś problemów z działaniem”
Pzrepraszam Gospodarze ze pisze nie na temat, ale magnetornu Amerykanie uczyli sie od Anglokow ktorzy to Anglicy uczyli sie od Profesora Janusza Groszkowskiego. Profesor Groszkowski uczynil z magnetronu produkt pzremyslowy; pzredtem byl akademicka ciekawostka (wprowadzenie tlenkowej katody co umozliwilo osiaganie duzej mocy, calkowicie metalowa konstrukcja itede). Sczegoly w ksiazce Profesora „Wytwarzanei Drgan Elektrycznych”, po polsku, wydana w latach 50. Niestety, rzadkosc bibliograficzna
parker:”Rodzice którzy nie posyłają dzieci do szkoły, poza uzasadnionymi medycznie przypadkami wyrządzają im wielka krzywdę.
Nie wiedzą o tym jak A.L.”
Oczywiscie, Parker wie wszystko.
Jak sie uczy dzeci w domu to wcale nei znaczy ze sie je w domu zamyka ma 4 spusty i nei wypuszcza na dwor. Socjalizuja sie, i owszem. Dzieci moich znajomych, uczone w domu, uczestnicza w roznych organizacjach, obozach, grupach pomagajacych staruszkom i tak dalej. Sa normalnymi dzicmi, tyle ze bardziej inteligentnymi, bardziej oczytanymi i w ogole przyjemniejszymi niz „sredna”. Co wiem z autopsji, albowiem jak pisalem mam sporo znajomych ktorzy uca dzici w domu.
parker: „Że też żaden nauczyciel na te bzdury które nam przybysz zza wielkiej wody serwuje nie zareaguje i ja muszę.”
Dziekuje, parker ze zadajesz sobie trud.
Gdybym tylko mogła sobie na to pozwolić, zdecydowanie postawiłabym na uczenie dzieci w domu. Niestety w Polsce jest to jeszcze na razie – mimo i tak wielu pozytywnych zmian – droga przez mękę, kudy nam do USA pod tym względem.
„Obowiązek szkolny dotyczyłby więc w Polsce, jak chyba w żadnym innym kraju, sześcioipółlatków. To wprawdzie stan przejściowy, jednak dość kuriozalny.”
Panie Dariuszu – obowiazek szkolny dzielacy szescioletnie dzieci z danego rocznika na pol( do czerwca i od czerwca) jest od dziesiecioleci standardem w Niemczech.
Przyznaje, ze przed 18 laty tez mi sie to wydawalo dziwne, ale po zastanowieniu sie wyszlo mi na to, ze to wlasciwie zadna roznica. W kazdym z tych systemow, czy to rocznikowym czy polowkowym, zawsze moze sie zdarzyc sytuacja, ze roznica wieku pomiedzy dziecmi w tej samej klasie wynosi rok bez jednego dnia.
I nie darlabym wlosow z glowy z powodu posylania do szkoly 6-latkow.
Moj syn zaczal edukacje w Niemczech w tym systemie i oprocz zajec w szkole niemieckiej rozpoczal rownolegle nauke w polskiej szkole przy Ambasadzie RP.
A zatem byl podwojnie obciazony obowiazkami – w polskiej szkole bylo trudniej, bo wymagano umiejetnosci czytania i liczenia( ktora to umiejetnosc polskie dzieci rodzicow pracujacych na kontraktach wyniosly z zerowki), a ktorej on nie posiadal, bo niemiecki system zerowki nie przewidywal i pierwszoklasisci poznawali literki i cyferki dopiero w szkole.
I doprawdy nie zauwazylam zadnych roznic rozwojowych i mentalnych, mimo ze w polskiej szkole roznica wieku pomiedzy nim i kolegami wynosila w niektorych przypadkach duzo ponad rok.
Dlatego ja nie bardzo rozumiem protesty przeciwko obowiazkowi szkolnemu dla szesciolatkow, poniewaz przerabialam to na wlasnej skorze i negatywnych stron tego systemu do dzisiaj nie odkrylam.
Nie wiem jak to jest w krajach, w ktorych obowiazek szkolny dotyczy 5-latkow, ale chyba tez sie sprawdza, skoro funkcjonuje. Wszystko zalezy od programu i nauczycieli.
Ale jezeli nauczyciele beda z zalozenia „na nie’, to rzeczywiscie przewiduje kleske;-(.
Hal zachowała się jak belfer, ponieważ:
-zarządziła coś na początek dobrowolnie;
-nie wyszło z powodu oporu materii;
-rozstrzygnęła sprawę może i krakowskim targiem, ale wiemy, że w pewnych sprawach ktoś musi podjąć decyzję, aby wyjść z pata.
Nie wiem, czy sześciolatki powinny iść do szkoły. W innych krajach chyba idą, nie? Przypominam, że programy już do nich dostosowano i siedmiolatki w pierwszych klasach są de facto „cofnięte”.
Największą porażką MEN-u w przypadku tej reformy jest to, że nie wytłumaczono rodzicom jej sensu. Prawda jest niestety taka, że nasze głupie społeczeństwo nie zna się w ogóle na edukacji – słychać to po wypowiedziach polityków, dziennikarzy, rodziców. Mają zerowe pojęcie na ten temat. Minister Hall oczekiwała, że zrobi taką, mądrą reformę i rodzice jej przyklasną, trochę idealistyczne to założenie było. Tym bardziej, że to dokłada obowiązków rodzicom – trzeba byłoby dziecko wcześniej odebrać, itp.
Irracjonalnych argumentów, lęków, nawet nie chce mi się komentować. Kto chce, ten się dowie, dlaczego posłanie dziecka rok wcześniej do szkoły jest dobre dla samego dziecka, dla gospodarki.
Hallowa przed wprowadzeniem tej reformy dobrze kombinowała, żeby sześciolatki urodzone w każdym kolejnym kwartale co rok wysyłać do szkoły – obowiązkowo. No ale politycy zaczęli kombinować przy nowelizacji ustawy(bo nie ma pieniędzy, bo to, bo tamto), i wyszło to co wyszło, a nie powinno wyjść. Wprowadzanie 6-cio latków do szkoły zostawiono w sumie rodzicom. Teraz jest juz za późno, aby uporządkować ten bałagan. Mleko się rozlało.
Politycy zrobią z tym bałaganem porządek i na pewno nie będzie to dobre rozwiązanie.
Jestem za posyłaniem sześciolatków dla szkół.
PS. Jedna z partii mocno postuluje edukację historyczną uczniów i zwiększenie liczby godzin tego przedmiotu. Jestem za. Ale na pewno pojawią się głosy, że na taki pomysł nie ma pieniędzy w budżecie oświaty. Myślę, że jest pewne rozwiązanie. Wprowadźmy historię zamiast jednej godziny religii. Tylko co na to powiedzą pomysłodawcy?
Panie redaktorze , podzial na szesciolatkow jaki zaproponowala Pani Minister Hall obowiazuje w Niemczech i wcale nie jest kuriozalny i odosobiony w Europie jak Pan pisze . Dziwi mnie wiec ta dyskusja w Polsce , czyzby nauczyciele w Polsce nie dorosli do swej roli ?
Lista katastrof spowodowanych przez reformatorów od czasów min. Kuberskiego jest długa, bardzo długa. Ale kumulację prawdziwą dała nam Pani Hall. Jeszcze po jej odejściu, prócz tego co już boli, będziemy się borykać z bezrozumnymi zmianami w kształceniu zawodowym. To tzw. modułowe kształcenie ma być hitem reform. No, jeśli zwykłe reformy spowodowały stany katastrofy, to hit będzie blisko w związku z końcem edukacyjnego świata. Od powietrza, wojny i reform Hallowej zachowaj nas …
A tak na marginesie, czy nie można by za „szkodnictwo” jej posadzić? Mimo zmiany ustroju zachowaliśmy ciągłość prawną, więc pewnie by można … Jakiż to byłby widok, a jakże wychowawczo byłby oddziaływał na następców … Marzenia, ale jakże piękne.
Tomek pisze:
2011-09-18 o godz. 14:06
Posadzić?
Rozstrzelać … (usunąłem epitet – Gospodarz)!
Wiem, że to się nie nadaje do publikacji ale jakoś nie mogłem się powstrzymać, wiec sobie napiszę, do Pana, Panie psorze.
Taki … (usunąłem epitet – Gospodarz) ma czelność uczyć nasze dzieci.
A możne Pana dziecko na takiego … (usunąłem epitet – Gospodarz) trafić.
I będzie je uczyć.
Chyba będę spadał, zaorać te nasza oświatę jak się czyta komentarze pod Pana blogiem.
Nikt z Państwa – łącznie z Gospodarzem, nie poruszył sprawy wykształconych – ze świadectwem dojrzałości (sic!) – siedemnastolatków, którzy nie podejmując dalszego kształcenia będą … co robić? CO?
budować PKB? niepełnoletni?
bez dowodu osobistego?
bez prawa jazdy?
z zaświadczeniem do odważnego pracodawcy od lekarza… pediatry?
wybaczcie, ale WIDZĘ TO 😀
a Handtke, Boni i Hall nie widzieli.
dizmo: „Nikt z Państwa ? łącznie z Gospodarzem, nie poruszył sprawy wykształconych ? ze świadectwem dojrzałości (sic!) ? siedemnastolatków, którzy nie podejmując dalszego kształcenia będą ? co robić? CO?”
A niby dlaczego „nei podejmujac dalszego ksztalcenia”?… Zabrani im ktos? Czy po prostu im sie nie chce?…
I dlaczego, jezeli komus sie nei chce uczyc, Rzad ma byc za to odpowiedzialny?…
janek: „Jedna z partii mocno postuluje edukację historyczną uczniów i zwiększenie liczby godzin tego przedmiotu.”
Biorac pod uwage KTORA partia to proponuje, obawiam sei ze bedzie chodzilo o „historie jesynie sluszna”, „historie prawdziwa”, „historie patriotyczna”, „historie Prawdziwych Polakow” i tak dalej. Jestem pzreciw
moje córki zaczynały swoja przygodę z edukacja w wieku 6 lat w Niemczech. Z jedną mieliśmy problem, bo urodziła się w drugiej polowie roku – w lipcu- więc musieliśmy przekonac dyrekcję szkoły aby córka mogła iśc do pierwszej klasy jako 6latek. Ze starszą nie bylo problemu, ponieważ urodziła sie w czerwcu. Ponieważ różnica wieku wg polskich wymagań wynosiła niewiele ponad dwa lata, nie chcieliśmy, aby różnica w wieku szkolnym wynosiła aż trzy (planowaliśmy powrót do Polski). Z perspektywy czasu uważam,że dobrze się stało,że córki zaczęły naukę w wieku 6 lat. W Polsce nie miały problemu z nauką, nawet radziły sobie lepiej niż większość klasy. Ale wiem też, że nie zawsze się to sprawdzało. W szkole niemieckiej, do której uczęszczała najstarsza córka 3 lata była zasada: jeżeli dziecko nie dawało sobie rady w klasie 1 , to wracalo do odpowiednika naszej zerówki, po pierwszym semestrze. System sie sprawdzał. U nas też można byłoby skorzystac z dobrych wzorów.
Epitetów pod moim adresem Pan nie usuwał, choć całe komentarze pewnie tak, bo budzę tu silne emocje.
Napisałem komentarz który pan ocenzurował do Pana, napisałem, że się nie nadaje do publikacji.
To nie było w porządku go zamieścić.
Nie wiem czy są niesfrustrowani nauczyciele, tutaj rzadko zaglądają, pewnie nie chce im się odzywać, robią swoje.
Mam nadzieję, że moje dzieci nie trafią na swojej drodze takich frustratów jacy zdominowali Pana blog.
Tu nie ma dyskusji, tu jest tylko atakowanie osób którzy śmią mieć inna opinię od obiegowej w środowisku nauczycielskim.
Albo wspólne narzekanie.
Między sobą nauczyciele żadnych sporów tu nie toczą.
Co za jednomyślne towarzystwo.
Dyrektor twój wróg, władze lokalne twój wróg, ministerstwo twój wróg, rodzice twój wróg i beznadziejni uczniowie też twój wróg.
Wrogi świat was otacza.
Sukcesów we wzajemnym nakręcaniu się.
A. L. a CO ma studiować?
pedagogikę, socjologię, kulturoznawstwo, etnologię, politologię, zarządzanie i marketing, dziennikarstwo czy stosunki międzynarodowe?
to są najczęściej wybierane kierunki przez osoby które nie wiedzą co dalej…
tylko co dalej???
A.L. a może młody człowiek nie jest uzdolniony, żeby się dalej uczyć – tak po prostu.
A może powinno się uczyć tych możliwości i otwierać kierunki nie pod mizerne wyniki matury tylko potrzeby rynku? (Ameryki nie odkrywam)
zatem doradztwo zawodowe nie jest złym pomysłem.
pozdrawiam 🙂
Parkerze,
proszę nie pisać komentarzy tylko dla mnie. Przepraszam, że nie usunąłem brzydkich słów skierowanych do Pana.
Serdeczności
Gospodarz
@Mash
>Kto chce, ten się dowie, dlaczego posłanie dziecka rok wcześniej do szkoły jest dobre dla samego dziecka, dla gospodarki.<
No to wytłumacz mi jak "krowie na rowie"!;-) Tylko jeszcze wytłumacz mi dlaczego u niekwestinowanego lidera edukacyjnego, jakim jest Finlandia,
dzieci idą do szkoły w wieku 7 lat i oni jakoś nie chcą tego zmieniać. Głupi jacyś czy Hall ich nie oświeciła???;-)
Dariusz Chętkowski
Przez z góra dwa lata, nie napisałem żadnego komentarza skierowanego do Pana.
Ten był pierwszy, chciałem się ulotnić po angielsku, ale żegnając się tylko z gospodarzem.
Nie chciałem dać satysfakcji tym którzy taka nienawiść mi okazywali przez ten czas.
Polska szkoła wymaga gruntownej zmiany.
Wiele o tym można przeczytać w gazetach, wiele mądrych osób na ten temat pisze. Pana blog powinien być płaszczyzną do publicznej dyskusji na ten temat.
Niestety jak napisałem wcześniej, takiej dyskusji nie ma, próbowałem ją prowokować, spotykałem się zawsze z personalnymi atakami, mimo że żadnego z dyskutantów personalnie nie atakowałem, a często przed takimi atakami broniłem.
Te złośliwości na które sobie pozwalałem, zawsze były odpowiedzią na niczym nie uzasadniony atak.
Zarzucano mi, że nienawidzę nauczycieli, jak można nienawidzić nauczycieli się pytam?
To tak jakby nienawidzić piekarzy, przedsiębiorców, sportowców czy urzędników.
Tylko ktoś kto jest w stanie sam nienawidzić jakiejś grupy zawodowej, czy nacji, może tak absurdalne zarzuty stawiać.
Mimo wszystko nie żałuje poświęconego czasu Pana Blogowi.
Wiele się nauczyłem i dowiedziałem o kondycji polskiego nauczyciela A.D 2011.
Na szczęście rzeczywistość mimo że różowa, nie jest tak straszna jak to by się mogło po tych dwu latach doświadczenia wirtualnego wydawać.
Ale nie wszyscy muszą mieć tyle szczęścia co ja, o ty się przekonałem.
Mimo że nie różowa oczywiście.
Podoba mi się wpis Hanny.
Pomysł z „cofnięciem” do zerówki jest kapitalny. W innym przypadku dzieciak na starcie zacznie tracić kontakt z nauką. Wyrośnie na cymbałka „co będzie winą nauczycieli”.
ps
Zamiast przygotowywać się do zajęć, bawię się w monitorowanie podstawy programowej. Przecież na wszystko papier musi być.
Parker, spokojnie nie podłamuj się. Jesteś potrzebny na tym blogu. Wg. mnie najlepszym, jeśli chodzi o sprawy oświatowe (pozdrawiam Gospodarza!).
Z kim mielibyśmy sie sprzeczać? A zresztą co to za dyskusja, gdy wszyscy myślą podobnie.
Swoimi wypowiedziami rzucasz nowe światło na nasze problemy i dajesz do myślenia.
A tak na marginesie, jakże często nie potrafimy kulturalnie dyskutować.
Szacunek, pozdrawiam!
Uzupełniając wpis S-21 – w dodatku nie mają gimnazjów. To w końcu, jak jest dobrze? Na kim powinniśmy się wzorować?
Jeśli chodzi o wcześniejszą edukację, nie mam wyrobionego zdania, mam wrażenie, że lepiej posyłać dzieci wcześniej do szkoły. Wrażenie to za mało. Wiem, że autorytety popierają takie rozwiązanie, ale z drugiej strony mamy dobrze działający w praktyce system, który nie stosuje się do ich oceny.
dizmo: „A. L. a CO ma studiować?
pedagogikę, socjologię, kulturoznawstwo, etnologię, politologię, zarządzanie i marketing, dziennikarstwo czy stosunki międzynarodowe”
A ktop powiedzial ze ma isc na uniwersytet? Moze uczyc sie zawodu. Wystarczy skontaktowac sie z Izba Rzemieslnicza. Tam az piszcza zeby znalezc chetnych do nauki zawodu
parker pisze:
2011-09-18 o godz. 21:18
„Niestety jak napisałem wcześniej, takiej dyskusji nie ma, próbowałem ją prowokować, spotykałem się zawsze z personalnymi atakami, mimo że żadnego z dyskutantów personalnie nie atakowałem, ”
Mijasz się z prawdę – nie pierwszy raz zresztą – próbujesz tu kreować się na męczennika, wciąż atakowanego przez wypowiadających się tu nauczycieli, który sam jest „święty” i nigdy nikogo personalnie nie atakował.
A tymczasem mnie np. (i nie tylko mnie) kilka razy „personalnie” zaatakowałeś – choćby w jednym z ostatnich wpisów:
parker pisze:
2011-09-17 o godz. 22:25
?Już ci mówiłem, napij się wody, odetchnij głęboko, jutro będzie piękny dzień.?
I to tylko dlatego, że odniosłam się w swojej wypowiedzi do Twoich własnych słów ? stosownie je cytując.
Moim zdaniem brak Ci już po prostu argumentów na obronę fatalnej polityki obecnej pani minister, więc zgrywasz obrażonego i wycofujesz się z dyskusji, winę jak zwykle zwalając na tych okropnych, niedouczonych i zacofanych nauczycieli.
Gdyby nie Twoje ataki personalne właśnie, w momencie gdy brak Ci rzeczowych argumentów lub zostajesz przyłapany na nieścisłościach i to, że nigdy nie potrafisz się przyznać do błędów czy braku precyzji w wypowiedziach, co się przecież każdemu zdarza, gdyby nie Twoje przeświadczenie o własnej nieomylności w każdym temacie dotyczącym edukacji – o czym przecież nie będąc nauczycielem nie zawsze musisz mieć zgodne z rzeczywistością pojęcie, gdyby nie Twoja nieposkromiona radość, z Twoich udanych czasem prowokacji i Twoja chęć ciągłego wywoływania negatywnych emocji, wkładania „kija w mrowisko”, chęć prowokowania i wywoływania kłótni, z czym się zresztą nawet nie kryjesz, gdyby nie Twoja śmieszna czasem i najczęściej bezkrytyczna obrona i wyjaśnianie wszystkich bez wyjątku, nawet najgłupszych posunięć obecnej pani minister i działań podległego jej MEN-u, słowem, gdyby mniej negatywnych emocji towarzyszyło Twoim wypowiedziom, to może nawet niektóre z Twoich poglądów, warte byłyby spokojnego i rzeczowego przedyskutowania.
Jakoś jednak nie mam wątpliwości, że nawet jeśli Parker teraz zamilknie, to nie na długo i wkrótce poznamy jego któreś już tam z kolei wcielenie.
Może chociaż wyciągnie ono wnioski i stanie się mniej agresywne, mniej prowokujące, a bardziej nastawione na rzeczową dyskusję i kulturalną wymianę poglądów? 😀
Tego bym sobie i innym dyskutantom i oponentom Parkera życzyła.
AdamJ
Tak na pożegnanie, bo nie mogłem wytrzymać znowu.
Z fińskiego modelu powinniśmy wziąć brak gimnazjów i szkołę od siedmiu lat.
Będziemy mieli jak w Finlandii wtedy.
Jankowi dziękuje za dobre słowo.
Będę robił wszystko żeby dać sobie spokój, z tym blogowaniem.
Ale to jak z rzucaniem palenia, nie jest łatwo czego przykład wyżej widać.
AdamJ – wybrane autorytety. Bywają też takie, które mają inne zdanie 🙂
„Tu nie ma dyskusji, tu jest tylko atakowanie osób którzy śmią mieć inna opinię od obiegowej w środowisku nauczycielskim.”
nie różni się to od innych miejsc w internecie, trzeba to niestety zaakceptować, chociaż popatrz na to co się dzieje na wp czy onecie w komentarzach pod artykułami. Porównując to co mamy tutaj z tamtym to panuje tu raczej niespotykana kultura 🙂
„Tu nie ma dyskusji, tu jest tylko atakowanie osób którzy śmią mieć inna opinię”
I nie tylko tu nie ma dyskusji, popatrz może na „dyskusje” między politykami. jej juz nie ma dawno, na sali sejmowej sa tylko oświadczenia, których i tak nikt nie słucha, no chyba że się obraża w nich przeciwnika politycznego. W TV też nie dyskutują a nawzajem się oskarżająi obrzucają błotem. Przyklad idzie z góry.
Jedna matka posle do szkoły pięciolatka a inna zatrzyma swoje w domu do ósmego roku życia.
Pozwolić należy decydować matce/rodzicom.
Ale wiadomo, ze to bajki. Wiek szkolny dziecka, szkoła jak i cała reszta uzależnione sa od otoczenia domu i szkoły. Poziom bezrobocia, śmieciowe umowy o pracę, takie a nie inne traktowanie matek przed, w trakcie i po urodzeniu dziecka, (nie)zdolność ojca do utrzymania rodziny, warunki mieszkaniowe (razem z teściami, osobno, za ile, itd.), liczba dzieci, koszt i dostępność opieki zdrowotnej, itp.
Wszystko to determinuje decyzje i preferencje rodziców kiedy posłać dzieci do szkoły.
Wiek szkolny to taki wynik równania z wieloma zmiennymi.
Ja bym otworzył widełki do przedziału 5-8 lat. I pozwolił na domowe kształcenie.
I „silnie zachęcał” aby dzieci posyłano do szkoły w przedziale 6-7.
Im mniej sztywnych reguł tym mniej konfliktów z tymi, którzy z jakiegoś powodu nie chcą poruszac sie w „koleinach”.
Można np. posłać do domu nauczycielkę na „wywiad”, coś podobnego jak wizyta pielęgniarki w domu po powrocie matki z dzieckiem ze szpitala. Niech pogada z rodzicami, z dziećmi/dzieckiem, niech się „wywie” i zarekomenduje jakąś decyzję. A nuż zgodzi się z matką, że Kasia sprytna jak diablica i w wieku lat pięciu rządzi starszym rodzeństwem i czytać już umie? No to ją do szkoły, jak się już sama pcha. A Stefcio ma jakieś przyczyny, może rozwojowe, może zdrowotne, że lepiej opóźnić rozpoczęcie przez niego szkoły?
koszt przedszkola
Czy parker już na pewno sobie poszedł?
Ale czy jesteście pewni?
Bo chciałem wreszcie napisać po co w klasie mikroskop.
Małym dzieciom szczególnie.
xxx pisze:
2011-09-19 o godz. 01:35
Nie trzeba zaakceptować, można w tym nie brać udziału.
Wydawało mi się, przez dwa lata nie traciłem nadziei, że nauczyciele z racji wykształcenia i szczególnej roli jaką powinni pełnić w społeczeństwie są zdolni do rzeczowej dyskusji, do refleksji nad nasza edukacją.
Refleksja jest, narzekanie na wszystkich dookoła.
Okazałem się naiwniakiem.
I nie rzecz w tym, żeby nauczyciele mieli zmienić szkołę.
Ale żeby się domagali zmiany, a nie myśleli tylko o swojej kieszeni i wolnym czasie.
Co pisze AdamJ?
„ale z drugiej strony mamy dobrze działający w praktyce system”
To na co narzekacie, czego się domagacie?
Żeby ten rodem z dziewiętnastego wieku system przetrwał niezmieniony jeszcze przez XXIw.
Rodzice mogą tak myśleć, nie mają papierów.
Ale nauczyciele?
Nauczyciele nie widza, że system nie przystaje do rzeczywistości?
Zmęczyły mnie ataki personalne, i dyskusje które wyglądają tak jak ta pod blogiem ” Studenci gorsi, praktykanci lepsi” na temat tablicy multimedialnej.
Przeczytaj sobie jak nie czytałeś.
Hilda postanowiła się ze mną nie zgodzić.
Z czym nie zgodzić, a cholera wie?
Z pracą w ciemnej piwnicy się ze mną nie zgadza.
I tak za każdym razem kiedy się do mnie odzywa w jakiejkolwiek sprawie, zawsze obok tematu.
Można by to było wytrzymać gdyby nie namolność i udzielanie rad na temat tego jak sobie powinienem ułożyć stosunki z dziećmi i rodzicami.
Nie byłoby problemu, żeby to był jakiś odosobniony przypadek.
Parę razy wklejałem linki do jakiś artykułów, do rozmów radiowych, nikt nigdy tematu nie podejmował.
Bo tu nikogo nie obchodzą problemy naszej edukacji.
Pytałem jaki powinien być przyszły minister, co powinien zrobić, zero odpowiedzi.
Podnosiłem, problem selekcji do szkół, zero odpowiedzi, poza dziewiętnastowiecznymi poglądami z pogranicza darwinizmu społecznego i wyzywaniem od lewaków.
Żaden, żaden nauczyciel nie uważał tego za coś złego lub choćby wartego zastanowienia się. Nikt nie podzielał moich poglądów, wszyscy za selekcją, bo to zapewnia wysoki poziom edukacji.
To że nauczycielskich dzieci też, to tak przy okazji oczywiście.
Nie ma w tym egoizmu grupowego.
W fińskiej edukacji, brak gimnazjów i posyłanie do szkół siedmiolatków się spodobało.
Nie brak selekcji uczniów posunięty tak daleko, że nie ma prywatnych szkół.
Nie selekcja do zawodu nauczyciela, która tylko najlepszym pozwala uczyć dzieci, nie prestiż zawodu z tym związany.
Podnosiłem problem wyścigu po stopnie, jako jedynego sposobu zmuszania do nauki.
Zmuszania właśnie, nie zachęcania, zainteresowania prowadzonymi przedmiotami.
Zmusimy starych, żeby zmusili dzieci, bo starzy wiedzą czym się kończy niedostanie do dobrej szkoły.
Pomożemy starym, będziemy wymagać.
Dobry nauczyciel, to srogi nauczyciel, ten ma posłuch i wyniki, często okupione nerwicą u dzieciaków co wrażliwszych ale gdzie drwa rąbią tam wióry lecą.
Dzieci tych starych co nie rozumieją, same sobie winne, powinny się gdzie indziej urodzić.
I żaden nauczyciel tej niesprawiedliwości nie widzi?
Żaden nauczyciel niskiej efektywności takiego systemu nie widzi.
On chce móc wymagać a uczeń ma się go bać.
To jak może się dziećmi zajmować?
Jak może się dziećmi zajmować osoba pozbawiona empatii?
Podnosiłem problem ćwiczenia w rozwiązywaniu testów zamiast uczenia, co w odpowiedzi? My nie ćwiczymy w rozwiązywaniu testów, tyko na trzy lata wcześniej musimy znać reguły egzaminu:)
To takie podsumowanie mojej dwuletniej aktywności tutaj.
Zmęczyłem się, a raczej wy mnie zmęczyliście.
Nec Herkules contra plures.
PS. Metod pracy się powinniście od WFmenów i WFmenek uczyć.
To jest elita wśród was.
To są nauczyciele którzy rozumieją jak do dzieci podejść, jak ich do wysiłku zmusić.
Wyławiają talenty i je szlifują.
I dzieci ich lubią i się ich nie boją.
Oczywiście to uogólnienie, ale nie prawdziwe?
Parker!
Rozumiem, że jesteś urzędasem/najemnikiem p.Hall, która za 2 tygodnie przestanie być ministrem. Stąd twoje odejście!Wyszło szydło z worka;-)
Nie wiem dlaczego 6latki mają iść do szkoły. Poprzedni system działał całkiem sprawnie. Maluchy uczyły się liter w przedszkolu. W I klasie utrwalały wiedzę.
Teraz zakazano uczyć w przedszkolu. Zlekceważono rzesze przedszkolanek, które mają doświadczenie w tym kierunku. Maluchy mają liter uczyć się w szkole. Baza zupełnie nie jest przygotowana (na pewno są wyjątki). Sprawa jest prosta – nie ma wystarczającej ilości pieniędzy. Nawet oszczędzając na godzinach dyrektorskich (w ich miejsce poszły karciane) nie jesteśmy w stanie zabezpieczyć wszystkie szkoły w potrzebne akcesoria.
Kolejna ministerialna perełka. Ktoś liczył i się nie doliczył. Za panowania Hall stało się to normą.
Parker
„Co pisze AdamJ?
?ale z drugiej strony mamy dobrze działający w praktyce system?
To na co narzekacie, czego się domagacie?”
Uściślę: miałem na myśli system edukacyjny w Finlandii.
Reforma polskiego systemu idzie w dokładnie w odwrotnym kierunku. Wcześniej było bardzo podobnie:
Education System in Finland,
General education in Finland.
O tyle o ile jeszcze sześciolatki w szkole jeszcze mogę zrozumieć, to denerwuje mnie pomysł zmiany podręczników na coraz cieższe co rok. Nie można odkupic taniej od poprzednich roczników, co wiąże się z mega kostami dla rodziców.
stary pisze:
2011-09-19 o godz. 16:11
„Nie wiem dlaczego 6latki mają iść do szkoły.”
No właśnie ja też nie rozumiem, dlaczego niby w szkole miałyby dzieci 6- letnie miec lepsze warunki nauki niż w dotychczasowych „zerówkach” w przedszkolach?
Przecież, jeśli już koniecznie chciano wprowadzić obowiązek szkolny od 6 r. ż, to wystarczyło wprowadzić po prostu obowiązek uczęszczania dzieci do „zerówek” ( do tej pory takiego obowiązku nie było) i dać rodzicom wybór, czy będzie to „zerówka” w przedszkolu, czy w szkole podstawowej – jeśli ku temu byłyby warunki.
I spokojnie poczekać, aż w placówkach nieprzygotowanych na to, zaistnieją ku temu warunki, a nie wprowadzać reformę na chybcika i na przysłowiowego „wariata”.
Przecież nauczyciele i dyrektorzy szkół podstawowych sygnalizowali, ze nie we wszystkich placówkach będzie można stworzyć warunki do nauki dzieci w wieku 6-lat.
Dlaczego urzędnicy i pani minister – jak zwykle „głusi” byli na praktyczne uwagi tych „na dole” odpowiedzialnych za wcielanie urzędniczych teorii w praktykę?
Naprawdę znowu odnoszę wrażenie, że ta reforma to kolejny raz jedynie bezsensowna „sztuka dla sztuki”.
Przecież wystarczyło zmodyfikować programy nauczania w klasie zerowej i nauczaniu początkowym i dostosować je do wcześniejszego obowiązku szkolnego bez tego całego zamieszania i chaosu.
hildo – mylisz się – obowiązkowe roczne przygotowanie przedszkolne wprowadziła min. Łybacka, w 2003 roku.
A sześciolatek – na wniosek rodzica – zawsze mógł iść wcześniej do szkoły, obowiązkowa była do tego pozytywna opinia z poradni psychologiczno-pedagogicznej. Dzieci dobrze się rozwijające nie miały z tym problemu.
parker: „Ale żeby się domagali zmiany, a nie myśleli tylko o swojej kieszeni i wolnym czasie”
Zeromski napisal takie opowiadanko, „Silaczka”. Czy dzisiaj tez tak ma byc?
Dlaczego od nauczycieli domagasz sie aby poswiecali swoj wolny czas i pieniedze dla „dobra sprawy”? A dlaczego lekarze nie? A dlaczego inzynierowie nie?
Nauczyciel to tak isam zawod jak kazdy inny. Mesjanizm jest tylko w lietraturze, jak wyzej. I na miby. Nauczysioel ma rodzine ktorej musi poswiecic czas i wydatki na ktore musi zapracowac. Ma prace a nie „opslannictwo”