1 września – nauczycielu, wyluzuj
Jeszcze kopniak w tyłek i można zaczynać nowy rok szkolny. Niestety, to wcale nie będzie kopniak na szczęście. Nauczyciele nigdy chyba nie mieli tak czarnego PR jak obecnie. W ostatnich dniach wakacji miało się wrażenie, iż media wręcz prześcigają się w kopaniu belfrów po kostkach. Ludzie dowiedzieli się więc, że „Nauczyciele rujnują budżety gmin” (zob. tekst), że mają roczny urlop, sto dni wolnego i 20-godzinny etat (zob. info), że szkoła bezprawnie wyciąga pieniądze od rodziców (zob. materiał). Jak komuś mało, to niech poczyta fora internetowe pod wskazanymi wyżej linkami. Dominują w nich głosy, że jesteśmy nierobami i miernotami, którzy okradają uczciwych obywateli.
Po czymś takim trudno iść do pracy w spokoju i na luzie. A jednak chwila zastanowienia powinna pomóc nam zrozumieć, że to Polska właśnie i że tu tak ludzie reagują na własne niepowodzenia, tzn. życząc innym jak najgorszego losu. Kiedy więc czytam tę nagonkę na nauczycieli, to wiem, że ludziom musi być w pracy naprawdę źle i ciężko. Szczególnie w Łodzi widzę to na każdym kroku. Znajomi pracujący poza sferą budżetową nie mogą liczyć na więcej niż dwa tygodnie urlopu w okresie letnim. O zapłatę za urlop muszą się prosić. Szef łaskawie daje im po sto zł, gdy bardzo proszą. Praca wygląda tak, że jak jest robota, to muszą siedzieć do nocy, a jak nie ma, to szef każe im iść do domu. O zapłacie za przestoje nie ma mowy. Zresztą wiele osób pracuje bez żadnej umowy. Jeśli ktoś nawet ma umowę, to nie na cały rok, tylko do dnia, kiedy firma zamyka się na czas urlopowy. Sporo moich łódzkich znajomych takie umowy podpisuje – na dziesięć miesięcy, a po urlopie szefa (bo urlop ma tylko właściciel firmy) na kolejne miesiące. O zapłacie za urlop nie ma mowy. Normą jest też rejestracja na minimalną krajową i otrzymywanie wynagrodzenia pod stołem. Jak szef ma dobry humor, a firma znaczne zyski, to pod stołem jest więcej, a jak nie, to mniej. Ostatnio jest coraz mniej. Znajomy ze studiów zarabiał w latach 90. trzy razy tyle, ile ja w szkole. Obecnie pracuje za dwie trzecie mojej pensji nauczyciela dyplomowanego. Przykłady można mnożyć.
Dlaczego całą złość za własne niepowodzenia społeczeństwo przerzuca na nauczycieli? Jakiś czas temu na moim osiedlu w ciągu jednej nocy okradziono 17 samochodów. Mojego akurat nie ruszyli. Kiedy zacząłem współczuć sąsiadom, zauważyłem, że wcale nie przyjmują mojego współczucia. Z wściekłością powiedzieli, że złodzieje okradali tylko samochody niemieckie. Ja na swoje szczęście jeżdżę japońskim. Chociaż to złodzieje zniszczyli sąsiadom ich samochody, to jednak nienawiść spadła na mnie, bo miałem szczęście nie zostać poszkodowany. Tak samo żaden nauczyciel nie jest winny, że ludzie pracują za żenująco nędzne pieniądze, w warunkach urągających przyzwoitości, często od świtu do nocy, bez prawa do urlopu. A jednak ludzie, zamiast winić swoich pracodawców, zamiast próbować walczyć o poprawę swojego losu, całą swoją energię zużywają na nienawidzenie tych, którzy mają szczęście mieć lepiej. Ludzie, jeżdżę japońskim samochodem i mam wakacje, ale nie odpowiadam za to, że złodzieje zniszczyli wasze niemieckie wozy i ograbili was z prawa do godnego urlopu.
Komentarze
Dzisiejszy wpis na blogu ale i wiele wcześniejszych świadczy o tym, że gospodarz nie rozumie skąd się biorą pieniądze na tym świecie.
Postaram się wytłumaczyć.
W sferze budżetowej pieniądze biorą się z podatków. Nie ma innych, ani w budżecie centralnym ani lokalnym.
Żeby zapłacić komuś w sferze budżetowej, trzeba komuś zabrać.
To dlatego społeczeństwo tak krytycznie ocenia rozpasanie sfery budżetowej której częścią są wydatki na edukacje bo wie, że to ich pieniądze są wydawane.
A rozpasanie nie polega na rozpasanych pensjach, bo te rozpasane nie są, tylko na olbrzymim marnotrawstwie. Takim marnotrawstwem jest utrzymywanie takiej liczby nauczycieli na przykład.
Utrzymywanie przywilejów niektórych grup zawodowych w tym nauczycieli jest obciążaniem tych pracowników którzy na to się składają a nie korzystają.
Pal licho jak społeczeństwo za te pieniądze dostaje dobrą usługę. Często niestety dostaje złą i nie dotyczy to tylko edukacji.
Teraz co do firm.
Patologie są wszędzie, okropni wyzyskiwacze są wszędzie.
Ale to margines.
Firma nie może wypłacić pracownikom więcej niż zarabia, bo zbankrutuje.
To, że czasem płaci pod stołem często nie wynika z chęci osiągnięcia dodatkowych zarobków, tylko przetrwania, bo w Polsce najwyżej opodatkowanym towarem jest praca. Gdyby opodatkować szara strefę, nie doprowadziłoby się do jej opodatkowania, tylko likwidacji. Przestałaby istnieć, to prawda, ale wraz z miejscami pracy. To złożony problem.
To dlatego jak jest kryzys, rośnie bezrobocie, jak jest prosperity maleje.
Jak jest kryzys spadają zarobki, jak prosperity rosną.
Tak działa rynek, w tym rynek pracy.
Tak więc upominając się o prosperity, które służy pracownikom i bezrobotnym, trzeba wspierać przedsiębiorczość, bo tylko przedsiębiorcy tworzą miejsca pracy.
W budżetówce wydaje się pieniądze przez przedsiębiorców i ich pracowników zarobione.
Im więcej się w budżecie wydaje, tym wyższe podatki.
Im wyższe podatki, tym większa szara strefa.
Im wyższe podatki, tym mniej zostaje przedsiębiorcom na inwestycje w nowe biznesy bądź rozbudowę dotychczasowego.
Im mniej pieniędzy na nowe biznesy, tym mniej nowych miejsc pracy.
Im mniej miejsc pracy, tym większe bezrobocie.
Im większe bezrobocie, tym większy wyzysk pracowników.
To tak wydatki na sferę budżetową wpływają na los pracowników zatrudnionych poza budżetówką.
Ludzie to wiedzą, czemu nauczyciele nie?
Jeżeli można mieć żal do nauczycieli to o to, że nie wpoili swoim uczniom tego, że należy odrzucać śmieciowe umowy i takie wynagrodzenia, organizując się w związki zawodowe. Kto, jak nie nauczyciele powinni nakierować młodzież na myślenie w kategoriach dłuższych niż tydzień, czy miesiąc ? To nauczyciele powinni wzbudzać refleksje, że każde działanie bądź zaniechanie rodzi określone skutki. Ale na nic ich trudy i starania, kiedy nie mają wsparcia w rodzinie. W rodzinie, która uważa, że wartości etyczne to przeżytek, a zgodnie z naturalistycznym prawem zwycięża zawsze silniejszy. Dochodzimy więc do swoistego paradoksu: treści przekazywane przez nauczycieli nie są kompatybilne z wartościami propagowanymi przez większość rodziców. I tak rośnie nam ” skundlone ” społeczeństwo…
Ja to tylko zostawię tutaj.
Ważne! Od dziś z kranów we wszystkich szkołach ma obowiązkowo płynąć ciepła woda. Obowiązkowa jest obecność mydła w łazienkach. Odstępstwa od normy można zgłaszać w sanepidzie.
http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,35798,10209917,Szkolne_nowosci__dluzszy_rok__ciepla_woda.html
Nowość. Ciepła woda i mydło. 2011 rok.
Cel na 2031 rok – szczelne okna.
parker pisze: 2011-09-01 o godz. 10:13
„To tak wydatki na sferę budżetową wpływają na los pracowników zatrudnionych poza budżetówką.”
„To dlatego społeczeństwo tak krytycznie ocenia rozpasanie sfery budżetowej której częścią są wydatki na edukacje bo wie, że to ich pieniądze są wydawane.”
Ano zobaczmy jak parker, jako modelowy przedsiębiorca, zainwestował swoim wpisem 343 słowa pracowicie złożone z 2030 liter;
Za „Małym Rocznikiem Statystycznym Polski 2010”, rozdział 17 „Finanse”, strona 444, na „Oświatę i wychowanie” w roku 2009 przypadło
0.6%
(tak, tak,- zero sześć dziesiątych procenta)
wydatków budżetu państwa.
„Oświata i wychowanie” jest w Roczniku oddzielona od „Szkolnictwa wyższego”, a więc rozumiem, że są to tylko przedszkola i szkoły do poziomu matury.
Z jednej strony te 0.6% jest tak szokująco małą liczbą, że aż nie chce mi się wierzyć, ale jeżeli Rocznik nie kłamie a ja dobrze rozumuję, to imć parker grzmi na temat rozpasania 0.6% sfery budżetowej.
zza kałuży pisze:
2011-09-01 o godz. 11:49
„Za ?Małym Rocznikiem Statystycznym Polski 2010?, rozdział 17 ?Finanse?, strona 444, na ?Oświatę i wychowanie? w roku 2009 przypadło
0.6% ”
Jestem ciekawa ile z tego 0,6 % wydano na płace różnego rodzaju ekspertów ds. reform i egzaminów zewnętrznych oraz sama ich byle jaka organizacja i polityka permanentnego „reformowania” polskiej szkoły.
Podejrzewam, że gdyby nauczyciele nie mieli tych wszystkich przywilejów, nie byliby obiektem tak dużej niechęci wśród społeczeństwa. Bo chyba nie chodzi tu o to, że dostają oni wynagrodzenie na czas i że mają urlop. Chodzi głównie o czas pracy w tygodniu i o ilość wolnego w ciągu roku. Tak tak, wiem, oficjalnie nauczyciel ma 6 tygodni urlopu, przez pozostałą część wakacji i przez wszystkie ferie powinien pozostawać do dyspozycji dyrekcji. Ale pewnie wielu ludzi chciałoby mieć w sumie ok. 3 miesięcy płatnego wolnego w roku i przez połowę tego czasu być „do dyspozycji”.
A tymczasem niektórzy nauczyciele nie uważają, że mają jakiekolwiek przywileje. Rozmawiałem niedawno ze znajomą nauczycielką, która przekonywała mnie, że to wszystko się im należy, bo przecież mają taką męczącą i stresującą pracę!
No i pani minister zapowiada zmiany w Karcie Nauczyciela, które dałyby nauczycielom poczucie bezpieczeństwa. I tego nie rozumiem. Czemu akurat nauczycielom? Może zmienić Kodeks Pracy tak, żeby wszystkim zatrudnionym dać poczucie bezpieczeństwa?
W 68 roku przeczytałem o badaniach ONZ na zlecenie rządu Indii, jak zorganizować szkolnictwo, żeby było skuteczne. Zapamiętałem, że nauczyciel powinien mieć 15 uczniów w klasie i prowadzić 15 lekcji w tygodniu. Moim zdaniem porównania z 40 godzinną pracą innych są bez sensu.
Finowie szanują swoich nauczycieli i są jednym z najlepiej wykształconych narodów. Nauczyciele dobrze zarabiają. Na kierunki pedagogiczne w Finlandii jest po 9 kandydatów.
Parker,
jestem pracownikiem prywatnej firmy od 15. lat i nie mam żadnych złudzeń. Nigdy nie chodzi o przertrwanie firmy – to tylko pretekst. Zawsze chodzi o zysk właściciela. On sie tym zyskiem z pracownikami nie podzieli. Jak jest lepiej na rynku, to jest lepiej tylko jemu. Jak jest gorzej, to jest gorzej pracownikkom, którym się przykręca śrubę bez opamiętania. Ale zawsze jest jednym lepiej, a drugim gorzej. Tylko czemu zawsze tym samym…
A jedynym argumentem, jaki przez te 15 lat pracy u „prywaciarzy” słyszałam było: „nie podoba się? TO WON” i tyle…
pan Parker , jeżeli gdzieś pracuje, to w godzinach pracy zajmował się np. dzisiaj ,czym? Bajdurzeniem na tym blogu.
Panie Parker, pracownicy budżetówki (w tym nauczyciele) oraz emeryci są jedynymi grupami, które PŁACĄ sumiennie i terminowo Wszystkie składki zdrowotne, emerytalne oraz zaliczki na podatek dochodowy. Nikt nie ukrywa swoich dochodów, nie płaci im sie „lewizn” u szefa. Mało który korzysta z jakiegokolwiek wsparcia z tzw. pomocy społecznej, ponieważ kryteria są tak ustawione, że zawsze przekroczymy o kilka złotych te limity. Jednakże solidarnie TAKŻE Z NASZYCH PODATKÓW I SKŁADEK korzystają inni, a wsród nich wielu naciągaczy. Może by sie tak pan zabrał za naprawianie tej patologii?
Jedno wiem na pewno: mnie pan nie utrzymuje. A nawet śmiem sądzić, ze to pan okrada oszukuje swojego pracodawcę nie świadcząc pracy w stosownych do tego godzinach, albo składam się na utrzymanie pana jako niepełnosprawnego, albo też jest pan tzw, przedsiębiorcą, który pracuje na własny rachunek i marudzi jak to cięzko (hi hi) pracuje prawie całą dobę aby opłacić nauczycieli. To ostatnie nie pasuje mi do pana, bo pracujący tak przedsiębiorca nie traciłby aż tyle czasu codziennie na wymądrzanie się na tym blogu.
Z wywodem szanownego gospodarza w pełni się zgadzam. Jesteśmy narodem, które zazrości innym, jeżeli mają choć odrobinę lepiej. Nie zdobywamy się na odrobinę wysiłku, aby poszukać żródeł niepowodzeń ale szybko znajdujemy „chłopca do bicia” zgodnie z przysłowiem – kowal zawinił, cygana powiesili.
Wymyślony podczas gotowania obiadu pomysł na podręczniki.
Problemu podręczników nie rozwiąże się biadoleniem i sloganami, że \”wydawnictwa powinny\” lub tworzeniem prawa ograniczającego wydawnictwa, zapominaniem o kosztach praw autorskich. Problem można rozwiązać pod warunkiem, że zamiast gadać zacznie się myśleć i trochę zainwestuje.
1. Państwo jako pracodawca nie daje nauczycielom ani podręczników, ani \”obudowy dydaktycznej\” (karty pracy, dodatkowe ćwiczenia, scenariusze lekcji, testy czytania, modele wypracowań itd.) – robią to wydawnictwa, pod warunkiem, że nauczyciel wybierze dla klasy ich podręcznik i podpisze cyrograf – inaczej za wszystko płaci z własnej kieszeni
2. zamiast gadać należy powołać grupę specjalistów, która stworzy uniwersalne podręczniki do wszystkich zajęć, do których opracowano podstawy programowe (skoro stać ich na zmienianie podstaw i inne bajery, to niech opracują też narzędzia do ich wdrażania)
3. Uniwersalne podręczniki powinny:
a) być czymś w rodzaju bazy wiedzy z danego przedmiotu
b) mieć zadania o zróżnicowanym poziomie (tak by słabi i zdolni uczniowie mogli z nich korzystać) z czytelną czcionką dostosowaną do wieku uczniów
c) mogą mieć dowolną formę –
– książkową – druk i sprzedaż \”po kosztach\” produkcji przez państwowe wydawnictwo lub prywatne – jeśli zrobi to taniej
– najlepiej elektroniczną – nauczyciel by drukował i powielał w szkole materiały potrzebne dla danej klasy – teksty podręcznikowe i ćwiczenia (wtedy nie ma problemu, że marnują się niewykorzystane ćwiczenia czy fragmenty lektur) a uczeń zbierał to do segregatora (i nosił tylko te potrzebne na bieżąco)
– do tego płyta DVD z kolorowymi prezentacjami dla ucznia, obrazami, interaktywnymi ćwiczeniami, filmikami, itd., a także lekturami w wersji pdf i na czytniki (z portalu Wolne Lektury)
d) za drukowanie wpłacałby uczeń na RR np. 50-100 rocznie i miał komplet materiałów (są punkty ksero, którym opłaca się drukować i kserować materiały za 0,08 zł za stronę, co daje 40 zł za 500 stron A4) – ubogim uczniom można zapewnić dofinansowanie
Pani Haniu,
Proszę mi pokazać jednego nauczyciela, który odprowadza podatki od korepetycji.
No, jednego może Pani znajdzie.
To w 99% szara strefa.
I proszę pani Haniu się nie zajmować moją osobą, bo to bezproduktywne i to dopiero jest strata czasu.
Nie płacicie żadnych składek ani podatków.
Płacenie podatków przez sferę budżetową, to przekładanie pieniędzy z lewej do prawej kieszeni.
Jedynym realnym podatkiem jaki płacą pracownicy budżetówki jest vat od nabywanych towarów i usług.
To, że pracownicy budżetówki maja naliczany i potrącany podatek pit wynika tylko z faktu, że prawo przewiduje sytuację, kiedy płatnik pobiera wynagrodzenie w innych niż budżetowe źródłach równocześnie i mu się wtedy dochody sumują a mamy progresje podatkową.
parker: „A rozpasanie nie polega na rozpasanych pensjach, bo te rozpasane nie są, tylko na olbrzymim marnotrawstwie. Takim marnotrawstwem jest utrzymywanie takiej liczby nauczycieli na przykład.”
Slusznie. Moja kuzynka, nauczycielka, cos po 20 paru latach praktyki zarabia oszlamiajaca sume 2100 zlotych miesiecznie. neidawno dostala 50 zlotych podwyzki. najwyzszy czas ukrocic to rozpasanie!
No i klasy 30 osobowe to tylko dla bogatych. 60 osobowe wprowadzic. To co sie dzisiaj dzieje z 30 osobowymi kalsami, to tez rozpasanie.
melania: „Zawsze chodzi o zysk właściciela. On sie tym zyskiem z pracownikami nie podzieli. Jak jest lepiej na rynku, to jest lepiej tylko jemu. Jak jest gorzej, to jest gorzej pracownikkom, którym się przykręca śrubę bez opamiętania. Ale zawsze jest jednym lepiej, a drugim gorzej. Tylko czemu zawsze tym samym”
Ech… teskni sie do Ustroju Sprawiedliwosci Soloecznej, teskni sie… Ale jakos sie ten ustroj nie sprawdzil
15 lat pani pracuje w firmie i nei wie jak firma dziala. Wlasciciel DZIELI sie zyskiem z pracownikami. Z tego wlasnie zysku oplaca ich pensje, placi za wynajem lokalu, prad i materialy. Placi skladki na ZUS. I ponosi ryzyko. Owszem, cos mu tam w kieszeni zostaje, ale jakby nie zostawalo, to by firme zamknal, a pracownicy znalezli sie na bruku.
>Proszę mi pokazać jednego nauczyciela, który odprowadza podatki od korepetycji.<
Parker-najmito internetowy MEN! Znowu nie wiesz, a piszesz!;-)
1.W mniejszych miejscowościach (nawet wielkości Radomia!)wszyscy(!) nauczyciele mają zgłoszoną działąlność gospodarczą i płacą podatki – tam "wiedzą sąsiedzi" i zawsze ktoś cię podkabluje skarbówce. W dużych miastach każdy, kto się chce ogłaszać też.
2.Korepetycje to tylko pewne przedmioty i raczej liceum czy,góra, gimnazjum
O masowych korepetycjach z nauczania początkowego jakoś nie słychać;-)
„Nauczyciele nigdy chyba nie mieli tak czarnego PR jak obecnie. ”
Naprawde? Sokrates zginal, skazany wyrokiem za „korupcje moralna mlodziezy”. Nasz slynny matematyk – Banach, byl w czasie drugiej wojny karmicielem wszy, aby uniknac represji.
Moze Szanowny Autor siegnalby do etymologii slowa „belfer”, ktorym raczyl ochrzcic swoj blog. Pochodzi od „behelfer”, w jidisz – „pomocnik nauczyciela”. Nauczyciel (melamed) w spolecznosci zydowskiej byl na najnizszym szczeblu drabiny spolecznej, wiec jego pomocnik…
Nauczycielom nigdy lekko nie bylo, ale taki sobie wybrali zawod. Nie na darmo stare przeklenstwo mowi: „Obys cudze dzieci musial uczyc”.
Jednak musi to byc milosc do tego zawodu, za co nalezy sie szacunek i chwala. Prosze jednak nie narzekac, zawsze moze byc gorzej…
Pozdrawiam.
proponuję nie odpowiadać na zaczepki parkera, z trolami jest tak, że ignorowani sami giną
czytałem komentarze pod artykułami z linków, większość jest niestety bardzo żenująca i powtarzalna czyli 3 miesiące urlopu i 18 godzin pracy, przy czym jedno i drugie jest bezmyślnie powtarzaną bzdurą, aż szkoda czytać i się denerwować
Jestem główną księgową z wyższym wykszytałceniem i studiami podyplomowymi,pracuję po 50-60 godzin w tygodniu(oczywiście,że nadgodziny za frico),nauczyciel dyplomowany zarabia więcej ode mnie,pracując 18 godzin tygodniowo, przy czym te 18godzin trwa 45minut.Przez nauczycieli jestem traktowana jak popychadło,jak smieć-oni pracują,ja coś tam dłubię.Nauczyciele to ludzie roszczeniowi, bezwzględni, aroganccy.Bardzo źle się z nimi pracuje.
Chyba parker osiągnął zamierzony cel, nauczyciele pod tablicą, tłumaczą,
cvb ma rację, szkoda klawiatury. A szanowny parker może przecież zostać nauczycielem, przecież to same konfitury, po co się męczyć z własną firmą. Pozdrawiam wszystkich.
Muszę przyznać rację Parkerowi, ludzie nie dlatego źle oceniają nauczycieli, że Ci mają lepiej, ale dlatego, że mają ogromne przywileje, które są niezrozumiałe dla reszty społeczeństwa. Pal licho, jeżeli szła by za tym w parze jakość nauczania, ale przecież wszyscy chodziliśmy do szkoły i wiemy jak jest i jak było!
Uczęszczałem do jednego z najlepszych liceów w moim mieście, a uważam, że tylko jeden nauczyciel rzeczywiście chciał zainteresować uczniów swoim przedmiotem, tzn. nie odrabiał pańszczyzny, jednak nawet on faworyzował tych, którzy chodzili do niego na korepetycje, gdzie przerabiali np. zadania z klasówek, które dopiero miały mieć miejsce, a co zgodnie ocenialiśmy jako wyjątkowe k*restwo. Reszta nauczycieli „zlewała” uczniów kompletnie i beż żenady, a liceum miało dobre wyniki tylko dlatego, że miało renomę z lat PRL i najlepsi uczniowie wybierali właśnie je. Czyli samograj.
A z tymi przedsiębiorcami to nie przesadzajmy, sam jestem jednym z nich i uważam bez przesady, że jest to najciężej pracująca grupa zawodowa w Polsce. Wiecie kiedy ostatnio miałem w ogóle urlop? Dokładnie we wrześniu 2009 roku. Ja nie mam urlopu, bo mi za niego nikt nie zapłaci. Nikt nie myśli, że czasami mamy zyski, a czasami przyjdzie taki kwiecień 2010 (Smoleńsk) i trzeba będzie wyjąć połowę swoich oszczędności, żeby zapłacić pracownikom i kontrahentom, bo ich nie obchodzi, że w tym miesiącu nie wyszedłeś na swoje. Jeżeli uważacie, że to takie łatwe i zyskowne to proszę bardzo, rzućcie swoje szkoły, zakładajcie firmy i zostańcie milionerami!
cvb
Nawołujesz do nieodpowiadania po raz kolejny, a sam odpowiadasz najczęściej.
Przyczepiłeś się do mnie i od trolli wyzywasz.
Odczep się!
S-21
Po pierwsze, założenie działalności gospodarczej nie oznacza odprowadzania podatków od przychodów.
Nie słyszałem o kasach fiskalnych dla nauczycieli a płatność zazwyczaj dokonuje się gotówką, do ręki.
Po drugie, nie jestem pewny, jutro sprawdzę, ale udzielanie korepetycji chyba nie wymaga zakładania działalności gospodarczej.
Żeby dochód był legalny wystarczy w zeznaniu podatkowym wykazać dochód z tej działalności.
Jeśli chcesz mi powiedzieć, że nauczyciele zarabiający na korepetycjach w większości odprowadzają podatki od tych dochodów, to jeden z lepszych dowcipów jakie na tym blogu usłyszałem.
gax pisze:
2011-09-01 o godz. 20:49
„Jestem główną księgową z wyższym wykszytałceniem i studiami podyplomowymi,pracuję po 50-60 godzin w tygodniu(oczywiście,że nadgodziny za frico),”
Wiesz @gax , ja mam koleżankę – księgową z wyższym wykształceniem – właścicielkę firmy rozliczeniowo-podatkowej, zatrudniającej kilka osób. Pracuje – fakt bardzo dużo, o wiele więcej niż ja, ale finansowo radzi sobie świetnie. Ja z moimi zarobkami nauczyciela dyplomowanego nawet sie z nią nie porównuję.
Więc sa księgowe i księgowe….
Ale gdyby moja koleżanka nie chciała tyle pracować i aż tyle zarabiać, tylko mieć 2 miesiące wakacji i 18 godzin w tygodniu przyjemnej „radosnej” pracy to pewnie zostałaby nauczycielką. Ty tez mogłaś przecież. I parker mógł i wszyscy, którzy tak nauczycielom zazdroszczą…
Mogłaś też załozyc firmę, tak jak moja kolezanka.
Ona zaczynała z ogromna determinacją – praktycznie od zera.
Była pielęgniarką, w wieku około 30 lat skończyła zaocznie prawo, trochę popracowała u innych, a potem już na własny rachunek powoli rozkręcając firmę.
Akurat dobry księgowy to u nas może mieć naprawdę niezłą pod względem finansowym pracę…
@gax – współczuję, ale gdybyś była główna księgową w szkole to byś wiedziała, że pracują więcej niż 18 x 45 minut.
W mojej szkole księgowa na pewno nie jest traktowana jak popychadło.
I jeszcze jedno, nie znam kogoś kto jest księgowym i nie zarabia dobrze, jak nie pasuje w szkole a jesteś dobra to nie będziesz miała problemu ze zmiana pracy lub chociaż dorobieniem.
A w styczniu pozostali pracownicy szkół mają otrzymać podwyżki.
Po ostatnim zdaniu jestem pewien, że twój wpis to prowokacja.
„Polska wydaje na edukację prawie 6 procent PKB.”
Zero ci się przestawiło @za kałuży:)
„W Polsce jeden pedagog przypada na dziesięciu uczniów szkoły podstawowej, w krajach OECD – na szesnastu, w Japonii – dwudziestu.”
„Przeciętny polski nauczyciel przepracowuje 513 godzin rocznie – to o 40 punktów procentowych mniej niż w krajach OECD, gdzie nauczyciele pracują średnio 786 godzin rocznie.”
” ..ciągu ostatniej dekady liczba nauczycieli w Polsce zmalała o 3 procent – wynika z danych GUS. W tym samym okresie liczba uczniów zmniejszyła się o 25 proc.”
To ostatnie do Ciebie @A.L.
Więcej tutaj:
http://www.wprost.pl/ar/214067/Polskich-nauczycieli-jest-za-duzo-i-za-malo-pracuja/
>Po pierwsze, założenie działalności gospodarczej nie oznacza odprowadzania podatków od przychodów.<
Parkerze-najmito! Podobno taki biznesmen z ciebie, a nie wiesz. Jak rejestrujesz działalność … to płacisz takie coś co nazywa się ryczałtem podatkowym. W końcu nauczyciel pracuje u siebie sam jedynie, więc jest to całkiem normalne przy tej skali. Ciągle wypisujesz jakieś opinie w konwencji małego Kazia co to sobie różne rzeczy wyobraża. Co do kas fiskalnych, to jest sporo ludzi, którzy prowadząc różnorodną dorywczą(!) działalność gospodarczą ich nie posiadają i nie muszą…
nie znajduję Eltoro.Gratuluję.Plaszczyzna pod Katedrą,kontrowersyjna,jednak budująca.Gratuluję nie zabierania głosu.Wyrazy szacunku.
perker, chcesz to możemy się poprzerzucać artykułami z DGP na temat raportów OECD w edukacji.
Raport OECD: Polska skąpi na edukację
„W krajach OECD w przeliczeniu na jednego ucznia i studenta wydaje się średnio 9 195 dolarów rocznie(…) Po ich odliczeniu nakłady na szkolnictwo wyższe (w przeliczeniu na studenta) wynoszą średnio 8 587 dolarów, ale są one poniżej kwoty 5 tys. dolarów w Polsce i na Słowacji, a znacznie powyżej 10 tys. dolarów w Austrii, Kanadzie, Holandii, Szwajcarii, USA oraz w Brazylii i Izraelu, krajach partnerskich OECD.”
„Przeciętnie w OECD wydaje się na ten cel ok. 54 tys. dolarów, najwięcej w Szwecji, ok. 87 tys. dolarów. najmniej w Polsce ? nieco ponad 20 tys.”
„Kraje rozwiniętych i wschodzących gospodarek, skupionych w OECD, wydaja na edukację 6,2 proc. swego produktu krajowego brutto.
(…)
W 2007 roku największy odsetek swego PKB na edukację, bo prawie 7,8 proc., przeznaczała Irlandia, USA ze stawką 7,6 proc. zajmowały drugie miejsce. W Polsce nakłady na edukację wynosiły nieco ponad 5,0 proc. PKB. Były zatem prawie takie same, jak w roku 1995, ale zdecydowanie mniejsze niż w roku 2000, kiedy na ten cel łożyliśmy niemal 5,7 proc. PKB.”
Najtańsi nauczyciele
„Polscy nauczyciele należą do najtańszych w krajach OECD. Polska jest trzecia od końca w organizacji i nauczycielom z conajmniej 15-letnim stażem pracy w szkołach średnich płaci 18 548 dolarów rocznie. Mniejsze pensje w 2008 roku dostawali jedynie nauczyciele na Węgrzech i w Estoni”
http://praca.gazetaprawna.pl/artykuly/448407,raport_oecd_polska_skapi_na_edukacje.html
nauczyciel_pl pisze:
2011-09-02 o godz. 14:01
Możemy się poprzerzucać tylko po co?
Nie lepiej to odnieść się do komentarza?
Ja się do Twojego odniosę mimo, że Ty się do mojego nie odnosisz tylko się przerzucasz.
Pierwszy fragment jak rozumiem dotyczy szkolnictwa wyższego?
Nie o nim dyskutujemy.
Podawanie nakładów w kwotach bezwzględnych jest bez sensu, bo nie uwzględnia zamożności społeczeństwa które te nakłady ponosi.
Bogatego stać na więcej.
Należy jeszcze uwzględnić czynniki demograficzne żeby mieć obraz sytuacji.
W procencie PKB na szkolnictwo jesteśmy w normie, ok średniej.
Liczba uczniów w Polsce w ostatnich latach spadła a nakłady wzrosły.
Podajesz dane z 2007 ok 5%, dziś to prawie 6% procent a uczniów ubyło.
To, że w Polsce płaci się nauczycielom niewiele( choć to względne określenie, bo niewiele w Warszawie, czy niewiele w warmińsko mazurskim?) jest wynikiem ich ilości właśnie.
Tort się zwiększył ale gąb nie ubyło mimo, że ubyło uczniów.
Warunki pracy nauczycieli i ich podejście do nich zostały dokładnie zbadane i opisane w 2010 roku – obala to trochę oczywistych zdroworozsądkowych opinii.
Link: http://www.imp.lodz.pl/upload/pyzalski_ksiazka/psychospoleczne.pdf
Brajter pisze: 2011-09-02 o godz. 16:42
Link: http://www.imp.lodz.pl/upload/pyzalski_ksiazka/psychospoleczne.pdf
Hm, czytam na ósmej stronie, że:
„Zawód nauczyciela należy do grupy tzw. profesji pomocowych (helping proffesions)
lub inaczej profesji zorientowanych na człowieka (people-oriented proffesions).”
i tak sobie myślę, że okropny zwyczaj podkreślania wagi jakiegoś terminu przez dodawanie jego angielskiej nazwy pokazuje tylko w jakim pośpiechu został dany tekst napisany. Oczywiście czasami nie ma w języku polskim danego terminu, co zdarza się bardzo często w naukach technicznych, ale tutaj?
Z drugiej strony tekstowi temu nie można odmówić dużych wartości rozrywkowych, gdy czyta się o „proFFeSions” i to DWA razy.
Uff, autorzy podkreślili powagę terminu, uj, podkreślili.
parker pisze: 2011-09-01 o godz. 22:59
?Polska wydaje na edukację prawie 6 procent PKB.?
Zero ci się przestawiło @za kałuży:)
To co ma być źródłem informacji? Internetowe wydanie „Wprost” powołujące się na „Dziennik Gazeta Prawna”?
Drugi raz odwiedziłem stronę GUSu i zładowałem sobie najnowsze wydanie
„Małego Rocznika Statystycznego Polski 2011”.
http://www.stat.gov.pl/gus/5840_737_PLK_HTML.htm
a w nim, w rozdziale 17 ?Finanse?, strona 446, na ?Oświatę i wychowanie? w roku 2010 przypadło
0.5%
(tak, tak,- zero pięć dziesiątych procenta)
wydatków budżetu państwa. Na „Szkolnictwo wyższe” 4%. Razem 4.5%.
Parker, ja tego nie zmyślam. To jest publikacja GUSu, nie moja. Umiesz czytać? Umiesz posłużyć się komputerem i zładować sobie ten sam dokument?
Poświęciłem dodatkowe kilka minut i (też na stronie GUSu) znalazłem także i ten dokument:
„Oświata i Wychowanie w Roku Szkolnym 2009/2010”
http://www.stat.gov.pl/cps/rde/xbcr/gus/PUBL_e_oswiata_i_wychowanie_2009-2010.pdf
gdzie na stronie 49 jest napisane, że:
„Wydatki publiczne na oświatę i wychowanie w 2009 r. wyniosły 53,1 mld zł, co stanowiło 3,9 % PKB.
a dalej:
Wydatki z budżetu państwa na oświatę i wychowanie w 2009 r. wyniosły 35,7 mld zł, w tym 33,2 mld zł (tj. 93,0%) stanowiła część oświatowa subwencji ogólnej przekazywana szkołom i placówkom za pośrednictwem jednostek samorządu terytorialnego. Reszta środków budżetu państwa przeznaczonych na oświatę (2,5 mld zł) została wydana m.in. na szkoły artystyczne – 23,6%, funkcjonowanie kuratoriów oświaty – 6,0% oraz na pozostałą działalność związaną z oświatą i wychowaniem – 12,6%. Wydatki z budżetów jednostek samorządu terytorialnego na oświatę i wychowanie oraz edukacyjną opiekę wychowawczą (łącznie ze środkami otrzymanymi z budżetu państwa) wyniosły 51,4 mld zł.”
Ten drugi dokument jest napisany w tak niechlujny sposób, że nie wiadomo, czy szkolnictwo wyższe jest wliczane do oświaty czy nie. Raz na schemacie jest przedstawiony poziom studiów wyższych, ale w reszcie tekstu „jest zakładane” rozumienie oświaty jako przedszkole do szkół pomaturalnych włącznie, bez studiów. Groch z kapustą.
I tak z dwóch różnych dokumentów GUSu mamy, że raz na tę biedną oświatę wydaje się 0.5% a raz 3.9%. Na marginesie, nie rozumiem sensu zacytowanego akapitu z drugiego dokumentu. Oblałbym na maturze „czytanie ze zrozumieniem”. Jak dla mnie – nieczytelny.
Wniosek dla mnie z tego zadania-ktoś wykształcił autorów gusowskiego Rocznika i gusowskiej publikacji o oświacie. Ktoś im dał pracę.
Ha, ha, ha – ciekawe jakim cudem nauczyciele mieliby pracować w szkole po 8 godzin. Już to widzę jak wszyscy siedzą jak kurczaki w pokoju nauczycielskim przed lekcjami i po nich. Ciekawe za co gminy by im zapewniły warsztat pracy. Przecież zwykły urzędnik dostaje jakieś biurko, segregatory, długopisy itd. do pracy – w szkole materiały zapewniasz sobie sam. Na dodatek wypadałoby im kupić jakieś komputery z dostępem do Internetu czy chociaż jakieś regały na te wszystkie materiały, które normalnie chomikują w domu. Ciekawe tylko, kto chciałby za to zapłacić?
Ostatnio nie udzielam się na tym blogu. Ale tym razem mam dość rewelacji parkera. Trolu parkerze. W tym roku mamy 38 tygodni nauki. pomnóż to przez 20 obowiążkowych godzin pracy z uczniem. To ile wyjdzie? Linki do rewelacji Wprostu i pani Radziwiłł możęsz sobie o kant… Pozdrawiam Gospodarza i forumowiczów.
Przepraszam za literówki.
za kałuży
Jakoś wszyscy są zgodni, nawet mój adwersarz który się przerzuca, że na oświatę wydajemy między 5% a 6% PKB.
Podajesz kwotę o rząd wielkości mniejszą na co zwracam ci uwagę.
A w odpowiedzi podajesz dwie kwoty różniące się znów o rząd wielkości i przyznajesz, że nie rozumiesz tego dokumentu na który się powołujesz.
Zajrzałem tam, to skomplikowane opracowanie przeznaczone dla specjalistów wymagające głębszego studiowania a nie przeczytania fragmentów.
Ja tez nie rozumiem pobieżnie przeglądając a wgłębiać mi się nie chce.
Ale ponieważ nie rozumiem, to nie zarzucam temu opracowaniu jak Ty nielogiczności.
To dlatego korzystam z przetworzonych już danych a nie źródłowych, które są nie dla takiego jak ja głupka pisane.
Moje dzieci jak sobie nie mogą poradzić z jakimś problemem przy komputerze też nazywają go głupim, no ale to dzieci.
Jakoś nikt się nie chce odnieść do faktu, że przez ostatnią dekadę liczba uczniów spadła o 25% a nauczycieli o 3%.
Dziesięć lat temu nie słyszało się lamentów o przepełnionych klasach ze strony Szanownego Grona.
A jak one musiały być przepełnione wtedy w stosunku do dzisiejszych?
Dziś się słyszy, co świadczy o szczerości tych lamentów i intencjach płaczących nad losem dzieci w przepełnionych klasach.
Przez ostatnie cztery lata pensje nauczycielskie wzrosły o 40%.
To dlatego gminy nie mogą sobie poradzić z finansowaniem oświaty, bo subwencje dostają na ucznia, a tych ubyło.
Wydawać by się mogło, że władza która za swojej kadencji podnosi jakiejś części sfery budżetowej tak znacznie zarobki, czego nigdy w historii żadna inna władza nie zrobiła w takiej skali, powinna sobie zyskać życzliwość tej grupy.
No ale to mało, zawsze mało.
Kto widział te podwyżki, można przeczytać na blogu.
Hall to hell.
Moja babcie mówiła, niektórym dupę miodem smarować, a i tak będzie śmierdziała.
Subwencja oświatowa powinna być na nauczyciela a nie na ucznia.
Bo szkoła jest dla nauczycieli, nie dla uczniów przecież.
Jakby subwencja była na nauczyciela, toby gminy zatrudniały więcej nauczycieli i o to chodzi.
Żeby turystykę w suwalskim wspierać.
„Dziesięć lat temu nie słyszało się lamentów o przepełnionych klasach ze strony Szanownego Grona.”
10 lat temu internet nie był tak ogólnie dostępny, naprawdę niewiele osób go miało, najczęściej na modemach telefonicznych, gdzie się wchodziło sprawdzić informację i zaraz rozłączało, mało kto spędzał godziny na blogach i forach
„Jakoś nikt się nie chce odnieść do faktu, że przez ostatnią dekadę liczba uczniów spadła o 25% a nauczycieli o 3%.”
chciałbym poznać wiarygodne dane bo dane z DGP powtórzone przez WP takimi niestety nie są, zwłaszcza DGP celuje w pisaniu głupot i półprawd
„Przez ostatnie cztery lata pensje nauczycielskie wzrosły o 40%.”
ale w zamian za to ZNP zgodziło się na likwidację nauczycielskich przywilejów, w żadnej innej grupie zawodowej się to nie udało, tam były podwyżki bez utraty przywilejów, jedynie nauczyciele pozwolili się wyrolować. Racz zauważyć, że podwyżki miały być większe. Rząd je obciął tłumacząc się kryzysem a jednocześnie chwalił się wysokim wzrostem i zielona wyspą.
„czego nigdy w historii żadna inna władza nie zrobiła w takiej skali, powinna sobie zyskać życzliwość tej grupy.”
i zyskała, nikt w pokoju nauczycielskim się nie przyzna, że glosuje na PiS
„Subwencja oświatowa powinna być na nauczyciela a nie na ucznia.”
dziwne masz pomysły, nie czytuje tego bloga regularnie, ale mam nadzieję, że nie masz ich więcej. Rozumiem, że to jakaś ironia.
Edukacja trola. Parkerze w ostatniej dekadzie zwiększono liczbę godzin w -f , wprowadzono język obcy od I klasy szkoły podstawowej, drugi język obcy w gimnazjum i to wszystko z podziałem na grupy. Drugą godzinę religii. O innych przedmiotach – michałkach nie wspomnę. To kto ma tego uczyć?. Systematycznie natomiast spada liczba nauczycieli przedmiotów ogólokształcących.
10 lat temu najmito internetowy parkerze, przez szkoły przechodził wyż.Przepełnienie uznawano za normalne i czasowe;-)Dziś jest niż, a klasy dalej przepełnione;-) Dlaczego???
S-21
Bo nauczycieli za mało.
Bo pensum za niskie.
Wybierz sobie odpowiedź która ci odpowiada.
A klasy są raczej niedopełnione w Polsce.
@ Gospodarz
Mnie nie przeszkadzają wyzwiska pod adresem uczestników bloga.
A Panu?
Tak są klasy przepełnione, że aż szkoły trzeba likwidować.
Z tej ciasnoty oczywiście.
parker pisze: 2011-09-03 o godz. 07:50
„Jakoś wszyscy są zgodni, nawet mój adwersarz który się przerzuca, że na oświatę wydajemy między 5% a 6% PKB.”
To by sie nawet zgadzało, w Polsce jest podobno 90% wierzących.
„Podajesz kwotę o rząd wielkości mniejszą na co zwracam ci uwagę.”
Nie ja podaję, tylko Rocznik Statystyczny napisany przez instytucję rządową. Polski, nie Sudanu.
„Zajrzałem tam, to skomplikowane opracowanie przeznaczone dla specjalistów wymagające głębszego studiowania”
„Mały Rocznik Statystyczny” jest skomplikowanym opracowaniem przeznaczonym dla specjalistów wymagającym głębszego studiowania? Rzeczywiście reforma edukacji w Polsce jeszcze nawet się nie zaczęła.
„Ja tez nie rozumiem pobieżnie przeglądając a wgłębiać mi się nie chce.
Ale ponieważ nie rozumiem, to nie zarzucam temu opracowaniu jak Ty nielogiczności.”
A postanowienia Soboru Trydenckiego rozumiesz? Nie? Ale wierzysz? Też nie?
„To dlatego korzystam z przetworzonych już danych a nie źródłowych, które są nie dla takiego jak ja głupka pisane.”
Nawet nie marzyłem, jak bardzo przykład soborowych ustaleń pasuje do ciebie.
„Moje dzieci jak sobie nie mogą poradzić z jakimś problemem przy komputerze też nazywają go głupim, no ale to dzieci.”
Radzę częściej wierzyć dzieciom. Jeśli ktoś nie potrafi czegoś prosto wytłumaczyc, to znaczy, że sam tego nie rozumie.
„Jakoś nikt się nie chce odnieść do faktu, że przez ostatnią dekadę liczba uczniów spadła o 25% a nauczycieli o 3%.”
Masz jakieś dane źródłowe?
Jak mierzysz ilośc dzieci? Licząc główki? A nauczycieli? Tak samo? A może liczbą etatów? A może liczbą godzin? Wiesz, co porównujesz?
@zza kaluzy
Dumny jesteś z siebie? Gratuluje.
PS
ten blog trzeba bardziej rozpropagować. Wśród rodziców też. Upokarzanie rodziców na wywiadówkach widać nie wystarczy.
Niech ktoś obiektywnie stwierdzi, jak jest Przed Kałużą.
zza kałuży
No to ile wydajemy na edukację?
0.5% jak podaje GUS czy 3.9% jak podaje GUS?
Czy prawda jak zwykle leży po środku, jak to się często w sporach o fakty przyjmuje?
>Tak są klasy przepełnione, że aż szkoły trzeba likwidować.
Z tej ciasnoty oczywiście.<
Parker-najmito internetowy!Są wsie co się wyludniają! Ale w mojej Warszawie klasy są ponad 30-osobowe(bywa i 38), a w niektórych dzielnicach lekcje są prowadzone na zmiany. Może we wsi, z której zarabiasz stukaniem w klawiaturę, wszyscy już od twojego sąsiedztwa uciekli i ci szkołę zamykają, ale to nie jest takie powszechne jak myślisz swoim małym rozumkiem;-)
„Dziś jest niż, a klasy dalej przepełnione;-) Dlaczego???”
„Ale w mojej Warszawie klasy są ponad 30-osobowe(bywa i 38), a w niektórych dzielnicach lekcje są prowadzone na zmiany.”
„10 lat temu najmito internetowy parkerze, przez szkoły przechodził wyż.Przepełnienie uznawano za normalne i czasowe.”
I właśnie jak dziesięć lat temu, w Warszawie przez szkoły przechodzi wyż.
Trzeba to przepełnienie uznać za normalne i czasowe. 🙂 🙂 🙂
„Przez ostatnie cztery lata pensje nauczycielskie wzrosły o 40%.”
chciałbym tylko zwrócić uwagę na stawki podawane przez ministerstwo, dane mam dla roku 2009 dla nauczyciela dyplomowanego
– minimalna: 2.492 (czyli goła pensja)
– średnia: 4 007 (tym się chwali ministerstwo)
– mediana: 2 873 (czyli niewiele powyżej minimalnej i dużo poniżej mitycznej średniej)
Oczywiście wszelkie stawki brutto
Może i wzrosły o 40% ale procentami to ja mogę się opić ale na pewno nie najeść i ubrać.
Bardzo bym chciał aby skończono z podwyżkami procentowymi, bo 10% dla sprzątaczki to nie jest to samo 10% co dla kierownika. I nie mam tu na myśli jedynie edukacji.
zaza, parker,
Wiecie dlaczego tak się uczepiłem tego szczegółu? Nie wiecie. Bo szkolne (a po dzieciach wiem i że uniwersyteckie i jest to wiedza bardzo świeża) kształcenie tylko w wyjątkowych, super-elitarnych i całkowicie zanikających warunkach dotyka rzeczywistości. Takiej, że jak czegos nie pojmiesz albo źle zapamiętasz to cię twa głupota zrani. Albo zabije. Albo przynajmniej będziesz głodny. Szkolne bzdurki są bzdurkami, bo nie mają żadnych konsekwencji.
Geografii (mapa, kompas, orientacja w terenie, GPS) nie trzeba sie uczyć bo kto w wieku szesnastu lat musi przeprowadzić dwudziestkę zuchów mroźną zimą przez głęboki snieg z jednego schroniska do drugiego? I choćbyś znał teren jak własną kieszeń masz pietra o maluchy. Albo zająć je przez trzy dni w schronisku tak, aby sobie krzywdy nie zrobiły, czekając na samochód z jedzeniem. Jak przyjedzie, bo może się nie przekopać.
Kto wogóle teraz jest harcerzem?
Kto jest sternikiem z jeszcze większą ilością wodniaków we mgle, na szlaku pchaczy, bez wiatru, zakotwiczony „w tratwę”, przy samym podejściu do portu, ale całkowicie bez widoczności. Zero, mleko. I tylko zostaje rakietnica z kończącą się ilościa rakiet i róg mgłowy z wyczerpującą się baterią. A jak pchacz w ciebie wejdzie to będzie mogiła i wiadomość w gazetach o nieodpowiedzialnych harcerzykach. A ty, wtedy dziewiętnastolatku, nie spałeś już trzy dni i dwie noce.
Czytam o szkwałach na Mazurach, o jakichś debilach, którzy nie umieli rozpoznać rodzaju chmury na niebie, obecnej tam od godziny czy dłużej i się potopili.
Mnie w szkole kazali używać rocznika statystycznego. No to się nauczyłem. No to używam. Ileś razy w antykwariacie pytałem aż kupiłem rocznik międzywojenny. Nie pamietam kiedy, pewnie w liceum. Może wcześniej. Bardzo się w szkole przydał.
Ale takich numerów jak z tymi wydatkami na oświatę nigdy nie miałem. Moje dzieci (praktycznie proporcjonalnie do ilości lat spędzonych na internecie) uwierzą we wszystko, co tam znajdą. Skopiują, w szkole pokażą nauczycielowi jako swoje. Jedyne uwagi, jakie chyba już z setka nauczycielo-dzieci miała kiedykolwiek to jakieś drobne „zapomniałeś o bibliografii”, „podaj źródła”. Zero kształcenia krytycznego stosunku do internetowych danych.
Aby prezentacja była i ładnie obrazki się otwierały. Najlepiej z muzyczką i specjalnymi efektami.
Chodzenie do szkoły zawsze kojarzyło mi się z czymś wartym zachodu i pożytecznym. Każda rzecz miała tam sens. Nawet kłamstwa historyczne, którymi podręczniki karmiły w pewnym czasie, były tam z jakiegoś powodu. Wystarczyło poznac powód i wszystko było dalej logiczne.
Przyszedł internet. Pojawiły się blogi. Nikt niczego nie sprawdza. Każdy wierzy.
Chodzi na wybory. Albo nie. Potem psioczy i kantuje, kombinuje. Życie. Samo.
Sto razy wolę zostać wybatorzony przez gładkiego jak papier ścierny A.L. gdy napiszę coś bez zastanowienia aniżeli cytować jakieś dane na wiarę jak parker czy dramatyzować fakty jak Gospodarz.
zza kałuży
Ty tu o harcerzach, sztormie na Mazurach, a ja głupek o tych nakładach na oświatę chciałbym się dowiedzieć od eksperta od małego rocznika.
Bo ja twierdzę nadal, że prawie 6%.
A Ty?
Do Zza kałuży i najmity internetowego parkera
O ile pamiętam, to te prawie 6 to jest szacunek razem(!) z tym co rodzice z własnej kieszeni na edukację pociech łożą;-)
parker,
Najprawdopodobniej masz rację. Zrobiłeś ze mnie wierzącego. Nie dlatego, że podałeś źródło, ale dlatego, że twoja wariacko-romantyczno-komunistyczno-idealistyczno-nieżyciowo-nieprzyjmująca logicznych argumentów i zaperzajaca się argumentacja zawsze wydawała mi się w jakiś sposób sympatyczna.
Na takiej samej zasadzie, na jakiej wdawałem się w dyskusje z dwudziestoma postrzelonymi demonstrantami (demonstrantkami!) nazywającymi Busha „faszystowskim prezydentem” a otoczonymi przez dwustu uzbrojonych i opancerzonych po zęby funkcjonariuszy. Z psami, tarczami, mieczami i na koniach.
Zakochałem się w tobie, parker.
Ożenię się jednak z cvb, o ile mnie zechce, gdyż rozum podpowiada mi jednak posługiwanie się średnią, medianą, min, max, odchyleniem standardowym, badaniem rodzaju rozkładu, itp.
Gdyby jeszcze cvb podawał źródła…
proszę bardzo:
http://www.wynagrodzenia.pl/dla_mediow_1.php/wpis.34/p.78 – raport dotyczy 1 półrocza 2009 – to dla mediany
pozostałe stawki ze strony MEN
zza kałuży
Bo źródła mam w głowie.
Nareszcie mnie pokochałeś, choć miłość to ja pierwszy Ci wyznawałem.
Rozum Ci nakazuje przyjąć moje argumenty, tradycyjne wychowanie odrzucić, za to Cie kocham kapitanie.
A logikę, to każdy ma swoją, taką na jaką go stać:)
PS. I za ten wpis o niezjadaniu dzieci przez A.L.