Imprezy na koniec wakacji
W ostatni weekend wakacji odbywa się mnóstwo imprez. Ludzie chcą hucznie zakończyć dwa miesiące wolnego. Niestety, nie wszyscy rozumieją tę potrzebę. Wczoraj byłem na takiej imprezie, którą odwiedziła straż miejska.
Bardzo się zdziwiliśmy, ponieważ imprezowaliśmy nie tak hucznie jak w innych mieszkaniach tego bloku. Jednak ludzie z innych imprez najprawdopodobniej przyuważyli radiowóz, dlatego się uciszyli i pogasili światła. Straż rzuciła okiem na okna i zobaczyła, że światło pali się tylko u nas. Gdy o północy usłyszeliśmy pukanie do drzwi, nikomu do głowy nie przyszło, że to może być władza. Raczej spodziewaliśmy się ostatnich spóźnionych gości. Byłoby z nami krucho, ale funkcjonariuszki (dwie miłe panie) były na tyle doświadczone, że od razu zorientowały się, iż jesteśmy niewinni. Ale nam było głupio z powodu samego podejrzenia, że rozrabiamy. Straszny wstyd. Wystarczyła jednak krótka rozmowa i strażniczki poszły szukać prawdziwych winowajców zakłócania ciszy nocnej.
Od razu wyjaśnię, że bawiłem się w Poznaniu. W Łodzi nikomu by do głowy nie przyszło dzwonić na policję czy do straży miejskiej z powodu hucznej imprezy u sąsiadów. Na moim osiedlu już od kilku dni ludzie ryczą, wyją i cuda odstawiają, ale ja to rozumiem, bo przecież kończą się wakacje. Natomiast poznaniacy jakoś są mniej wyrozumiali dla osób, które cierpią z powodu konieczności pójścia do szkoły. Niestety, depresja powakacyjna jest tak silna, że bez imprezy w gronie przyjaciół nie da się żyć. Dlatego proszę o więcej zrozumienia.
Komentarze
Co za herezje wypisuje gospodarz?
Jakie dwa miesiące wakacji?
Ja bym spróbował coś takiego napisać i zaraz aktyw by się na mnie rzucił.
Dzieci to maja dwa miesiące ale nauczyciele przecież nie.
Składając obłudnie życzenia nauczycielce mojej córki na koniec roku wypaliłem, że my to na wakacje a pani musi jeszcze z tydzień albo więcej do szkoły przychodzić, więc jej współczuję popatrzyła na mnie ze zdziwieniem.
Próbowałem tłumaczyć, że obowiązki po zakończeniu roku, że rady, że..
Wszystkich blogowych argumentów próbowałem użyć.
Jutro jadę w góry, przerwała.
No ale wrócić będzie pani musiała ze dwa tygodnie wcześniej niż my, nie daję za wygraną.
Nie, wracam dwa dni przed końcem wakacji, wszystko mam zaplanowane odpowiedziała pani, patrząc na mnie już zupełnie jak na wariata.
A wakacje w tym roku 10 tygodni, jeszcze dwa tygodnie zimą, na Wielkanoc trochę, na Boże Narodzenie. W tym roku jeszcze Trzech Króli doszło, na luzie się trzy miechy uzbiera.
Za Trzech Króli innym pracownikom dzień wolny odjęto.
Nauczyciel pracuje dziewięć miesięcy w roku.
Jak ja bym pracował dziewięć miesięcy, to bym nie miał z czego żyć.
http://blog.2edu.pl/2011/06/wifi-w-szkole-dyskusja.html
W podlinkowanym materiale jest prezentacja projektu.
Bardzo zabawny fragment.
Uczniowie zrobili ankietę wśród nauczycieli i ze zdumieniem odkryli,że większość nie jest przeciw, nawet pani od matematyki.
No to zdumienie najlepiej oddaje relacje jakie was łączą z uczniami.
Tak się rozumiecie.
No ale to wina rodziców, wiadomo.
Wpoili dzieciom fałszywy obraz nauczyciela.
współczuję osiedla, na moim, tez łódzkim osiedlu jest cisza po nocach, wyrozumiałość wyrozumiałością ale wrzaski po północy sa nie na miejscu,
no ale w łodzi jest taka żulernia miejscami, że nikomu już to nie przeszkadza
„Jakie dwa miesiące wakacji?
Ja bym spróbował coś takiego napisać i zaraz aktyw by się na mnie rzucił.”
tak długo pisałeś, że ci uwierzyli,
ja w pracy byłem już w tym tygodniu 3 razy i jeszcze jeden raz będę przed końcem wakacji, dwa razy byłem po końcu roku szkolnego więc z moich wakacji uciekło 6 dni czyli z 42 – 6 = 38 dni urlopu
a biorąc pod uwagę, że w tym tygodniu w szkole musiałem być co drugi dzień to tez raczej już sobie nie poodpoczywalem
A jakby cie nie było, to co by się stało?
Kiedy nauczyciel ma się stawić do pracy?
Którego?
@xxx
jest to NIESTETY – NIE DO SPRAWDZENIA ;p
parker „A wakacje w tym roku 10 tygodni” – ciekawe, zaczęły się już 15 czerwca? nic mi o tym nie wiadomo
zaza, wystarczy, że xxx zaszalał z jedynkami i miał egzaminy poprawkowe, a ty nie musisz tego sprawdzać,
bardzo bym chciał aby wszyscy tu jadący po nauczycielach obligatoryjnie przedstawiali zaświadczenie o zatrudnieniu, wtedy by wiadomo było z kim dyskutujemy. Nas to chcecie sprawdzać ale was to już nie. Pracujesz zaza w jakimś aparacie ścigania/
Panie informatyk, Pan policzy jeszcze raz. Dziesięć tygodni jak w mordę strzelił.
faktycznie, wczoraj ledwo powieki trzymałem w górze gdy to pisałem,
tyle tylko że te 10 tygodni to dla twoich dzieciaków nie dla nauczycieli
tyle tylko, że polskie wakacje są i tak jednymi z najkrótszych w europie
” Nie jest prawdziwy zarzut, że polscy nauczyciele mają najwięcej wakacji i ferii. Według danych
OECD o trzy tygodnie dłużej w roku pracują tylko w Danii, a o dwa – w Niemczech i Holandii. Za to o
cały miesiąc krócej niż w Polsce uczy się we Francji, a o półtora miesiąca krócej – we Włoszech.
Mimo mniejszej liczby dni szkolnych, i francuscy, i włoscy nauczyciele mają więcej godzin pracy
w roku niż ich polscy koledzy, np. we francuskiej podstawówce aż o 240 lekcji więcej, a we włoskiej
– o 50. Muszą więc intensywniej pracować, a więc koło się zamyka.”
ale uprzedzając, że więcej pracują ostatnie zdanie dotyczy podstawówek bo
„Na przykład we Francji w podstawówkach nauczyciele pracują 26 godz. tygodniowo (o 8 godz.
więcej niż w Polsce), w gimnazjum – 18 (tyle, ile w Polsce), a w liceum – zaledwie 17.”
http://www.opole.znp.edu.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=90:zarobki-nauczycieli-w-europie
W Niemczech nauczyciele pracują 24 godziny w szkole ponadgimnazjalnej, 26 godzin w pozostałych typach szkół.
Ale nauczyciele mogą tez pracować mniej, jeśli chcą.
Dostają wtedy też mniejszą pensję.
Mogą sobie jednak na ten luksus pozwolić, bo są jedną z lepiej zarabiających i uprzywilejowanych grup zawodowych w Niemczech.
Zarobki nauczycieli w Niemczech – tych, którzy mają status urzędnika państwowego i porównywalne, a może nawet większe przywileje jak u nas nauczyciel mianowany / dyplomowany ( nie można ich np. w ogóle zwolnić, trzeba zapewnić pracę na podobnym stanowisku) to w zależności od landu co najmniej 3000 Euro.
Bez porównania z naszymi polskimi są warunki w jakich się uczą niemieccy uczniowie i pracują niemieccy nauczyciele.
Mają co prawda „tylko” 6 tygodni wakacji, ale w tym czasie nie ma żadnych poprawek, żadnych dodatkowych spotkań, rad pedagogicznych, rekrutacji itp. , a szkoła zamykana jest na cztery spusty.
Nie pracuje nawet dyrektor i administaracja.
W ciągu roku mają przeważnie jeszcze 2 tygodnie ferii jesiennych, ferie świąteczne (ferie wielkanocne zazwyczaj dłuższe ok. 2 tygodni) – terminy porównywalne jak u nas i w zależności od landu czasem jeszcze zimowa przerwę semestralną, nie dłuższą niż jeden tydzień i kilka jeszcze dodatkowych dni wolnych ( ze względu na święta katolickie lub protestanckie).
W sumie więc pracują prawie tyle samo co my ( ja mam tez 26 godzin, w tym 2 zupełnie za darmo – tzw. karciane), a zarobki mają co najmniej 5- krotnie wyższe.
A jeśli chodzi o kompetencje, cóż…
Jest różnie.
Uważam, że polscy nauczyciele nie mają się naprawdę czego wstydzić i są niegorzej przygotowani do zawodu niż ich niemieccy koledzy.
Więc śmieszne są te ciągłe biadolenia i narzekania na ten ponoć tak krótki czas pracy polskich nauczycieli i porównywania z innymi krajami, gdzie niby nauczyciele tacy świetni i tak ciężko w porównaniu z polskimi pracują.
Pracując w niemieckiej szkole przekonałam się za to o jednej istotnej różnicy między polską, a niemiecką oświatą.
Tym co nas różni zasadniczo to organizacja pracy, za która odpowiedzialne jest MEN.
Pod tym względem w naszym MEN nieustannie panuje osławiona „polnische Wirtschaft”.
Tam nie ma takiego chaosu spowodowanego nieprzemyślanymi i chyba często na „kolanie napisanymi” i naprędce i wprowadzanymi przez ministerstwo zmianami.
Wszystkie zmiany są dokładnie zaplanowane z co najmniej z kilkuletnim wyprzedzeniem. Nauczyciele stosownie poinformowani i przeszkoleni.
Tam miejsca na improwizację nie ma.
Kupując tam kalendarz nauczyciela miałam w nim wszystkie terminy ferii, egzaminów zewnętrznych(maturalnych), świąt ruchomych we wszystkich landach nie tylko na bieżący rok, ale na 3 lata z góry.
Życzyłabym sobie takiego porządku i precyzji, jeśli chodzi o planowanie pracy u naszych odpowiedzialnych za oświatę ministrów.
A i jeszcze jedno – nie było tam tych ton nikomu niepotrzebnej makulatury, którą u nas musi każdy nauczyciel wyprodukować.
Jedyne co musiałam mieć to rozkład materiału i po każdej lekcji wpisać temat lekcji i w komputerze zaznaczyć, kto był nieobecny.
Żadnych PSO, WSO, statutów, specjalnych wymagań dla dyslektyków, programów pomocy, programów wychowawczych, planów wynikowych, planów organizacji roku szkolnego (czyli jakieś tam apele z okazji…..) tabelek z frekwencją, tabelek z tematami spotkań dla rodziców, tabelek dla uczniów z orzeczeniami, tabelek z programami nauczania i tytułami podręczników, tabelek z ilością imprez klasowych, tabelek z liczbą wycieczek, sprawozdań na rady klasyfikacyjne i podsumowujące, wyliczeń ilości ocen, średnich, diagnoz, ewaluacji, programów naprawczych itp. itd…..
U nas „tabelkowanie” i pisaninia nikomu niepotrzebnych planów i programów posunięte jest naprawdę do absurdu.
Ciekawa jestem w którym jeszcze kraju oświata jest tak zawalona makulaturą, jak u nas?
W każdym bądź razie w Niemczech nauczyciel jest wolny od tych ton papieru, który musi zapełnić polski nauczyciel w czasie roku szkolnego.
Wszelkie dane uczniów, które u nas trzeba ręcznie co roku mozolnie do dziennika wpisywać ( nie wiem zupełnie po co w dobie dokumentacji elektronicznej), tam znajdowały się w komputerowej bazie danych.
Wpisane tylko raz.
Dostęp do niej mieli tylko wychowawcy i nauczyciele uczący danego ucznia i oczywiście administracja w postaci sekretarki.
Tak więc tej bezsensownej papierkowej roboty, która u nas zajmuje lwią część tego 40- godzinnego tygodnia pracy tam nie było w ogóle.
Wiec może w sumie, jakby tak policzyć, to kto wie….
Może nawet by się okazało, ze taki niemiecki nauczyciel pracuje realnie dużo mniej niż polski?
Panie parker, może odniesiesz sie do wpisu hildy 🙂
E tam, pan parker sie merytorycznie nie odniesie, bo brak mu wiedzy na temat szkoły, ma za to dosyć dużo uprzedzeń:)
hilda: „W Niemczech nauczyciele pracują 24 godziny w szkole ponadgimnazjalnej, 26 godzin w pozostałych typach szkół…”
Moze to dlatego ze tam jes twiekszy porzadek? Wszedzie. Na temat Niemcow dala mi do myslenai nastepujaca historyjka gdy wizytowalem jeden z niemieckich uniwersytetow. Byla duza sala wykaldowa i dwa wejscia. Jedno z napisem „Studenten Eingang” (wejscie dla studentow) a drugie „Dozenten Eingang” (wejscie dla profesorow). Rzeczywiscie, studenci wchodzili tym wejsciem dla studentow. Zapytalem czemu nei wchodza przez „Docenten Eingang”, bo tlok byl dosyc duzy. Osobnik ktorego pytalem popatzrall na mnie jak na durnia: ” No jakze moga wchodzic studenci, przeciez jest natisane ze to ejst Dozenten Eingang” zdziwil sie.
Uczę 15 lat. JAK ZNIOSĄ KARTĘ TO W SZKOŁACH BEDĄ SAME RODZINY NAUCZYCIELSKIE I ZWYKLI LUDZIE POKOŃCZĄ STUDIA I ICH SIĘ NIE ZATRUDNI.Nawet zwolnią starych uczciwych nauczycieli i pozatrudniają swoje słabe ,, zaoczne” dzieci, które nigdy na dzienne studia by się nie dostały, bo są za głupie i nagle w szkole są ,, oświecone” i najlepsze.
Wiwat nepotyzm, wiwat Hall!! Wiwat 3 maj!! Nawet bez kwalifikacji bedą je zatrudniać, tak jak u mnie w szkole. Będą łamać ustawy i my bedziemy chodzić po sądach.