Eksnauczyciele

Ochrona przed zwolnieniem dotyczy tylko nielicznych nauczycieli, przeważnie starszego pokolenia. Coraz więcej nauczycieli jest tak zatrudnianych, aby można ich było szybko i bezboleśnie zwolnić. Dyrektorzy robią, co mogą, żeby nie mieć związanych rąk (zob. przykład dyrektorskiego cwaniactwa). Nieraz połowa kadry siedzi w szkole tylko jedną nogą, a drugą jest wciąż na wylocie. Gdy więc mówi się o ochronie, jaką daje Karta Nauczyciela, warto pamiętać, że dotyczy ona coraz mniejszej grupy belfrów. Jedynie tych, którzy nie tylko są mianowani i dyplomowani, ale jeszcze podpisano z nimi umowę na stałe. Niestety, takie umowy od lat podpisuje się niezwykle rzadko.

Dzwonię do znajomych, aby zapytać, jak wypoczywają w wakacje. Dowiaduję się, że są w stresie, ponieważ wciąż czekają na telefon ze szkoły. Nie wiedzą, czy zostaną zatrudnieni na kolejny rok. Na cały etat już nie liczą, ale może chociaż na parę godzin. Jedni proszą, inni grożą, ale dyrekcja niczego im nie może obiecać. Godziny będą albo nie będą – trzeba czekać do września. Niektórzy tak zatrudnieni nauczyciele piszą podania o zatrudnienie na stałe, zapowiadają, że skierują sprawę do sądu pracy itd. Wszystko na próżno. Niektórzy oswajają się z myślą, że to mógł być ich ostatni rok pracy w szkole. Nadeszła chwila prawdy – czas odejść, bo np. z oferowanych przez życzliwą dyrekcję sześciu godzin nie da się wyżyć.

Trudno jest odejść z zawodu nauczyciela. Znam ludzi, którzy wciąż się łudzą, że etat się znajdzie. Od kilku lat pracują, mając np. osiem godzin, ale na przekwalifikowanie się nie decydują. Kolega, gdy go zapytać o to, czy pracuje, mówi, że nie wie, co powiedzieć. Trzy lata z rzędu miał po 6-7 godzin w tygodniu, więc nie wie, czy może się zaliczać do ludzi pracujących. W tym roku może nie dostać nawet tylu godzin. Jest więc jeszcze nauczycielem czy już nie?