Powrót do bodźców pierwotnych
W ostatnim tygodniu trzecie klasy rano pisały próbną maturę, a zaraz potem miały normalne lekcje. Zdarzało się, że uczniowie przychodzili na polski potwornie głodni. Duszę byli gotowi zaprzedać diabłu, bylebym tylko pozwolił im coś zjeść. A ci, co nie mieli nic do jedzenia, koniecznie chcieli wyjść do sklepiku choćby po suchą bułkę. Widocznie wysiłek intelektualny związany z próbną maturą jest bardzo kosztowny dla organizmu. Ciekawe, co będzie w maju?
Jeszcze nigdy nie byłem w tak dobrym kontakcie z uczniami, jak w chwili, kiedy cierpieli oni potworny głód. Zwykle przychodzą na moje lekcje nażarci i wszystko mają w głębokim poważaniu. Przecież jak człowiek ma pełny brzuch, to nie interesuje go napełnianie głowy, bo niby po co. Przypomniały mi się opowieści moich krewnych, którzy przeżyli wojnę, że wojenny głód motywował ich do wielkich czynów. W ogóle pokolenie solidnie przegłodzone, a do takich osób należała chociażby moja babcia, jest żądne wiedzy, lubi być w nieustannym ruchu, bije od niego optymizm i pogoda ducha. Kto w życiu zaznał głodu, co innego ma w głowie niż przeżarci.
Siedzą na moich lekcjach przeżarci, sfrustrowani i skłonni do egzaltacji uczniowie. Żądają ode mnie ciągłej opieki i prowadzenia za rączkę do matury. Mimo że egzamin łatwy, biegają po korepetycjach z wielu przedmiotów, gdyż nie mają pewności, czy są dobrze przygotowani. Przeżartym bowiem towarzyszy straszna nieudolność życiowa oraz intelektualna niewydolność. Mają zapewnione żarcie w nadmiarze, więc nie bardzo wiedzą, kim są i dokąd zmierzają.
Piszę o tym dzisiaj, mimo że jest niedziela i miałem niczego nie pisać. Spotkałem jednak bezdomnego, ale takiego prawdziwego, jakby żywcem wyjętego z prozy Dostojewskiego – klasyka człowieka upadłego. Pogadałem z nim chwilę o życiu, o wolności i o głodzie. Czysty Dostojewski, krótko mówiąc. Po prostu idealna wrażliwość na życie, jaką daje tylko głód.
A wracając do moich uczniów, okazuje się, że ubocznym skutkiem próbnej matury było uczucie głodu, zjawisko dla wielu osób zupełnie nieznane. A przecież od głodu właśnie zaczyna się człowieczeństwo. Bo jak młody człowiek jest głodny, to zaczynają do niego docierać pierwotne bodźce, z twarzy spada maska, w głowie rodzi się inicjatywa i samoświadomość, wypływają zdolności, budzi się talent. Bo jak chce się jeść, to wtedy wszystko można i nie ma żadnych przeszkód, których by się człowiek bał. Zatem do boju – trzeba zdobyć jedzenie!
Komentarze
Bardzo mądry felieton panie Dariuszu. Gratuluję!
Głód faktycznie niesamowicie pobudza do życia. Współczesna cywilizacja dlatego jest tak beznadziejnie rozmamłana i zgnuśniała, bo ludzie są ciągle przeżarci. Właściwie cały czas ospale trawią i nic im się nie chce.
Pozdrawiam
Niestety, nadeszły czasy kiedy bodźce pierwotne są dla elity. Dla plebsu jest maksdonald, ciepły hotel, pokoje z prysznicami, dojazd autobusem, woreczek ze słodyczami, szczegółowy program, sześciu przewodników, opieka całodobowa, poczekamy aż przestanie padać, załóżcie czapki, … .
Dla elity będą: rajdy w góry, szkoły pod żaglami, namioty, praca fizyczna przy odbudowie, namioty, … i towarzyszące temu głód, pragnienie, pot, smród, brud, brak bieżącej i ciepłej wody, konieczność zaopatrywania się w żywność, przygotowywanie posiłków własnoręcznie, czasem ból i łzy. To jest dla elity. Oby jak najwięcej elity było w naszych rodzinach i szkołach – najlepiej blisko 100%.
Sorry, że znów na ten sam temat który przed chwilą skończyłem pod poprzednim Pana blogiem.
Ma pan zafałszowany obraz rzeczywistości przez uczenie wybrańców losu.
W Polsce 20% dzieci chodzi głodnych do szkoły.Liczbę podaję z pamięci i jeśli się przestrzeliłem to nie było moją intencja epatowanie ubóstwem.
Swietny tekst Ync! O plebsie, smrodzie i „maksdonaldach”. Paliles cos dzisiaj, przyznaj sie. Napisz dokladnie co, bo tez bym chciala sprobowac.
Nieco inne spojrzenie na temat. Wynikające z mojej pełnej niezgody z Szanownym Gospodarzem we wrażliwości na bodźce motywacyjne:
„…Przez Ukrainę przetoczyły się trzy fale głodu: po rewolucji, w latach 1932 ? 1933 i po II wojnie światowej. Historycy szacują, że w okresie sztucznie wywołanego przez Stalina Wielkiego Głodu umierało około 25 tysięcy ludzi dziennie. Dotychczas Wielki Głód za ludobójstwo uznały rządy i parlamenty 26 krajów, w tym Polski…”
A tu reszta o tym …Armagłodonie i jego skutkach motywacyjnych.
http://www.rp.pl/artykul/11,570690.html
Cóż, jeśli to właśnie głód jest, w opinii Gospodarza jedynym zauważalnym motywatorem podopiecznych, nie dziwota że, jak pisze, „siedzą na jego lekcjach…przeżarci, sfrustrowani i …biegają po korepetycjach, gdyż nie mają pewności, czy są dobrze przygotowani”.
Jakże to – przychodzą na lekcje, po których nie wiedzą, jak są przygotowani do realizacji zadania, będącego jedynym celem tych lekcji?
Czyżby to Gospodarz przychodził na lekcje po zbyt epikurejskich wizytach w Makdonaldsie?
_ _ _
Głód, jako metafora, dawno już dotyczy bardziej żądzy wyniku, niż związanej z nim wiedzy – przynajmniej na pewnym poziomie świadomości.
Kolejne pozdrowienia spod Katedry.
Panie Eltoro,
dziękuję za cenną krytykę. Z uwagą czytam Pańskie komentarze. Jeśli chodzi o powyższy przykład z głodem na Ukrainie, to wydaje mi się, że zbyt mocny przykład zabija każdą myśl. Hitlerem i Stalinem można dziś wytłumaczyć wszystko i przestraszyć każdego. Nieraz gdy dyskutuję z uczniami na jakiś temat, powołują się oni z lubością na mocne przykłady z obozów koncentracyjnych lub z łagrów, i wtedy już nic nie jest oczywiste. Ostatnio na lekcji etyki rozmawialiśmy o operacjach plastycznych, które rodzice fundują swoim dzieciom. Na pytanie, czy tak można, uczennica przypomniała, że na dzieciach eksperymentowali naziści, i był to koniec dyskusji. A zatem zabił Pan temat, czy głód sprzyja nauce.
Pozdrawiam
DCH
No właśnie Eltoro, zabiłeś ten temat, to w twoim stylu, nic dodać… Spod katedry się wychylasz, a pod ambonę na kolanach co niedziela podchodzisz. Tylko nie udawaj, że mnie nie znasz. Eltoro, brakuje ci finezjii do zostania prawdziwym torreadorem.
Panie Profesorze,
jakoś nie mamy wspólnej płaszczyzny poznawczej.
Operacje plastyczne (z czyjejkolwiek inicjatywy) nie są eksperymentem w świetle współczesnej wiedzy medycznej, głód o którym Pan pisze to ten sam stan fizjologiczny, który zaaplikowano na Ukrainie, oraz bodziec, jaki Pan tak ceni (jeśli poważnie traktować Pana wpis).
Głód, proszę Pana Profesora, nie prowadzi do wielkich czynów, ale do czynów desperackich, o ile nie ma miejsca na poziomie walki o byt.
Czyżby sugerował Pan taki właśnie, na tym poziomie, model skutecznej pracy pedagogicznej?
Stąd Pana parabola nietrafna i jakby… demagogiczna. Jeśli o zabijaniu zaś mowa, mam wrażenie, że taka demagogia zabija polemikę, temat zaś – czy jedynie głodny uczeń to dobry uczeń, wart jest dyskusji.
Naturalnie, jestem wdzięczny za Pana uwagę, jaką poświęcił Pan mojemu komentarzowi, szkoda, że pominął (nie dostrzegł?) Pan meritum sporu, uciekając w zabójcze, zaiste, porównania.
Mam nadzieję, że już bez mojego w tym temacie udziału, zechce Pan zezwolić innym osobom na ew. ich komentarze do tak interesującego, jak głód w szkole, tematu dydaktycznego.
Zwłaszcza Kolegom ze szkół wiejskich.
Z szacunkowym ukłonem spod Katedry.
Argumentum ad Hitlerum – tym się kończy 90% dyskusji na blogach 😉
Gospodarzu.
Pan napisał felieton nie o głodzie ale o ekscytacji. Co powoduje ekscytację uczniów, jak wzbudzić u nich pozytywny entuzjazm i chęć do działania, do wzięcia aktywnego udziału w czynności, która przez wieki nazywana była uczeniem się ? To jest fundamentalny problem współczesnej szkoły i jej żołnierzy – nauczycieli. Kto wie jak to zrobić – niech pisze, mówi, robi i chwali się tym.
Czy Pan już wie i robi to ?
No dobrze, ale gdyby Hitler zyl, to na pewno by blogowal, ino nie? A Stalin tez napewno by poprowadzil swoj portal i nikogo by do niego nie dopuszczal, tylko tych, ktorzy sie z nim by zgadzali, czyli np. Lawrientij Beria. I to oznacza, ze wy nie macie racji, ino ja…, ja mam racje! A wy nie.
Z jednej strony głód na Ukrainie – w mikroskali takie zjawiska istnieją także w tzw. krajach rozwiniętych, z drugiej „maksdonaldy” (świetne hasło) – imperia w ten sposób padały.
Uważam, że optymalna jest sytuacja pośrednia.
Parker
I te 20 procent niedojadających jest najbardziej witalne, pelne gniewu i buntu. Najczęściej ich energia jest paliwem radykalnych zmian społecznych.
Kiedyś napisałem do Mysi, że ludzie z marginesu nie popelniaja samobójstw – są na to zbyt silni, bo bywają głodni. To paradoksalne ale dlatego właśnie mają wolę życia – to daje poczucie głodu.
Najwięcej samobójstw zdarza się w aresztach, bo ci wiecznie najedzeni pękają psychicznie gdy się znajdą na tym ludzkim dnie. Natomiast ci z marginesu zamiast popadać w doły walczą tam o najlepszą pryczę.
Pozdrawiam
Żeby zmartwychwstać temat który zabił Eltoro odpowiem, że głód nie sprzyja nauce.
Dziecko które jest głodne gorzej się uczy i co do tego nie ma sporów wśród psychologów.
A wiem o tym, ponieważ jest to realny problem w polskiej szkole.Był on swego czasu szeroko omawiany w prasie której chyba pan profesor nie czytał.
Będzie okazja, bo jako problem nierozwiązany, wróci na pewno.
To co opisuje gospodarz nie ma nic wspólnego z głodem.
To trywializowanie realnego problemu głodnych dzieci i uważam ten wpis gospodarza za niesmaczny.
@Kartce ponieważ darzę go sympatią i wiem, że się nie obrazi odpowiem pier..isz.
Rozdaj majątek jaki posiadasz bogatym i idź się witalizować.
Brawo Autor,
od codziennej obserwacji do ogólniejszej refleksji, zgrabnie.
Z podobnej półki: gdzieś czytałem o pokoleniu Anglików, którzy wrócili/poszli na studia po pierwszej wojnie światowej. Zdumiewali profesorów pilnością. Tamta wojna była niezłą szkołą (prze)życia.
Również uważam, że głód nie sprzyja nauce. Wiem to z autopsji.
Jednak muszę się zgodzić z Kartką z podróży. Dzieci bogate często narzekają: „o, mama dzisiaj mi nie zrobiła kanapek, jestem tak strasznie głodny ! „, a co ma powiedzieć taka osoba, która je jeden posiłek dziennie, chodzi spać głodna, a do szkoły także chodzi w takim stanie. Głód lub raczej bieda umacnia psychicznie jak również fizycznie.
Pozdrawiam
Annie
P. S. Często Pana poglądy na pewne sprawy mnie zadziwiają.
Ależ ten głód można rozumieć metaforycznie! Spójrzcie, jaka jest różnica między społeczeństwami „głodnymi” a „najedzonymi”. Te drugie już same nie wiedzą, co by tu sobie jeszcze kupić, bo wszystko już mają. Częstym zjawiskiem jest nuda i ból istnienia, poczucie bezsensu życia, gdy nie wiadomo, do czego dążyć.
Społeczeństwa „głodne” nie mają takich dylematów, dążą do zaspokojenia głodu i już.
Społeczeństwo polskie jest chyba w połowie drogi. Ciągle na dorobku, choć „pierwszy głód” jest już właściwie zaspokojony.
A głód w sensie dosłownym faktycznie nie sprzyja nauce.
Parker
Oczywiście, że się nie obrażam ale chyba mnie nie zrozumiałeś albo napisalem niejasno. Nie pisałem o tym jak się uczą głodne dzieci – wiem, że się źle uczą, bo męczy je głód i nie mają głowy do nauki.
Chodzi mi o doświadczenie glodu. Takie doświadczenia z czasów wojny mieli moi rodzice co po wojnie wyzwoliło w nich duże ambicje – również do nauki i wyrwania się za wszelką cenę ze środowiska, ktore im się kojarzyło z głodem. Również mam takie doświadczenia za soba. One mi bardzo zmieniły perspektywę widzenia świata i dały kopa do przodu. Dlatego zgadzam się z tekstem gospodarza i stwierdzeniem, że doświadczenie głodu może wyjść człowiekowi na dobre. Głównie przez to, że sprowadza człowieka do egstencjalnego parteru a to zmusza do przemyśleń.
Pozdrawiam
Ależ oczywiście, że metaforycznie.Nikt Pana profesora nie podejrzewa, że uważa, że dzieci dla lepszych wyników należy posyłać do szkoły głodne.
Tylko, że problem głodnych dzieci nie jest metaforyczny tylko dosłowny i dlatego wpis uważam za niesmaczny choć głód był tylko pretekstem do ogólnych rozważań.
Autor uważa, że powodem zblazowania młodzieży jest dobrobyt i jak jego, ale podejrzewam, że nie tylko jego babcia twierdzi, że jakieś nieszczęście jak wojna pomaga hartować charakter i powoduje, że człowiek staje się lepszy.
To może sztamę z proboszczem trzymać.
Ten też twierdzi, że cierpienie ubogaca na tym łez padole.
A to bzdura, bo cierpienie nikogo nie ubogaca.
Zresztą ci nażarci, jak ich gospodarz nazywa często w swoich domach cierpią bardziej niż ci głodni.
I jakoś to ich do pracy nie motywuje i nie hartuje.
I w brew twierdzeniom różnych babć, wojna wcale nie jest nam potrzebna.
Uczniowie których uczy nie są gnuśni,leniwi i niezaradni z powodu dobrobytu tylko braku właściwego wychowania.
Bo wychowanie, rozwijanie pasji i chęci osiągania sukcesów nie zależy od statusu materialnego rodziców i zewnętrznych znamion „nażarcia”.
Kartka,
Pisząc powyższy komentarz nie czytałem Twojego ale i tak w nim odpowiedź znajdziesz.
Oczywiście, że doświadczenie w życiu pomaga.
I nawet z tragiczne zdarzenia są dla człowieka doświadczeniem z którego może wyciągnąć na przyszłość pożyteczne wnioski.
Życzyłbyś komuś złych i przykrych doświadczeń w związku z tym?
Jak ktoś straci przy rąbani drewna palec to na przyszłość będzie rąbał ostrożniej i nie straci ręki 🙂
@parkerze,
skoro reanimowałeś (wraz z innymi Sz.pp. Komentatorami) „zabity” przeze mnie temat, dodam, że w pełni podzielam Twoje, tu zamieszczane opinie.
Chciałbym, dla celów poznawczych dyskusji, zwrócić uwagę, że:
a/ Gospodarz pisze wyraźnie, bez metafor, o głodzie dosłownym.
b/ Tak, głód w sensie fizjologicznym nie sprzyja ani poznaniu ani rozwojowi. Wie to każdy wiejski nauczyciel, a ja również, choć z innych powodów.
c/ Jeśli miałaby to być metafora jakiegoś problemu to nazwa problemu brzmi: relacje pomiędzy motywacjami, celem i zaangażowaniem podmiotu edukacyjnego.
d/ Niewłaściwe cele plus nieadekwatne metody realizacji połączone z demotywacyjnymi warunkami wykonania, zawsze skutkują brakiem zaangażowania i reakcjami obronnymi. Taki mechanizm socjospołeczny.
e/ nieznajomość mechaniki sytuacji zawodowej rodzi desperackie wnioski motywacyjne. Głód należy do bodźców nie innych niż deprywacja snu czy tortury fizyczne – to właśnie te tytułowe „bodźce pierwotne”, bodźce bynajmniej nie motywacyjne a represyjne.
f/ mam nadzieję, że powrót do tych bodźców w kontekście pracy dydaktycznej, we współczesnej polskiej szkole, nie wolnej i tak od represji i agresji, nie był myślą przewodnią wpisu Gospodarza lecz prowokacją towarzyską do dyskusji. Ale podzielam Twój absmak, zważywszy rangę, format i klasę Wpisującego.
g/ Wiara w ludowe „urban legends” o roli głodu w wyzwalaniu motywacji wymagałaby szerszej dyskusji. Sądzę, że nauczyciele powinni to uzgodnić między sobą, posługując się współczesną wiedzą, aby nie szerzyć publicznego zgorszenia aprecjacją takiej ludowej wiary.
Mam wreszcie wrażenie, że ta dyskusja wyzwala konieczność postawienia kropki nad „i” w kwestiach może nie pierwotnych, ale podstawowych, co starałem się uczynić.
Parker
Nie daj Boże! Ja ludziom źle nie życzę.
To co napisałem wynika tylko z moich doświadczen i obserwacji. Jasne, że drogą sensownego wychowania można dzieciom przekazać – moim zdaniem potrzebną – pamięc o wojnie czy głodzie. Wcale nie muszą takich nieszczęśc doświadczać by je sobie wyobrazić. Tym niemniej tak się sklada, że napotykam wielu wokół siebie mnóstwo „nażartych”, rozleniwionych, pozbawionych ambicji, głupich i co najgorsze pozbawionych elementarnej empatii. Szczerze Ci powiem, że napotykam ludzi szkodliwych społecznie. Jak wiesz czasem piszę o biedzie i potrzebie prowadzenia programów społecznych w tym zapewniających głodnym dzieciakom odpowiednie jedzenie. Ale mam uzasadnioną wątpliwość czy wśrod tych „nażartych” można by było znaleźć akceptację dla tego typu działań. Jak słyszałem ludzie zamykają śmietniki na kłódki bo razi ich widok grzebiących w nich bezdomnych. To stare powiedzenie zachowuje wciąż aktualność – „Syty głodnego nie zrozumie”. Dlatego właśnie myślę, że niektorym ludziom dobrze by zrobiło doświadczenie głodu, bo ono stawia do pionu.
Ale oczywiście nikomu tego nie życzę.
Pozdrawiam
Znowu się panoszysz Eltoro. Sama uczelnia ci już nie wystarczy…
Metafora całkiem zgrabna i muszę przyznać, że pomimo faktu, iż nie zgadzam się z Autorem to felieton pochłania się jednym tchem.
Istnieje tutaj tylko jedno fundamentalne pytanie: KTO tych przeżartych wychował? Spadli z choinki?
Czasem mam wrażenie, że przegłodzonemu lekko pokoleniu PRL-u, które nas uczy, wydaje się, że mamy wszystko podstawione pod nos. Sądzą, że przyjeżdżamy w supernowym, ogrzanym autku do bezproblemowego domu, w którym kochana mamusia czeka z ciepłym, dwudaniowym obiadkiem. A potem idziemy na imprezę, spić się, wracamy na kacu do szkoły mając wszystko gdzieś. Nic nie robimy. W naszych domach nie istnieje patologia, nasi bliscy nie umierają, nie mamy prawa chorować (tutaj moje ulubione:”Co, X znowu chory!? JA w waszym wieku…”). I tak w kółko.
Wie Pan, Panie Dariuszu, co jest jedną z największych zbrodni w wygłaszaniu wszelakich opinii na różne tematy? Generalizowanie.
Mimo to pozdrawiam serdecznie.
Już czytając Pana tekst śmiałam się na myśl, że na pewno znajdzie się jakiś idiota, który wywlecze myśl poza kontekst i wysunie armaty ukraińskie czy afrykańskie. I jest! A raczej nawet są.
Tymczasem tekst jest dla mnie jak językowa ilustracja obrazu Breugel’a pod polskim tytułem „Kraina lenistwa” (1567); warto poszukac obrazów w sieci korzystając z angielskiego tytułu: The Land of Cockaigne, bo zobaczymy też liczne, późniejsze i współczesne, ‚covery’ tematu.
Środowisko, jakie Gospodarz opisuje to właśnie kraina Cockaigne, kraina obfitości, wybudzona z letargu na krótką chwilę. Świetny tekst!
I znów gospodarz poruszył temat na który mam okazje zabrać głos i podzielić sie prawdziwymi wiadomościami GŁODU jaki przeżywaliśmy w czasie wojny we Francji i co z tego doswiadczyłem z rodziną w pózniejszych latach w Polsce..
W 1940 roku gdy Francja została okupowana przez hitlerowskie niemcy , z miesiaca na miesiąc sytuacja życiowa się pogarszała, było brak żywności, wszystkie artykuły żywnościowe były reglamentowane na kartki , były to bardzo skromne przydziały.. Górnicy upominali się o większe przydziały żywności i je otrzymali ci którzy pracowali pod ziemią. Ojciec mój pracował pod ziemią, miał większy przydział chleba , ja pracowałem na powierzchni miałem mniejszy przydział chleba , ale gdy szlismy do pracy, ojciec zawsze dawał mi większy kawałek chleba , nie mogłem się z tym pogodzić widząc ojca który sobie odmawia , często chodziliśmy niedokarmieni do pracy. Gdy ukończyłem lat 16, natychmiast zwróciłem się do dyrekcji kopalni żeby pracować pod ziemią, żeby zarobic więcej pieniędzy i mieć zwiększony przydział żywności . wówczas poczułem się jak prawdziwy górnik., dorównałem innym. i ojcu nie będę zabierał chleba z przydziału.
Podkreślam- cięzko pracowaliśmy az nadszedł dzień że ojciec stracił życie w kopalni – Nie wspominam o tragedii która nas spotkala – Brat w niewoli w niemczech- Musiałem sobie sam radzić, Często chodziłem głodny do pracy , wiem dobrze co to znaczy być nie dokarmiony – nikt mi nie pomagał w tych bardzo trudnych latach,aż nadszedł dzień że też uległem bardzo ciężkiemu wypadkowi , mało życiem nie przepłacilem , tak jak mój ojciec ,za to po wojnie otrzymałem górniczą rentę
W konkluzji w polsce Rządy PRL-u jawnie mi ukradli dużą wartość moich i mojej matki należności i dalsze Rządy SPRAWIEDLIWOŚCI sie skompromitowały -Jarosław Kaczyński to jest największy Hipokryta jakiego spotkałem w polskim Parlamencie O tym pisałem i będę pisał przy każdej okazji. bo łeż wylanych mojej matki w POLSCE (nie w ruskim Lagrze) nie mogę zapomniec .
Może potraktuje tekst zbyt płytko, ale wyobraziłam sobie spadek glukozy, trzęsące się rękami, gorąco i zimno na przemian, niecierpliwość i koncentrację wyłącznie na zdobyciu jedzenia, nawet jeśli to zdobywanie ma polegać jedynie na kupieniu gotowej bułki – i w takiej sytuacji ktoś umie koncentrować się na takich wydumanych sprawach jak nauka w szkole? 🙂
Ale sama ogólna myśl sensowna – skoro wszystko jest dane pod nos, nie ma co się starać. Tylko tu też można się spierać, bo nie każdego trudności motywują do działania.
„spadek glukozy i trzęsące się ręce” miało być – tak to jest, jak się zmienia zdanie po napisaniu 🙂
A ja pisząc swój komentarz byłem pewny, że się znajdzie jakiś cham, co nie ma nic do powiedzenia, tylko chce błysnąć erudycją przy okazji obrażając innych.
Bo nawet jeśli tekst gospodarza kojarzy się z przytoczonym obrazem to co z tego wynika?
Gdzie puenta?
A do tego googlowy erudyta kompletnie opacznie obraz Breugel’a odczytał.
Dzieło to nie jest krytyką lenistwa a jego pochwałą właśnie.
To pochwała sielankowego życia wiejskiego w ciężkich i okrutnych czasach średniowiecza.To ucieczka od ascezy narzucanej przez kościół.Od wojen i przemocy.
To kto tu jest idiotą?
Eltoro, czy ty jeszcze tam siedzisz? Nie zabijaj czasu, przyznaj wreszcie kto i co…